1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks
  4. >
  5. Otwarcie się na rozkosz – dlaczego osoby DDA nie potrafią czerpać przyjemności z seksu?

Otwarcie się na rozkosz – dlaczego osoby DDA nie potrafią czerpać przyjemności z seksu?

Można powiedzieć, że osoby DDA i DDD często „boją się rozkoszy”. Trudno im odpuścić kontrolę i czerpać satysfakcję z seksu. (Fot. iStock)
Można powiedzieć, że osoby DDA i DDD często „boją się rozkoszy”. Trudno im odpuścić kontrolę i czerpać satysfakcję z seksu. (Fot. iStock)
Umiejętność odpuszczenia kontroli, zatracenia się i czerpania radości z kontaktu z drugim człowiekiem – to podstawa udanego seksu. Jak wynika z analiz, dzieci wychowane w rodzinach dysfunkcyjnych w dorosłym życiu mają z tym kłopoty. Dlaczego tak się dzieje? Co można z tym zrobić? Seksuolog Andrzej Gryżewski podaje przykłady i rady ze swojej praktyki.

Artykuł archiwalny

W seksie trzeba się zapomnieć, zatracić. Ale to nie jest możliwe, kiedy jesteś DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika) lub DDD (Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej). Jak mówi seksuolog Andrzej Gryżewski, takie osoby bardzo często mają problem z odpuszczaniem kontroli. A ona uniemożliwia przeżycie chociażby orgazmu. – Kiedy wychowujesz się w domu alkoholików, ludzi agresywnych czy psychicznie chorych, widzisz często bliskich w sytuacjach utraty kontroli. Jako dziecko wstydzisz się za nich i ten wstyd zostaje z tobą – tłumaczy.

Jeden z jego pacjentów, Karol, nigdy nie miał wytrysku podczas stosunku. Miewał różne partnerki i był wobec nich czuły, jednak zawsze, kiedy dochodziło do momentu orgazmu, zatrzymywał się. Kobiety były trochę podejrzliwe, głównie wobec jego orientacji, martwiły się też, czy mu się wystarczająco podobają, ale zapewniał je, że dawanie im rozkoszy dostarcza mu dość satysfakcji.

Karol trafił do seksuologa, kiedy jego kolejna partnerka zaczęła drążyć temat. Zapytała go, czy kiedy się masturbuje, sytuacja wygląda podobnie. Karol przyznał, że wtedy przeżywa orgazm. Kobieta zdenerwowała się: „Czyli masz orgazm, jak fantazjujesz o mnie lub oglądasz pornografię, ale kiedy się kochamy – nie?”. Potwierdził. Postawiła ultimatum – albo rozstanie, albo terapia. Chciała z nim być, chciała też, by mieli dziecko.

Narodziny wstydu

– Kiedy przychodzi do mnie ktoś i mówi, że nie ma orgazmu, zawsze pytam: „Co by się stało, gdyby ten orgazm był?”. Spytałem o to też Karola – opowiada Andrzej Gryżewski. – Odpowiedział: „Straciłbym kontrolę”. „Czy kiedyś zdarzyło się, że stracił pan kontrolę i stało się coś złego?”. „Nigdy…”. „A może stało się coś dobrego?”. „Nie, ja nigdy nie tracę kontroli, zawsze trzymam gardę”. „To może ktoś z pana bliskich stracił kiedyś kontrolę?”. Najpierw powiedział „nie”, ale kiedy zacząłem pytać go o rodziców, opowiedział o ojcu.

Karol wychowywał się na jednym z blokowisk, które są jak małe wioski – na podwórku wszyscy się znali, zwłaszcza znali ojca Karola. Ten, kiedy był trzeźwy, zachowywał się jak typowy ojciec: wracał z pracy, jadł obiad, poczytał gazetę i schodził do garażu zająć się samochodem. Ale kiedy się napił, zamieniał się w króla życia. Zaczepiał ludzi, żartował, wygłupiał się. Ludzie śmiali się, ale nie z nim, tylko z niego. „Ojciec pajacował, ludzie traktowali go jak głupka” – wspomina Karol. Najbardziej się wstydził, gdy słyszał te salwy śmiechu. Potem, w miarę jak dorastał, ojciec dostarczał mu innych powodów do wstydu, ale też złości, smutku, żalu… i przerażenia, że może kiedyś być taki jak on.

– Zapytałem o uczucia, jakie budziły w nim zachowania ojca, i czy ma poczucie, że wpływają na jego obecne życie – opowiada seksuolog. – „Raczej nie…” – odpowiedział. „A gdyby pan stracił kontrolę przy partnerce, to co by się mogło stać?”. „Same złe rzeczy: wyśmiałaby mnie… tak jak mojego ojca” – wypalił. No i już byliśmy w domu! Pracę zaczęliśmy od tego, że jest zła, ale jest i dobra utrata kontroli. Ta druga ma miejsce w seksie czy podczas płaczu, bo pomaga doświadczyć radości życia albo odreagować trudne uczucia. Pracowaliśmy też nad tym, by Karol uwierzył, że nie jest jak ojciec, by zyskał poczucie oddzielenia się od niego.

Emocje z domu

Basia przyszła do seksuologa z partnerem, który zachęcił ja do terapii. Są razem od pół roku. I choć Basia doprowadza partnera do orgazmu, to kiedy ma go sama doświadczyć, podobnie jak Karol – zatrzymuje się. Jest już na progu rozkoszy, którą dałby jej seks oralny, kiedy mówi: „Nie” i odpycha głowę kochanka. Kiedy partner pyta, czy coś robi źle, słyszy: „Nie, wszystko super, ale jest mi za przyjemnie”. „Za przyjemnie?!”. „No pojawia się ryzyko, że będę miała orgazm. A ja wtedy robię strasznie głupie miny”.

Okazało się, że Basia nie tylko wychowała się w rodzinie dysfunkcyjnej, ale była też przez jakiś czas z mężczyzną z problemem alkoholowym. To on pierwszy powiedział, że podczas seksu robi miny, co ją ostatecznie zamknęło na rozkosz.

– Doświadczenie Basi to wyjątek, który potwierdza regułę: wstyd i lęk przed ośmieszeniem, jakie odczuwają Dorosłe Dzieci Alkoholików, to echo wychowania – mówi Andrzej Gryżewski. – Bywa, że wybierają partnera, który przypomina rodziców, i wówczas niejasno odtwarzają świat emocji z domu. Zapytałem Basię, czy jej obecny partner jest typem człowieka, który by ją wyśmiał. Odpowiedziała, że nie.

Dla DDA przeżycie sytuacji wstydu jest znacznie bardziej bolesne niż dla kogoś, kto w dzieciństwie nie musiał się wstydzić ani bać rodziców. Basia doświadczyła wstydu połączonego z przerażeniem i bólem. Jej ojciec, wojskowy, stosował wobec dzieci kary cielesne. Kiedyś tak mocno uderzył córkę w twarz, że złamał jej nos. Ponieważ bał się konsekwencji, przez tydzień nie pozwalał jej wyjść z domu. Gdyby nie to poczucie bólu, wstydu i rozpaczy, 15 lat później Basia umiałaby odpowiedzieć kpiącemu z niej partnerowi. Jego słowa obudziły jednak emocje z przeszłości i to one spowodowały ogromny wstrząs. Podczas psychoterapii musiała najpierw przeżyć ponownie trudne emocje z dzieciństwa, by móc zastanowić się, jak pozwolić sobie na bycie sobą także podczas seksu.

Zaprogramowani na ból

Jako młoda dziewczyna Maja nierzadko widziała, jak wysiadająca z drogiego samochodu matka całuje się z jakimś mężczyzną, który po nią przyjeżdża lub ją odwozi. Często wychodziła na przyjęcia i do znajomych, wobec córki była chłodna i agresywna. Jako nastolatka Maja czuła oddzielenie, bezsilność i wstyd. Skoro matka nie dawała jej czułości, ciepła, troski, Maja znalazła sposób na ukojenie. Tym sposobem była masturbacja. Wtulała się w kołdrę, znikała w niej i zaczynała dotykać siebie tam, gdzie ciepło i miękko…

– Jeśli przeżywamy jakieś silne uczucia, a potem się masturbujemy, to kodujemy sobie w głowie połączenie między bólem a rozkoszą – tłumaczy Andrzej Gryżewski. – Kiedy masturbujemy się jako dzieci, żeby rozładować bolesne emocje, to potem te same emocje są nam niezbędne, abyśmy byli w pełni podnieceni.

Maja ma 34 lata i jest już mężatką. Jednak nie może podniecić się, jeśli nie poczuje tego, co czuła w rodzinnym domu: strachu, oddzielenia, odrzucenia, złości… Dlatego, kiedy ma ochotę na seks, specjalnie spóźnia się kilka godzin albo przychodzi do domu po drinku, żeby mąż był zły. Kiedyś umówili się na wieczorną randkę, ale wyszła z domu tuż przed jego powrotem i wyłączyła telefon. Pojawiła się dwie godziny później. Mąż nie wiedział, co się z nią działo. Krążył po okolicy, martwił się. Rozmawiali bardzo długo. Opowiedział jej, co czuł, że to nie jest w porządku, a ona słuchała i karmiła się tym, czego potrzebowała: jego złością, smutkiem, ale też swoim wstydem i odrzuceniem. Podniecona zaproponowała: „Kochajmy się…!”. Ale usłyszała: „Nie”.

Terapia Mai polegała na tym, by zmienić zapisany w niej link pomiędzy wstydem, smutkiem, złością i rozkoszą. Od tej pory seks miał się wydarzać tylko po miłym i spokojnym wieczorze: wyjściu do kina czy na kolację. Terapeuta wytłumaczył jej, że jest zakodowana na upokorzenie jako wyzwalacz podniecenia. „Czy nie lepiej przekodować się na bliskość?” – zapytał. Przyznała mu rację.

– DDA i DDD poza kontrolą, wstydem i uzależnieniem od bolesnych emocji oraz masturbacji muszą pokonać to, co nazywa się lękiem przed bliskością i co jest podstawą nie tylko samego seksu, ale i miłości – mówi seksuolog Andrzej Gryżewski. – Co ciekawe, pracując nad swoją seksualnością, jednocześnie leczą też rany w duszy zadane w dzieciństwie. Bo seks to życie i nie warto go lekceważyć. Tym bardziej że zadowolenie z niego często jest papierkiem lakmusowym dla stanu naszej psychiki.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze