1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. REKLAMA

Miłosne łowy - kto kogo powinien upolować pierwszy?

123rf.com
123rf.com
„Pamiętaj, to za tobą mają się uganiać chłopcy, nie ty za nimi". Wiele kobiet słyszy taki głos wtedy, kiedy wpadnie im w oko interesujący mężczyzna i… choć już dawno nie są nastolatkami, powstrzymują się od zrobienia „pierwszego kroku", bo przecież nie wypada. Ale czy rzeczywiście?

Większość kobiet jest dziś samodzielna finansowo, pracuje na własne utrzymanie, kształci się, by zdobywać nowe kwalifikacje zawodowe, ma własne pasje. Ceni sobie wolność wyboru i samorealizację. Wiele z nich popiera równouprawnienie w takich obszarach życia, jak praca zawodowa czy podział obowiązków domowych, a jednak część z nich ma problem z wyobrażeniem sobie sytuacji, w których to one przejmują inicjatywę w relacjach damsko-męskich i pierwsze podrywają faceta.

- Jestem raczej w tych sprawach tradycjonalistką - mówi Marzanna, 27 lat. - Nie bardzo umiem się odnaleźć w relacjach damsko-męskich. Oczywiście, jest tak, że feministki wywalczyły równouprawnienie i mąż już żony nie musi utrzymywać, ale wydaje mi się, że kobiety nadal chcą, żeby to facet o nie zabiegał, starał się, pokazał, że jesteśmy dla niego ważne. I uważam, że to chłopak jednak powinien zrobić pierwszy krok, nie bać się odrzucenia, tylko dać znak, że mu zależy.

Każdy kot musi polować

Niektórzy panowie także podzielają opinię, że to jednak mężczyzna powinien być łowcą, zrobić ten „pierwszy krok" i zainicjować znajomość, zaprosić na randkę czy kolejne spotkania.

- Myślę, że czasem kobieta musi zrobić pierwszy krok, bo inaczej się nie doczeka, zwłaszcza w przypadku niektórych facetów - uważa Igor, 35 lat. - Ale wiem też, że prawdziwy mężczyzna jest typem łowcy, najlepiej smakuje zdobycz, jak się o nią trzeba starać. Poza tym wtedy facet bardziej szanuje kobietę, jeśli musiał się za nią nabiegać. Przysłowie mówi, że kotu nie smakuje mysz, jak mu się ją pod nos podstawi.

Dzieje się tak dlatego, że mimo zmian ekonomicznych, społecznych i kulturowych, jakie się dokonały przez dwa ostatnie stulecia w społeczeństwach zachodnich, to nadal obszar ról społecznych pełnionych przez kobiety i mężczyzn, podlega dynamicznym przemianom. To, czy preferujemy partnerski, czy bardziej tradycyjny sposób patrzenia na relacje damsko-męskie, zależy w dużej mierze od modelu rodziny w jakiej się wychowaliśmy. Jeśli przy rodzinnym stole setki razy słyszymy tę samą historię, jak to ojciec przez kilka miesięcy „zdobywał" mamę, ile włożył w to wysiłku i jak bardzo był pomysłowy, a mama z kolei usilnie się broniła przed zalotnikiem, to prawdopodobnie taki wzór relacji - mężczyzna nieutrudzony łowca, kobieta trudna zdobycz - będziemy preferować. Co nie oznacza, że nie modyfikujemy go na podstawie własnych doświadczeń czy obserwacji znajomych, zdobytej wiedzy, przekazów medialnych itp.

Obecnie w naszej kulturze ciągle jest obecny model mężczyzny tradycyjnego - pana domu, który utrzymuje rodzinę i decyduje o jej losie. Z kolei kobietę postrzega się bardziej w roli opiekunki domowego ogniska, w sferze miłości raczej odgrywającej rolę tej biernej.

Wewnętrznie rozdarci

Czasy się zmieniają i my zmieniamy się w owych - jak mówi znane łacińskie przysłowie, ale nie zawsze do końca. Dlatego część osób jest wewnętrznie rozdarta między własnymi pragnieniami czy potrzebami, a tym, czego oczekują inni… lub czego im się wydaje, że oczekują. Stąd część kobiet, które przyznają, że im samym jest trudno zrobić ten pierwszy krok, bo „nie wypada", tak naprawdę miałyby na to ochotę, ale boją się społecznej oceny.

- Wiem, że niektórzy trzymają się takiego schematu działania, że to facet powinien zrobić ten pierwszy krok, bo tak jest lepiej - mówi Gosia, 29 lat. - Właściwie nie wiem, dlaczego. Może w XIX wieku, ale nie w XXI. Co to za różnica, kto zrobi ten pierwszy krok? Ja całe życie byłabym singielką, gdybym czekała, aż mnie ktoś sensowny poderwie. Bo tak bywa, że jak ktoś jest mną zainteresowany, to z reguły ja nim nie jestem. W ogóle facetom to zazwyczaj po kilku głębszych dopiero wzrasta odwaga, bo inaczej to jacyś tacy pasywni są, i nie wiem, mam wrażenie, że dookoła jest więcej atrakcyjnych kobiet niż mężczyzn. I dlatego to oni w nas przebierają,  a nie odwrotnie. Więc jak mi się ktoś podoba, to się uśmiecham, podchodzę, zagaduję. Zwyczajnie. Nie będę stała przy barze dwie godziny i robiła maślane oczy do kolesia trzy metry dalej, bo może się okazać, że ma taką wadę wzroku, że mnie nie zauważy.

Internet demokratyzuje randki

Okazuje się, że dziś to internet, fora, czaty czy portale randkowe stały się takim demokratycznym narzędziem, w którym kobiety i mężczyźni mogą zainicjować rozmowę. I chętnie z tego korzystają. - Często zagaduję pierwsza facetów na Sympatii - przyznaje Kinga, 30 lat. - To nie jest tak, że nikt do mnie nie pisze. Przeciwnie, potrafię dziennie dostać kilka wiadomości od mężczyzn. Ale ja też wybieram takich, do których sama piszę. Staram się zagadać w jakiś niebanalny sposób, bo oni zazwyczaj się nie wysilają za bardzo. I jak dostaję odpowiedź, pokonwersujemy sobie trochę i jak mi się spodoba, to przyznaję, że pierwsza proponuję spotkanie. Czasami są zaskoczeni, bo mówią, że dziewczyny niechętnie się umawiają w realu. Ja nie mam z tym problemu.

Wydaje się jednak, że wbrew stereotypowej opinii, że lepiej jak to mężczyzna zrobi pierwszy krok, niż kobieta, część mężczyzn nie ma żadnego problemu z tym, żeby to płeć piękna przejmowała w tym obszarze inicjatywę. - Ja tam lubię, jak kobieta przejmuje inicjatywę, bo niby z jakiej racji tylko my mamy się starać? - pyta Adam, 25 lat. - Dla mnie nie ma różnicy, czy ja podchodzę do panny, czy ona do mnie. Poza tym wy wysyłacie takie sygnały, że ja i tak wiem, czy macie ochotę mnie poznać, czy nie. Jakie? To widać po oczach, mówi o tym język ciała. Wtedy to ja się uśmiecham, kupuję drinka i uderzam. Nigdy nie zdarzyło mi się, że się myliłem.

Niektórzy panowie przyznają, że jest to miłe uczucie, kiedy kobieta jest nimi zainteresowana i to bezpośrednio okazuje. Wtedy chętniej przejmują dalszą inicjatywę. Nie widzą także różnicy w dalszym przebiegu znajomości w zależności, czy to on, czy ona "złowiła drugą połowę". Panuje powszechne przekonanie, że to zawsze kobiety wysyłają za pomocą swojej mowy ciała sygnały, że są zainteresowane poznaniem konkretnego mężczyzny. Jednak to on powinien zainicjować znajomość. Jednak, czy będąc kobietą, która preferuje takie bardziej tradycyjne podejście do kwestii damsko-męskich, warto się męczyć tygodnie, miesiące, a nawet lata, będąc zakochaną w znajomym, który nic o tym nie wie? A może warto, będąc typem męskiego zdobywcy lub damskiej łowczyni, dać się od czasu do czasu także upolować?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze