Jest jednym z inicjatorów antyalkoholowej rewolucji i od lat przestrzega Polaków przed skutkami jego nadużywania. Jednak Robert Rutkowski nie tylko w temacie nałogów stawia celne i dające do myślenia diagnozy. Z jego książek, wywiadów i artykułów można dowiedzieć się bardzo wiele na temat ukrytych i wypieranych przez nas mechanizmów radzenia sobie z wewnętrznymi demonami. Co słynny terapeuta mówi o współczesnych kobietach, mężczyznach, kondycji naszych związków i największych grzechach wychowawczych rodziców?
Psychoterapeuta Robert Rutkowski specjalizuje się przede wszystkim w leczeniu uzależnień. Jest jedną z tych osób, które same przeszły przez piekło nałogu i doświadczyły na własnej skórze problemów, z którymi jego pacjenci przychodzą na terapię. W swojej książce „Oswoić narkomana”, wyznał wprost: był na dnie, zdarzało mu się w środku nocy, na głodzie, koczować na Dworcu Centralnym i prosić o pieniądze na narkotyki. Dziś sam terapeuta pomaga osobom tkwiącym w sidłach nałogu odbić się od dna – nawet jeśli w żadnym stopniu nie przypominają oni zaniedbanych, snujących się po dworcach upiornych postaci, które pamiętamy z lat 90. Bo coraz częściej nałogowcy to tak zwani „ludzie sukcesu”, wydający się zasiadać na szczycie społecznej hierarchii. Ale pozory mylą. Zdaniem Roberta Rutkowskiego coraz powszechniejszy dobrobyt nie zmniejsza ryzyka uzależnienia. W jego gabinecie pojawiają się pracownicy międzynarodowych korporacji, prezesi wielkich firm, Polacy robiący karierę na całym świecie. Pieniądze nie są w stanie wypełnić ani ich niezaspokojonych braków emocjonalnych, ani egzystencjalnej pustki.
– Francuski filozof Jean-Paul Sartre mówił o bólu egzystencji jako o czymś naturalnym, stałym. To nie jest choroba, tylko my żyjemy w czasach, które nazwałbym „przeciwbólowymi”. Ludzie nie umieją odczuwać bólu, każdy dyskomfort odbieramy jako torturę – stwierdził terapeuta w jednej z naszych rozmów. – Współczesny człowiek jest nauczony bezbolesności egzystencji. I używa do tego narkotyków, alkoholu czy smartfona, które są jak przeciwbólowe tabletki.
Robert Rutkowski w udzielanych „Zwierciadłu” wywiadach nie gryzie się w język. Celnie i odważnie punktuje nas – mężczyzn, kobiety, społeczeństwo – i bezlitośnie obnaża kierujące nami mechanizmy. Co stoi za naszym kompulsywnym scrollowaniem telefonu? Dlaczego sami przed sobą czujemy przymus tłumaczenia, że lampka wina czy szklanka piwa po pracy to coś normalnego, a wręcz – zasłużonego? Dlaczego nie umiemy budować szczęśliwych związków i w jaki sposób wykorzystujemy innych do pompowania swojego ego?
Jeśli jesteście ciekawi spojrzenia znanego terapeuty na te kwestie i szukacie słów, które pomogą Wam trochę uporządkować otaczający Was chaos – lektura najciekawszych cytatów Roberta Rutkowskiego to coś dla Was.
Większość wybranych przez nas wypowiedzi terapeuty pochodzi z wywiadów udzielonych magazynom „Zwierciadło” oraz „Sens”.
O nałogach:
- „Uzależnienie jest zadaniem sobie bólu w innym miejscu, żeby w tamtym przestało boleć. To jak, kiedy boli ząb, wbić sobie igłę w piętę. Ból pięty na chwilę pozwoli zapomnieć o zębie. I podobnie człowiek, którego boli dusza, sięga po narkotyki – a mówiąc „narkotyki”, mam też na myśli alkohol. To jeden z najbardziej niebezpiecznych narkotyków”
- „Jeżeli jesteśmy wewnętrznie wygłodniali, popękani, jeżeli nie mamy bazy w postaci poczucia własnej wartości – będziemy zachłystywać się nowymi bodźcami: co chwila nowa partnerka, nowy samochód, nowe buty. Można tak wymieniać bez końca rzeczy czy zachowania, które mają nas zaspokoić. Jaki jest tego efekt? Głód nie gaśnie. Jest coraz większy”.
- „Problem z alkoholem polega na tym, że wystarczy jego minimalna ilość, żeby pogorszyć nasz stan. Badania, które mam teraz w pamięci, przeprowadzone przez Instytut Neuronauki hiszpańskiej Wyższej Rady Badań Naukowych (CSIC), pokazują, że od momentu, kiedy napiję się alkoholu, przez sześć tygodni mam uszkodzony mózg! Dlatego że alkohol w procesie metabolizmu zmienia się do poziomu kwasu octowego, który uszkadza naszą korę przedczołową, odpowiedzialną za percepcję, funkcje poznawcze i kognitywne. Dlatego picie to emocjonalna śmierć dla mężczyzny”.
- „Tak bardzo pragniemy szczęścia, że zaczynamy brać substancje, które pozbawiają nas zdolności do odczuwania, czyli właśnie do bycia szczęśliwymi. Miłość przestaje być nam potrzebna. Nie umiemy jej już dawać, bo mamy wyłączoną empatię. Ale także nie potrzebujemy jej dostawać, skoro nic nie czujemy. Powoli więc zamieniamy się w emocjonalne zombie – czyli ludzi bez wyższych potrzeb, do których należy też miłość. Nie potrzebujemy wtedy bliskości, ekspresji emocjonalnej. A kiedy zanika potrzeba odczuwania bliskości, nie ma motywacji do pracy nad sobą”.