1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks
  4. >
  5. Mówmy głośno o naszych potrzebach seksualnych! – apeluje Katarzyna Miller

Mówmy głośno o naszych potrzebach seksualnych! – apeluje Katarzyna Miller

Jeśli chcemy żyć w pełni, musimy puścić: przestać trzymać się stereotypów, zakazów. Przestać się bać, oceniać, karać. Śmiać się swobodnie, tańczyć, jeść i kochać, kiedy mamy na to ochotę i kiedy jest to dla nas bezpieczne i dobre – mówi Katarzyna Miller. (Fot. iStock)
Jeśli chcemy żyć w pełni, musimy puścić: przestać trzymać się stereotypów, zakazów. Przestać się bać, oceniać, karać. Śmiać się swobodnie, tańczyć, jeść i kochać, kiedy mamy na to ochotę i kiedy jest to dla nas bezpieczne i dobre – mówi Katarzyna Miller. (Fot. iStock)
Warto interesować się seksem, czytać poradniki i powieści erotyczne, oglądać filmy. Mówić szczerze z innymi kobietami o tym, czego pragniemy. Nawzajem sobie przypominać, że mamy prawo do ochoty na lepszy czy inny seks. Dzięki temu przez całe życie będziemy optymalnie rozwijać się nie tylko jako ludzie, kobiety, żony czy matki, ale też jako istoty seksualne – kochanki – mówi Katarzyna Miller

Właściwie to na czym polega rozwój seksualny kobiety? Chciałybyśmy czerpać z seksu coraz więcej, ale z reguły jest odwrotnie. „Rozwój” kończy się na macierzyństwie. Potem zapominamy o seksualności. Czy to nam czymś grozi?
Jak tu żyć… Jeśli zgubiło się seksualność ciała, gubi się radość i pożądanie życia. Ciało nie poznaje tylu stanów i możliwości odczuwania, rozwijania się. Drugi człowiek nigdy nie staje się cudem, powodem pragnienia, zachwytu. Nasze własne ciało nie staje się cudem. W jego przestrzeni nie dzieją się cuda, nie zdarzają miłe, rozkoszne chwile. Rozwój seksualny kobiety polega na docenieniu swojej zmysłowości, nauczeniu się myślenia o sobie, o swojej przyjemności. Jeżeli tylko chcemy, możemy czerpać z bogactwa otaczającego świata: dzięki spotkaniom z mądrymi ludźmi, literaturze, filmom, podróżom nauczyć się, że jest wiele sposobów istnienia, że możemy wybierać. Na szczęście coraz więcej kobiet to wie. Singielki mówią: „Mam pieniądze, mieszkanie, zawód, nie będę się spieszyła z zakładaniem rodziny. Mogę sobie pobyć z kimś, kto mnie podnieca, ale na ojca się nie nadaje. I z nim nie będę miała dzieci. A kiedy ten związek przestanie być interesujący, znajdę kogoś innego”. W takim myśleniu nie ma nic złego. To poznawanie siebie, poznawanie mężczyzn, poznawanie seksualności.

Inni powiedzą: to jest „puszczanie się”.
A jak kobieta, która się nie całowała i nie pieściła, może znaleźć dobrego męża, umieć cieszyć się seksem? Przecież seksu też trzeba się nauczyć. Za pierwszym razem kobieta praktycznie nie ma szansy na orgazm. Ona musi się zrobić gorąca i wilgotna, otwarta, bez kontroli, żeby mieć przyjemność. A mężczyzna powinien umieć najpierw ją doprowadzić do nieprzytomności, żeby sobie pozwolić na przyjemność. Jest taki typ mężczyzn, typ casanowy, który wie, jak zdobyć kobietę i jak ją zaspokoić, bo ars amandi jest narzędziem jego pracy. Jest uważny i skupiony na tym, czego chce kobieta, co ją rozpala. Miałam na szczęście takiego kochanka (szkoda, że nie pierwszego). Ale jest wiele kobiet, które takich mężczyzn nie spotkały. Czasem dlatego, że się ich wstydziły, bały. Bo mamusia powiedziała, że nie wolno. Na szczęście dziś kobiety ośmielają się chcieć czegoś więcej także w seksie. Ale wtedy często ich mężczyźni przed tymi potrzebami umykają.

I co wtedy: gdy partner jest w łóżku skupiony na sobie albo gdy go nie ma?
Kochać samą siebie, czyli uprawiać masturbację.

Nie lepiej poszukać kochanka?
Warto się masturbować, zanim zacznie się szukać kochanka. Bo to uczy kobietę jej erotycznej drogi, od skojarzeń, fantazji, przez dotyk, do orgazmu. To tylko straszenie, że masturbacja szkodzi. Oczywiście – jeśli mamy ochotę – znajdźmy sobie kochanka. Intuicyjnie wybieramy zazwyczaj kogoś, kto da nam to, czego nie dał stały partner. Całuje paluszki, kosteczki, nadgarstki – zachwyca się. I nawet jeśli wiemy, że to bajer, to i tak jest rewelacyjnie. Chłoniemy całym ciałem i sercem to, co słyszymy, i zaczynamy promienieć szczęściem. Największy problem w seksualnym rozwoju kobiety polega na tym, że kobiety są rozdarte między moralnością a tym, czego pragnie ich ciało. Bo jeśli wychowujemy się w katolickim kraju i restrykcyjnej rodzinie, to między nami a naszą naturą leży miecz obnażony: „Nie wolno! Bo to jest puszczanie się!”. Ale puszczanie się to cudowne słowo! I tak zacznijmy je traktować! Jeśli chcemy żyć w pełni, musimy puścić: przestać trzymać się stereotypów, zakazów. Przestać się bać, oceniać, karać. Śmiać się swobodnie, tańczyć, jeść i kochać, kiedy mamy na to ochotę i kiedy jest to dla nas bezpieczne i dobre.

Chciałybyśmy tak żyć! Ale nasze wychowanie…
Wielu naszym wychowawcom słowo „dupa” z ust nie schodziło. Oni wciąż myśleli o seksie. Moja mama znalazła kiedyś w moim biurku książkę „Stąd do wieczności” Jamesa Jonesa, gdzie jest mnóstwo o różnych rzeczach, też o seksie. Ale ona z wypiekami na twarzy cisnęła książką o ziemię i krzyknęła: „Bo tobie tylko jedno w głowie!”. Pomyślałam: „Nie mi. Tobie”. Ja się wtedy z moim chłopakiem trzymałam za ręce i to nam wystarczało. A więc nie myślmy o wychowaniu. Żeby rozwinąć się seksualnie, czytajmy książki o seksie, oglądajmy filmy erotyczne, rozmawiajmy z innymi kobietami o tym, czego pragniemy i czego nam brak w łóżku. To ważne, żeby mówić o tym, że mamy potrzeby seksualne. Przyznawać się do nich. Przecież to odkrycie ostatnich dziesięcioleci! Przedtem kobiety potrzeb miały nie mieć. Prawda jest jednak taka, że je mamy, i trzeba się nawzajem w tym „mieniu” wspierać.

Rozmawiać z bliskimi kobietami o seksie? To nie wszystkim się spodoba.
Nie ma ani jednej rzeczy, która by się podobała wszystkim. Ważne, żeby się odważyć. Częścią rozwoju seksualnego kobiety jest właśnie przyjaźń z innymi kobietami. Kobiety znają wagę uczuć, przeżyć, zmysłowego odbierania świata. Tulą się do siebie, całują, chodzą objęte. Szepczą ze sobą, mówią słodkie słówka. Mają dla siebie specjalne imiona. Ta dziewczyńska ujawniana bliskość to też edukacja erotyczna, której chłopcom się zabrania pod klątwą homoseksualizmu. Bywa też, że dziewczynki uczą się nawzajem pocałunków i pieszczot. I na randkach czują się pewniej.

Możemy dawać sobie wsparcie, mówić o tym, że czas pomyśleć o sobie. Ale i tak nastawione jesteśmy na zaspokajanie potrzeb mężczyzn. To dla nich nosimy obcasy, push-upy i udajemy orgazm.
Dotknęłam tu podstawowego problemu: „Ja jestem najmniej ważna”. Taka postawa to efekt patriarchalnego wychowania dziewcząt. W skrócie: „Bez mężczyzny jestem nieważna. Mam go złowić i utrzymać, żeby mi go inna nie odebrała. Dać to, czego potrzebuje, żeby mnie zatrzymał. A potem zająć się domem, nim, dziećmi. Sobą samą o tyle, o ile mam być zadbana i dobrze wyglądać”. Jakie to staroświeckie, prawda? Ale wciąż pokutuje. Posłuchaj przykładów: „Umiem się tak ułożyć w łóżku, żeby dobrze wyglądać”. „Świetnie udaję orgazm, bo inaczej on w siebie zwątpi”. „Przez 20 lat nigdy nie odmówiłam mu seksu, choć seksu nie lubię. Czemu on odszedł?”. Jeśli kobiecie się wydaje, że znalazła strategię przetrwania, to znaczy, że nie znalazła dobrego rozwiązania dla siebie. Lepiej przeżyć krótki czas konfrontacji z niewygodną prawdą, niż wyrzec się reszty życia.

Chcemy dać sobie prawo do bycia istotą seksualną, ale wtedy słyszymy w głowie: „To nie wypada!”.
Od ojca nigdy tego nie słyszałam. To mama chciała, żebym była damą. A to, co to oznaczało, budziło we mnie sprzeciw. Ta sztuczność, bycie nie sobą, takie ładne układanie się. Czułam już wtedy, że to nie takie proste być kobietą, że na to trzeba sposobu i że bycie damą jest jednym z nich. Wiedziałam też, że ta wersja, która mi najbardziej odpowiadała, czyli bycie sobą, napotka wiele sprzeciwów. W głowie słyszymy masę nakazów i zakazów dotyczących np. sprzątania, posiadania własnego zdania czy wychowania dzieci. Z nimi wszystkimi, tak jak i z tymi dotyczącymi seksu, powoli dajemy sobie radę. Mamy pisma kobiece, grupy kobiecego wsparcia i rozwoju. Nie warto zostawać z tym samej.

Co decyduje o wyborze sposobu, na jaki będę kobietą?
Zdaniem duńskich psychoanalityków można mówić, że są dwie kobiece płcie: córki ojców i córki matek. Kiedyś na warsztatach jedna z kobiet powiedziała: „Jak was słuchałam, to chce mi się płakać i jednocześnie jestem wściekła, że wy się pozwalacie wykorzystywać, obrażać i jeszcze twierdzicie, że kochacie tych mężczyzn”. Od razu spytałam: „A z kim ty, kochana, byłaś bliżej w dzieciństwie?”. Odpowiedziała: „Z tatą”. Wiedziałam, że tak powie, bo to ten typ kobiet ośmiela się mówić o swojej wściekłości. Córki ojców wiedzą, że mają prawa, gdy córkom matek połowę energii zabiera to, by sobie na coś pozwolić. Na przykład na romans. Córki ojców mają nie tylko prawa, ale też umiejętność krytycznego myślenia, refleksji, np. na temat tego, co to znaczy być kobietą.

Same plusy!
Wiele plusów, ale jest wielki minus: brak bliskości z matką i niepewność, kim się jest. Nie jest dobrze, kiedy z córką rozmawia tylko ojciec. Na przykład kiedyś mój ojciec powiedział, że gdy mężczyzna pożąda kobiety, a ona się z nim tylko całuje i pieści, a nie chce kochać, to go strasznie boli. Ja się tym przejęłam. I tu zabrakło matki, która dodałaby: „Zaraz, kochany. To jest na pewno ważne dla mężczyzny, ale dziewczyna nie może za każdym razem, kiedy on się podnieci, zgadzać się na seks, żeby go nie bolało”. Matka powinna powiedzieć córce: „Masz prawo w każdym momencie powiedzieć: »Więcej nie chcę«”. Ale ponieważ tego nie powiedziała, przez pewien czas nie umiałam powiedzieć „nie”.

Z kolei córki matek mało znają i rozumieją mężczyzn. Zdarza się, że z mlekiem matki wyssały wiele destrukcyjnych przekonań, np., że mężczyźni są tylko po to, żeby zrobić dzieci, a reszta to życie domowe kobiet. Taka kobieta może być w szkodliwej relacji z matką – wtedy duch mamusi nie opuszcza jej nawet w sypialni.

Co córka powinna usłyszeć od dobrej matki?
Przede wszystkim, że ciało, które ma, jest cudowne. Wszystko jedno, czy jej piersi są duże, czy małe. Że ma między nogami źródło rozkoszy. Że mężczyźni pożądają i że w tym pożądaniu nie ma nic złego, bo ono jest wartością wynikającą z różnic między kobietami a mężczyznami. Matki powinny nauczyć córki, że mogą swoje ciało kochać. Że mężczyzna ma kobietę kochać tak, żeby jej było dobrze.

Pozytywny głos ojca jest pewnie nie mniej istotny.
Wiele dziewczyn pamięta, że ojcowie w pewnym momencie przestawali je dostrzegać. Mężczyźni sobie tego nie uświadamiają, ale boją się, że córki zaczynają na nich działać erotycznie i je odrzucają. A powinni powiedzieć: „Dalej cię kocham, ale jesteś już za duża, żeby tulić się do ojca. Niedługo pewnie będziesz przytulać się do chłopaków”. Dobry ojciec wie, że córka, aby uczyć się budować dorosłe relacje męsko-damskie, musi umawiać się na randki. Przeżyć te cudowne chwile, kiedy chłopak stoi pod jej oknem i wzdycha.

A jeśli mama nie mówiła pięknie o ciele, a tato straszył ciążą?
Jeśli kobieta nie wykroczy poza swój dom rodzinny, będzie powielała ten straszny schemat wobec siebie i dzieci. Jeśli jest świadoma, otwarta – poszuka pomocy, np. w terapii.

Czy kiedyś trzeba zrezygnować z seksu?
Nigdy nie warto rezygnować. Rezygnując, bo np. mamy już za dużo lat, tracimy najlepszy czas dla kobiecej seksualności. Kiedy nie musimy pilnować, czy miesiączki są regularnie, i nie obawiamy się ciąży. Nie wstydzimy się, za to cieszymy z tego, co nas spotyka. Seks oczywiście to nie tylko przyjemność. Przynosi nam również niespełnienie, cierpienie. Ale i o nie wtedy jesteśmy bogatsi. To jednak inny temat, o którym może kiedyś porozmawiamy.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze