Jak się zachowa człowiek, do którego się wprowadzamy - nie wiemy, ale jego zachowanie jest pierwszym sprawdzianem czy nam się ułoży czy nie. Każdy styl „goszczenia" płynie z cech, przekonań, dotychczasowych doświadczeń – wyjaśnia psycholożka Dorota Krzywicka.
- Nowy domownik poznaje miejsce i panujące w nim zwyczaje, gospodarz uczy się dzielić swoim terytorium, oddawać we władanie gościa coś, co do tej pory było tylko jego.
- Przestrzeń zaczyna rozpadać się na trzy „podprzestrzenie”: jedną wspólną i dwie prywatne, gdzie każdy ma prawo rządzić po swojemu.
Pamiętajmy, że osobą kluczową jest gospodarz, bo to on zaprasza, on wpuszcza na swój teren, od niego głównie zależy jak będzie wyglądało mieszkanie pod jednym dachem. Jeśli się decyduje na taki krok, to powinien albo dać na wejściu gościowi pełną wolność, albo zapytać, jak gość widzi wspólnotę, albo samemu wygospodarować przestrzeń dla niego - opróżnić szafę, półkę itd., powiedzieć wprost: „To Twój teren”.
Te prywatne terytoria muszą być wyraźnie określone – żadne z partnerów nie jest jasnowidzem, nie wie, jakie są oczekiwania drugiej strony. Jeśli usłyszymy: „Proszę, nie sprzątaj mojego biurka” to nie sprzątamy, ale mamy prawo oczekiwać, że partner tak samo uszanuje nasz kawałek prywatności.
- Często wkraczamy na cudze terytorium i chcemy poczuć się jak u siebie.
- Większość ludzi (nawet ci o znikomym „instynkcie terytorialnym”), oczekuje, że zmiany pojawią się stopniowo, z uwzględnieniem ich zdania. Nie rewolucja, tylko ewolucja. Warto więc zacząć od zachowywania się jak dobrze wychowany gość, a nie najeźdźca, który anektuje teren i spycha gospodarza do kąta. Przed zrobieniem czegokolwiek w miejscu stworzonym przez partnera najpierw trzeba zapytać, czy wolno, niczego nie oceniać, nie krytykować, a już na pewno nie zaczynać rządzić: to wyrzucić, to przestawić, a to przemalować!
Partner zagospodarował swoje terytorium zgodnie z własnymi cechami, upodobaniami i umiejętnościami, czyli według klucza, którego jeszcze nie znamy (choć wydawało nam się, że już wszystko o ukochanym człowieku wiemy). Tak naprawdę dopiero gdy ujrzymy jego „środowisko naturalne” i zobaczymy jak się w nim zachowuje, przekonujemy się, jakim jest człowiekiem.
- Mieszkając razem, ludzie weryfikują wyobrażenie na temat ukochanej osoby…
- Mieszkanie pod jednym dachem pozwala poznać się „od podszewki”, na dłuższą metę niczego nie zakamufluje. Schludny czy brudas? Uporządkowany czy bałaganiarz? Ma gust zbliżony do naszego czy zupełnie inny? Troskliwy czy egoista? Gospodarny czy utracjusz? Na wszystkie pytania dopiero teraz dostaniemy prawdziwą odpowiedź, ale pamiętajmy – on o nas też dowie się wszystkiego…
To żadna sztuka zachowywać się przez parę godzin elegancko i deklarować jako człowiek pracowity, zorganizowany, wielbiący piękno, empatyczny, opiekuńczy, czuły i tolerancyjny. Sztuką jest być takim na co dzień.
- Na jakie problemy zwracać uwagę?
- Może się okazać, że choć para wspaniale dogaduje się w ważnych sprawach, to nagle zaczynają ją dzielić błahostki. Buty zostawione na środku przedpokoju, telewizyjny pilot wiecznie zagubiony między poduszkami kanapy, niesprzątnięte z kuchennego blatu okruszki mogą dziwić albo irytować, bo przywykliśmy do czegoś innego. Trzeba zastanowić się, czy warto kruszyć kopie o te sprawy czy odpuścić, bo nie są dla nas istotne. Ale nie jest dobrym wyjściem przyjęcie zasady „Będę udawać, że mi to nie przeszkadza” – skoro coś irytuje, to długo nie wytrwamy w tym postanowieniu.
Każde z partnerów ma swój styl życia, swoje nawyki, schematy zachowania. Im człowiek starszy, tym bardziej są one zakorzenione. Im dłużej mieszkało się samemu, tym silniejsze stają się różne przyzwyczajenia.
Drobiazgi są ważne, bo to głównie z nich zbudowana jest codzienność. Im dłużej dusi się w sobie niezadowolenie z różnych zachowań partnera, tym większe ryzyko, że pewnego dnia z byle powodu wybuchnie straszna awantura, całkowicie dla osoby zaatakowanej niezrozumiała. Jeśli coś nam nie pasuje i czujemy, że nie damy rady odpuścić – zgłaszamy to, w formie prośmy, a nie żądania. Chcemy czegoś? Nie czekamy aż się partner domyśli, mówimy o tym.
- Jakich zmian możemy oczekiwać od partnera?
- Pewne jest, że partner nie zmieni cech, ale nie ma takich zachowań, które są niezmienialne. Skoro się czegoś nauczyliśmy, to możemy się też oduczyć. Nie ma takich nawyków, których nie można się pozbyć, przyzwyczajeń, od których nie da się odzwyczaić, zachowań, których nie można zmienić. Żeby je zmienić, trzeba jednak ostro popracować nad sobą, a żeby popracować, trzeba mieć odpowiednio wysoką motywację (np. kochać kogoś tak, że życie bez niego jest nie do pomyślenia),wyraźną instrukcję co na co mam zmieniać i trzeba przy tym być nagradzanym za zmiany. Obydwie strony ciężko pracują - jedna jest "trenerem", druga dokonuje zmian pod jej dyktando i zbiera wzmocnienia pozytywne, utrwalające nowe zachowania. Wskazówki w tej materii o charakterze uniwersalnym, dobre dla wszystkich, według mnie nie istnieją. Ja tylko ostrzegam ludzi, którzy decydują się na taką pracę, by zachowali umiar i rozsądek, nie próbowali "ulepić" na nowo swojego partnera, ukształtować go jak ludzika z plasteliny według własnego widzimisię. Największym dobrem człowieka jest wolność, nikt nie może być zniewalany. Ludzie z zapędami właściciela plantacji bawełny mają pecha, że urodzili się nie wtedy, kiedy trzeba i nie tym, kim trzeba…
- W jakiej sytuacji lepiej pakować walizki?
- Najkrótsza odpowiedź brzmi – uciekaj, gdy czujesz, że nieustannie naruszane, nierespektowane, niezaspokajane są Twoje potrzeby, pomimo że je zgłaszasz i podpowiadasz, jak chciałabyś mieć je zaspokojone. Nie wystarczy powiedzieć: "bądź czulszy", trzeba opisać jakie zachowania są dla nas oznaką czułości (bo dla niego takim zachowaniem może być klepnięcie nas w tyłek).
Trudno też powiedzieć, kiedy mieszkanie razem nie zdało testu, bo każdy z nas ma inny poziom cierpliwości, tolerancji, uporu, elastyczności i optymizmu. Jednemu wystarczy kilka starć i już rezygnuje, inny będzie dłuuuugo testował, zanim uzna, że koniec, a niektórzy nigdy nie skończą testu, bo dla nich normą jest kłócić się, ścierać, dąsać, przepraszać....a za chwilę znowu kłócić, dąsać itd. To, co dla jednego jest toksyczne, dla drugiego może być normalne.