1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Jak lęk przed nieplanowaną ciążą wpływa na seksualność?

Seks to wielka moc, musimy uczyć się odpowiedzialnie z niej korzystać (fot. iStock)
Seks to wielka moc, musimy uczyć się odpowiedzialnie z niej korzystać (fot. iStock)
Lęk, wstyd, zależność i presja ze strony otoczenia to uczucia, jakich wiele kobiet zaznaje w związku ze swoją płodnością od najmłodszych lat. Pewnie dlatego tak rzadko doświadczamy radości takiego seksu, który może, lecz nie musi powołać do życia nowego człowieka - mówi terapeutka Olga Haller.

Lęk przed ciążą przez tysiąclecia wpływał na seks i zatruwał go. Nadal to czyni, lecz dzięki antykoncepcji już nie tak jak kiedyś.
Lęk zatruwał seks głównie kobietom. To one przeżywały niepewność czekania na kolejną miesiączkę, obsesyjnie obserwowały własne ciało – czasem w panice, czasem z nienawiścią – jak bohaterka powieści Marii Ukniewskiej „Strachy” patrząca na swój „podły, podstępny brzuch” w bezradnej rozpaczy. Ileż w literaturze tragedii kobiet, którym przydarzyła się ciąża. Ale czy mężczyzn nie dotyka strach przed nieplanową ciążą?

A jasne, że dotyka, kilka razy bywałem w śmiertelnym lęku. Ale to nie mój brzuch był miejscem dramatu, więc było mi chyba lżej.
Dla kobiet ten klimat zagrożenia, niepewności z miesiąca na miesiąc był powszechny. Dopiero antykoncepcja hormonalna wyzwoliła nas, dała możliwość decydowania o ciąży, a tym samym o sobie, swoim życiu.

Lęk paraliżował, więc ograniczenie go to odzyskanie przez kobiety orgazmu, radości seksu...
Tak, choć to bardziej złożone. Cała ta nieuchronność ciąży i porodu w życiu kobiety wyznaczała mocno jej rolę jako przede wszystkim matki. Tym samym inne cele, pragnienia, marzenia, również seksualne, uważane były za zbędne. Kobiety musiały sobie wywalczyć prawo do nich. Bezpieczne porody i kontrola urodzin wyzwoliły nasze apetyty na całe życie. A jednak nadal nie zawsze mądrze korzystamy z wolności seksu i ze zdobyczy medycyny.

Faceci sieją, gdzie popadnie, a potem są w szoku, że od tej radosnej działalności rośnie coś w brzuchu kobiety. I jest oburzenie, że tego nie dopilnowała. A u niej z natury rzeczy to sprawa na całe życie.
Z natury... – mówisz, jakby to była jedyna prawda! Nie tylko z natury, lecz także z rozpędu. Z natury, bo ciąża i poród jest po jej stronie. A z rozpędu, bo tak patriarchat urządził życie kobietom. Na szczęście to się zmienia – coraz więcej mężczyzn chce brać odpowiedzialność za swoje ojcostwo. Razem z kobietami uczą się nowego podziału ról w tej spółce już nie z ograniczoną odpowiedzialnością. Jednak świadomość zagrożeń jest warunkiem ważnym, ale niewystarczającym do dojrzałej odpowiedzialności za płodność. Jak wszyscy wiemy, antykoncepcja, choć dostępna, nie jest stosowana wystarczająco często. Nadmiar lęku i bezradności, wstyd, zależność i presja ze strony otoczenia to odczucia, jakich wiele kobiet doświadcza w związku ze swoją płodnością od najmłodszych lat. Kiedy zdaje nam się, że inni – rodzice, lekarze, mężowie, wreszcie politycy – mają większe prawo do naszych ciał niż my same, nie możemy prawdziwie cieszyć się tym cudem natury, jakim jest prokreacja.

Dzisiaj seks został niemal oddzielony od prokreacji, na dobre i na złe – bardziej na dobre. Ale lęki tak mają, że jak jeden znika, to w jego miejsce pojawia się nowy, choćby AIDS lub epidemia bezpłodności.
Wolność bez dyscypliny to chaos i anarchia. Więc jak widać, matka natura broni nas przed całkowitą wolnością w dziedzinie seksu. Więcej możliwości nie oznacza automatycznie lepszego życia, wymaga za to większej samoświadomości. Seks to wielka moc, musimy uczyć się odpowiedzialnie z niej korzystać.

Jednak z tą odpowiedzialnością było i jest słabo. Kobiety masowo umierały przy porodach, choroby weneryczne były śmiertelne. Ale nawet to nie odstraszało. Wenerycznej pladze sprzyjał fakt, że na ogół nie brano pod uwagę możliwości uprawiania seksu bez finału w pochwie. Dopiero teraz powszechna staje się wiedza, że można to robić nietradycyjnie, a bezpiecznie i nawet z większą radością, gdyż bez lęku.
O tak, to wspaniale, że możemy uprawiać seks na tyle różnych sposobów, bez zagrożeń ciążowych. Petting jest możliwy w każdym wieku. Dla młodzieży to najlepszy sposób na poznawanie intymnej bliskości bez ryzyka przedwczesnej ciąży. Dla dojrzalszych – urozmaicenie, odświeżenie i naturalna antykoncepcja. Pod warunkiem że my, kobiety, uczymy się własnego ciała, obserwujemy rytm płodności, a partner to respektuje.

Skupmy się na przeżywaniu seksu z myślą o ciąży – gdy kochamy się tak, by mieć, a nie by nie mieć dziecka. Seks może być wtedy święty; to przecież kreacja cudu. Warto chyba powalczyć, żeby takie podejście mieć zawsze, nawet kiedy stosujemy antykoncepcję. Jak uprawiać seks, by możliwość stworzenia dziecka nie przeszkadzała, lecz wzbogacała?
Potrzebna jest obopólna gotowość. Można wyobrazić sobie dwoje ludzi pewnych, że chcą być razem, którzy się kochają, mają więc mocny grunt dający im możliwość poddania się procesowi życia. Mogą kochać się z zabezpieczeniem, kiedy nie myślą o dziecku, lub bez, kiedy go pragną. Nie unikają panicznie ciąży ani nie wykonują planu. Biorą odpowiedzialność za swoje potrzeby, ale dopuszczają też to, na co nie mają wpływu.
To, zdaje się, stan idealny. Ja sama nie mam takiego doświadczenia, nie znam tego. Wiele kobiet nie zna. Za to znam burzliwy początek ciąży – zaskoczenie, szalejąca niepewność i zamieszanie: co robić? A potem – przyjęcie nieoczekiwanego cudu, ulga i radość, wreszcie prawdziwy błogostan. A z drugiej strony ileż może być odmian doświadczania tej wzbogacającej życie twórczej możliwości? Para, która unika ciąży – a tu pomimo antykoncepcji ona się pojawia i wywraca wszystkie plany, a ich życie zmienia na plus! Albo plany wypełnione, 2 plus 2, a tu nagle spada z nieba trzecie. Są ciąże pozamałżeńskie, późne, wczesne, każdy z nas zna takie przypadki, kiedy trudno przyjąć to, co się stało, a potem jednak za żadne skarby nie odwrócilibyśmy biegu wydarzeń. Pozostaje nam odkrywać, gdzie są granice naszego wpływu, a resztę pozostawić naturze, zdać się na los lub Boga, jak ktoś chce wierzyć, że On tym też się zajmuje.

Patrząc na stosunek naszej religii do seksu, myślę, że Bóg bardzo się tego wstydzi, zamyka oczy i umywa ręce. Lepiej nie zdawać się na Niego. Szczególnie że teraz coraz częściej zdarza się, że chcemy dziecka, a tu nie wychodzi. I jest inna tragedia. Ale wymyślono in vitro.
Problem niepłodności dotyka w Polsce ok. miliona par, więc metoda in vitro daje możliwość posiadania dziecka wielu z nich. Jednocześnie leczenie niepłodności jest wielkim wyzwaniem dla partnerów. Badania, pomiary, testy są nieraz drogą przez mękę. Zadaniowy seks – próby owulacyjne, regularność współżycia wedle dat, specjalne pozycje – napięte oczekiwanie, tym razem na brak miesiączki, na dodatek bezradność, poczucie winy, braku, straty. Tymczasem nadmiar starania również bywa przeszkodą. Bo w całym tym pomaganiu naturze chodzi też o nastawienie psychiczne i wolność, tak niezbędną dla każdego procesu twórczego. Kiedy pracowałam z kobietami w takiej sytuacji, najważniejsze było uświadomienie uczuć związanych z pragnieniem dziecka, a ponadto umiejętność rozluźniania ciała, zwolnienia kontroli, poddania się sile większej niż my sami. Zrobić tyle, ile mogę. Nawet w warunkach ściśle kontrolowanego zabiegu medycznego jest obszar, na który nie mamy wpływu, jak w życiu.

Czy to nie trochę smutne, że większość z nas bierze się nie z jakiegoś świadomego zamiaru, lecz z okoliczności mniej lub bardziej przypadkowych?! A przecież chcielibyśmy raczej być ładnie poczęci, a nie np. w toalecie czy na stole w kuchni. Faceci bywają czasami zaskakiwani ciążą przez swoje partnerki. Wiele kobiet nie uważa tego za niemoralne i czasami je rozumiem. Większość z nas jest więc zrodzona z nieuwagi lub z wyrachowania naszych matek.
Albo z niefrasobliwości ojców. Nie podzielam jednak twojego smutku – jestem wdzięczna za nieświadomość swoją własną, moich rodziców, dziadków i pradziadków. Wiwat przypadkowe okoliczności! Gdyby nie one, wielu z nas by nie było. Nie przeceniałabym także znaczenia „ładnego poczęcia”. Jako dzieci nie powinniśmy mieć dostępu do intymnego życia rodziców, możemy więc na szczęście zwolnić się z szukania wiedzy na ten temat. Znane są niepiękne okoliczności powstania najpiękniejszych dzieł sztuki. Myślę, że narodziny, jak i śmierć to aspekty egzystencji, które nigdy nie poddadzą się całkowitej kontroli. Dotykamy tajemnicy, mierzymy się z wyzwaniem, jakie stwarzają, dojrzewamy w tym procesie. Uczymy się szacunku dla życia, coraz częściej opartego na ponownym docenieniu związków z siłami natury. Znajdujemy coraz większe możliwości wpływu, a z drugiej strony poddajemy się niewiadomemu.

Może więc ważniejsze jest, aby zdjąć z seksu odium wulgarności, lęku i wstydu. I nie sprowadzać go do roli jedzenia czy wydalania. I dać mu święte skrzydła miłości, czułości, bliskości, na które zasłużył. W końcu dzięki niemu jesteśmy...
Od nas zależy, czy w akcie seksualnym dostrzeżemy tylko biologię, nakaz religii, czy zabawę. A w pomocy medycyny w zapłodnieniu – jedynie zabieg medyczny. Miejmy odwagę zobaczyć, że kiedy się decydujemy na jedno lub na drugie, otwieramy drzwi metafizyce, czy tego chcemy, czy nie – tajemniczej sile, która może przynieść nowe istnienie, zmienić życie nasze, innych i... losy świata. Ta świadomość zobowiązuje i uskrzydla.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze