1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Ciężar decyzji – najdłużej roztrząsamy te wybory, których nie podjęliśmy

Co ma wpływ na nasze wybory? Dlaczego podejmowanie decyzji sprawia wielu osobom trudność? (fot. iStock)
Co ma wpływ na nasze wybory? Dlaczego podejmowanie decyzji sprawia wielu osobom trudność? (fot. iStock)
Kubuś Fatalista twierdził, że wszystko jest zapisane w gwiazdach. Psychologowie kręcą głowami, mówią: to brak wiary w siebie… A ty myślisz: wyjechać czy nie? Zwykła decyzja potrafi stać się udręką.

Kultura konsumpcyjna mówi wyraźnie, że mamy prawo wyboru. Oszukuje! Bezwzględnie narzuca nam wzory sukcesu i szczęścia, a nawet to, na co powinniśmy mieć ochotę. Religia odwołuje się do wolnej woli, ale Kościół mówi jasno, czego nie wolno. A my sami? Co i jak wybieramy? Czemu bywa to takie trudne? A co jeśli wybraliśmy źle? Jak nie żyć w cieniu błędnej decyzji sprzed lat? Jak uniknąć pomyłki? Czy zrzucając odpowiedzialność na los?

– Adaś Miauczyński, bohater filmów Marka Koterskiego, dokonuje wyborów stosując strategię losową – uśmiecha się Mateusz Gola, psycholog, psychoterapeuta, prof. IP PAN. – Pamiętam tę scenę: myśląc, czy jego małżeństwo będzie udane, czy nie, rzuca czymś do kosza: jeśli trafi – uda się! Nie trafia, ale mimo to nie zmienia decyzji o ślubie. Kieruje nim lęk, bo wybiera między kobietą (nie tą idealną) a samotnością (której nie chce). Czy Adaś ma szanse być szczęśliwy z żoną? Bez zmiany sposobu myślenia – nie. Bo jeśli decyzję narzuca nam lęk, skupiamy się na negatywnych aspektach tego, co wybraliśmy, i idealizujemy to, co odrzuciliśmy. Adaś myśli, że kocha inną kobietę, Małgorzatę, której doskonałość tak go przestraszyła, że uciekł. I taka właśnie sytuacja stanowi największe zagrożenie – bo jesteśmy skłonni najdłużej roztrząsać właśnie te wybory, których nie podjęliśmy – dodaje Mateusz Gola.

Przypadek 1: Ojciec nie dyrektor

Tomek: „Tata zawsze mówił, że trzeba być dwa stopnie wyżej niż reszta, żeby się z tobą liczyli. I tak robił. Przyjechał z Pomorza na Śląsk. Szybko dostał własne mieszkanie i jako pierwszy w rodzinie kupił telewizor, a potem samochód. Gdy miałem czternaście lat, zaproponowano mu posadę dyrektora. Odmówił, nie chciał podjąć ryzyka. – Kiedy jest już stabilność, to się jej nie porzuca. Jeśli zaryzykujesz, żeby mieć więcej, możesz wszystko stracić – powiedział. Nie uznałem tego za tchórzostwo, ale pomyślałem, że fajnie byłoby mieć ojca dyrektora. Wiedziałem, że podjął świadomą decyzję, ale często do tego wracał. Czy żałował? Nie, nawet podejrzewałem, że miał intuicję, żeby nie brać tej pracy. Rok później doszło w tym zakładzie do katastrofy, zginęli ludzie, winą obarczono dyrektora...

Myślę, że los ojca długo powstrzymywał mnie przed podejmowaniem ryzyka. Pracowałem, miałem mieszkanie, żonę. Wszystko się zmieniło, kiedy w 30. urodziny rozwiodłem się. Kolega z liceum zaproponował mi spółkę. Podjąłem ryzyko. Zajęliśmy się produkcją i handlem. Pierwszy duży projekt przyprawił mnie o siwe włosy – paraliżował mnie lęk, że wszystko stracę. Co noc śniła mi się śmierć i ruiny. Ale rano zaciskałem zęby i szedłem dalej. I nie żałuję, zarobiłem tyle, ile ojciec przez pięć lat. Kumpel powiedział: idźmy dalej. A ja odkryłem, że ryzyko, duże inwestycje – to jest to. Wtedy wyzwala się we mnie adrenalina, chęć rywalizacji, czuję smak życia”.

Jak ocenić wybory syna i ojca?

Mateusz Gola: Nie możemy obiektywnie powiedzieć, że dana decyzja jest dobra czy zła. Ocena zależy od perspektywy. A ta jest inna dla ojca, inna dla syna. Tego drugiego przekonania ojca mogą hamować. Wychowany przez mężczyznę ceniącego małą stabilizację będzie długo ważyć decyzje. A jeśli ma temperament inny niż ojciec, tak jak w tym przypadku, będzie potrzebować czasu, żeby odkryć, że dla niego ważne są rywalizacja i władza.

To nieprawda, że jaki ojciec, taki syn. Ojciec nie został dyrektorem, ale syn już by się zdecydował. Czy żałowałby po katastrofie? Może by do niej nie dopuścił? To kwestia osobowości, takich cech jak otwartość na nowe, skłonność do eksperymentowania. To one wpływają na podejmowane wybory. Liczy się też temperament warunkowany właściwościami układu nerwowego. Jedni lepiej czują się, działając pod presją czasu, w stresie. Drudzy mogą skupić się jedynie w ciszy i samotności.

Przypadek 2: Decyzja zapadła. I co z tego?

Anna: „Kiedy mój mąż, Jarek, wyprowadził się do kochanki, myślałam, czy postawić wszystko na ostrzu noża, czy iść na kompromis. Zrobiłam jak chciał, by żyć z nim w przyjaźni i by dzieci jak najmniej zapłaciły za nasze rozstanie. Zgodziłam się na wariant szwedzki: chłopcy będą dwa tygodnie ze mną, dwa z nimi.

Ale układ się nie sprawdzał, bo Jarek każdą okazję wykorzystywał do kłótni i manipulował chłopcami. Nie mogłam tego wytrzymać. Postanowiłam po raz drugi wystąpić do sądu. Chociaż było mi ciężko i czułam się tak, jakbym w ten sposób rozbijała więzy dzieci z ojcem. Mimo do zdecydowałam: idę do sądu!

Dopiero kiedy to zrobiłam, moi synowie zaczęli skarżyć się na drugą żonę Jarka: że jest agresywna, że krzyczy na nich... Do tego czasu postrzegali mnie jako tę, która przegrywa z ojcem. U psychologa jeden narysował mnie jako lewka, który musi jeszcze urosnąć i nauczyć się walczyć, a drugi jako myszkę, która boi się, jak ktoś krzyczy. Nie stawiali na mnie, przestali mi mówić prawdę. A ja przez te lata czułam się zaszczuta. Bałam się ludzi.

Po drugim wyroku jest dużo lepiej, częściej się uśmiecham. Ale też poprawiło się u chłopców. Kiedy ojciec teraz ich zabiera na te swoje dwa i pół dnia, ma dla nich czas. Jak mieszkali u niego dwa tygodnie, wcale z nimi nie rozmawiał. Szli do niego rozhisteryzowani, teraz spokojni wychodzą i spokojni wracają.

Nie ma złych wyborów?

Mateusz Gola: Czasem trzeba zmierzyć się ze starą decyzją. Zwłaszcza w sytuacji, gdy pozornie dobry wybór sprzed lat, okazał się katastrofą, jak w przypadku Anny. Ale zmiana decyzji, choć potrzebna, bywa bardzo trudna. Czy kierują nami sny, wiara w przeznaczenie, czy świadoma decyzja, w mózgu włączają się podobne mechanizmy.

Z badań amerykańskiego psychologa społecznego Deryla Bema dowiadujemy się, dlaczego tak trudno zawrócić z raz wybranej drogi, nawet jeśli wiemy, że prowadzi donikąd. Im bardziej wchodzimy w jakąś sytuację, tym trudniej nam się z niej wycofać. Bo gdy się na coś zdecydowaliśmy i przez jakiś czas inwestowaliśmy w to nasz czas, emocje, zdolności, pieniądze – staramy się sami siebie przekonać, że to musi mieć sens, bo przecież bylibyśmy głupcami, gdybyśmy robili rzeczy, których nie lubimy, nie dostając nic w zamian. Gdy spojrzymy na sprawę trzeźwo, zauważymy, że sens jest tylko pozorny. Wówczas może uznamy, że czas zmierzyć się ze starą decyzją i jeszcze raz przyjrzeć się jej zgodności z naszymi globalnymi celami.

Przypadek 3: Niezłomna pewność

Renata: „Spotykałam się z Alkiem co kilka dni, kochaliśmy się. Zaszłam w ciążę. W bardzo złym momencie, na czwartym roku zarządzania, kiedy właśnie zdałam na anglistykę. Decyzja pierwsza: urodzę dziecko, chociaż być może będzie to oznaczało koniec moich planów życiowych. Alek pracował w Anglii. Informatyk, zafascynowany buddyzmem, wegetarianin, prawdziwy wariat. Ale kiedy się dowiedział, że jestem w ciąży, natychmiast wrócił. Mówił, że jestem kobietą jego życia, że musimy wziąć ślub. Nie chciałam. Decyzja druga: powiedziałam „nie”.

Od tego czasu codziennie wybuchały kłótnie. Kiedy urodziła się Ula, wspólne życie stało się nie do zniesienia. Okazało się, że ma bardzo tradycyjne podejście do roli kobiety i mężczyzny w rodzinie. Gdy pojechał do Anglii pozamykać swoje sprawy, maleńka Ula zachorowała na zapalenie płuc. Siedziałam w szpitalu i myślałam: „Po co mi Alek? Nie pomaga mi, wciąż się kłócimy, teraz go przy nas nie ma. Jestem w stanie unieść to wszystko sama. Bez niego będzie mi lżej.

Kiedy przyjechał, powiedziałam: „to koniec“. Rodzina mnie naciskała, znajomi krytykowali, że jestem wariatką i egoistką, bo dziecko przecież potrzebuje ojca. Wytrwałam jednak w decyzji.

Po 12 latach mam satysfakcję: większość tamtych moralistów jest po rozwodach, są samotni, na antydepresantach. A ja dwa lata później wyszłam za mąż, za chłopaka, który od zawsze się we mnie kochał. Mamy drugie wspaniałe dziecko, jesteśmy bardzo szczęśliwi”.

Wybieramy to, co wydaje się gorsze i... okazuje się, że wybór był dobry

Mateusz Gola: Po prostu czuliśmy, że tak będzie lepiej. Według teorii markerów somatycznych Antonio Domasia, portugalskiego profesora neurologii behawioralnej, potrafimy odbierać i kierować się w życiu wskaźnikami płynącymi z ciała.

Jeśli ufamy sobie, zrezygnujemy z wyboru, który budzi w nas nieprzyjemne odczucia. Zdecydujemy się natomiast na rozwiązanie, przy którym ogarnia nas spokój i radość. My nazywamy to intuicją, a Domasio – markerami somatycznymi. Obserwując hazardzistów, doszedł do wniosku, że są oni w stanie nauczyć się reguł, które dają prawdopodobieństwo wygranej, choć nie wiedzą, na czym one polegają. Nie potrafią o nich opowiedzieć.

Poradnik wybierania

1. Osiołkowi w żłoby dano

Siedzisz w restauracji i jesteś głodny. Otwierasz kartę menu i stwierdzasz, że masz ochotę na jajka. Wahasz się między jajecznicą i omletem. Aby opisać, co się wtedy dzieje w ludzkiej głowie, psychologowie Johan Dollard i Neal Miller z Uniwersytetu Yale stworzyli teorię dążenia i unikania.

– Gdy pojawia się popęd (głód), dostępne bodźce (karta menu) kierunkują możliwy sposób jego zaspokojenia (ku daniom z jaj) – wyjaśnia Mateusz Gola.

– Pojawia się jednak konflikt między dwoma bodźcami, dwoma celami (jajecznica czy omlet), przy czym oba są pozytywne. Trzeba dokonać oceny – pod kątem tego, który lepiej zaspokoi nasze dążenie. Można przeanalizować dodatki: do pierwszego szczypiorek, do drugiego miód. Jeśli lubisz szczypiorek, łatwiej zdecydujesz.

Jeśli smakuje ci też miód – zyskujesz nowe doświadczenie, wiesz już, co to znaczy „osiołkowi w żłoby dano…”.

Zwykle nie mamy dobrych strategii, jak dokonać wyboru, gdy obie sytuacje są pozytywne. Dlatego osiołek zdechł z głodu! Ale tak się dzieje zwykle na początku, bo gdy się dłużej zastanowisz, dojdziesz do wniosku, że jajecznicę jadłeś wczoraj, a omlet – już nie pamiętasz kiedy. Wybierasz więc omlet! Walka wewnętrzna ustaje. Atrakcyjność tego, co wybrałeś, wzrasta wraz ze zbliżaniem się do celu. A gdy omlet okaże się smaczny, dochodzi jeszcze do tzw. wzmocnienia i następnym razem szybciej go wybierzesz.

2. I tak źle, i tak niedobrze

Pojechać za granicę do pracy? Wyjadę – nie kończę studiów. Nie zrobię tego – tracę dobry start…

– Wybór pomiędzy negatywnymi możliwościami nie stwarza na początku dużych trudności. Wybieramy mniejsze zło – komentuje Mateusz Gola. – Problemy zaczynają się później. Im jesteśmy bliżej realizacji celu, tym bardziej atrakcyjny wydaje nam się ten, którego nie wybraliśmy. Co więcej, przez całe życie możemy żałować i marudzić, że trzeba było zdecydować się na drugą możliwość: wziąć kredyt i kupić dom, nie jechać za granicę albo nie powracać do kraju, z kim innym się ożenić…

Co zrobić, by uniknąć tej udręki? Dokonać oceny sytuacji, w której jesteśmy, tak żeby stała się ponownie sytuacją wyboru. Warto zacząć od plusów, np. praca w Anglii daje mi niezależność finansową, z kobietą, którą wybrałem na żonę, mam dwoje cudnych dzieci... I zastanowić się, co chcemy i możemy zmienić.

3. Według świętego

Ignacy Loyola, jezuita i twórca medytacji chrześcijańskiej, zalecał, żeby proces wyboru zaczynać od analizy plusów i minusów sytuacji. A potem spróbować wyobrazić sobie, że już wybraliśmy. Jak teraz wygląda nasze życie, jak się w nim czujemy? Warto to spisać. Na koniec można wyobrazić sobie, że patrzymy na całą sytuację z perspektywy późnej starości, schyłku życia. Jak teraz ją oceniamy?

Podobnie robi się w poradnictwie psychologicznym. Ale u Ignacego każdą decyzję powinniśmy podejmować na większą chwałę bożą. Zastanowić się, czy to, co chcemy zrobić, zbliży nas do Boga, czy oddali? Współcześni psychologowie radzą też analizę priorytetów – refleksję nad tym, czy to, co zamierzam, zgadza się z moimi globalnym celami – czy zbliża mnie do nich, czy oddala.

Trudności z decyzjami - ciekawostki

Z badań Eduarda Kagana wynika, że wybory są szczególnie trudne dla stawiających sobie wysokie standardy perfekcjonistów. Bywają źródłem ogromnego lęku. Bo perfekcjonista musi wybrać doskonale. A jak to zrobić? Ryzyko jest ogromne, dlatego, że rzeczy doskonałych nie ma. On jednak uważa, że wybór i jego konsekwencje zależą od niego – więc jeśli się pomyli, będzie czuł się winny. Dlatego ze strachu, że dokona złego wyboru, często nie może podjąć decyzji. Perfekcjonista przestanie się bać, gdy zda sobie sprawę, że nie wszystko jest w jego mocy, a zwłaszcza gdy zrobi parę potwierdzających to eksperymentów.

Płaty czołowe, przedni zakręt obręczy – tam m.in. odbywa się proces podejmowania decyzji. Uszkodzenie tego obszaru powoduje niemożność dokonywania wyborów i następuje zwykle przy długotrwałym i silnym napięciu lub zespole stresu pourazowego. Dlatego żołnierze wracający z Iraku czy Afganistanu mają kłopot nawet z kupieniem proszku do prania – jeśli jest ich w sklepie duży wybór. Podobny mechanizm może dotykać ludzi pracujących w korporacjach, którzy żyją w permanentnym stresie. Z czasem mogą zacząć całkowicie zdawać się na polecenia przełożonych, gdyż w jakimś stopniu stracili zdolność podejmowania samodzielnych decyzji.

Artykuł archiwalny

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze