1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Nowy związek zacznij od pokochania samej siebie

Prawdziwa, kompletna intymność to poczucie, że masz w sobie miejsce na drugiego człowieka, oraz przekonanie, że jest w nim także miejsce dla ciebie. (Fot. iStock)
Prawdziwa, kompletna intymność to poczucie, że masz w sobie miejsce na drugiego człowieka, oraz przekonanie, że jest w nim także miejsce dla ciebie. (Fot. iStock)
Zanim pojawi się rycerz na białym koniu i zaprosi cię do tańca we dwoje, musisz zatańczyć solo. Zapamiętać kroki, odkryć swój rytm, rozluźnić ciało... Otworzyć się na siebie, a dopiero potem na partnera.

Intymność to najgłębszy, najtajniejszy, najbardziej skrywany wewnętrzny świat. Ten świat to twoje myśli, uczucia, tęsknoty, twoje rzeczy, mieszkanie i relacje z innymi. Twoje wspomnienia, marzenia, plany na przyszłość, ważne spotkania, ale też dramatyczne wydarzenia, bolesne słowa krytyki, zranienia. Czy masz do tego dostęp? Czy pielęgnujesz to, co dobre, i pamiętasz też o tym, co złe, ale bez ciągłego roztrząsania? Wszystko, co boli, zwykliśmy spychać do podświadomości, odcinać się od raniących wspomnień. Tylko że to na dłuższą metę prowadzi do wyrzekania się wszystkich uczuć, tych „dobrych” i tych „złych”, pozostawiając pragnienie, by kiedyś pojawił się ktoś, kto zburzy ten mur obojętności. Czasami ten ktoś się zjawia na chwilę, a potem znika – wtedy boli jeszcze bardziej.

– Kiedy mój ostatni chłopak odszedł do innej, czułam, jakbym przestała istnieć – mówi Iwona. – Przestałam jeść, spać, a w końcu wstawać z łóżka.

Psychiatra rozpoznał depresję, przepisał leki. Kiedy Iwona trafiła do mnie na terapię, zapytałam: „Kim jest ta osoba, którą zostawił pani partner? Jaka ona jest? Czego pragnie, za czym tęskni? Co lubi, a co ją drażni? Kto właściwie przestał istnieć?”.

Kiedy Iwona wypłakała swoje cierpienie i ból po stracie, pojawiła się w niej nieznana dotąd postać Wściekłej Złośnicy. Początkowo przestraszyła się jej, mówiła, że to po lekach na depresję, że ona nigdy się nie złości. Tłumaczyłam jej, że w każdej z nas są postaci, których nie akceptujemy, wstydzimy się. To ich zachowania najbardziej drażnią nas w innych ludziach. Ale dopiero kiedy pozwolimy im się ujawnić, dopuścimy do głosu wszystkie dotąd skrzętnie skrywane uczucia – dotrzemy do źródeł swojej tożsamości.

Uszanowanie własnej intymności polega na tym, że akceptujesz siebie w całości, również z tym wszystkim, czego się wstydzisz, brzydzisz albo co boisz się poznać. Potrafisz o tym rozmawiać sama ze sobą i z ważnymi ludźmi. W przeciwnym razie twoje wewnętrzne wyparte postaci latami będą się dobijać do świadomości, powodując uczucie obcości, braku, tęsknoty za czymś, czego nie potrafisz nazwać. Kiedy brak czy stratę partnera odbierasz jak cios we własne poczucie wartości i unicestwienie wszystkich marzeń, kiedy, opuszczona, masz wrażenie, że twój świat rozpada się na kawałki, a ty przestajesz istnieć – to znak, że tak naprawdę nie znasz samej siebie, nie nawiązałaś intymnego kontaktu ze swoim „ja”. Nie ufasz ludziom albo wręcz przeciwnie – otwierasz się przed nimi bez reszty, zdradzając intymne szczegóły ze swojego życia. Budujesz mury odgradzające cię od świata albo otwierasz drzwi do swojego wnętrza na oścież, bo nie wiesz, kim tak naprawdę jesteś.

Blisko i daleko

Monika od pięciu lat jest sama. Zdarzają jej się krótkotrwałe romanse, ale na nic ,,poważnego” nie ma już ochoty. A może odwagi? Przed laty w jej życiu był mężczyzna, dla którego straciła głowę, a właściwie, jak twierdzi, swoją niezależność.

– Nieraz stawałam w drzwiach jego mieszkania z siatkami zakupów na romantyczną kolację, a on mówił, że właściwie to nie jest głodny. Zabiegałam o niego jak o rodziców: ojca, który wiecznie był zajęty, i matkę, przez lata pogrążoną w cierpieniu po stracie starszego dziecka. Odeszłam, kiedy zrozumiałam, że daję mu wszystko, a on ledwie mnie toleruje – wyznaje.

Więź, będąca matrycą wszystkich naszych późniejszych kontaktów ze światem, rodzi się w relacji z rodzicami. Dla małego dziecka ono i matka to jedno. W miarę rozwoju maluch, kierowany ciekawością świata, stopniowo oddala się od matki i buduje swoją intymność. Jeśli rodzice zapewnią dziecku bezpieczną relację i zaakceptują jego coraz większą niezależność, w dorosłym życiu będzie potrafiło być z ludźmi razem, ale też osobno. Jeśli przywiązanie do rodziców jest pełne lęku i toksycznej zależności, w relacje z partnerami będzie wchodziło z pozycji głodnego uczuć dziecka, na przemian pragnąc i unikając bliskości.

W zdrowym, partnerskim związku miłość jest relacją, wymianą: dajesz coś i otrzymujesz coś w zamian, nie boisz się, że partner zdominuje cię, zagarnie albo będzie próbował zmienić. Wiesz, że miłość nie wymaga dokonywania wyborów pomiędzy własnym dobrem, a dobrem partnera. Granice intymności w waszej relacji są elastyczne i zmienne. Wyznaczacie je wspólnie, czasami jesteście ze sobą bardzo blisko, innym razem jedno z was potrzebuje oddalenia, a drugie nie przeżywa tego jako odrzucenia. Dobry związek to dzielenie się intymnością, częścią siebie. Ale to ty dokonujesz wyboru, co chcesz ujawnić na swój temat. I jednocześnie podejmujesz ryzyko, bo nie wiesz, jak twoja szczerość zostanie przyjęta. Jeśli jednak nie otworzysz się na drugiego człowieka, to nie będziesz z nim tak naprawdę, autentycznie i nigdy nie będziesz w zgodzie z samą sobą.

Monika potrzebuje czasu, by uwierzyć, że prawdziwa intymność nie wymaga wyrzeczenia się siebie, własnej niezależności oraz że ceną za niezależność nie musi wcale być samotność.

Niekompletne związki

Aneta jest w związku z żonatym mężczyzną. Ich układ jest czysty: „To tylko seks”. Ona wie, że on nigdy nie odejdzie od żony, akceptuje to. Jej poprzedni partnerzy znikali bez słowa w momencie, kiedy wydawało jej się, że związek przeradza się w coś ważnego. Układ z kochankiem jest bezpieczny, jak twierdzi Aneta, ten mężczyzna nigdy od niej nie odejdzie, bo tak naprawdę nigdy do niej nie należał, jest mężem innej kobiety. Tych dwoje łączy intymność fizyczna, mają cudowny seks – i na nic więcej nie liczą. W wielu związkach intymność ciał to wszystko, co spaja partnerów. Taka bliskość wbrew pozorom wydaje się bezpieczna: „Jesteśmy razem, dopóki jest między nami pożądanie, a potem zobaczymy”.

Sylwia twierdzi, że łączy ją z Markiem intymność, ale nie seksualna, tylko emocjonalna, oboje są przecież w stałych związkach. – Jesteśmy dorośli i podjęliśmy dojrzałą decyzję, że seks zniszczyłby naszą przyjaźń – mówi.

Napięcie seksualne rozładowują przy pomocy niewinnego flirtu, erotycznych SMS-ów czy fantazji na temat tego, jaki byłby ich seks, gdyby tylko się na niego zdecydowali. Sylwię od pewnego czasu męczą krwotoczne miesiączki. Jej przyjaciel cierpi na migreny. Skąd te objawy? Otóż, jak zaskakująco by to nie zabrzmiało, zależność jest następująca: intymność fizyczna syci ciało, ale pozostawia w sercu pustkę; intymność emocjonalna ogrzewa serce, ale nie karmi ciała, a głodne ciało choruje.

Jesteśmy jednością, tęsknimy za bliskością ciał, serc i dusz. Kiedy decydujesz się na „niepełną” relację, to znak, że nie jesteś wewnętrznie zintegrowana. Zaspokajasz niektóre swoje pragnienia, ale inne ignorujesz, nie dopuszczasz ich do głosu, czyli oszukujesz samą siebie. Mylisz miłość z pożądaniem, przywiązanie z zależnością, seks z wykorzystywaniem.

Prawdziwa, kompletna intymność to poczucie, że masz w sobie miejsce na drugiego człowieka, oraz przekonanie, że jest w nim także miejsce dla ciebie. Są chwile, kiedy jesteście dwojgiem serc w jednym ciele, ale kiedy wasze ciała są osobno, serca nie przestają przecież bić.

Sam na sam ze sobą

W wolnej chwili usiądź spokojnie i przeskanuj swoje ciało: od czubka głowy w dół. Sprawdź, czy poszczególne części ciała są rozluźnione, czy napięte, czy czujesz w nich ciepło, a może mrowienie. Skup się na tych doznaniach i zastanów, jakie uczucie ukrywa się pod drżeniem, bólem czy skurczem. Czy szum w uszach to lęk, a może raczej złość?

Naucz się rozróżniać zależność od przywiązania. Bez przywiązania czulibyśmy się bardzo samotni. Przywiązujesz się do ludzi, którzy są dla ciebie ważni, ale to nie znaczy, że musisz oddać im niezależność, czas, całkowitą uważność, energię. To ty dokonujesz wyboru, ile i komu chcesz dać. Kompromis to w pełni świadoma rezygnacja z czegoś dla dobra relacji.

Swoje kompulsje (czyli tzw. czynności przymusowe, takie jak np. pracoholizm, konieczność odbywania wielu rozmów telefonicznych) potraktuj jako tęsknotę za czymś, czego potrzebujesz. Pomyśl, w jaki inny sposób możesz to dostać, np. uwagę przyjaciółki, do której codziennie dzwonisz, czy dobry humor albo poczucie ważności, których doznajesz, płacąc w sklepie za kolejne zakupy.

Jeśli właśnie zakończyłaś jakiś związek, nie traktuj tego jako życiowej porażki, ale postaraj się wykorzystać ten czas na to, by poznać samą siebie, swoje pragnienia, tęsknoty. Kiedy nakarmisz samą siebie, poczujesz, że otwiera się w tobie przestrzeń dla drugiej osoby.

Zrób listę rzeczy, spraw, marzeń, którymi jesteś gotowa podzielić się z mężczyzną. Pamiętaj, że dzielić się możesz tym, czego masz w nadmiarze. Dawanie po to, by dostać czyjąś uwagę, zainteresowanie czy akceptację, to handel, a nie autentyczne dzielenie się.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze