1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Depresja. Jak wyjść z „dołka”?

Fot. IStock
Fot. IStock
Zobacz galerię 3 Zdjęcia
Jeśli od jakiegoś czasu zmagamy się ze stanem obniżonego nastroju, a nasze ciało protestuje przeciw wszelkim aktywnościom i skutecznie buntuje się przed mobilizacją, wówczas utknęliśmy w tak zwanym „dołku”.

Sprzedajemy tę naszą osobliwą, ale jakże częsta diagnozę wszystkim dookoła, którzy zamiast uśmiechu na naszej twarzy oglądają przyklejony poprawny grymas.

Zdarza mi się, że podczas sesji coachingowej słyszę:

„Pani Ewelino, mi się znów pogorszyło, chyba zapomniałam o tym, co już wiedziałam i co działało na mnie pozytywnie. Znów utknęłam w jakimś dołku. Nie chcę tak dłużej, chcę znów być na takim poziomie świadomości, na jaki udało mi się wskoczyć wcześniej”.

W takich sytuacjach pierwszą rzeczą, którą sygnalizuję jest radość z tego, że klient/pacjent zauważył lampkę alarmową nad swoją głową i postanowił ją zgasić. To tak, jak z przyjmowaniem tabletek przeciwbólowych np. na ból zęba. Jeśli bralibyśmy je w niestandardowych ilościach, tłumiąc każde, nawet lekkie ćmienie zęba, nie zareagowalibyśmy skutecznie, by go wyleczyć, dotrzeć do źródła bólu, albo zupełnie nie potrafilibyśmy wskazać gdzie ono jest. Dlatego na wstępie, każdemu kto z egzaltacją mówi mi, że chce wrócić do stanu sprzed „dołka”, bo mu było tam dobrze-gratuluję. Znając stan „niewygodny” i „wygodny” łatwiej nam określić, do którego zmierzamy.

Jak zatem rozprawić się ze sobą w sytuacji kilkudniowej, czy kilkunastodniowej chandry?

  1. Przede wszystkim rozpoznać, nazwać i zaakceptować swój stan. Pamiętajmy, że to z czym walczymy staje się coraz silniejsze, a przecież nie chcemy, by w dołku przygniótł nas jeszcze jakiś ciężar, bo trudniej nam się będzie z niego wydostać.
  2. Po drugie: dać sobie zapewnienie, że ten stan jest chwilowy i będzie trwał tak długo, jak tego potrzebujemy, czy na to pozwolimy. Możemy założyć, że mamy potrzebę przeżyć te negatywne, aczkolwiek ludzkie emocje, jak na przykład bezsilność, strach, smutek, rozczarowanie, itp. Potraktujmy ten stan, jako odpowiedź naszej wrażliwej duszy na to, co się dzieje wokół nas, albo na to, co nas personalnie dotknęło. Zaufajmy sobie, że ten stan potrwa tyle ile trzeba i na pewno nie będzie trwał całe nasze życie.
  3. Po trzecie: odpowiedzmy sobie szczerze na dość retoryczne, ale konieczne z punktu widzenia pracy naszego umysłu pytanie: „Co jest dla mnie korzystne?” Rozpiszmy sobie swoisty algorytm, zwłaszcza, jeśli jesteśmy wzrokowcami (rozważając dwie opcje: zostaję w dołku i wychodzę z dołka). Wypiszcie korzyści wynikające dla Was z każdej z tych decyzji. Może się okazać, że wolicie tkwić w dołku, bo dla Was jest to korzystniejsze (opieka domowników, troska przyjaciół, wyręczanie w codziennych obowiązkach, „wolne” od podejmowania decyzji). Zmierzcie się z tym.
  4. Po czwarte: jeśli zależy Wam, by wydostać się z tego niewygodnego dla Was stanu, złóżcie sobie obietnicę korzystnej zmiany. Spójrzcie sobie głęboko w oczy przed lustrem i złóżcie sobie obietnicę. Warto też wypowiedzieć na głos powód, dla którego ją sobie składamy, np. troska o siebie, chęć mobilizacji do podjęcia zaplanowanych wcześniej działań, miłość do siebie. Postawcie sobie też konkretny deadline i określcie po czym poznacie że już jesteście w tym pożądanym, wygodnym dla ciała, duszy i waszego umysłu stanie:)
Te etapy warto przechodzić właśnie w takiej kolejności, od nazwania, akceptacji, zapewnienia, do określenia korzyści, podjęcia decyzji i złożenia sobie obietnicy korzystnej zmiany.

Zatem przeżywajcie swoje „doły” świadomie, tak, by nie one miały nad Wami kontrolę, ale Wy nad nimi. Nie demonizując, ale akceptując i świadomie się z nich podnosząc.

Z serdecznością

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze