1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Relacje
  4. >
  5. Iwona miała 34 lata i nie była gotowa na dziecko, Michał wprost przeciwnie. „Dał mi pół roku czasu, inaczej się rozstajemy”. Historia z gabinetu psycholożki

Iwona miała 34 lata i nie była gotowa na dziecko, Michał wprost przeciwnie. „Dał mi pół roku czasu, inaczej się rozstajemy”. Historia z gabinetu psycholożki

(Fot. bilderlounge/Getty Images)
(Fot. bilderlounge/Getty Images)
Czy miłość oznacza kompromis, czy poświęcenie? Czy warto dbać o relacje kosztem siebie? Jeśli w związku zdarzają się sytuacje, gdy kompromis nie jest możliwy – co wtedy? Oto historia Michała i Iwony.

Iwona przyszła do gabinetu skierowana przez ginekolożkę, z którą współpracuję.

– Pacjentka poprosiła o diagnostykę płodności ale czuję, że to jest jakiś poważniejszy problem, bardziej dla ciebie niż dla mnie – stwierdziła znajoma lekarka.

I miała rację. Kiedy zapytałam Iwonę w czym mogę jej pomóc, odpowiedziała pytaniem: „Co ze mną nie tak, że nie chcę urodzić dziecka facetowi, którego kocham najbardziej na świecie?”

– Chcesz mieć dziecko czy urodzić je partnerowi?

– A jaka to różnica, skoro go kocham, a on chce mieć dziecko?

– Wiesz, można ukochanej osobie ugotować pyszny rosół albo zaprosić ją na wakacje, ale urodzenie dziecka to inwestycja na całe życie. Jesteś na to gotowa?

– Może coś ze mną nie tak?

– Gdyby tak było, zwolniłoby cię to z konieczności urodzenia dziecka?

– Wtedy Michał by ode mnie nie odszedł.

Projekt dziecko

Młodzi, piękni, zdolni, zakochani… tak to przynajmniej wyglądało przez 3 pierwsze lata związku. Iwona – ambitna copywriterka, pochodząca z przeciętnej, średniozamożnej rodziny, w której było dużo miłości i wolności. Michał – młody, dobrze zapowiadający się ekonomista, pochodzący z tzw. wyższych sfer. Z zamożnej rodziny z tradycjami, w której podział ról jest wyraźnie określony: mężczyzna zarabia na rodzinę, kobieta rodzi dzieci i zajmuje się domem. Młodzi rok temu wyjechali do Monachium. Michał dostał super korzystną propozycję pracy. Iwona zatrudniła się w znanej agencji reklamowej. Pół roku temu mężczyzna zadecydował, że pora na dziecko i ślub.

– Nie jestem jeszcze gotowa na dziecko. Lubię swoją pracę, chcę się rozwijać, awansować. On tego nie rozumie.

– Rozmawialiście o tym?

– Oczywiście, ale Michał ma dokładną wizję tego jak ma wyglądać nasze życie. Ostatnio po rozmowie ze swoją matką przysłał mi mailem plan: kiedy ślub, gdzie wesele, jakie kupimy mieszkanie. Ale to wszystko dopiero kiedy zajdę w ciążę.

– Chcesz mieć dzieci?

– Na pewno nie teraz.

– Michał o tym wie?

– Tak, dał mi pół roku czasu.

– Na co?

– Za pół roku albo zaczniemy się starać o dziecko, albo się rozstaniemy.

Okazało się, że nigdy wcześniej nie rozmawiali o dzieciach; o tym czy w ogóle chcą je mieć i kiedy. Teraz okazało się, że dla Michała oczywiste było, że przed trzydziestym piątym rokiem życia powinni zostać rodzicami (Iwona za dwa miesiące skończy 34 lata).

Iwona chciałaby najpierw umocnić swoją pozycje w firmie, co ze względu na obcy język nie jest wcale proste. Michał bardzo dużo pracuje (jak wszyscy mężczyźni w jego rodzinie) więc oczywiste jest, że to Iwona musiałaby zająć się dzieckiem i domem.

– Kiedy mówię mu, że chciałabym żebyśmy razem wychowywali nasze dziecko, Michał pokazuje mi jakieś wykresy o jego dochodach, które zapewnią nam życie w obcym państwie na bardzo wysokim poziomie i że to jest najważniejsze dla nas i dla dziecka.

– Czy zapytałaś go, dlaczego chce mieć dziecko?

– Oczywiście. Dla niego posiadanie potomstwa to przedłużenie rodu, jego młodszy brat planuje co najmniej trójkę dzieci. Myślisz, że ze mną jest coś nie tak? Chciałabym być taka jak inne kobiety.

– To znaczy jaka?

– Taka, która docenia to, że jej facet zarabia krocie i że ona nie musi pracować, może zajmować się domem i dziećmi.

– Nie jesteś żoną Michała więc póki co jego pieniądze nie należą do ciebie.

– Michał poprosi mnie o rękę jak tylko urodzi się dziecko.

– A jeśli się nie urodzi?

– On musi mieć gwarancję, że dam mu potomka.

Kwestia posiadania dziecka zawsze jest dla pary fundamentalną decyzją; wpływa na całe życie, tożsamość, sposób funkcjonowania w świecie. Nie ma tu miejsca na kompromis. Jeśli jedno z partnerów pragnie dziecka a drugie absolutnie nie – zawsze jedno z nich musiałoby zdradzić siebie.

Iwona nie czuła, że oczekiwania partnera to szantaż emocjonalny. Była przekonana, że on po prostu stawia sprawę jasno; nie chce być z kobietą, która nie da mu potomstwa.

– Wiesz, wydaje mi się, że przy tak radykalnym podejściu powinien powiedzieć ci o tym na samym początku związku.

– On był przekonany, że chcemy tego samego. Kocham go. Czy powinnam zdecydować się na dziecko w imię miłości?

– Na to pytanie jedynie ty znasz odpowiedź.

Miłość nie oczekuje poświęceń

Podczas kolejnych sesji próbowałam pokazać Iwonie, że sporny temat dziecka jest tu jedynie czubkiem góry lodowej. Większym problemem jest fakt, że jej partner wyznaje bardzo konserwatywne poglądy swojej rodziny i jest pewny, że Iwona również je podziela. Kobieta pochodziła z niezbyt zamożnej rodziny, Michał zapewniał jej życie w dostatku, był konsekwentny, miał jasno wyznaczony cel. Pasowało jej to, że sam podejmował większość decyzji dotyczących ich obydwojga. Tylko w sprawie dziecka liczyła, że da jej więcej czasu.

– Najpierw chcę mieć jakieś sukcesy zawodowe, nie chcę być kurą domową przy mężu. Tylko, że on daje mi pół roku, to za mało. A najgorsze jest to, że ja w ogóle nie wiem czy kiedykolwiek będę chciała mieć dzieci. Może w moim dzieciństwie wydarzyło się coś złego?

Trudno nam było pracować. Iwona bardzo liczyła na to, że najpierw ginekolożka, potem ja znajdziemy jakąś „chorobę”, która uniemożliwi jej posiadanie dzieci. Kochała i chciała być z despotycznym mężczyzną, który nie dopuszczał negocjacji w żadnych strategicznych tematach. Nie była w stanie ponieść konsekwencji decyzji stanięcia po swojej stronie, bez konieczności uciekania się do podstępu (jestem chora i nie mogę mieć dzieci).

Na jednej sesji spytałam, czy jest pewna, że gdyby choroba uniemożliwiła jej zajście w ciążę to Michał nie zrezygnowałby ze związku. Rozpłakała się.

– Czy miłość zawsze wymaga poświęcenia? – wtedy po raz pierwszy zadała mi to pytanie.

Rozmawiałyśmy o tym, że ultimatum w związku jest formą presji, a nie dialogiem. Relacja oparta na stawianiu warunków, zwłaszcza w tak podstawowej kwestii jak posiadanie dzieci, zagraża jej autonomii i poczuciu własnej wartości. Miłość oparta na szacunku, uważności i akceptacji, niezależności każdej ze stron nie wymaga poświęceń. Oczekiwanie, że partner bezkrytycznie przyjmie wszystkie zasady, wartości pomysły na życie i scenariusze z rodziny pochodzenia drugiej strony to nie więź a więzienie.

– Twoje pytanie powinno brzmieć nie: „Czy powinnam zgodzić się na coś wbrew sobie a w imię miłości?” tylko: „Czy chcę żyć w związku, w którym moje potrzeby, moje marzenia, moje ambicje nie są ważne?”.

W głębi duszy czułam, że pragnienie posiadania dziecka nie do końca jest pragnieniem Michała, tylko bardziej jego rodziny, ale to musiałam sprawdzić.

Na kolejnych sesjach Iwona coraz bardziej konfrontowała się ze swoją bezradnością. To wywoływało smutek. Próbowałyśmy pracować z jej smutkiem. Pojawiały się łzy. Kobieta opłakiwała bolesną stratę: pragnienia szczęśliwego związku, zrozumienia ze strony partnera, iluzji, że sytuacja sama się jakoś rozwiąże.

Ustaliła z Michałem, że da mu odpowiedź za miesiąc, ale powoli oswajała się z myślą, że potrzebuje tego miesiąca na oswojenie się z koniecznością rozstania. Bardzo wzruszyło ją zdanie, które powiedziałam na koniec jednej z sesji, że można kogoś kochać najbardziej na świecie i nie móc z nim być.

Czytaj także: Nie chcę mieć dzieci – niedzietność z wyboru

Wspólna sesja

Tuż przed upływem owego strategicznego miesiąca, w którym miały rozstrzygnąć się losy związku Michała i Iwony, zaprosiłam ich na sesje obydwoje. Ku mojemu zdziwieniu Michał zgodził się przyjść. Rozmawialiśmy o ich wzajemnych oczekiwaniach, o tym czego potrzebują od siebie nawzajem i co mają do dania jedno drugiemu. Poczułam, że są naprawdę fajnym związkiem a ich więź jest silna. To była dobra prognoza dla związku.

Kolejną część sesji przeznaczyliśmy na rozmowę na temat posiadania dzieci. Michał ze spokojem słuchał argumentów Iwony. Zapytany o to, dlaczego chce mieć dzieci, jakim chciałby być ojcem i jak wyobraża sobie siebie za dziesięć lat z dzieckiem i bez dziecka, czuł się trochę zagubiony.

Wtedy zaproponowałam im ćwiczenie: poprosiłam, żeby usiedli na podłodze naprzeciwko siebie i wzięli się za ręce. Następnie położyłam między nimi poduszkę: to jest wasze dziecko. Moim celem było sprawdzenie czy mogą być w kontakcie ze sobą nawzajem i jednocześnie „zaopiekować” symboliczne dziecko. Wyraźnie było widać napięcie w ciele u obydwojga. Iwona puściła dłonie Michała, mężczyzna zaczął się nerwowo śmiać: „Co niby ma to nam pokazać?”.

– Czuję, że w tym momencie nie ma pomiędzy wami przestrzeni na dziecko.

Obydwoje milczeli.

Trzy lata później…

Pewnego dnia, całkiem niespodziewanie odezwała się do mnie Iwona. Okazało się, że brat Michała i jego żona zginęli w wypadku samochodowym osierocając 2-letniego synka.

– Złożyliśmy papiery adopcyjne. Całym sercem czuję, że chcę być matką dla tego malucha.

Czasami życie pisze najlepsze scenariusze.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE