Przez ten szkodliwy nawyk psychologiczny tracimy motywację do działania i wkręcamy się w spiralę negatywnych myśli. Wśród ludzi słabej woli jest powszechny – ale ci, którzy panują nad swoimi emocjami i odnoszą sukcesy, nie tracą na niego czasu ani energii. Słynna psychoterapeutka podpowiada, jak raz na zawsze z nim zerwać i zacząć żyć z większą odwagą.
Amy Morin jest amerykańską psychoterapeutką i od dwudziestu lat bada sekrety ludzi wyróżniających się dużą siłą mentalną. Na podstawie swoich analiz wydała nawet książkę: „13 rzeczy, których nie robią silne psychicznie kobiety”. Jeden z opisywanych przez nią nawyków okazuje się szczególnie istotny dla zwiększenia swojej pewności siebie.
Chodzi o niekończące się rozmyślania nad tym, czego nie możesz kontrolować – i związane z tym pielęgnowanie syndromu ofiary. Objawia się ono w codziennych sytuacjach, na przykład gdy:
1. ktoś z niejasnych powodów zrobił ci przykrość, a ty przez pół dnia analizujesz, co mogłaś zrobić źle i dlaczego ta osoba cię nie lubi;
2. w drodze na ważne spotkanie utknęłaś w korku i przez to się spóźniłaś, więc wyrzucasz sobie, że nie wyjechałaś wcześniej albo nie pojechałaś inną drogą – i przez kolejne 5 godzin nie potrafisz się skupić na niczym innym;
3. widzisz, że innym wiedzie się lepiej, więc rozmyślasz o tym, co w twoim życiu poszło nie tak i kto jest winny twojemu gorszemu położeniu;
4. nie otrzymałaś w pracy awansu i zachodzisz w głowę, co zrobiłaś źle i dlaczego szef cię nie lubi.
Powyższe sytuacje zdarzają się każdemu z nas. Sęk w tym, jak na nie reagujesz. Jedni szybko o nich zapominają bądź wyciągają z nich lekcję – to ludzie silni psychicznie, którzy nie tracą energii i czasu na coś, co pozostaje poza ich obszarem kontroli. Inni, o słabszej woli, bez końca je rozpamiętują, zwykle szukając winy za zaistniałą sytuację w sobie.
Jak tłumaczy Amy Morin, ludzie słabi psychicznie często roztrząsają niezależne od nich kwestie, bo daje im to poczucie częściowego odzyskania kontroli nad sytuacją. Ulga jest jednak chwilowa – ostatecznie z ich analizy myślowej nic nie wynika, oprócz jeszcze głębszego wejścia w mentalność ofiary. Gdy ten schemat nieustannie się powtarza, naprawdę zaczynamy wierzyć w naszą nieudolność i życiowego pecha: „Nikt mnie nie lubi, nigdy nic mi nie wychodzi, nic dobrego mnie nie czeka”. Tym sposobem myślenia sami sobie szkodzimy i pozbawiamy szans na poprawę swojego losu.
Na początek musisz sobie uświadomić, że większość życiowych „porażek”, nad którymi nieustannie rozmyślasz, to tak naprawdę nie są porażki, lecz sytuacje przytrafiające się każdemu i będące zupełnie poza twoją kontrolą. Odnosząc się do listy przytoczonej wyżej, można punkt po punkcie łatwo to wytłumaczyć:
1. gdy ktoś z niezrozumiałych powodów robi ci przykrość, w większości przypadków to nie twoja wina – na ogół bywa tak, że ktoś ma zły dzień, a ty byłaś pierwszą osobą, na której mógł się wyładować;
2. korki czy wypadki na drogach to na ogół dzieło przypadku i trudno się na nie przygotować, więc dywagacje w stylu: „mogłam zrobić to inaczej” są kompletnie bezsensowne;
3. twoja przeszłość to zamknięty rozdział. Analizowanie przykrych doświadczeń z dzieciństwa i otwieranie starych ran w celu utwierdzania się w przekonaniu, że nic nie osiągniesz, ciągnie cię w dół. Zrozumienie tego, jak ukształtowało cię dzieciństwo jest ważne – ale nie rób tego na własną rękę, bo przez ten proces może bezpiecznie przeprowadzić się jedynie terapeuta. Aby poprawić swoje położenie, musisz skupić się na tym, co tu i teraz i zastanowić się, jakie kroki podjąć, żeby pójść dalej;
4. nierzadko bywa, że o awansach i nagrodach w pracy nie decydują nasze wysiłki, lecz czyjeś osobiste sympatie, na które nie mamy wpływu. Zamiast pielęgnować w sobie uraz do przełożonych i współpracowników, lepiej poszukać sobie innego miejsca – zawsze zwiększymy tym szansę na uzyskanie lepszego stanowiska, lepszej pensji oraz pracę w bardziej przyjaznej dla nas atmosferze.
Każdy z nas może dojść do takich wniosków samodzielnie i uwolnić się od nawyku ciągłego analizowania wydarzeń, które są poza naszą kontrolą. Aby ułatwić sobie to zadanie, za każdym razem, gdy łapiesz się na zbyt intensywnym myśleniu o przykrej sytuacji, zadaj sobie dwa proste pytania:
1. Czy mogę zrobić coś konkretnego, aby poprawić swoją sytuację? Zawsze bądź zorientowana na działanie – nigdy na rozpamiętywanie. Jeśli okaże się, że nic już nie możesz zrobić, to dalsze zadręczanie się jest kompletnie bez sensu.
2. Czy ta sytuacja w jakikolwiek sposób mi zaszkodziła i czy naprawdę muszę się nią przejmować? Czasami emocje biorą nad nami górę – wtedy warto na racjonalnie i na chłodno ocenić, czy rzeczywiście mamy powód do zdenerwowania. Zazwyczaj okazuje się, że nasza reakcja była pochopna i przesadzona, a największe pretensje mamy sami do siebie – inni nawet nie zauważyli, że coś jest nie tak.
Artykuł opracowany na podstawie: A. Morin, „I’ve studied mentally strong people for 20 years—they never waste energy on this 1 thing”, cnbc.com [dostęp: 02.12.2025].