Odstępstwo od normy, zburzenie skamieniałych zasad może być prawdziwym błogosławieństwem dla systemu rodzinnego. A konflikty to sygnały do zmiany. Jaką rolę odgrywa tu czarna owca – wyjaśnia psychoterapeuta Tomasz Teodorczyk.
Zanim Weronika wyszła za Rafała, poznała wszystkie jego ciotki, wysłuchała wielu rodzinnych historii i była na kilku hucznych przyjęciach komunijnych. Po powrocie z podróży poślubnej usłyszała od teściowej, że teraz jako żona powinna w swoim kalendarzu zapisać, kiedy wuj Stefan ma imieniny, a ciotka Janka urodziny. Rafałowi przecież zdarza się zapomnieć. Weronika odmówiła. Szybko zorientowała się, że rodzina męża myśli i mówi o sobie: „Jesteśmy rodzinni, wierzący, interesujemy się sobą i to jest dobre”. Boleśnie odczuła powtarzalność imieninowych rytuałów, wtrącanie się w jej życie, sztywność zachowań, brak zrozumienia jej nieco abstrakcyjnego poczucia humoru. Uczyła się stawiania granic. W pewnym momencie jakby zabrakło jej powietrza. W małżeństwie nastąpił kryzys, wykrzyczała Rafałowi, że kocha w niej żonę, a nie kobietę. Jednym z przejawów ich kłótni było to, że Weronika przestała uczestniczyć w rodzinnych uroczystościach. O zgrozo, nie pojawiła się także na Wigilii. Ona poczuła ulgę, ale w rodzinie męża zawrzało. Padło złowróżbne słowo – rozwód.
Paradygmat systemowy w psychologii traktuje rodzinę jako całość. Oznacza to, że problemy jednostki, a także te, które ona stwarza, są postrzegane jako manifestacja kryzysu, który przechodzi cały układ rodzinny. Z kolei teoria chaosu mówi, że o danym systemie dowiadujemy się o wiele więcej, gdy się destabilizuje, niż gdy jest w stanie harmonii.
– Jeśli w rodzinie następuje czas zawirowań, konfliktów, nietypowych zachowań poszczególnych osób, to świetnie! – mówi Tomasz Teodorczyk, psychoterapeuta i nauczyciel pracy z procesem. – To znak, że system próbuje się rozwijać. Wówczas możemy przekonać się, w którą stronę zmierza i co się z nim dzieje. Psychologia procesu nie nazywa ich zaburzeniami. Według niej są to ważne sygnały do zmiany systemu rodzinnego. Wskazują, że jest taka potrzeba, że coś musi się wydarzyć.
Weronika weszła w rolę rodzinnej czarnej owcy. W kontekście rozwoju całego systemu dotknęła pewnych procesów wtórnych, czyli jakości, z którymi krewni Rafała się nie utożsamiają.
W innej rodzinie, np. szczycącej się oszczędnym i skromnym życiem, czarną owcą byłby wuj, który trwoni pieniądze w kasynie. Zwykle bowiem „odstają” podróżnicy, frustraci, chorzy psychicznie, narkomani, ale także ci, którzy mają kochanki czy robią spektakularną karierę zawodową lub wprost przeciwnie – nie kończą studiów i zarabiają na życie szydełkowaniem. Gdy czarna owca wchodzi do gry, system zazwyczaj próbuje przywrócić dawny porządek – wysyła ją na odwyk, do szpitala, przemawia do rozumu, uspokaja lub popycha do określonego działania. Wymusza zachowania zgodne z tym, co znane i szanowane.
Zamęt w rodzinie to nie tylko działka odmieńców i burzycieli. Czasem wybucha, gdy umiera nestor, który był gwarantem dawnego porządku, i odtąd wszystko dzieje się już inaczej – ktoś inny musi objąć brakujące stanowisko, a układ przechodzi fazę destabilizacji.
– Oglądałem kiedyś czeski film „Straszliwe skutki awarii telewizora” – mówi Tomasz Teodorczyk. – Pokazano rodzinę, której zepsuł się odbiornik. I nagle, razem z nim, ona także przestała funkcjonować. Rozpadły się układ rytuałów i cały system.
W momentach kryzysowych system zaczyna samodzielnie organizować się wokół czegoś, co w teorii chaosu jest nazywane atraktorem, elementem przyciągającym. Twórcy teorii długo nie potrafili dokładnie określić jego pochodzenia i działania. W końcu doszli do wniosku, że atraktor to przyszłość, a żeby wyjaśnić mechanizm jego wpływu, użyli metafory puszczania kuli do miski. Taka kula robi różne meandry i w końcu zatrzymuje się w jakimś miejscu. To punkt w przyszłości. Kula zmierza do niego, ale naokoło, w pokrętny sposób. Nigdy nie jest to prosta droga do celu. Co to oznacza?
– Nasze zachodnie myślenie jest dwuwartościowe: tak – nie, dobre – złe – tłumaczy Tomasz Teodorczyk. – Jeśli wśród naszych bliskich wydarza się coś nieprzewidywalnego, mamy gotowe rozwiązania. Na przykład ten, kto chce się rozstać, jest zły, ten, kto poświęca się dla dzieci – dobry. W metaforze kuli w misce chodzi o pójście za rozwiązaniami na daną chwilę. Znany francuski antropolog Claude Lévi-Strauss w książce „Myśl nieoswojona” opisywał, dlaczego myślenie ludów pierwotnych jest bardziej elastyczne niż nasze. Oni nie szukali uniwersalnej recepty, tylko „majsterkowali” przy konkretnym problemie. To bardzo procesowe podejście. Życie właśnie na tym polega: rozwiązanie, które przyjmujemy w danym momencie, za jakiś czas okazuje się nieadekwatne i trzeba je zmienić. Tymczasem my wolimy sztywno trzymać się tej jednej, prostej i – naszym zdaniem – najwłaściwszej drogi.
Weronika otrzymała etykietkę złej osoby. Własna firma, zmiana zainteresowań, chęć rozwoju nie mieściły się w rodzinnym schemacie. Jego założenie było takie, że należy trzymać się środka – średnio zarabiać, wieść spokojne, przeciętne życie, nie wyłamywać się i nie wymagać od mężczyzny bycia ambitnym.
Kobieta, która się dokształca i oczekuje, że jej partner będzie zmierzał w podobnym kierunku, była dla nich nie do zaakceptowania. Weronika przestała być zauważana. Rodzinne imprezy były urządzane częściej już bez jej udziału. – Jeżeli ktoś się zmienia i przechodzi swój próg, wprowadza nowy element, trudny dla relacji w całej rodzinie. Tym samym wystawia na próg partnera, który musi skonfrontować się z niewygodną rzeczywistością – mówi Teodorczyk. – I wtedy są dwie możliwości: albo partner do niego dołączy, albo powie: „Nigdy w życiu”. Jeżeli rodzina wyrzuca poza swój obszar takie osoby jak Weronika, chroni swoją tożsamość i usztywnia granice. Gdyby jakości, które niosą ze sobą czarne owce, były uwzględniane, system by ewoluował. Jeżeli wyobrazimy sobie rodzinę jako mozaikę składającą się z pięciu kamyków, rozwój nastąpi przy dorzuceniu szóstego, dziesiątego… Sztuka to zaakceptować nowe elementy, a nie w kółko zamieniać miejscami stare.
Według psychologa ten układ rodziny okazał się nieprzygotowany do konfrontacji z wartościami reprezentowanymi przez Weronikę, może dlatego, że większe pole społeczne jeszcze tego nie dopuszcza. Ale mogłoby przecież stać się inaczej. Dążenia kobiety mogliby poprzeć przykładowa ciocia Krysia i ktoś jeszcze. Razem mogliby próbować zintegrować nową jakość w systemie. I tak, prędzej czy później, pojawi się kolejna Weronika albo potrzeba zmiany zacznie się manifestować w inny sposób. Na przykład poprzez choroby, sny, wypadki, dziwne zdarzenia rozbijające więź wspólnoty. Niezależność, indywidualizm nadal będzie ich atakować. Teoria systemów złożonych – gałąź teorii chaosu – mówi, że jeśli zostaje przekroczona masa krytyczna danego systemu, zaczyna się on organizować na nowo, według nowych zasad, a skamieliny rozpadają się z hukiem. Jak tego uniknąć? Szukając rozwiązań na daną chwilę. Trzeba jednak w porę zauważyć, że wzorzec, który został ustalony jakiś czas temu, właśnie przestaje obowiązywać, że zmiana jest konieczna. Takie myślenie jest bliższe życiu, dopasowuje się do biegu wydarzeń.
Rodzina jest polem energetycznym, obszarem, w którym działają ukryte siły porządkujące. W polu każda rola musi być obsadzona. Jest lider, osoba, która aspiruje do roli lidera, jakiś opozycjonista, ktoś na aucie, ktoś, kto daje ciepło i opiekę, jest kaowiec, mądrala i wiele innych typów.
– Rola to jest coś więcej niż osoba, a osoba – coś więcej niż rola. Do wypełnienia jednej roli potrzeba więcej niż jednej osoby – mówi Teodorczyk. – Jeśli autorytarny ojciec mocno obsadza swoją, w jakimś momencie zostanie zdetronizowany przez brata, syna, wnuka. Właśnie dlatego, że tak trudno wyjść nam ze starych kolein, rodzinne systemy ulegają destrukcji. „Państwo to ja” – mówił Ludwik XIV. Jak już wejdziemy w jedną rolę, to końmi nas z niej nie wyciągną. To kwestia nawyków. Nie zmieniając się, odnosimy pozorne korzyści. Pozorne, bo blokujące nas w rozwoju. Być tylko dobrym ojcem, jest łatwiej, niż być ojcem, który jest zaangażowany w sprawy dzieci, robi karierę i jeszcze rozwija własne pasje.
Wracamy do tego, że nasze myślenie to „albo, albo”, nie ma opcji „i to, i tamto”. W głębi siebie każdy czuje, że nie chodzi o to, żeby mieć jedną połówkę pomarańczy, wszystko jedno lewą czy prawą, tylko całą. W elastycznym systemie jest przepływ – różne osoby w różnych momentach wymieniają się rolami. Wtedy system jest płynny i się rozwija.
– Gdy patrzymy na historię rodziny, dostrzegamy pewien matematyczny wzór. Jak na dłoni widać, co wynika z czego. Problem polega na tym, że tego wzoru nie da się zastosować do przyszłości. Według fuzzy logic (rozmyta logika, gałąź rozwiniętej matematyki), jeśli wydaje ci się, że masz jasność w danej sprawie, to znaczy, że upraszczasz, że czegoś nie uwzględniłeś, redukując sprawę do prostego systemu „tak − nie” – tłumaczy psychoterapeuta.
Mężczyźni w rodzinie Rafała wybierali przedsiębiorcze, ale równocześnie rodzinne, matkujące im kobiety. Sami, będąc mniej aktywnymi w świecie, grzali się w cieple domowego ogniska. Rafał też tak zrobił, a jednak jego żona nie zgodziła się na tę bierność oraz na przypisaną sobie rolę w rodzinnym systemie. Stały wzorzec wypełnia się do momentu, w którym ktoś zrobi inaczej. Weronika z Rafałem rozstali się.
Tomasz Teodorczyk, współzałożyciel Akademii POP. Dyplomowany psychoterapeuta i nauczyciel pracy z procesem Research Society for Process Oriented Psychology w Zurichu, posiada Licencję Psychoterapeutyczną i Trenerską Polskiego Towarzystwa Psychologii Zorientowanej na Proces. Pracą z procesem zajmuje się od 1988 r.