1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Nigdy nie jest za późno na gilgotanie

fot.123rf
fot.123rf
Zamiast skupiać się na niedoskonałościach swojego ciała, uznajmy, że takie właśnie jest nam do czegoś potrzebne, i odnośmy się do niego z czułością – mówi terapeutka Magdalena Skomro.

Jeśli kochasz swoje dziecko, to często je dotykaj – radzą psychologowie. Bo w dotyku przejawia się twoja akceptacja…

Pisała o tym już Jean Liedloff w książce „W głębi kontinuum”. W kulturach pierwotnych dziecko jest powiązane z matką niewidzialną więzią: ona cały czas je przy sobie nosi, nie odsuwa, nie oddaje komuś innemu na wychowanie. Maluch przebywa z nią bez przerwy, do momentu, kiedy postanawia zacząć sam poznawać świat. Ta bliskość cielesna daje mu poczucie bezpieczeństwa i akceptacji na całe życie. Na szczęście nasza kultura powolutku wraca do tego intymnego kontaktu, przejawia się to m.in. w modzie na noszenie dzieci w chustach. Może dzięki temu następne pokolenia będą czerpały siłę z poczucia własnej wartości.

Zamiast skupiać się na zewnętrznej powłoce?

Człowiek za bardzo przywiązuje się do swojej fizyczności, to w niej doszukuje się źródła problemów w życiu: tego, że nie ma odpowiedniego partnera czy partnerki, że nie odniósł sukcesu zawodowego.

Na jednych z warsztatów, jakie prowadziłam w ramach festiwalu PROGRESSteron, poprosiłam uczestniczki o przeprowadzenie eksperymentu. Miały się dobrać w pary lub trójki i stworzyć figurę geometryczną na temat „Ja i moje ciało”, wyrażającą ich stosunek do własnego ciała. Kiedy zaczęłyśmy omawiać wnioski, jedna z kobiet powiedziała, że dzięki temu ćwiczeniu uświadomiła sobie, że nienawidzi swojego ciała, że je katuje, znęca się nad nim. Dodała też, że gdyby ktoś ją traktował tak, jak ona traktuje swoje ciało, to przestałaby z nim współpracować. To była kobieta, która bardzo dużo straciła na wadze w ciągu ostatnich dwóch lat.

I postrzegała ciało jako wroga.

Właśnie. To częsta postawa. Mądrzej byłoby je po prostu polubić albo chociaż zastanowić się, dlaczego mam akurat takie ciało, a nie inne. Znowu odwołam się do moich warsztatów. Podczas innego ćwiczenia zaproponowałam, żeby uczestniczki zastanowiły się, jakie potrzeby spełnia ich ciało, to, które dostały od natury, czyli żeby pomyślały, po co mają np. krótkie nogi, zbyt duże piersi… Kobieta, która miała szerokie biodra, doszła do wniosku, że potrzebuje w życiu bezpieczeństwa, oparcia. Wykonywała nawet nieświadomie gest opierania rąk na biodrach. Z kolei uczestniczka, która miała mały biust, w głębi duszy nie zgadzała się na dojrzewanie, chciała zostać w okresie, w którym była najbardziej szczęśliwa, czyli w dzieciństwie, tuż przed rozwodem rodziców. Na dodatek uprawiała taki rodzaj sportu, gdzie duży biust był przeszkodą. Jej ciało dostosowywało się do jej potrzeb, ale też sygnalizowało problemy, jak niezgoda na rozwód rodziców. To doświadczenie pokazuje też, że przychodzimy na świat z ciałem, które ma nam pomóc w danym wcieleniu, w realizacji zadań, do których jesteśmy stworzeni. Ja w to wierzę. Ktoś mógłby się oburzyć: „A co z kalekami?!”. Prawda jest taka, że najbardziej silni ludzie, którzy mają innym coś do przekazania, to osoby, które przeszły przez osobiste cierpienia. Bo kiedy człowiek doświadcza kalectwa, które ogranicza w jakiś sposób jego fizyczność, może się skupić na innych rejonach swojego życia.

Trudno jednak zapomnieć o niedoskonałościach ciała.

To zamknięte koło, bo ich przyczyną często są nasze negatywne emocje. Spotkałam kiedyś kobietę, która nagle zaczęła tyć, mimo że nie zmieniła ani trybu życia, ani diety. Sądziła, że to problemy z tarczycą, ale badania tego nie wykazały. Na szczęście trafiła na terapię, gdzie dowiedziała się, że to emocje magazynowały nadmiar wody w jej organizmie. Poukładała sobie w sercu i w duszy, i tak szybko jak przybrała na wadze, tak szybko schudła.

O tym, skąd biorą się blokady w naszym ciele, pisał choćby Alexander Lowen w „Duchowości ciała”. Bioenergetyka, a po niej Gestalt, twierdzi, że są pewne typy sylwetek, które kształtują się pod wpływem wychowania, np. jeżeli w dzieciństwie ojciec miał zwyczaj bić dziecko po tyłku, to ono wykształciło w sobie zwyczaj chowania pupy i wypinania bioder do przodu. W dorosłym życiu taka osoba może mieć zapadniętą klatkę piersiową, płaską pupę i wypięte biodra. Ale to da się zmienić. Na drodze pracy nad sobą, nad swoim wnętrzem i zewnętrzem. Sama chodziłam do czteroletniej szkoły Gestalt, pod koniec której wiele osób zauważyło, że mają inną sylwetkę, inne ciało. Moja koleżanka, która na początku była szczupła, zahukana, przybrała na wadze, wyprostowała się, stała się bardziej pewna siebie. Mnie z kolei Gestalt nauczył tego, że dzieciom powinniśmy dawać dużo czułości i bliskości. Moja 6-letnia córka przychodzi do mnie i pyta, czy mogę ja pogilgotać. Zamiast odpowiedzieć: „No, wiesz co, Ewciu, jesteś już dużą dziewczynką”, gilgoczę ją, a ona turla się po dywanie i jest szczęśliwa. Myślę, że to jest dla niej o wiele ważniejsze, niż gdybyśmy chodziły na rozmaite warsztaty czy dodatkowe zajęcia. W ten sposób dostaje ode mnie komunikat: kiedy mam jakąś potrzebę, np. tak ważną potrzebę dotyku, wystarczy o nią poprosić i może zostać spełniona.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze