1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Gdy twój partner ucieka w cyberseks

Normy moralne zaczynają zanikać wraz z rozwojem każdego nałogu. Ale w necie to szczególnie łatwe, facet myśli: „A co ja niby złego robię? Nawet jej nie dotykam”. (Fot. iStock)
Normy moralne zaczynają zanikać wraz z rozwojem każdego nałogu. Ale w necie to szczególnie łatwe, facet myśli: „A co ja niby złego robię? Nawet jej nie dotykam”. (Fot. iStock)
Uzależnienie od cyberseksu to dziś epidemia. Kobieta może zawalczyć o partnera z kochanką z sąsiedztwa czy z pracy, ale jak rywalizować z tysiącem pozbawionych zahamowań pornokochanek? Czy jesteśmy przygotowani na inwazję cyberseksu? Jak odzyskać partnera, który mu uległ? I czy to możliwe – zastanawia się Katarzyna Miller, psychoterapeutka.

W książce „Cyberseks. Skuteczna walka z uzależnieniem” wybitny specjalista i psycholog Patrick Carnes opisuje tych, którzy onanizują się przy pornografii i czatach erotycznych. Nie udaje im się przestać ani ograniczyć, nawet gdy rujnują swoje małżeństwa, relacje z dziećmi, karierę...
I to jest coraz częstsze, mówię o mężczyznach, którzy odchodzą od normalnych stosunków z kobietami i skupiają się na cyberseksie. Część z nich się uzależni, część nie, ale i tak i oni, i ich bliscy za to jakoś zapłacą. Wydaje mi się, że skala tego zjawiska jest ogromna, z czego sobie jeszcze nie zdajemy sprawy. Bo też nikt nam o tym nie powie. Uzależnieni na pewno nie, a ich kobiety też nie przyznają się, że ich faceci całymi nocami siedzą z nosem w pornografii internetowej. Ponarzekać bez konkretów o mężczyznach to lubimy, ale nawet moje pacjentki, dopiero gdy oswoją się na tyle, by przestać się wstydzić, zaczynają napomykać, co się dzieje.

One się wstydzą za swoich facetów?
Kobiety czują się odarte z poczucia wartości, gdy uzależnieni od cyberseksu porzucają je, czyli z nimi nie sypiają, albo oczekują od nich czegoś, co podpatrzyli na pornosach. Ranią ich kobiecość. I one wstydzą się o tym powiedzieć, bo czują się temu winne. Dopóki więc zewnętrzna forma ich bycia razem działa, razem gdzieś chodzą, coś tam razem robią i ludzie ich traktują jak parę, milczą. Zresztą, co mają mówić? Podejrzewają, że są zdradzane, zaczepiają więc swoich partnerów erotycznie, a gdy ci odmawiają, złoszczą się na nich, a potem znów przymilają... A ci nic. Przychodzi im w końcu do głowy, że są zdradzane. Ale jak, skoro ich faceci siedzą ciągle w domu? Siedzą! Ale cali są na dziwkach: głową, emocjami i genitaliami. Jak to jednak odkryć? Dużo czasu minie, nim kobiecie przyjdzie do głowy, że on kochanki ma w necie.

Bo nawet gdy go przyłapie, usłyszy wykręt w rodzaju: „Kumpel mi przysłał takie zdjęcia” albo „reklamują coś, przykleiło się...”.
Samo przyłapanie niczego nie zmieni: „Raz mi się zdarzyło z ciekawości!” itd. Wymiga się jak nic. Kobieta musiałaby mu udowodnić, że on to robi stale. A niby jak? Ma siedzieć pod drzwiami przyczajona i nagle wpadać do pokoju? On postawił komputer tyłem do drzwi i wszystko zdąży zamknąć, nim ona dobiegnie. Sprawdzenie komputera też na nic, bo usunie dowody, a ona nie jest hakerką. Więc co? Stać nad nim bez przerwy? Co to by było za życie! A poza tym nawet jak przyłapie go i trzeci raz, to on powie: „Ja tu nic złego nie robię!”. Jedyne, co może pomóc, to to, że on sam zrozumie, że jest w szponach nałogu.

Jeden z pacjentów Carnesa zrozumiał, że jest uzależniony, gdy poszedł podejrzeć, z kim umawia się w realu jego kochanka z czatu. Miał szczęście, że był gapiem: jego konkurenta aresztowało FBI. Wyuzdana kochanka okazała się nastolatką!
Normy moralne zaczynają zanikać wraz z rozwojem każdego nałogu. Ale w necie to szczególnie łatwe, facet myśli: „A co ja niby złego robię? Nawet jej nie dotykam”. Nie odczuwa więc naturalnego oporu, bo przecież nie opuszcza domu. I dlatego tak łatwo się uzależnić od cyberseksu, bariery, które zahamowałyby nas w realu, tu nie działają. Za to sekskomunikacja jest nastawiona na wzbudzenie szybkiego pożądania i szybkie rozładowanie, za darmo i bez wysiłku.

Carnes pisze o mężczyźnie, który zauważył, że gdy jego partnerka wieczorem wypije kieliszek wina, to idzie spać, i on może spokojnie bzykać się na czacie. Zaczął więc kupować jej ulubione wino i co wieczór ją upijał…
A ona na początku dała się zmanipulować, że on to dla niej robi! To jest tak przedmiotowe traktowanie partnerki, że ho, ho! Znając różnych nałogowców, powiem, że jeśliby to trwało, pewnie mógłby jej powiedzieć, że jest alkoholiczką, i to zmusiło go do poszukiwania zrozumienia i seksu w necie...

Akurat ten mężczyzna przy którejś tam butelce zrozumiał, że krzywdzi żonę, i poszedł na terapię. Jak jednak rozpoznać, że TO wymyka się spod kontroli, nim stanie się coś złego?
Już wymknęło się spod kontroli, gdy on na nic więcej nie ma już siły, kiedy skończy, podciągnie spodnie i wyłączy komputer. Tylko walnąć się na łóżko i spać. Na nic nie ma ochoty, już go żadne „na ryby”, „na mecz” nie rusza. Dzieci? Drażnią go, a poza tym nie zwraca na nie uwagi. Powoli wymywa się z czegokolwiek, co ciekawe, wymywa się z siebie samego. Ma, oczywiście, subiektywne poczucie przyjemności, kiedy zabiera się do dzieła. Ale potem – pojawia się wstyd i zażenowanie. Postanawia tego nie robić albo robić rzadziej. Udaje mu się to przez jakiś czas i myśli, że skoro tak, to nie jest uzależniony. No i znów dwoma nogami skacze w cyberseks. Udowadnianie sobie, że się nie jest uzależnionym, to sygnał uzależnienia.

Jak kobieta może się upewnić, że to cyberseks ukradł jej partnera?
Też po objawach: on wstaje w nocy, bo myśli, że ona śpi, i idzie do komputera. Jest jak każdy nałogowiec: zrobi wszystko, by dostać to, co go upaja. Najważniejsze, żeby ona nie zaczęła zachowywać się jak współuzależniona kobieta nałogowca. Czyli gdy przyłapie go na onanizmie przed ekranem, nie myślała, że to jej wina. Bo nie zakłada prześwitujących majtek, bo jest zbyt krytyczna albo płaczliwa. Żeby go nie chciała ratować. Kobieta nałogowca tak właśnie robi, prosi, żeby to zostawił i się z nią przespał, a kiedy on nie chce, obraża się. Ale zaraz myśli: „Obraziłam się, więc jak on ma chcieć ze mną spać!”. I znów rusza w jego stronę. Jeśli kobieta tak postępuje, to już wpakowała się we współuzależnienie. Wierzy, że jej miłość go uleczy. Akurat! Dla niego obsesją jest przyjemność, którą ta baba chce mu zabrać. A dla niej to, że musi mu ją zabrać...

Żona alkoholika wylewa wódkę do zlewu. A żona cyber-seksoholika?
Bywa, że wyrzuca komputer przez okno. Wtedy on kupuje lepszy, ale jest na nią wściekły: „To ja – myśli on – po cichutku sprawiałem sobie małą przyjemność, a ona – wróg w moim własnym domu – mi ją zabiera!?”. I na złość jej ma jeszcze więcej tego cyberseku! No i atmosfera staje się nie do zniesienia. Ciąg dalszy bywa różny. Ona ma dosyć tego, więc mówi: „A rób sobie, co chcesz”, i są ciche dni, zimno kompletne w domu. Męczy się, ale udaje przed nim i przed sobą, że: „Mamy tylko ten jeden problem, z seksem. Ale poza tym w porządku”. Miałam pacjentkę, która tak była zajęta tym, że mąż z nią nie sypia, że nie widziała innych problemów. Była przekonana, że gdyby był seks, to wszystko byłoby dobrze. Tymczasem problem był tak wielki, że kładł się cieniem na całym związku. Ja jej mówiłam: „Nie wierzę ci, że gdyby był seks, byłoby super. Gdyby ci chodziło tylko o seks, miałabyś go z kimś innym”. Zdrowy człowiek nie upiera się. Mówi: „Trudno, jeśli on nie chce ze mną się kochać, poszukam kogoś chętnego”. No i ta pacjentka dzięki pracy nad swoim współuzależnieniem w końcu to zrozumiała i już tego swojego faceta nie chciała.

Carnes pisze, że kiedy kobieta odkryje, że jej ukochany onanizuje się przy hardcorowych pornosach, i to tuż obok niej, przeżywa ogromny wstrząs. Najlepiej, by poszła do psychoterapeuty.
No bo co ona może zrobić? Jakby go złapała z kochanką, wiedziałaby. Awantura, wyprowadzka, obietnice, że już nigdy więcej. Gdyby to była kochanka, to mogłaby z nią zawalczyć, szukałaby sposobów: ubierać się ładniej, chodzić na szpilkach, zrobić nową fryzurę, zwrócić na siebie jego uwagę. A tak. Jak rywalizować z kobietami z pornosów? Partnerka cyberseksoholika może popaść w depresję i inne zaburzenia psychiczne i fizyczne. Może odciąć się od swojej seksualności, by z nim być, gdy on nie chce z nią spać, albo już nie może. Bo często tak właśnie jest: on tak nadużył siebie samego, że nie reaguje na dotyk, pocałunek, bliskość ciała. Ma potrzebę silnej i błyskawicznej stymulacji, która trafia bezpośrednio do mózgu, jak w wypadku pornografii. Naga kobieta w łóżku już go nie podkręci. Bywa też odwrotnie: on zmusza ją do tego, by robiła z nim to, co on widział na pornosie: np. trójkąt z prostytutką. Kobieta godzi się, ale potem czuje się z tym ohydnie. I to jest największe nieszczęście kobiet, że zawsze najpierw kierują złość przeciwko sobie. Dopiero dużo, dużo później czują wstręt do mężczyzny, widzą, że to on zmanipulował, namówił... Seks z facetem uzależnionym od cyberseksu nie daje kobiecie nic dobrego. Nie daje bliskości, bo on jest nastawiony na kontakt z kobietą tak wytresowaną, by niczego dla siebie nie chciała, za to jęczała dwie godziny, żeby on mógł skończyć. A kobiety kochają inaczej. Dla nich liczą się nie tylko jęki i rąbanka, musi być jakieś napięcie, rodzaj tajemnicy i zagadki. Coś się musi dziać nie tylko między ich genitaliami.

Pornografia jest tak powszechna, że chyba jednak taka przyszłość czeka kobiety: udawanie kochanek z pornosów.
Mam nadzieję, że nie! Choć pornografia to wróg, z którym nie wiadomo co zrobić. Z jednej strony to coś starego, bo wróciliśmy do stanu wiktoriańskiego: znów są porządne kobiety i są dziwki. Żony nadal oddane mężom znowu mają wroga, który im podbiera ich facetów. To znaczy faceci dalej dają się podbierać. Zamiast do burdelu jak pradziadowie idą do netu. Jak nie kijem, to pałką. Dalej patriarchalny świat daje mężczyznom łatwe przyjemności. I mamy odpowiedź, czemu to takie popularne: bo wyssane z mlekiem prapradziadka. Ale też cyberseksowi sprzyja to, co nowe – technologia i konsumpcjonizm. Każda nasza zachcianka musi być łatwo i szybko zaspokojona. Głodny? Weź batonik. Seks? Otwórz erotyczny portal. Do burdelu trzeba dojść, zapłacić, można spotkać znajomych… A w necie się jest bez zrobienia kroku.

No to jak kobieta ma się zachować?
Ma przesunąć reflektor z niego na siebie. W miejsce tej używki, jaką był on, złość na niego i oczekiwanie, że się naprawi i da jej miłość, wprowadzić siebie. Zacząć od tego, by zwrócić uwagę na swoje potrzeby: prawdopodobnie jest niewyspana, źle jada albo trawi. Nie zajmuje się swoimi zainteresowaniami, zaniedbała relacje z ludźmi. Niech sobie przypomni czasy, kiedy była dziewczyną, już kobieca, ale nie miała jeszcze faceta. I co? Żyła jakoś, jadła, tańczyła. Miała swoje sprawy…

A jej relacje z nim?
Jednej kobiecie można poradzić: „Gotowałaś mu, to przestań”. Drugiej: „Nie gotowałaś? To zacznij!”. Musi być dysonans, zmiana tego, co było dotychczas. Facetowi trzeba jasno powiedzeć: „Wiem, co się z tobą dzieje. To nie jest dla nas dobre. Już masz zrujnowane relacje z przyjaciółmi, ze mną, z dziećmi. Zobacz, jak wygląda twoje życie. Kiedyś szedłeś na boisko, myślałeś o czymś innym niż seks. Kiedyś byłeś inny i ja chcę ciebie tamtego. Będę z tobą pod warunkiem, że się do tego zabierzesz”. Kobieta musi mu postawić warunek: żeby się leczył. No i nigdy nie wiadomo, jak on się zachowa, gdy ona przestanie go niańczyć. Jeśli tylko poczuje ulgę, że kobieta z niego zeszła, to nie ma wyjścia, trzeba go zostawić. Ale to go może też zaniepokoić, pomóc połapać się, w co wdepnął. Przychodził do mnie facet, który wiedział, że przez panienki z pornosów nie zazna szczęścia z żoną, a kochał ją...

Jak ten mężczyzna zaczął walkę z cyberseksem?
Szlaban, zupełnie odciął się od pornografii i od onanizmu przed ekranem. Wyniósł z domu komputer. Miał laptop tylko w pracy i filtr przeciw pornografii. Jego żona na szczęście nie chciała mu pomagać, a to ważne, bo jeśli facet czegoś nie zrobi sam, to nie będzie zrobione. Pomagając mu, ona by mu zaszkodziła. Niestety, kobiety wierzą, że mogą naprawiać cudze życie, a to iluzja. Bardzo kojąca, że mamy na coś wpływ. Że jesteśmy dobre i szlachetne. Ponieważ jesteśmy wychowywane w poczuciu winy i kary, to jak nasz ukochany popada w coś, co jest złe, myślimy, że mamy prawo go karać i obarczać winą. A tak nikomu się nie pomoże. To jednak trudne, bo też ona ma za co być zła i chcieć się zemścić. Dlatego pomóc może tylko ktoś obcy – specjalista. Ona ma być otwarta i uczciwa wobec niego, tylko tyle.

A jeśli ona nie może pozbyć się tej obsesji ratowania go? Nie może się powstrzymać i żyje jego sprawami?
Potrzebny jest jej terapeuta od uzależnień i grupa, która nad tym pracuje. Ma tam chodzić, aż przestanie myśleć obsesyjnie i zacznie żyć swoim życiem. Problem z uzależnieniem od cyberseksu jest jak ogromny statek, który ma już za chwilę zacumować w naszej małej przystani dla łódek. Nie jesteśmy do tego przygotowani. To wielki problem, bo każdy w domu ma przynajmniej jeden komputer i każdy chce mieć małą, pozornie niewinną frajdę...

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze