1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Uwikłani w toksyczne relacje – jak sobie pomóc?

„Jeśli samoocena jest stłamszona, istnieje ryzyko, że łatwiej będzie nami manipulować i wpędzać w poczucie winy” – mówi psycholożka Agnieszka Mościcka-Teske. (Fot. Getty Images)
„Jeśli samoocena jest stłamszona, istnieje ryzyko, że łatwiej będzie nami manipulować i wpędzać w poczucie winy” – mówi psycholożka Agnieszka Mościcka-Teske. (Fot. Getty Images)
„Uwikłanym w toksyczne relacje pomoże wiele technik. Ale podstawą jest samoocena i stawianie granic”, mówi psycholożka Agnieszka Mościcka-Teske.

Większość z nas doświadczyła trudnej, krzywdzącej relacji w życiu rodzinnym czy pracy. Jak sobie pomóc w relacjach z ludźmi, na których nam zależy, a którzy jednocześnie nas ranią?
Szukać życzliwych ludzi – to oni mają najważniejszy wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Dzięki ich pomocy lepiej radzimy sobie ze stresem. Zwierzenie się pomaga się wyzłościć, wyżalić, posmucić – wtedy porządkujemy emocje. Poza tym dzięki innemu punktowi widzenia łatwiej z dystansem spojrzeć na naszą sytuację.

Czyli przykazanie pierwsze – znajdź wsparcie w świecie zewnętrznym poza toksyczną relacją?
Ratunku szukaj też w samym sobie. Trzeba uświadomić sobie swoje mocne i słabe strony. Zapisać na kartce: w czym jestem dobra, a o co inni faktycznie mogą mieć pretensje. Wtedy łatwiej uznać, że mąż czy szef ma prawo się o coś czepiać. Ale też stawiać granice, gdy atakuje nasze poczucie własnej wartości. Jeśli samoocena jest stłamszona, istnieje ryzyko, że łatwiej będzie nami manipulować i wpędzać nas w poczucie winy. Trenujmy codziennie przypominanie sobie, co nam się udało. „Podlewajmy” samoocenę. Warto też znaleźć w życiu obszar, w którym się realizujemy i budujemy niezależność.

Pasja? Świat dla siebie?
Tak. Hobby daje nam przyjemność, pozytywne emocje, a poza tym może przynosić sukcesy i dzięki temu zaczynamy odzyskiwać moc.

Wtedy odważniej stawiamy granice?
To kluczowy ruch w radzeniu sobie z toksycznymi relacjami. Spójrzmy na zachowanie partnera, przełożonego czy rodzica, który nas krzywdzi. Zapytajmy siebie samych: co w jego zachowaniu jest dla nas fajne, co do zniesienia, a co raniące?

A przekładając to na konkrety – jak radzić sobie z trującą szefową?
Krok pierwszy – mieć zaufanego człowieka, który podobnie jak my dostrzega toksynę w pracy. Szukać wsparcia społecznego, żeby uniknąć przekonania, że może coś sobie niesłusznie wymyśliłam. Nie zamiatać sprawy pod dywan. Dopóki problem jest tajemnicą, dopóty toksyczna osoba może nie zdawać sobie sprawy, że krzywdzi.

Jak jej to uświadomić?
Napisać mejl tylko do przełożonej: „Twoje zachowanie wykracza poza standardowe relacje w pracy, prosisz o to i o to, co utrudnia mi wykonywanie zasadniczych obowiązków”. Ważne, by unikać ocen i krytyki oraz trzymać się faktów – a nie jedynie skarżyć się, że źle się czujemy. Jeśli zlekceważy wiadomość, nadal szukać wsparcia. Związki zawodowe, inspekcja pracy. Ostateczną instancją będzie – po konsultacji z prawnikiem – pismo do działu HR bądź do zarządu, w którym postawimy sprawę na ostrzu noża: „Proszę o reakcję, bo pracodawca zobowiązany Kodeksem pracy…”. Stawianie granic można też ćwiczyć na poziomie własnych reakcji wobec szefowej. Konsekwentnie pisemnie odmawiać nadgodzin czy obowiązków niezwiązanych z naszym stanowiskiem.

Na toksyczną matkę nie poskarżę się wyższej instancji…
Fakt, rodzicom trudniej stawiać granice, bo w relacji z nimi pozostajemy dziećmi. Aby to zmienić, warto popracować nad zmniejszeniem potrzeby przynależności i opieki ze strony rodzica na rzecz brania odpowiedzialności za samego siebie. Nasze szczęście zależy od nas samych. Gdy w to uwierzymy, zrozumiemy, że szczęście naszych rodziców też zależy od nich. I nie będziemy się obwiniać, gdy kolejny raz usłyszymy: „Wpędzasz mnie do grobu”. Ale to dziecko musi chcieć dorosnąć. Chcieć być w relacji z rodzicem na innym poziomie. Po to, by kolejne trwałe i głębokie relacje budować z partnerem i dziećmi.

I tu nie zawsze jest różowo. Jak poradzić sobie z partnerem, który zamiast nas uszczęśliwiać – krzywdzi?
Psychiczne poniżanie pustoszy bardziej niż przemoc fizyczna. Zazdrość, manipulacja, krytyka uderzają w naszą tożsamość, niszczą to, co dla nas cenne. Pierwszym zaleceniem będzie rozmowa o emocjach: „Kiedy mówisz, że moja praca jest beznadziejna, jest mi przykro”. Stawiajmy wyraźną granicę: „OK, ty możesz uważać tak – ja inaczej”. Nie tłumaczmy się! Pamiętajmy też o współczuciu. Nie o litości, ale o współ­odczuwaniu, stawianiu się na miejscu drugiego człowieka, który także ma ciemną i jasną stronę. Ale jeśli zachowanie partnera powtarza się, jeśli zaczynamy gorzej czuć się w pracy i wśród znajomych – powinna się nam zapalić lampka ostrzegawcza, mówiąca o przemocy. W takiej relacji trzeba szukać wsparcia z zewnątrz, a czasami po prostu z niej uciekać.

A co, gdy zdamy sobie sprawę, że to nasze zachowania ranią?
Świadomość to ogromny krok. Zmianę można wprowadzać w życie przez większą koncentrację na innych zamiast na sobie. I ćwiczyć się w porzucaniu przekonania o własnej wyjątkowości: „Nie jestem mistrzem świata, mam ograniczenia jak inni”. Dopóki tylko tak myślę o sobie – nie jest to bardzo szkodliwe, jeśli natomiast swoją wyższość pokazuję innym, umniejszając ich, łatwo mogę popaść w narcyzm. To też postawa toksyczna.

Artykuł archiwalny

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze