1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Terapia czy coaching - co wybrać, gdy utkniemy w martwym punkcie?

Wiele osób odczuwa nadal lęk i wstyd przed udaniem się do terapeuty. O ile z tym drugim trzeba i warto walczyć, to pierwszy może okazać się cenną wskazówką. (fot. iStock)
Wiele osób odczuwa nadal lęk i wstyd przed udaniem się do terapeuty. O ile z tym drugim trzeba i warto walczyć, to pierwszy może okazać się cenną wskazówką. (fot. iStock)
Jeśli życie jest wędrówką, to nasze doświadczenia są bagażem, jaki niesiemy na plecach. Czasem nie mamy siły iść dalej, boimy się tego, co za zakrętem, nie widzimy sensu drogi. Wtedy pomaga psychoterapia. Bez niej nie sposób ruszyć z miejsca. Tylko skąd wiedzieć, że się utknęło w martwym punkcie?

Magda leży na kanapie i myśli o śmierci. Od wielu tygodni zaraz po powrocie z pracy kładzie się na łóżku i czeka, aż przyjdzie noc, czasami zasypia w ubraniach, myje się dopiero rano. Na samą myśl o pracy czuje narastający lęk, wydaje jej się, że tym razem nie będzie w stanie wyjść z domu, tak bardzo tego nie chce. Również myśl o tym, że będzie musiała przenieść się z kanapy do łóżka, wywołuje w niej ogromną niechęć. Magda ma 52 lata i pracuje jako asystentka prezesa w dużej firmie w Warszawie. Rok temu jej syn, którego od ośmiu lat wychowywała sama, zaczął studia i wyprowadził się z domu. Kiedy tak odwiedzał coraz chudszą mamę i coraz brudniejsze mieszkanie, powiedział jej, żeby poszła na coaching, nawet znalazł jej młodego, wykształconego trenera z certyfikatem. Zgodziła się ze względu na syna i poczucie winy, z którym się mierzyła. Chciała być lepszą, mądrzejszą, bardziej troskliwą mamą, która – tak jak kiedyś – mogła ugościć syna dwudaniowym obiadem i jeszcze dać mu wałówkę na dwa tygodnie życia w stolicy. Niestety, mimo początkowego zapału do pracy nad sobą, Magda połknęła całe opakowanie leków nasennych.

Dlaczego w wypadku Magdy coaching nie zadziałał? Anna Srebrna, psychoterapeutka Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, certyfikowana superwizorka, także coach, na co dzień pracująca w Laboratorium Psychoedukacji, uważa, że w metaforze życia jako wędrówki coaching jest tym, co pomaga nam zdobyć upragniony szczyt.

– Najlepiej mieć ze sobą w bagażu tylko to, co umożliwia osiągnięcie tego celu. Czasami okazuje się, że dźwigamy bagaż, który sprawia, że po pięciu minutach marszu jesteśmy zbyt zmęczeni, by iść dalej. Wtedy trzeba się zatrzymać, rozpakować plecak, zobaczyć, co w nim dźwigamy, jakiego rodzaju ciężar – mówi. To metaforyczne rozpakowywanie plecaka może się odbyć właśnie podczas terapii.

Bagaż emocji

W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że coaching dotyczy realizacji swoich celów, porządkowania sposobów pracy oraz życia, ale też przezwyciężania impasu w podejmowanych działaniach, natomiast terapia związana jest ze zrozumieniem swojej historii, odzyskiwaniem autonomii i leczeniem ran. Bywa również, że psychoterapeuty poszukują osoby zadowolone z życia, zainteresowane rozwojem osobistym, motywowane ciekawością siebie, innych ludzi i świata – być może wtedy sensowniejsze jest skorzystanie z coachingu.

Obie formy pracy – terapia i coaching – zawierają obszary wspólne, ale podejmując decyzję o wyborze ścieżki rozwoju, należy dokładnie sprecyzować problem i cel. Z tego powodu większość profesjonalnych ośrodków psychoterapeutycznych zaczyna współpracę z nowym klientem czy pacjentem od konsultacji – zazwyczaj płatnej (około 100 zł). Spotkanie takie służy każdej stronie. Terapeuta zadaje pytania, dowiaduje się skróconej historii danej osoby, może rozpoznać problem i zaproponować najskuteczniejszą formę pracy. Pacjent może poznać swojego przyszłego terapeutę, zadać pytania o styl pracy, cenę, czas trwania, doświadczenie, ukończone szkoły. To ważne tym bardziej, że w Polsce nie istnieje ustawa regulująca zawody psychoterapeuty i coacha. W ostatnich latach popularne stały się roczne szkoły przygotowujące do pracy w roli coacha, których absolwenci czasami dają sobie prawo do prowadzenia terapii podczas sesji coachingowej, ale wtedy mogą bardzo zaszkodzić.

Objawy kontra przyczyny

Plecak chorującej na depresję Magdy był bardzo ciężki, znajdowało się w nim cierpienie, nieprzeżyta żałoba po stracie męża oraz utrata syna, który zaczął dorosłe życie. Pod smutkiem mieścił się wstyd i poczucie winy, które wyniosła z rodzinnego domu – jej ojciec miał zwyczaj zawstydzać ją, gdy nie potrafiła odrobić lekcji, utrzymać relacji z koleżanką, ale również wtedy, gdy płakała.

Na samym spodzie plecaka Magda dźwigała bardzo ciężki lęk, którego nie była świadoma. Wywoływał on poczucie bezradności, obawę przed spotkaniem z ludźmi, ich oczekiwaniami, ale przede wszystkim blokował dostęp do miłości. Właśnie dlatego Magda zaczęła fantazjować o śmierci. Wydobyła z siebie jednak resztkę energii i nadziei, by pójść na coaching. Okazało się, że 28-letni trener, pomimo dobrych intencji, nie ukończył własnej terapii i nie był świadomy złożonych mechanizmów składających się na charakterologię osobowości. Nauczył się wielu technik afirmacyjnych i sposobów pracy z klientem, ale gdyby był profesjonalnym i wykształconym coachem, który poddaje swoją pracę superwizji, czyli konsultacji z terapeutą, już na pierwszym spotkaniu zaproponowałby Magdzie terapię. Zamiast tego razem ze swoją klientką stworzył precyzyjny plan działania, określili cele, zarówno te dotyczące sprzątania mieszkania, jak i odzyskiwania radości życia poprzez malowanie, dawno zapomnianą pasję Magdy.

W konsekwencji Magda czuła, że stoi przed nią jeszcze więcej zadań, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Zamiast leczyć depresję i jej przyczyny, zajęła się objawami. W trakcie swojej podróży przez życie Magda dołożyła do i tak obciążonego plecaka kolejne 10 kilo. Opadła z sił, poczuła, że nie spełnia nie tylko swoich oczekiwań, ale również oczekiwań syna i coacha.

Zdrowy i niezdrowy lęk przed terapią

Wiele osób odczuwa nadal lęk i wstyd przed udaniem się do terapeuty. O ile z tym drugim trzeba i warto walczyć, to pierwszy może okazać się cenną wskazówką. Psychoterapia, opisując mechanizm myślenia osoby korzystającej z pomocy, która obawia się albo nie chce zajmować się określoną kwestią, poruszać danego tematu czy dotykać starych ran, posługuje się pojęciem „oporu”. Taki opór może się manifestować ucieczką z sesji, a w końcu terapii, złością na terapeutę, zmianą lub unikaniem tematu. Uważna praca z oporem zazwyczaj pomaga pacjentowi odważyć się na zmierzenie się z wypieraną częścią siebie. Nieprofesjonalni psychoterapeuci mają jednak nawyk, by nazywać oporem również zdrowy lęk, naturalne mechanizmy obronne, które chronią nas przed wykorzystaniem, wystawieniem się na zranienie, obnażenie, które donikąd nie prowadzi. Tacy terapeuci poprzez perswazję, pytania, nacisk ukryty za „pracą z oporem” nadużywają swoich pacjentów.

Dlatego słuchaj swojego lęku, tego, o czym ci opowiada – czasami bywa dobrym doradcą. Jeśli czujesz lęk przed spotkaniem z terapeutą albo poruszaniem określonych kwestii – powiedz mu o tym, zobacz, jak zareaguje. Zawsze możesz zapytać samą siebie: Jak się czuję w tej relacji? Czy moje wartości są szanowane? Jeśli masz wątpliwości co do sposobu pracy terapeuty, poproś o konsultację u innego specjalisty.

Powrót do początku

Po nieudanej próbie samobójczej Magda wylądowała na oddziale toksykologii, na którym spędziła trzy dni. Dostała skierowanie do psychiatry i na oddział półotwarty. W końcu trafiła do psychoterapeutki, która nie miała na Magdę żadnego pomysłu, towarzyszyła jej w podróży do dzieciństwa i z powrotem. Wspólnie, z szacunkiem do tempa i gotowości Magdy, zaglądały do plecaka, z którego w miarę trwania terapii wypadały kolejne ciężary. Najpierw „odpadł” od Magdy smutek, z którym czuła się symbiotycznie związana. Gdy przeżyła rozstanie ze zmarłym mężem i znalazła w sobie siłę, by uszanować wolność syna, zajęła się poczuciem winy, które miała w sobie od dzieciństwa. Obecnie mierzy się z lękiem i jest przekonana, że sobie poradzi.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze