1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Wprawić machinę w ruch. Rozmowa z Pawłem Urbańskim

Fot: Wojciech Ostrowski
Fot: Wojciech Ostrowski
Paweł Urbański to jedna z tych osób, których nie spotyka się codziennie. Notka na Wikipedii przekonuje, że jest głównie podróżnikiem – mimo że stracił wzrok, zdobył między innymi Kilimandżaro i Mont Blanc, brał udział w wyprawie na najwyższy szczyt obu Ameryk – Aconcaguę, na nartach pokonał 50-kilometrową trasę na Spitsbergenie. W tym momencie jednak Paweł w dużo większym stopniu niż podróżnikiem, jest przedsiębiorcą i coachem.

Ukończył studia doktoranckie w zakresie informatyki w Polskiej Akademii Nauk. Wreszcie – to po prostu zajmujący się wieloma rzeczami, ciekawy człowiek, z którym jest o czym porozmawiać. 

Pełna wersja wywiadu na:  

Radek Pulkowski P: Wyczytałem, że w Polsce żyje 60 tys. osób niewidomych. Z pewnością niewielu z nich robiło równie brawurowe rzeczy, co ty, i  niewielu żyje równie dynamicznie. Czy jednak większość z tych 60 tys. prowadzi samodzielne, satysfakcjonujące życie?

PU: Jest wiele osób niewidomych, które prowadzą ciekawe życie i wiele takich, które go nie prowadzą. Zupełnie tak samo, jak jest wiele kobiet, mężczyzn, brunetów, Chińczyków i wszystkich innych ludzi, którzy takie życie prowadzą lub nie prowadzą. Ta szczególna sytuacja związana z utratą wzroku w oczywisty sposób wpływa na możliwości, na stopień dostępności pewnych rzeczy. Wzrok jest kluczowy w niektórych zawodach, sportach i innych zajęciach. Nie w każdej dziedzinie uda się znaleźć alternatywny sposób uczestnictwa dostępny przy pomocy technologii, oprogramowania czy innym, nawet najbardziej zwyczajnym sposobom, który pozwoli w znacznym stopniu samodzielnie robić tę rzecz niewidomemu. Oczywiście ja też potrzebuję, żeby czasami ktoś przejrzał mi jakiś dokument, zdjęcia… ale z drugiej strony tak samo mają czasami osoby widzące. Pewnie tobie też przydaje się czasami druga para oczu, na przykład do sczytania tekstu. Osoba, która będzie mogła dopytać, zauważyć coś, czego ty nie zauważyłeś.

RP: Rozumiem, co chcesz przekazać. Pytanie wzięło się stąd, że brak wzroku jest czymś, o czym na co dzień nie myślą osoby, które wzrok posiadają i nie mają bezpośredniej styczności z osobami niewidomymi.

PU: To prawda. Albo mają styczność w sposób przelotny i przypadkowy, na przykład na ulicy. Musiałem dziś pojechać do Warszawy. Jechałem kolejką i trafiła mi się współtowarzyszka podróży, która podpytała mnie czy jadę do Warszawy, czy nie potrzebuję pomocy i tym podobne. Wyszła z tego taka rozmowa towarzyska jakie często odbywają się w przedziałach pociągów i podobnych miejscach. Ona oczywiście nie wiedziała, że mnie przemieszczanie się właściwie nie sprawia problemu, bo po prostu jestem do tego przyzwyczajony. A dla mnie to była okazja, żeby kolejnej osobie wyjaśnić trochę mitów, zweryfikować niekoniecznie trafne wyobrażenia. Wiele osób zastanawia się – na przykład – czy osobie niewidomej przeszkadza, że tramwaj, który właśnie podjechał nie jest niskopodłogowy. Otóż dla mnie to nie jest takie ważne, ważniejszy jest raczej numer tramwaju, to dokąd on jedzie i czy przypadkiem za tym tramwajem nie podjechał akurat mój.

RP: Jeśli dobrze cię rozumiem to chcesz powiedzieć w skrócie tyle, że czasami jest trochę trudniej, ale bez wzroku da się żyć.

PU: Kluczowym momentem jest chwila utraty wzroku i okres bezpośrednio po niej. Albo w przypadku osób, które nie widzą od urodzenia – pierwsze lata życia. Zaakceptowanie sytuacji, nauczenie się funkcjonowania w tej nowej rzeczywistości, dostrojenie do życia w inny sposób. Trzeba się nauczyć nie tylko poprosić o pomoc, ale też tę pomoc zaakceptować. Istnieją oczywiście sytuacje, w których nie mogę poradzić sobie samemu, ale też nikomu nie sprawia przecież problemu to, żeby mi w nich pomóc – przeczytać numer na budynku albo czasami przejść 100 metrów, mimo że jest nie po drodze.

RP: Wiem, że chodziłeś do szkoły w Laskach, która jest przystosowana do potrzeb osób niewidomych…

PU: Tak, to była dla mnie po pierwsze szkoła, a po drugie okres ostatecznego wyrobienia sobie warsztatu pracy. Akurat ja w dzieciństwie widziałem. Później straciłem wzrok  i kilku rzeczy musiałem się w związku z tym nauczyć. Choćby Braille’a. To było ciekawe, bo oczywiście uczyłem się go tak, jak człowiek uczy się języka obcego – na czytankach typu „Ala ma kota”. Właściwie tych podstawowych rzeczy nauczyłem się nie podczas nauki w szkole, ale podczas wakacyjnego kursu przygotowawczego. Oczywiście po samym tym kursie moje umiejętności jeszcze trochę kulały, ale nie ma zmiłuj się – w szkole trzeba czytać i pisać. Z czasem opanowywałem to coraz lepiej.

RP: Dwa lata wystarczyły?

PU: Pewnie. Sprawa jest prosta – albo się ogarniesz, nauczysz, czego trzeba i masz łatwiej, albo się nie nauczysz i masz trudniej. Nie stało się to z dnia na dzień, ale byłem zmotywowany.

RP: Właśnie – motywacja. Jesteś również coachem, prawda?

PU: Coaching zainteresował mnie tak samo, jak na początku interesuje mnie wiele nowych rzeczy. I rzeczywiście – nadal się tym zajmuję. Wydawałem się chyba odpowiednią osobą. Na przykład moja historia z górami jest czymś, co może motywować innych do działania. Tyle tylko, że choć na początku faktycznie robiłem typowe wykłady motywacyjne, po jakimś czasie zaczęło mnie ciągnąc raczej do pracy jeden na jeden albo w mniejszych grupach.

RP: Z kim pracujesz jako trener osobisty?

PU: Z osobami, które pracują nad czymś zawodowo i chcą poprawić swoje wyniki.

RP: Czyli jednak motywacja?

PU: To zależy co rozumiesz przez słowo „motywacja”. Nie chodzi o motywację rozumianą jako opowiadanie, że wszystko jest możliwe. Raczej o odpowiedź na pytanie: „dlaczego w ogóle się tym zajmuję i co mi to daje?” oraz wypracowanie konkretnych narzędzi działania. Często chodzi o pomoc w uporządkowaniu pewnych spraw, zmianę sposobu pracy. Dla mnie ważne jest nie tyle zapalenie motywacji, ale wykorzystanie początkowego zapału i odpowiednie jego ukierunkowanie. Tak to ujmę: wprawienie machiny w ruch i sprawienie, żeby nie zatrzymała się z byle powodu.

RP: A temat jest ci obojętny?

PU: Niekoniecznie. Jeśli chodzi o firmy to specjalizuję się w organizacji pracy na styku osoba-komputer. Wzięło się to z tego, że po utracie wzroku z czasem sam przerzuciłem się na pracę tylko z komputerem. Papier dla mnie właściwie nie istnieje. Mam z nim kontakt najwyżej wtedy, kiedy ktoś mi podsuwa jakąś umowę do podpisania. Dlatego potrafię pomóc w wykorzystywaniu narzędzia jakim jest komputer osobom, które nie czują się z nim komfortowo. Pracuję również z ludźmi, którzy potrzebują pomocy jeśli chodzi o wypalenie zawodowe i stopień zaangażowania w pracę.

RP: Na koniec jeszcze ostatnia kwestia. O góry – jak cię uprzedzałem – nie będę pytał, bo inni już cię o to pytali. O golfa jednak muszę! Powiedz, jak to się stało, że zainteresowałeś się tym sportem i jak ci idzie?

PU: Góry były fajne, ale jeśli ktoś chce być podróżnikiem to sprawa wymaga pełnoetatowego poświęcenia. Ja zajmuję się również innymi rzeczami, więc w pewnym momencie stało się jasne, że wyprawy były dla mnie raczej świetną przygodą niż sposobem na życie. Dzięki nim przekonałem się jednak, że koniecznie muszę mieć jakiś kontakt ze sportem. Potrzebuję tego, lubię zmagania. Do golfa zachęcił mnie znajomy. Zadzwonił do mnie i powiedział, że ma trenera, który trenował z kilkoma osobami niewidomymi. Stwierdził, że skoro próbowałem już różnych rzeczy to może spróbowałbym również tego. Mnie oczywiście nie trzeba było długo namawiać. Po godzinie treningu nauczyłem się trafiać w piłeczki. Później pojechałem na kolejny trening… a że był akurat okres wakacyjny to zaczęło mnie korcić, żeby spróbować jeszcze raz, i jeszcze raz. I wciągnąłem się w to, a wiedz, że golf naprawdę wciąga. Zobaczyłem, że faktycznie się da, trochę poczytałem o innych osobach niewidomych, które grają w golfa, bo okazało się, że to się zdarza wcale nie tak rzadko. Teraz golf jest moim sposobem na kontakt ze sportem – sposobem na rekreację, ale i na wyzwolenie sportowych emocji. Poza tym to bardzo towarzyska dyscyplina. Traktuję ją oczywiście amatorsko, ale bardzo lubię.

Rozmawiał: Radek Pulkowski

Cały wywiad przeczytasz w serwisie:

O Pawle Urbańskim dowiesz się więcej na jego stronie:

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze