Aby móc prawidłowo wspierać, musimy najpierw nauczyć się akceptacji, zrozumienia innych, a co najważniejsze – traktowania zaburzeń psychicznych jak wszystkich innych – podkreśla lekarka Anna Duman, autorka książki „Depresja. Jak pokonać śmiertelny smutek”.
Fragment książki „Depresja. Jak pokonać śmiertelny smutek”, Anna Duman, wyd. RM. Skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.
Kiedy mamy do czynienia z chorobą somatyczną, nikomu nie przychodzi do głowy podważanie czyjegoś bólu i cierpienia. Wierzymy, że ma prawo boleć; wierzymy, że ktoś może się źle czuć. Wówczas nikt nie wpadnie na to, by powiedzieć: „Weź się w garść, idź pobiegaj, wyjdź do ludzi”. Wiemy, że aby wyleczyć przeziębienie, trzeba wypoczywać i brać leki; żeby wyleczyć złamaną rękę, trzeba ją unieruchomić, a po zrośnięciu poddać rehabilitacji. Wiemy też, że w razie silnego bólu bierze się leki przeciwbólowe, w razie gorączki – przeciwgorączkowe, infekcji bakteryjnej – antybiotyki... To dlaczego nie potrafimy zaakceptować tego, że w przypadku depresji powinniśmy brać leki przeciwdepresyjne?
Jak więc się zachowywać, by wspierać, by nie zniechęcać do poszukiwania pomocy i by nie obniżać poczucia własnej wartości drugiej osoby? Tę kwestię możemy przedstawić w krokach.
To chory wie najlepiej, jak się czuje, wie, jak cierpi. Zaburzenia psychiczne opierają się w głównej mierze na subiektywnych objawach. Nie możemy więc porównywać cierpienia dwóch osób, mówiąc: „On ma gorzej”. Nikt nie ma gorzej. Każdy ma prawo do własnego odczuwania cierpienia. Kiedy uczymy się słuchać aktywnie, możemy usłyszeć i zrozumieć to, co mówi nasz rozmówca, ale także usłyszeć nasze własne myśli, emocje towarzyszące rozmowie. To bardzo ważne, bo to tak naprawdę jest podstawą do zrozumienia i akceptacji stanu drugiej osoby. Wysłuchaj to znaczy: Daj mówić. Nie przerywaj. Nie opowiadaj o sobie, o innych sytuacjach. Pozwól mówić, wyrzucić z siebie problemy i utrapienia. Często pozwolenie na takie wygadanie się jest wystarczająco pomocne samo w sobie – kiedy mówimy o swoich problemach na głos, konfrontujemy się z nimi. To bardzo ważne w procesie leczenia, oswajania się z lękami i w walce z uporczywymi myślami. Aktywne słuchanie możemy też wyrazić poprzez potakiwanie, dopytywanie. Wykazujemy tym również zainteresowanie tematem, co wzbudza zaufanie i zachęca do zwierzeń.
Ból, cierpienie i smutek rozmówcy nie równa się z niczyim innym. W takiej rozmowie nie oceniamy ani zachowania, ani uczuć. Nie ma lepszych, gorszych uczuć, lepszych, gorszych zachowań, reakcji. Nie porównujmy problemów jednej osoby z kłopotami innych na zasadzie: „Inni mają gorzej, jesteś zdrowy/a, chodzisz o własnych siłach, a jeszcze narzekasz”. To nigdy nie pomaga, a może wręcz pogorszyć sytuację.
Zaakceptuj słowa i emocje swojego rozmówcy. Nie podważaj ich. Każdy z nas odczuwa inaczej, inaczej też reaguje na te same problemy i sytuacje. Nawet jeśli uważamy, że my zachowalibyśmy się inaczej, to nie jest moment na mówienie o tym. Zamiast słów: „Przesadzasz, wyolbrzymiasz”, powiedz: „Rozumiem, że możesz tak się czuć. Akceptuję twój stan i chcę pomóc ci uporać się z nim”.
Osoba, która cierpi, często nie potrafi nazywać wprost swoich emocji. Próbuje owijać w bawełnę. Często wynika to ze wstydu przed byciem słabym. Kiedy ktoś opowiada nam o kłopotach, trudnej sytuacji, próbujmy pomóc mu nazywać emocje. Kiedy słyszysz histori o kłótni z ukochanym, powiedz: „Rozumiem, że możesz być zła”, „Czy dobrze rozumiem, że te słowa sprawiły ci smutek?”. Kiedy ktoś przeżywa żałobę, pomóż nazywać konkretne emocje: „Słyszę, że jesteś smutny/a, masz do tego prawo”, „Rozumiem, że czujesz się teraz przygnębiony/a, czy mogę ci jakoś pomóc?”. To bardzo ważne, żebyśmy dawali tzw. feedback, czyli potwierdzenie, że słyszymy, co mówi do nas druga osoba. Pozornie banalne pytanie: „Jak mogę ci pomóc?”, często okazuje się najlepszym pytaniem, jakie moglibyśmy zadać. Dlaczego? Dlatego że wtedy konfrontujemy oczekiwania tej osoby z naszymi wyobrażeniami na temat tego, czego ona teraz potrzebuje. Nam może się wydawać, że dana osoba oczekuje od nas złotej rady, kiedy w rzeczywistości wystarczy, by jej spokojnie wysłuchać, zrobić jej herbatę i spędzić z nią czas.
To wyjątkowo trudne, szczególnie na początku. Nie da się bowiem przeniknąć umysłu drugiej osoby ani sprawdzić na własnej skórze, co ona czuje. Możemy jednak zastosować znaną w psychoterapii metodę „wchodzenia w czyjeś buty”. Na czym to polega? Kiedy ktoś opowiada nam o trudnej dla siebie sytuacji, spróbujmy w myślach przekształcić ją na własne przeżycia. Co bym czuł, gdybym w ten sposób pokłócił się z partnerem? Co bym czuła, gdyby ktoś potraktował mnie w ten sposób? Co bym czuł, gdybym stracił kogoś bliskiego? Oczywiście nie jesteśmy w stanie w stu procentach odzwierciedlić swoich uczuć, ale takie myślenie pomaga wczuć się w sytuację drugiej osoby. Kiedy myślimy, że w danych okolicznościach byłoby nam smutno, źle, bylibyśmy zawiedzeni, osamotnieni, łatwiej jest zrozumieć położenie i uczucia naszego rozmówcy.
Jednym z najpopularniejszych mitów związanych z depresją jest przekonanie, że gdy wprost zapytamy o myśli samobójcze, to je zasugerujemy, jeśli wcześniej one nie występowały. Nie ma w tym stwierdzeniu ani grama prawdy. Bezpośrednie pytanie: „Czy masz myśli samobójcze?”, nie sprawi, że uzyskamy odpowiedź: „Nie miałam, ale jak o tym powiedziałeś, to stwierdziłam, że to dobry pomysł”. Co więcej, zapytanie wprost może dać ulgę. Osoby cierpiące często same boją się lub wstydzą mówić o takich myślach. Bezpośrednie pytanie daje wytchnienie, bo chorzy czują, że wreszcie mogą o tym komuś powiedzieć.
Ponadto tak naprawdę tylko za pomocą takich pytań możemy ocenić realne ryzyko samobójstwa. Kiedy jest ono bardzo wysokie, bez zwlekania wzywamy pomoc lub zawozimy tę osobę do szpitala. Również samo rozmawianie na głos o myślach samobójczych czy autodestrukcyjnych potrafi je nieco osłabić.
Nie bójmy się więc rozmawiać również na te najtrudniejsze tematy. Nie ma możliwości, abyśmy takimi pytaniami pogorszyli stan drugiej osoby, a mamy spore szanse go poprawić lub w porę zareagować i uratować komuś życie. Łatwiej wtedy też udzielić jej wsparcia i poszukać odpowiedniej pomocy.
Osoby w kryzysie często nie mają pojęcia, dokąd się udać, by uzyskać odpowiednią pomoc. Pomóżmy więc znaleźć specjalistę i przychodnię. Motywujmy do umówienia wizyty. Chwalmy za ten krok i mówmy wprost, że to bardzo ważne dla zdrowia i lepszego samopoczucia. Kiedy wizyta się zbliża, zaproponujmy nasze towarzystwo, odprowadźmy, poczekajmy w poczekalni. Wszystko oczywiście zależy od potrzeb chorego. Niektórzy będą chcieli, aby towarzyszyć im przez cały czas, innym wystarczy kontakt telefoniczny i wsparcie, gdy pojawią się wątpliwości co do zasadności spotkania ze specjalistą. Kiedy ktoś nie czuje się gotowy na konsultację u lekarza lub psychologa, zapewnijmy o naszej obecności i wsparciu, pomocy w znalezieniu odpowiedniego fachowca. Przekażmy też numery telefonów zaufania, gdzie nasz bliski będzie mógł niezobowiązująco porozmawiać ze specjalistą i uzyskać profesjonalne wsparcie.
Może wydawać się to zbyt trywialne, czasem jest to jednak jedna z najtrudniejszych czynności do wykonania. Bowiem „być” oznacza jednocześnie słuchać, akceptować i rozumieć. Czasem wsparcie to nie rozmowa, ale sama obecność. Wystarczy usiąść, podać ciepłą herbatę, koc, książkę, włączyć fi lm i po prostu siedzieć obok. To może pomóc drugiej osobie i nieco zmniejszyć poziom lęku, smutku oraz osamotnienia. A kiedy nadejdzie odpowiednia pora, chory sam zacznie rozmowę i opowie o swoich problemach. W byciu i wspieraniu najważniejsze jest dostosowanie się do potrzeb i rytmu drugiej osoby. Nie pospieszajmy, ale też nie zwalniajmy, nie przerywajmy, nie oceniajmy. Bądźmy, słuchajmy, towarzyszmy w przeżywaniu.
- Przede wszystkim nie wolno pogłębiać objawów psychopatologicznych osoby z diagnozą psychiatryczną. Nie mówmy więc rzeczy, które podniosą poziom lęku i mogą wywołać smutek. Jednak najważniejsze jest to, by nie bagatelizować problemów chorego.
- Nie wolno dopuścić do tego, by chory poczuł się nieważny, stracił poczucie własnej wartości, by jego problemy były bagatelizowane, a cierpienie umniejszane. Nie mówmy: „Janek ma o wiele gorzej niż ty, nie przesadzaj”, „Ty nie masz depresji, po prostu jesteś leniem”, „Depresją tłumaczysz nieróbstwo”, „Nie przesadzaj, mało kto ma w życiu tak dobrze jak ty”, „Przestań się nad sobą użalać, lepiej rusz się z kanapy”, „Wyszedłbyś z domu i wszystko by się samo naprawiło”, „Depresja-sresja, idź pobiegaj, wyjdź do ludzi, weź się w garść”. Porzućmy te toksyczne stwierdzenia i stygmatyzację pacjentów!
Anna Duman, lekarz w trakcie specjalizacji z psychiatrii. Na co dzień pracuje z osobami, które mają problemy psychiatryczne.
Polecamy książę „Depresja. Jak pokonać śmiertelny smutek”, Anna Duman, wyd. RM.