Wiosna już, a więc czas na zmiany! Zaczynam od pozbycia się jesienno-zimowych swetrów i wyłowieniu z dna szafy pastelowych sukienek. Następnie płynnie przechodzę do zmiany koloru włosów. Sfera zewnętrzna odświeżona, a co z wnętrzem?
Mam ochotę na nowo rozbudzić w sobie kobiecą sensualność, a przy okazji zgubić kilka kilogramów. Robię research i trafiam na niesamowite miejsce, które aż kipi od seksapilu. Szkoła OH LALA - to coś dla mnie.
Szkoła jest w ścisłym centrum Warszawy – pierwszy plus. Prowadzona przez dwie niesamowite kobiety – Martę Majchrzak i Kasię Kordzińską, które dbają o każdy, najmniejszy szczegół – drugi plus. Dirty dance – zajęcia, w których można wyzwolić swój seksapil – trzeci plus.
Wśród czterech propozycji (taniec na rurze, burleska, dirty, flex and strong) zdecydowanie najbardziej kusi „brudny” taniec. Choć nie do końca rozumiem, co kryje się za tą nazwą…
- Kołysanie biodrami à la Beyoncé, kocie ruchy Shakiry, taniec z rekwizytami (np. na krześle). Ten rodzaj zabawy skupia wiele technik, takich jak jazz, modern,czy hip hop. Ważne, by odnaleźć w sobie kobiece „ja” i dać się ponieść wibrującej muzyce – opisuje instruktorka Ania Bosak. I już wiem, że to jest to!
Po szkole oprowadza mnie Marta. Zaglądamy do każdej sali – w jednej z nich widzę dziewczynę, która namiętnie kręci pośladkami, a do tego energicznie macha głową w rytm muzyki. Podoba mi się! Na zajęciach z dirty można poczuć się prawdziwą kobietą - a to jest przecież najważniejsze!
- Kobiety około 30 roku życia stanowią zdecydowaną większość w naszej szkole. Ale są również młodsze i te bardziej dojrzałe. Wszystkie cechuje odwaga i samoświadomość własnego ciała – dodaje Marta.
Mam ochotę zmysłowo ruszać biodrami, pośladkami! Jestem odważną kobietą , która lubi siebie i swoje ciało. Zapisuję się na zajęcia z dirty dance. Będę tańczyć, nie tylko wiosną!