1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Jak podróże odmieniają życie

fot.123rf
fot.123rf
Włosi mówią, że kto wyjeżdża, wie, co zostawia, ale nie wie, co znajdzie. Podróż to wyprawa. W głąb miejsc, ale też w głąb siebie. Przykład pisarki Elizabeth Gilbert pokazuje, że podróż naprawdę może odmienić życie.

Być może nazwisko Gilbert niewiele ci mówi, tytuł „Jedz, módl się, kochaj” pewnie znacznie więcej... To książka o podróży, która zrodziła się z desperacji i która pomogła autorce wyjść z depresji i odzyskać siebie.

Zaczęło się od traumy rozwodowej. Potem był namiętny romans i znów cierpienie, walka. A potem pytanie zadawane codziennie, do znudzenia: Czego tak naprawdę chcesz? I natrętna odpowiedź: Chcę się nauczyć włoskiego. Najlepiej we Włoszech! Ale pojawiły się też inne pragnienia – nie mniej przemożne. Żeby odwiedzić aśramę w Indiach i pewnego szamana w Indonezji. Co wybrać? Nowojorska pisarka wspomina sufickiego poetę Rumiego – polecił on swoim uczniom, by zapisali trzy rzeczy, jakich pragną najbardziej w życiu. I ostrzegł: jeśli któraś z pozycji na liście będzie niezgodna z inną, czeka was los ludzi nieszczęśliwych. Tylko że Gilbert nie chciała wybierać. Chciała wszystkiego. Poznać sztukę przeżywania radości w Italii, sztukę pobożności w Indiach, a w Indonezji opanować umiejętność równoważenia jednego z drugim. Trzy kraje, trzy różne wyzwania, po cztery miesiące na każde. W sumie rok w podróży. Fakt, mało kto może sobie na coś takiego pozwolić. Ale przecież nawet podczas najkrótszej podróży można coś odkryć. Gilbert nie zależało na badaniu obcych kultur, zwiedzaniu. Chodziło jej o zanurkowanie we własne wnętrze, poznanie różnych aspektów własnej osobowości.

Każdy ma swój sposób podróżowania. Niektórzy – twierdzi Gilbert – są do tego stworzeni: mogą wypić wiadro wody z rynsztoka Kalkuty i nie zachorować, łapią obce języki jak inni infekcje i mają niezwykłą umiejętność wtapiania się w otoczenie. Ona nie. Doświadczyła w podróży wszystkich możliwych kłopotów trawiennych, udało jej się nawet „zaliczyć” poparzenie słoneczne w Sztokholmie. Nie lubi przygotowywać się skrupulatnie przed wyjazdem, nie studiuje informacji na temat odwiedzanych miejsc. Przyjeżdża i czeka, co się wydarzy. Jej strategia to cierpliwość, lekki bagaż i otwartość – zwłaszcza na ludzi. Potrafi zaprzyjaźnić się z każdym. Dlatego nie boi się podróżować do najbardziej odległych zakątków, „o ile są tam jakieś istoty ludzkie”. Przecież, nawet jeśli gdzieś w dalekim kraju nie znasz nikogo, są jeszcze przyjaciele przyjaciół. Jest stara metoda listu (czy e-maila) polecającego... W Rzymie taką osobą z polecenia był dla autorki „Jedz, módl się, kochaj” niejaki Luca Spaghetti.

Co cię cieszy?

Rzym ma tysiące twarzy, każdy może wybrać, w której chce się przejrzeć. Gilbert wybrała naukę języka i jedzenie. Żadnych muzeów (poza Narodowym Muzeum Makaronu). Dolce far niente, hedonizm w czystej postaci. Odstawienie środków antydepresyjnych. A jeśli nadejdzie przygnębienie? Można otworzyć notes i porozmawiać ze sobą, poprosić o pomoc. Uwierzyć, że ze środka napłynie odpowiedź. Udzielić sobie zapewnień: „Jestem przy Tobie. Kocham Cię”. No i jeść lody: miodowe, melonowe, cynamonowo-imbirowe... Ale też karczochy, kwiaty cukinii, jagnięce jelita, wreszcie pudding ryżowy („jeśli nie mają czegoś takiego w niebie, to naprawdę nie chcę tam iść”). Pizza w Neapolu, risotto ai funghi w Lukce, sos boloński w Bolonii. Czekolada w pociągach. Rezultat? Zdrowa, zadowolona twarz, odzyskana radość życia. Gilbert mówi, że stała się bardziej zintegrowana, większa. Mniej więcej o 23 funty.

Wprawdzie na początku pisarka podchodziła do przyjemności jak do zadania domowego czy naukowego projektu, ale potem przekierowała reflektor na siebie. Zapytała siebie: Jak ja definiuję przyjemność? Co mnie dzisiaj ucieszy? Co sprawi mi radość już w tej chwili?

Znajdź swoje słowo

Elizabeth Gilbert wplata do opowieści o Italii wiele włoskich słów. Przekręca frazy, myli nazwy potraw. No ale przyjechała uczyć się języka. Z odwagą i determinacją wdaje się więc w konwersacje różnej treści, codziennie stara się przeczytać jeden artykuł w gazecie. Na początku zapisuje się do szkoły językowej, potem rezygnuje z lekcji, by przysłuchiwać się dialogom na ulicy, monologom na stadionie... By praktykować żywy język z nowymi znajomymi. Przede wszystkim z Giovannim, którego znalazła przez ogłoszenie i z którym umówiła się na dwustronną wymianę: „Najpierw rozmawiamy po włosku i on okazuje mi wielką cierpliwość; potem mówimy po angielsku i wtedy ja okazuję wielką cierpliwość jemu”. To od Giovanniego usłyszała po raz pierwszy słowo, którym się tak zachwyciła: attraversiamo. Nie rozumie, dlaczego wzbudza w niej tyle emocji, skoro znaczy po prostu „przejdźmy na drugą stronę ulicy”. Może dlatego, że znaczenie tego słowa jest o wiele pojemniejsze: chodzi nie tylko o ulicę, ale w ogóle o przedostanie się na drugą stronę, przekroczenie czegoś...

Inny znajomy Gilbert, Giulio, tłumaczy jej, że każde miasto ma własne słowo, które je określa i które można odnieść do większości mieszkańców. To jakby przyjąć, że większość ludzi zamieszkujących to miasto ma w głowie tę samą myśl. Pytanie, czy potrafimy się z nią zsynchronizować. I jak brzmi nasze osobiste słowo...

Słowo Rzymu? Zdaniem Giulia to „seks”. Wybrukowane są nim ulice, przepływa przez fontanny, wypełnia powietrze. Słowo Nowego Jorku? „Osiągać” – twierdzi Gilbert. I przyznaje, że jednak nie do końca zestroiła się z Rzymem (by uleczyć miłosne rany, postanowiła żyć przez rok w celibacie). Jej własne słowo? Nie znajduje go na razie. Może „poszukiwać”? W Indiach przemówi do niej mocno sanskryckie antewasin – „ten, który żyje na granicy”. Na granicy dwóch światów.

Zejdź do serca

Surowy świat indyjskiej aśramy w niczym nie przypomina tego włoskiego. Dzień zaczyna się o trzeciej rano, kończy o dziewiątej wieczorem. Są owady, węże i szczury. Codzienna, wielogodzinna służba (w wypadku Gilbert szorowanie posadzek w świątyniach). Dyscyplina. Jedzenie skromne, wegetariańskie. Ważniejsza jest strawa duchowa. Medytacja. Do głosu dochodzi umysł. W sposób dość gwałtowny. Gada bez ustanku, spiera się, wybrzydza, neguje. Intensywna medytacja wydobywa na powierzchnię demony... Może przyjść załamanie. Ale nie należy sobie na nie pozwalać – inaczej stanie się skłonnością.

Elizabeth Gilbert pomaga prosta mantra ham-sa („jestem Tym”). Bardzo naturalna, to dźwięk naszego oddechu (ham przy wdechu, sa przy wydechu). Pewien mnich powiedział jej: „Jedynym miejscem, gdzie umysł może odnaleźć spokój, jest cisza panująca w sercu. Tam właśnie musisz się udać”. Udała się. Ale serce wcale nie było cicho. W którymś momencie, zagłuszając wszystkie inne głosy, zaryczało jak lew: „Nie masz najmniejszego pojęcia, jak silna jest moja miłość!”.

Nowy przyjaciel pisarki, Richard z Teksasu, podpowiada jej, że skoro już musi wszystko kontrolować, może zastosować tę umiejętność wobec własnych myśli. Gilbert powtarza więc kilkaset razy dziennie przysięgę: „Mój umysł nie będzie już przystanią dla niezdrowych myśli”. Richard zwraca jej też uwagę, by uważała, o co się modli. Przez kilka miesięcy prosił codziennie Boga, by otworzył jego serce (i dał mu wyraźny znak, kiedy to się stanie). Prośba została rozpatrzona pozytywnie: miał operację na otwartym sercu, w trybie nagłym. Jego żebra rozstąpiły się, by wpuścić trochę światła...

Wybieraj i przyzwalaj

Kiedy pewnego dnia Gilbert uznaje, że za dużo mówi i że pora doświadczyć milczenia, dostaje nowe zadanie: koniec szorowania podłóg, zostanie teraz „naczelną hostessą” aśramy – jedyną osobą, do której mogą się odzywać zjeżdżający na odosobnienie pielgrzymi...

Nie przywiązywać się więc. To jak z tym kotem z hinduskiej bajki. Pewien święty w aśramie oddawał się z uczniami wielogodzinnym medytacjom. Ponieważ przechadzający się po świątyni kot zakłócał spokój, święty zalecił, by na czas medytacji przywiązywać go do słupa. Po latach stało się to rytuałem, a kiedy kot zdechł, uczniowie wpadli w panikę: jak będziemy teraz medytować? Nawet najbardziej oryginalne idee z czasem twardnieją w dogmaty.

Oczywiście, zawsze można ruszyć w podróż (i w życie) ze wstępnymi założeniami, po czym je weryfikować. Nieoczekiwanie Gilbert przedłuża pobyt w aśramie. Wbrew pragnieniu, by pojeździć po Indiach, zobaczyć parę miejsc. I zgodnie z tym, co mówią mistrzowie zen – że nie można zobaczyć swojego odbicia w płynącej wodzie. Codziennie rano śpiewa przez półtorej godziny oczyszczającą pieśń „Gurugita” (182 wersy), która wyciska z niej siódme poty. Aż pewnego dnia odkrywa, że może medytować przez godzinę na ławce, ignorując wszechobecne komary. Taki sprawdzian: czy jestem w stanie powstrzymać utrwalony odruch? Mniejsza o bąble, przecież wszystko przemija. Przed wyjazdem spędza na medytacji całą noc.

Milczenie przydarzyło się autorce „Jedz, módl się, kochaj” za to w innym miejscu – na maleńkiej indonezyjskiej wysepce Gili Meno. Wynajęła domek na plaży za kilka dolarów dziennie i postanowiła nie otwierać ust, dopóki nie dostrzeże wyraźnej zmiany w swoim wnętrzu. Nie jest łatwo zapaść w prawdziwe milczenie: przestajesz mówić, a mięśnie, aparat mowy, głowa, kark wciąż „wibrują szczątkami mówienia”. Potem zaczynają wypływać różne myśli, uczucia. Łzy.

Dziewiątego dnia milczenia usiadła o zachodzie słońca do medytacji, którą zakończyła o północy. Poprosiła umysł, by pokazał wszystko, co przed nią ukrywał. To, co wywołuje przygnębienie, ból, złość, wstyd... A potem do każdej myśli, emocji, obrazu – do wszystkich historii, które się wynurzyły – mówiła: „Kocham cię, uznaję. Wejdź teraz do mojego serca. Wszystko w porządku. Naprawdę cię chcę. Nawet ciebie. Jesteś cząstką mnie...”.

Zrób miejsce dla innych

W Indonezji bezzębny szaman (w wieku pomiędzy 65 a 112 lat) nauczył Gilbert medytacji uśmiechu. Wystarczy siedzieć nieruchomo i się uśmiechać: „Jak robisz taka poważna mina, to wystraszasz dobra energia. Żeby medytować, trzeba uśmiechać. Uśmiechaj twarzą, uśmiechaj umysłem, a dobra energia przyjdzie do ciebie i usunie zła energia. Uśmiechaj nawet z twoja wątroba”. Zwłaszcza że: „Ten uśmiech zrobi cię piękna kobieta”.

Nie da się ukryć: istoty ludzkie, z którymi tak łatwo się zaprzyjaźnia, nadały wyprawie Amerykanki niezwykłych barw. Dużo dostała, dużo dała. Szamanowi skserowała rozsypujące się zeszyty z pierwszej połowy ubiegłego wieku z bezcennymi zapiskami (czym zaskarbiła sobie względy jego nieprzystępnej żony). Dla innej miejscowej uzdrowicielki z Bali zebrała wśród przyjaciół pieniądze potrzebne na zakup ziemi i budowę domu. Z Yudhim – młodym Indonezyjczykiem wydalonym z Nowego Jorku na podstawie nowych przepisów migracyjnych – odbyła tygodniową przejażdżkę po wyspie, udając że to Ameryka i rozmawiając z nim hip-hopowym slangiem. Wreszcie – tak! Znalazła miłość (w postaci szarmanckiego Brazylijczyka). Przerwała celibat.

Pytaj i czekaj

Kiedy na Bali mijasz nieznajomego, możesz się spodziewać dwóch pytań: „dokąd idziesz?” i „skąd idziesz?”. Doświadczenie Gilbert pokazuje, jak przebiega najczęściej nasza podróż – od tej najmniejszej po największą... Wyruszamy z punktu A do punktu B, a po drodze przydarza się nam jakieś, zupełnie niespodziewane, C. Uświadamiamy sobie, że o to niespodziewane tak naprawdę chodziło. Ważne, żeby wziąć odpowiedzialność za własne zadowolenie z życia. Bo szczęście to efekt naszego wysiłku.

Podróż przypomina tajemniczy alchemiczny tygiel, w którym buzują możliwości. Przeżywa się odmienne stany ducha, spotyka różne części siebie. Można kosztować miejscowych specjałów, ćwiczyć rozmówki i milczeć, medytować i uśmiechać się, kontrolować myśli, obserwować swoje odruchy. Robić pewne rzeczy inaczej niż zwykle. Wsłuchiwać się w serce. Sprawdzać: co jeszcze mogę zrobić dla siebie? A dla innych? Co sprawi mi przyjemność? Jak brzmi słowo miejsca, w którym właśnie jestem? A moje?

Elizabeth Gilbert rozpoczęła swoją wyprawę od ciała, a potem przydarzyło jej się to, czego tak naprawdę pragniemy wszyscy – bardziej czy mniej świadomie. Ciało, umysł i serce zaczęły mówić jednym głosem. Zwykle jest to moment, kiedy odkrywamy, że to, czego nam brakowało, to miłość. Do siebie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze