1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Jesteś tym, co myślisz... Optymizmu można się nauczyć

Jesteś tym, co myślisz... Optymizmu można się nauczyć

Badania wskazują, że optymizm jest w jakimś stopniu wrodzony. (Fot. Westend61/Getty Images)
Badania wskazują, że optymizm jest w jakimś stopniu wrodzony. (Fot. Westend61/Getty Images)
2 lutego obchodzimy Dzień Pozytywnego Myślenia. Co zrobić, aby w naszym życiu było więcej optymizmu? I optymistów, i pesymistów spotyka taka sama ilość złych czy dobrych zdarzeń. Różnica polega na postrzeganiu. Udowodnił to w swoich badaniach Amerykanin Martin Seligman, twórca nowej psychologii pozytywnej.

Jak zaprosić do swojego życia pozytywne myślenie? Z pewnością warto zwrócić uwagę na kilka czynników. Przede wszystkim: jaką zaspokajamy potrzebę, gdy zamartwiamy się lub narzekamy, co nam to daje? Jakie stosujemy skróty myślowe i schematy? Czy nasze myśli często wybiegają w przyszłość?

Narzekanie i zamartwianie często są sposobem asekuracji. Kobiety np. przewidują, co się może zdarzyć, bo chcą w ten sposób uprzedzić zagrożenia. Poza tym my, kobiety, niebezpieczeństwom stawiamy czoła emocjonalnie, a stąd prosta droga do zamartwiania się. Mężczyźni tymczasem bardziej skupiają się na działaniu niż na sferze odczuć.

Narzekanie z kolei może wynikać z tego, że kobiety chcą sprostać wszystkim swoim powinnościom. A są nimi mocno obciążone. Wiadomo, jak trudne jest chociażby połączenie życia zawodowego z rodzinnym. Często mamy problem z powiedzeniem, że coś nas nie interesuje, że jakichś oczekiwań nie będziemy spełniać. Nie potrafimy również powiedzieć, że czegoś chcemy, bo to jest dla nas ważne. Mamy zwykle kłopot z wyborem. Wynika to m.in. ze zmęczenia (w końcu doba ma tylko 24 godziny). Mężczyźni łatwiej wybierają i skuteczniej koncentrują się na wykonywaniu zadania. Kobiety mają zdolność jednoczesnego myślenia o wielu rzeczach, co bez wątpienia obciąża układ nerwowy. Pojawiają się stany bezsilności… i wtedy zaczyna się narzekanie. Wydaje nam się, że jak sobie ponarzekamy, będzie nam lżej. Jesteśmy zmęczone, bezsilne, złe, to narzekamy, bo mamy nadzieję, że uwolnimy się od emocji, które się w nas nagromadziły.

Tymczasem podobno jesteś tym, co myślisz...

U podłoża emocji zawsze są określone myśli. Myślimy na przykład w ten sposób: „Ojej, muszę iść do pracy, mam dzisiaj mnóstwo spotkań”. Skutkiem takiej myśli jest niepokój, nawet zdenerwowanie. Żeby nie doświadczyć tych emocji, warto zmienić sposób myślenia i powiedzieć sobie np. „Jak to dobrze, że mam pracę. Mam dzisiaj dużo spotkań, trochę się tego boję, ale będę miała okazję poznać nowych ludzi, może coś nowego wniosą do mojego życia”. Gdy ogarniają nas nieprzyjemne emocje, warto zastanowić się, co bym chciała czuć w danym momencie (na przykład: wyjść w dobrym nastroju do pracy, radować się, czuć podekscytowanie). Wówczas świadomie zmieniamy frustrujące myślenie na konstruktywne, dające szansę zmiany samopoczucia. Jest to przekierunkowanie myśli na drugą stronę. Szklanka, do połowy pusta, się zapełnia.

Nauka pozytywnego myślenia

Na drodze pozytywnego myślenia warto pozbyć się szkodliwych schematów myślowych oraz irracjonalnych przekonań, których nie zawsze jesteśmy świadomi. Prosty przykład? „Nigdy mi się nic nie udaje”. Jeśli ktoś tak uważa, jest małe prawdopodobieństwo, że podejmie konstruktywne działania. Nie da sobie szansy na sprawdzenie tego, że coś mu się jednak uda. Albo: „Ludzie są źli”, „Świat jest niesprawiedliwy”. Takie przekonania budzą poczucie zagrożenia, w wyniku których atakujemy lub wycofujemy się z kontaktów z ludźmi. Atak uruchamia w drugim człowieku obronę, odpowiada on wówczas atakiem. I potwierdza się, że ludzie i świat są groźni. Mówi się, że to samosprawdzająca się przepowiednia, a w tym nie ma nic magicznego. Ludzie po prostu mają przekonania, które potwierdzają poprzez swoje działanie. I tak powstaje błędne koło.

Dlatego do wnętrza warto zapraszać dobre myśli. Zamiast mówić, że świat jest zły, zastanów się, co dobrego cię spotkało od innych ludzi. Jeśli się podrąży, można znaleźć niejedno. Albo odpowiedz sobie na pytanie: „Co mi się ostatnio udało?”. Nie muszą to być jakieś wielkie osiągnięcia, ale właśnie drobnostki budują życie. Można ucieszyć się z tego, że nie zdenerwowałam się, rozmawiając z nielubianą koleżanką, albo asertywnie powiedziałam „nie” szefowi. Cuda mogą zdziałać małe przyjemności. Poranna kawa, pół godziny spokoju w swoim pokoju, kąpiel, pomalowanie paznokci, w ogóle poświęcenie czasu swojemu ciału. Rozmowy z przyjaciółką, ale nie o pracy, nie o domu, nie o dzieciach, tylko o sobie. O tym, co nas smuci, cieszy, co czasami boli. Warto mówić o uczuciach. Już samo to, że mówimy, co czujemy, może uwolnić nas od trudnych emocji. Ważne, żeby dawać sobie do nich prawo. Przyjmijmy podstawową zasadę – nie ma uczuć złych i dobrych. Wszystkie są dobre, bo nasze. Dajmy sobie prawo do odczuwania smutku, złości, rozgoryczenia. Akceptujmy to, co czujemy. Dając sobie prawo do odczuć, musimy zwracać uwagę na to, jak je wyrażamy, by nie ranić innych. Jeżeli je nazwiemy, nie powinny przeobrazić się w zachowania godzące w drugiego człowieka. Mamy czas, by się od nich uwolnić.

Czy optymizm jest dla każdego?

Badania wskazują, że optymizm jest w jakimś stopniu wrodzony. Jednak optymistycznie zakłada się, że jest też możliwy do nauczenia. Nasz mózg jest przecież plastyczny, wiele można z nim zrobić. Czarodziejskich sposobów nie ma. Chodzi o to, żeby zmieniło się nasze nastawienie, a to wiąże się z umiejętnością życia chwilą, myślenia tylko o teraźniejszości. Jeżeli w kółko myśli się o tym, co było, i o tym, co będzie, to nigdy nie jest się tu i teraz, w tej chwili. To tak, jakby w jednej chwili żyć trzema życiami.

Najlepiej żyć chwilą, ale mamy taką skłonność, że nasze myśli często wybiegają w przyszłość. Dlatego dobrze myśleć o niej z nadzieją, wiarą, ufnością. Jak to robić? Nie ma prostych recept. Na ziemię (w dobrym znaczeniu) skutecznie sprowadza nas myślenie celami i działanie krok po kroku. Zastosowanie tej metody w życiu codziennym sprawia, że realizacja konkretnego zadania przybliża nas do „wymarzonej” przyszłości. W konsekwencji optymistyczniej na nią patrzymy i możemy pozbyć się lęków z nią związanych. To działa w ten sposób, że jak coś robię, to mam poczucie, że to zależy ode mnie. Wtedy jestem silniejsza. Przyszłość dotyczy celów, określenia, czego chcemy. O przyszłości trzeba myśleć pozytywnie. Mieć cel, który chcemy osiągnąć kiedyś, ale myśląc tu i teraz. Wyznaczamy sobie na przykład dalekosiężny cel dotyczący kariery, ale realizujemy go krokami. Zaczynamy od tego, że zapisujemy się na przykład na konkretne szkolenie. Chcemy wychować szczęśliwe dziecko? Dzisiaj porozmawiajmy z nim, bo przyszło z przedszkola w złym nastroju. Jak się coś zrobi, można poczuć się fantastycznie. Nie ma poczucia zaniedbania, winy, nie ma też miejsca na przewidywanie.

Każdemu może przytrafić się nieszczęście bądź zdarzenie szczęśliwe. Tylko że optymista podejmuje więcej prób i dlatego ma większe szanse powodzenia. Pesymista ich nie podejmuje, ponieważ uważa, że nie warto. U podłoża tkwi sposób wyjaśniania świata, zjawisk. Seligman w książce „Prawdziwe szczęście” pisze o tym, że możemy ćwiczyć swój optymizm w różnych dziedzinach życia. Ważny jest również ten dotyczący przeszłości. Błędem jest myślenie o sobie na przykład, że skoro zostałam wychowana na chorą perfekcjonistkę, to już przez całe życie będę się z tym męczyć. Każdy z nas ma jakieś doświadczenia z dzieciństwa, czasem trudne. Tu chodzi o zmianę przekonań. Jeśli pomyślimy sobie – matka to człowiek, który popełniał błędy i któremu można wybaczyć, uwolnimy się od złych emocji. Ale nie jest to proste. Bo jedno – to sprawa myślenia, drugie – sprawa przeżycia.

Konsultacja: Gabriela Kalinowska, socjoterapeutka, trenerka warsztatu umiejętności psychospołecznych

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze