1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Bierna agresja u mężczyzn – jak się przejawia i jak z nią walczyć?

Dziś od mężczyzn oczekuje się stanowczości i siły, broń Boże, złości czy agresji. (fot. iStock)
Dziś od mężczyzn oczekuje się stanowczości i siły, broń Boże, złości czy agresji. (fot. iStock)
Dziś od mężczyzn oczekuje się stanowczości i siły, broń Boże złości czy agresji. Dlaczego więc tylu pozornie spokojnych facetów doprowadza swoje partnerki do szału? Na czym polega schemat porwania emocjonalnego i jak się z niego wyrwać –  opowiada terapeuta Jacek Masłowski.

Dawniej większość tzw. negatywnych emocji mężczyźni wyrażali poprzez złość, która była społecznie akceptowana. Dzisiaj agresja męska jest na cenzurowanym. Jak sobie więc radzą mężczyźni z trudnymi emocjami?
Emocja złości od zawsze była utożsamiana z męskością. Przez tysiąclecia mieliśmy do czynienia z etosem mężczyzny wojownika i myśliwego. Facet musiał być agresywny po to, by zabić zwierzę lub przeciwnika. W interesie społeczności było promowanie męskiej agresji. Jako użytecznej z punktu widzenia pełnionej przez nich roli. Dlatego złość i męskość stanowiły jedno.
Dzisiaj się to zmieniło. Męska agresja i złość stały się nowym tematem tabu. Ciekawie pisze o tym terapeuta Jesper Juul w książce „Agresja - nowe tabu”. Agresja wydaje się nam brudna, brzydka i do niczego niepotrzebna. Złoszczący się facet jest passé. To przemocowy, nieopanowany dzik. To kobiety, na zasadzie efektu wahadła, zrobiły się jawnie wkurzone. Ba, wkurzona kobieta wydaje się nam silna i niezależna. Uważamy, że poradzi sobie w życiu. Zauważ, że z jednej strony nie ma już kulturowego przyzwolenia na męską agresję, a z drugiej, od faceta wymaga się, żeby był silny. Tyle że wielu współczesnych mężczyzn jest wykastrowanych ze swojej agresji. Dlatego, że gdy byli chłopcami, nie mogli jej okazywać. W szkole czy w domu. A złości nie da się tak po prostu wymazać z życia. To emocja, a także energia, która nie znika, tylko zmienia swój stan.

Czyli mężczyźni wyrażają dzisiaj swoją złość według nowych wzorców?
Mężczyźni używają wzorców, które do tej pory należały do kobiet. Mówię o zawiści, złośliwości, mściwości. Wszelkiego rodzaju zaniedbaniach i zaniechaniach. To, że mają „wywalone” i zachowują pozorną obojętność. To wszystko są wymiary biernej agresji. Zachowania, które zamiast wyrażania złości wprost, mają na celu komuś dopiec. Przykład? Coraz częściej to kobiety nalegają na seks, a mężczyźni mają to w nosie. Z różnych powodów właśnie odmawiając seksu wymierzają karę swoim partnerkom. Albo taka bardzo częsta sytuacja, że to kobieta kolejny raz z rzędu prosi swojego partnera o to, żeby wwiercił kołek w ścianę. Ciekawe, że rzadko kiedy doprowadza to do wybuchu u mężczyzny, czyli znów mamy bierną agresję, z kolei do szału doprowadza to kobietę.

Bierna agresja to specyficzny rodzaj manipulacji.
I jest trudna do zauważenia, bo nie masz tu oczywistego sprawcy. Mężczyzna przecież nic takiego nie robi. On jedynie deklaruje, że coś zrobi, ale potem zapomina, gubi lub nagle sklepy są pozamykane. On bardzo chce, tylko okoliczności mu nie pozwalają. Co się wtedy dzieje? W momencie, gdy nie wytrzymuje narastającego napięcia, złość która jest w nim skumulowana, zaczyna się odtwarzać – tyle, że w partnerce. To ona zaczyna się złościć na niego. Dzieje się tak przez tak zwane porwanie emocjonalne. Zupełnie nieadekwatne do sytuacji, które ją wywołało. Dlatego to ofiara biernej agresji, w tym wypadku kobieta, kończy z poczuciem winy. W dodatku dostaje od mężczyzny komunikat: „ja się staram, a ty mnie nie doceniasz”. Czuje się wtedy trochę jak taka świnia na zakręcie. Po prostu nie wie, co ma zrobić. Kończy się tym, że przeprasza. Kiedyś było takie powiedzenie, że do mężczyzny zawsze należy ostatnie słowo: przepraszam. To zaczyna się zmieniać. Coraz częściej to ostatnie słowo należy do kobiet. Tyle, że kobiety nie zdążyły się jeszcze tego przepraszania nauczyć. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że mężczyźni, którzy „sprzedają” swoim partnerkom agresję, niekoniecznie są źli na nie.

To na kogo lub na co, są tak naprawdę źli?
Na nauczycielki, babki, ciotki… Cały ten kobiecy świat. Swoją złość kierują do partnerki, jako tego najbezpieczniejszego obiektu, bo najbardziej dostępnego. Wobec niej mogą wreszcie uruchomić wszystkie skumulowane latami emocje.

Czyli co, z jednej strony mężczyźni mówią: „kobiety, realizujcie się, równouprawnienie wam się należy”, a podświadomie tak nie myślą?
To, że mężczyźni mówią dzisiaj: „kobiety, realizujcie się”, wcale nie znaczy, że tak uważają. Często mówią tak dla świętego spokoju. Pamiętajmy, że największym patronem mężczyzn jest święty spokój. No naprawdę, nie znam większego! Wielu mężczyzn ma dzisiaj coś takiego, o czym oczywiście nie powiedzą ci wprost, rodzaj skrywanej pogardy wobec kobiet. Na zasadzie: „a właśnie, że ci nie dam”. Czyli: „Mógłbym ci pomóc, mógłbym pójść z tobą do łóżka, mógłbym się tym zająć, ale radź sobie sama. W końcu jesteś taka samowystarczalna”. Wy wszystkie jesteście takie wspaniałe i wszystko wam wolno. Ostatnio przeczytałem w jakiejś gazecie, że gdyby kobiety skolonizowały Marsa, to mężczyźni nie byliby im do niczego potrzebni. Czytasz takie gówno, za przeproszeniem i myślisz: „to lećcie sobie na tego Marsa i dajcie nam święty spokój!”. Ale ponieważ dzisiejsi mężczyźni nie chcą wchodzić w otwarty konflikt z partnerkami, bo boją się, że jak się rozwiodą, to one zabiorą im dzieci i pół majątku – to wielu wyrabia sobie strategię przetrwania na zasadzie: „Przewróciło się niech leży, chciałem podnieść, ale mi strzeliło w krzyżu. A w ogóle to teraz ty się mną zajmij”. Coraz częściej spotykam mężczyzn, którzy po prostu nie lubią kobiet. A nawet nie tyle kobiet, co ich wizerunku.

Przeszkadza im, że osiągają sukcesy i realizują się zawodowo?
Niekoniecznie. Kluczowy jest wzorzec ich relacji z matką i ojcem. Mężczyźni, którzy byli wychowywani w domach, w których ojciec był obecny, fizycznie i emocjonalnie, zdecydowanie lepiej radzą sobie z kobietami. Nie potrzebują zastanawiać się, czy mogą w swoim związku wyrażać złość lub zachowywać się agresywnie. Złość daje im energię i pomaga usunąć albo ominąć przeszkodę na drodze do zaspokojenia naszej potrzeby. Agresja oznacza, że biorę coś, co jest mi potrzebne, do zaspokojenia tej potrzeby. W biernej agresji brakuje tego ruchu do świata. A przemoc to uruchomienie złości i agresji w sytuacji, która doprowadza do skrzywdzenia drugiej osoby.

Terapeuta Jesper Jull twierdzi, że na agresywnych chłopców działa w szkołach „chwila ciszy“ lub codzienne siłowanie się z ojcem. Anglia wprowadziła w tym roku pilotażowy program do szkół, z przedmiotem „mindfullness”. Jak nauczyć młodego mężczyznę obsługiwania swojej złości i agresji, żeby nie prowadziły do przemocy?
Wszystkie rzeczy, o których mówisz, to ważne obszary samokontroli. Każdy chłopiec uwielbia siłować się z ojcem. Między innymi dlatego, że uczy się wtedy własnego ciała. Ojciec jest przewodnikiem, pokazuje mu, że męskie ciało jest silne i niebezpieczne. Takie ciało z łatwością może zabić. Chodzi o to, żeby nauczyć się je obsługiwać. Po to, by tobą nie rządziło. W siłowaniu dochodzi trochę do efektu piły tarczowej. Nakręcamy się, następuje wzrost energii, chłopak zaczyna wierzgać, kopać, rzucać się. Jest agresywny, ale w ramach zabawy. Ojciec mu na to pozwala, siłuje się z nim i podkręca energię. Ale potem uczy go, jak z tego wyjść. Mówi: „dobra, słuchaj, powoli będziemy kończyć”. Tu go przytrzyma, tam mu nie pozwoli i koniec. W ten sposób, uczy chłopca, jak zarządzać tą energią. Tak samo jest z mindfullness.

Czy taki bierno-agresywny facet zdaje sobie sprawę ze swojej podskórnej złości?
No właśnie o to chodzi, że nie. Taki mężczyzna w ogóle nie ma kontaktu ze złością. To nie jest żadna świadoma strategia. Bierna agresja to wszelkie działania „zamiast” wyrażania złości. Gdybym poprosił takiego mężczyznę, żeby się na mnie wykrzyczał, to nie byłby w stanie tego zrobić. Gdyby zaczął krzyczeć, pewnie pojawiłby się w nim strach.

Jak sobie poradzić ze skrywaną złością?
Mężczyźni „radzą” sobie z tym w ten sposób, że idą w unikanie. Alkohol. Gry. Pornografię. Internet. Natomiast ci, którzy faktycznie chcieliby sobie poradzić, muszą nauczyć się tego, że kontakt ze złością jest pożyteczny. A potem trzeba tą złość jeszcze konstruktywnie wyrazić. Dam ci prosty przykład. Mój 4,5-letni syn bawi się ze swoją 10-letnią siostrą, która nie robi czegoś, co on chciałby, żeby zrobiła. Przychodzi do mnie i mówi: „Tatuś, ale mnie ta Zośka denerwuje. Nie chce się ze mną bawić”. Dlaczego to jest konstruktywne? Bo adekwatne do sytuacji. Zupełnie inaczej wygląda wyrażenie złości, która nawarstwiała się w nas latami. Jeżeli mamy w sobie cały kontener złości, to musimy przebiec maraton.

Złość trzeba nie tylko rozładować, przede wszystkim trzeba ją opracować. Fitness czy bieganie nie wystarczą. Da się konstruktywnie wyrazić długo skrywaną złość?
No właśnie nie da się tego zrobić. Bo w jaki sposób 45-letni mężczyzna ma adekwatnie wyrazić swoją skumulowaną złość do matki? Jeżeli zaczniesz ćwiczyć boks, to będzie tylko suche odreagowanie energetyczne. To nie jest leczące. Jedyne co możesz tak naprawdę zrobić, to wyrazić złość przy kimś. Tak, żeby ta emocja złości została przyjęta. Zaakceptowana. Podam ci przykład z warsztatów, gdzie pracujemy nad aspektami relacji z ojcem. Mężczyzna wypowiada wtedy na głos różne pretensje, towarzyszą temu silne emocje. To, że mężczyzna robi to w grupie, jest tą leczącą częścią. Złość zostaje przyjęta, gdy mężczyzna słyszy od innych, że to co powiedział, w jakiś sposób ich poruszyło. Różne filmy czy seriale, jak „Breaking Bad” czy „Dzikie historie” dają nam szansę na wyrażenie swoich skumulowanych emocji czy postaw, za którymi tęsknimy. Jednak z różnych powodów tego co widzimy na ekranie, nie robimy. To działa trochę na zasadzie katharsis. Jednak, prawdziwe i pełne odreagowanie złości, musi odbyć się w towarzystwie drugiej osoby. Lubię obserwować, jak oczy rosną im wtedy jak pięciozłotówki: „A to tak można? Tak to się robi? Naprawdę?”.

Wyobrażam sobie, że gdy mężczyzna nagle zaczyna wylewać swoją długo skrywaną złość w związku, może być to trudne dla jego partnerki. Zwariować można.
Jest trochę tak, jak mówisz. A co z tym zrobić? Jest takie zdanie, które bardzo mi się podoba: „bądź sobą i pozwól innym sobie z tym poradzić”.

Ale przecież taki mężczyzna staje się chodzącą złością.
I to jest właśnie najciekawsze. Kobiety przysyłają do mnie mężczyzn z adnotacją: „niech mi go pan naprawi”. Nie zdają sobie sprawy z tego, że po zmianie to już nie będą ci sami mężczyźni. Nagle pojawiają się pretensje: „Co ten Masłowski mu powiedział, co on mu zrobił? Taki fajny ciapek z niego był, a teraz co? Motor sobie kupił. Z kumplami na piwo chodzi. Sam decyduje, jaką czapeczkę założyć Jasiowi na głowę. Co to w ogóle jest?”. Sorry, albo chcesz być z mężczyzną, albo z ciapkiem. Jeżeli faktycznie chcesz być w związku z mężczyzną, to musisz wykonać pewną pracę, droga pani.

Dobrze. To mamy tego bierno-agresywnego faceta, który jest po terapii z Jackiem Masłowskim. Przychodzi do domu i zaczyna się złościć. Jak to wygląda?
Na przykład mówi tak: „W tym tygodniu nie będę zajmował się Jaśkiem. Umówiłem się z kumplami na piwo. Do tej pory nie wychodziłem i chciałbym to zmienić”. Albo zaczyna się czepiać. To czepianie się jest ruchem do świata, który musi wykonać, żeby wyjść z tej biernej agresji.

No i zaczynają się kłótnie. To jak obsługiwać złość w związku, żeby się nie nakręcać? Psychologowie radzą umówić się jeszcze przed potencjalną kłótnią, że w sytuacji, gdy oboje przekraczamy granice, mówimy sobie: STOP i wracamy do rozmowy później. Ale to nie działa! Gdy wracamy, emocje znowu wybuchają. W dodatku nawarstwiają się kolejne sprawy.
Ale spójrz na to tak: co jest złego w tym, że ludzie się kłócą? Chodzi przecież o wyrażanie swojej złości, również w związku.

Ale jak nie przeoczyć punktu, skąd nie ma już odwrotu? Nie powiedzieć lub nie zrobić za dużo.
W związku nie można używać przemocy. Jeżeli w złości będę mówił ci, że jesteś ostatnią suką i na niczym się nie znasz, to jest już przemoc. Jednak, kiedy mówię ci, że przez piętnaście lat zabraniałaś mi wychodzić z kumplami i ja sobie tego nie życzę, to jest konstruktywne.

Wydaje mi się jednak, że wiele par przekracza tę cienką granicę...
Bo nie jesteśmy uczeni komunikacji bez przemocy. To wszystko wymaga od nas wysiłku. Nauki i treningu. Czy widziałaś kiedyś w szkole zajęcia pod tytułem „W jaki sposób budować konstruktywne relacje interpersonalne z innymi ludźmi"? Zdecydowanie łatwiej zastosować przemoc w białych rękawiczkach – agresję bierną. Albo po prostu walnąć kogoś ścierką w łeb. Złość ma krótki lont. Na zasadzie „zabić - nie zabić”. Jak go w takim razie wydłużyć? Złość ma dłuższy lont, jeśli jest na bieżąco wentylowana. Gdybym powiedział: „złości mnie to, że nie oddzwaniasz”, jawnie wyrażam swoją złość. Bynajmniej wcale nie w sposób, który wybija ci zęby. Jeżeli na bieżąco jestem w stanie obsługiwać złość w ten sposób, to nie mam paliwa do różnych porwań emocjonalnych. Chyba że mam taki pogląd, że powinienem być posłuszny kobietom i spełniać ich wszystkie oczekiwania. Wtedy złość zbiera się latami i w efekcie mamy Wezuwiusza.

Ale jeśli nagle zaczynasz dostawać od partnera tak wiele komunikatów pełnych złości lub agresji, których nie było wcześniej, to tylko nakręca twoją złość...
Trudno. Partnerka musi poradzić sobie ze swoją złością sama. Być może ma problem z feedbackiem? Bo skoro mówię jej o tym, co mi przeszkadza, a ona robi to dalej, to znaczy, że mnie ignoruje. Trudno, żebym w takiej sytuacji zajmował się jeszcze jej złością. Ostatnio pracowałem z kobietą, która dla swojego partnera zaczęła być kimś innym. Komunikował jej, co mu w niej nie pasuje i po paru latach takiego związku, doszła do ściany. Jej złość była tak wielka, że zaczęła prowokować go do zdrady. Po to, żeby mogła się później zemścić. Rozumiesz coś z tego? A właśnie tak wygląda dziewięćdziesiąt dziewięć procent naszych relacji! Nie jesteśmy w bliskości, tylko w manipulacjach. Oczekujemy, że druga strona ma coś zrobić, żeby było między nami lepiej. Tyle, że tak to nie działa. Dlatego jeżeli mężczyzna dokonuje zmiany, przestaje być ciapkiem i zaczyna jawnie wyrażać swoją złość czy agresję. A ty mówisz mi, że dla tych kobiet to strasznie wkurzające. Odpowiadam: to już problem tych kobiet.

Wielkie dzięki, drogi Jacku. Bardzo nam, kobietom, pomogłeś!
Trzeba się po prostu nauczyć nawzajem nowych zasad relacji. Bo jeśli ktoś w związku dokonuje zmiany, to zmienia się cały system. Bez względu na to, czy jest to mężczyzna, czy kobieta. Wiele kobiet zaczęło dzisiaj pracować nad sobą. Zmieniło swój sposób bycia w relacjach z mężczyznami. Wcześniej były dzieci, praca, dom. Teraz są biznes, wycieczki z koleżankami, wychodzenie w piątek na wino. Dla wielu facetów to strasznie irytujące. Ale co mają zrobić? Albo z powrotem wbić kobiety w tradycyjną rolę, co jest nie do zrobienia. Albo nauczyć się z tym żyć.

To jak być dzisiaj spokojnym facetem?
Mniej telewizji i radia. Wywalić Facebooka. Zamieszkać w lesie. Kupić sobie siekierę, żeby się poruszać i przy okazji porąbać drzewo. Mieć dojrzałą emocjonalnie partnerkę. Nie stawiać sobie zbyt dużych oczekiwań. Mieć bliskie relacje z mężczyznami. Właściwie, gdy to zrobisz, to jesteś spokojnym facetem. A nawet szczęśliwym.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze