1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Jak zgrać się w łóżku?

Seks to nie wyścig po odznakę superkochanka, ale czas na luz, relaks i przyjemność. Lepiej skupić się na tym, co czujemy niż rozpamiętywać to, co czuć „powinniśmy”. (Fot. iStock)
Seks to nie wyścig po odznakę superkochanka, ale czas na luz, relaks i przyjemność. Lepiej skupić się na tym, co czujemy niż rozpamiętywać to, co czuć „powinniśmy”. (Fot. iStock)
W seksie nie zgadza się prosta matematyka. Mamy dwie różne osoby, z różnymi potrzebami, preferencjami i zupełnie odmiennie zbudowanymi ciałami, ale na erotycznej „mecie” obie muszą stawić się dokładnie w tym samym momencie, co do sekundy. Jak zgrać się w łóżku – podpowiada edukatorka seksualna Joanna Keszka.

Dlaczego faceci z takim uporem, jak kraj długi i szeroki, pieprzą swoją robotę w łóżkach? Kochamy się po bożemu, według powszechnie obowiązującego konserwatywnego scenariusza znanego nam z książek, poradników, filmów i porno. Z pominięciem podstawowych informacji na temat budowy kobiecego ciała. To wygląda tak: heteroseksualny mężczyzna penetruje kobietę, bach, bach, bach, kobieta wije się i jęczy, na koniec jakoby wszyscy maja orgazm i żyją długo i szczęśliwie. Problem tylko w tym, że kobiece ciało tak nie działa. Pochwa ma tak niewiele wrażliwych zakończeń nerwowych, że niektóre zabiegi w tym obszarze ciała mogą być przeprowadzane bez znieczulenia. To nie jest najbardziej wrażliwa na dotyk czy inne bodźce część kobiecego ciała. Potem twierdzi się, że kobiety potrzebują dużo czasu i zabiegów, żeby się rozgrzać do czerwoności. To trochę szalone twierdzenie. Zapewniam wszystkich, że panie potrafią bardzo szybko i dziko szczytować, jeśli tylko da im się szansę do właściwej stymulacji. Faceci też by się długo rozkręcali, gdyby ktoś ich rozbudzał w łóżku pociągając na przykład za włosy łonowe.

Dostrzegam parę poważnych wad w kulturze, w której żyjemy. Jedną z nich jest głębokie przekonanie, że seks to przestrzeń dla mężczyzn, a kochanki mają szaleć z radości jak koń, który dostał siana, tylko dlatego, że czasem pozwoli się tym kochankom zebrać okruszki z ubogiego erotycznego polskiego menu. Mniej lub bardziej nieśmiałe próby pań sięgnięcia po pewną dozę przyjemności w łóżku uważane są za diabelskie wybryki. Domaganie się prawa do orgazmów to objaw kobiecej fanaberii, rozerotyzowania, wulgarności tudzież braku kobiecości i wrażliwości w stosunku do swojego partnera. Zadowalanie się zadowalaniem facetów powszechnie nazywane jest kobiecą „potrzebą bliskości”. I tylko złe i rozwydrzone kobiety nie truchtają tą ścieżką. Gdyby rzeczywiście poświęcanie się w łóżku zbliżało do siebie ludzi, to nasz kraj już dawno byłby krainą najbliższych sobie osób na świecie. A nie jest.

Jednym słowem mamy poważny zbiorowy problem z idealizowaniem wagino-orgazmu i penetracji jako najdoskonalszych form erotycznej ekspresji. Nic nie świadczy równie wymownie o tym, że nasza wiedza na temat seksu jest żałosna, jak próba doprowadzenia kobiety do orgazmu za pomocą taranowania jej pochwy członkiem jak młotem pneumatycznym. Do cholery! Cipka to nie jest penis wywrócony na lewą stronę! Potrzebujemy prawa do bycia napalonymi na swoich własnych zasadach. Masa kobiet jest zdezorientowanych i sfrustrowanych niekończącymi się próbami poradzenia sobie z rozdźwiękiem między tym, co im wolno w łóżku, a tym, czego by naprawdę chciały. Wszyscy się zachowują tak, jakby nie było definicji kobiecego orgazmu, podczas gdy to jest naprawdę proste. Nie chodzi o to, że nie lubimy czuć penisa w pochwie, bo lubimy, a niektóre z nas nawet bardzo. Muszę przyznać, że i ja zaliczam się do takich osób. Jednak każda kobieta może szczytować szybciej i intensywniej, jeśli ma szansę dodać do swoich zabaw erotycznych odrobinę stymulacji łechtaczki.

Pozwoliłam sobie wypunktować rzeczy, które – w przeciwieństwie do kurczowego trzymania się samego penisa i penetracji – naprawdę poruszają cipki:

  1. Baw się, przejmuj inicjatywę i idź do przodu. I nieważne, co robią i mówią ci inni. Każda z nas musi wykombinować, całkowicie sama, jak osiągać orgazmy w świecie, w którym kobiety wbija się w przytłaczające modele i uczy, że mamy mieć przyjemność ze sposobów, które fizycznie są niewykonalne. Do diabła z nierealnymi oczekiwaniami na temat tego, co powinnyśmy czuć i robić w łóżku. Podążaj za tym, czego ty pragniesz, co ciebie ciekawi i podnieca. Bez względu na to, jak dzikie lub jak zwyczajne wydają ci się twoje pragnienia.

  2. Ważne słowo na Ł: Łechtaczka. Nie udajemy, że jej nie ma. Masujemy, pocieramy, pamiętamy! Kobiety mają najsilniejsze orgazmy za pomocą (w kolejności): 1. własnej ręki, 2. wibratora, 3. cudzej ręki, 4. najsłabszy sposób – za pomocą faceta rzucającego się ze swoim penisem na pochwę i w frustrujący sposób uderzającego dość blisko, ale nie dokładnie tam, gdzie byśmy najbardziej tego chciały.

  3. Masturbacja. Jest to jedna z tych zabaw erotycznych, dzięki którym kobiety nabierają apetytu na radość z seksu i radość z życia. Dzięki niej odkrywamy swój orgazmiczny potencjał i wszystko to, co na nas działa. Nawet najdoskonalszy kochanek nie ma szans domyślić się, co nam sprawia przyjemność. Będzie wiedział wtedy, kiedy mu o tym same powiemy. Ale żeby mu powiedzieć, najpierw same musimy to odkryć.

  4. Wolne, puszczalskie, niewyżyte. Walcz o swoje prawo do bycia napaloną! Jeżeli kobieta eksperymentuje ze swoją seksualnością, a w stałym związku doszukuje się przyjemności z erotyki także dla siebie (nie traktując przygody z seksem w kategorii małżeńskiego obowiązku), to szybko zaczyna być dla społeczeństwa podejrzana moralnie i emocjonalnie oraz winna wszystkich złych rzeczy, które ją spotykają. To może dotyczyć także dziewczyn i kobiet, które ubierają się w wyróżniający je sposób, tańczą, spędzają wolny czas, imprezują, bez względu na to, czy mają seks czy też nie. Faceci, którzy mają więcej urozmaiconych doświadczeń erotycznych są superbohaterami, kobiety w tej samej sytuacji są już tylko „puszczalskimi”. Może czas to zmienić. W końcu obecność seksu w naszym życiu, czerpanie lub doszukiwanie się w nim przyjemności to objaw zdrowia fizycznego i psychicznego. To nieodłączna część tego, co nazywamy byciem dojrzałym człowiekiem. „Łatwe, puszczalskie, niewyżyte” czyli kobiety, które przyznają się, że owszem tak, seks stanowi część ich życia, są oskarżane, straszone i ośmieszane, ponieważ próbują przejąć kontrolę nad własnym życiem seksualnym. A powinno być dokładnie odwrotnie. Ktoś, kto bierze odpowiedzialność za swoje życie w każdym jego aspekcie, kto dokonuje własnych wyborów i jest gotów ponosić konsekwencje tych wyborów jest osobą, której należy się szacunek. Puszczalskie, czyli te, które chcą dawać przyjemność i ją otrzymywać, te które wiedzą, że ich ciała należą do nich i że seks tak długo jest ok, jak długo obie strony się na niego zgadzają, są wolne. I mogą być z siebie dumne.

  5. Dochodzimy lub nie. Mamy prawo domagać się orgazmów. Co nie oznacza, że musimy poddać się presji i obarczać się (lub kochanka) obowiązkiem szczytowania (doprowadzenia nas do szczytowania) na zawołanie. W czasie zabawy erotycznej obserwujemy swoje reakcje, podążamy za tym, co nam sprawia przyjemność, wycofujemy się z tego, co na nas nie działa, ale nie wyciskamy z siebie ani z nikogo innego orgazmów na siłę. Seks to nie wyścig po odznakę superkochanki, ale czas na luz, relaks i przyjemność. Kiedy, jeśli nie bez ubrań, będziemy mogli wreszcie poczuć się swobodnie? Żadnej presji. Seksualne hasło to: Dużo mogę, nic nie muszę. W łóżku lepiej skupiać się na tym, co czujemy niż rozpamiętywać to, co czuć „powinniśmy”.

Joanna Keszka, edukatorka seksualna, trenerka kreatywnego seksu. Autorka książek, m.in. „Potęgi Zabawnego Seksu”, oraz programów edukacyjnych. Prowadzi kursy online i warsztaty seksualności.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze