Akceptacja rozpoczyna się od ciała, zarówno stref intymnych, jak i wszystkich innych, bo istotami seksualnymi jesteśmy w całości. W każdym wydaniu jest ono piękne i godne troski oraz uwagi, bez względu na mniej lub bardziej wyimaginowane niedoskonałości – twierdzi seksuolożka Roberta Rossi. W swojej książce „Dochodzę” radzi kobietom, jak zaopiekować się sobą w seksie.
Jak podkreślają seksuolodzy, życie seksualne nie powinno być nigdy źródłem wstydu, a chęć realizacji własnych pragnień w tej sferze to nasze prawo, niezależnie od płci i wieku. Aby przeżywać je pięknie i w pełni, potrzebujemy jednak nie tylko odpowiedniego partnera, ale także, jeśli nie przede wszystkim, zbliżenia się do samej siebie. Konieczne są poznanie własnych upodobań i indywidualnych cech oraz umiejętność proszenia o to, co sprawia nam przyjemność, ale także o pomoc, jeśli z czymś sobie nie radzimy. Jak być dobrą dla siebie w seksie? Oto kilka wskazówek.
„Seks pełen radości, zaciekawienia i spokoju to przepiękna rzecz” – pisze Roberta Rossi, włoska seksuolożka i przewodnicząca Włoskiej Federacji Seksuologicznej, autorka wydanej niedawno książki „Dochodzę. Odkryj, co sprawia ci przyjemność” (wyd. Znak). I choć oryginalny tytuł „Vengo prima io” (dosłownie: „Pierwsza dochodzę ja”) mógłby sugerować skupienie na sobie, wręcz pewien seksualny egocentryzm, to – jak tłumaczy Rossi – nie jest on wcale wyrazem najwyższej dbałości, jaką możemy okazać sobie samej w łóżku. Wyrażenie zastosowane na okładce ma w języku włoskim jeszcze jedno znaczenie: bycia priorytetowym, istotnym. Nie tyle więc „ja pierwsza dochodzę”, co „dla siebie samej najbardziej liczę się ja”. Czyli bycie ważną dla samej siebie, zajęcie się sobą, zwłaszcza poprzez lepsze poznanie i zrozumienie. Jak przypomina Rossi, dobry seks ma miejsce wtedy, gdy jesteśmy pogodne, otwarte i rozluźnione, a więc, mówiąc krótko: czujemy się komfortowo. Do tego potrzebna jest wiedza i wynikająca z niej samoświadomość.
Zacząć należy od własnego ciała – jego wyglądu, potrzeb, ale także budowy, która przed wieloma z nas nadal kryje sporo tajemnic. Rossi zachęca do prostego doświadczenia. „Weźcie lusterko, usiądźcie wygodnie, zdejmijcie majtki i poobserwujcie się. […] Dlaczego tracić na to czas? Ponieważ poznanie tego obszaru pomaga nam o nim myśleć, pamiętać, że ma on swoje wymagania, nie tylko seksualne, i że powinnyśmy o niego dbać, tak jak dbamy o inne części ciała. Poświęćcie więc trochę czasu i dokładnie się obejrzyjcie, skoncentrujcie się na waszych reakcjach i odczuciach”.
W szerszym ujęciu akceptacja dotyczy kolejnych aspektów: myśli, odczuć, pragnień. Podobnie jak jedni ludzie lubią lody waniliowe, a inni wolą czekoladowe, tak i w seksie nasze preferencje, marzenia, fantazje, ulubione pozycje i scenariusze mogą znacząco się od siebie różnić. Nie musimy lubić tego, co lubi koleżanka, ani chcieć robić tego tak, jak pokazano w głośnym filmie czy książce. Co więcej, upodobania te mogą zmieniać się na przestrzeni czasu – to też warto sobie uświadomić i zaakceptować. „Wyobraźcie sobie przyjemność seksualną jako pojemnik zawierający w swoim wnętrzu różne aspekty waszego życia” – pisze Rossi. „To, kim jesteście, środowisko, w którym wyrosłyście, informacje, które uzyskałyście na temat przyjemności seksualnej i ogólnie seksualności, wasze doświadczenia, wasz osobisty próg przyjemności i bólu, wasz stan zdrowia i jeszcze wiele innych elementów. Wszystkie te czynniki wiążą się ze sobą i determinują sposób, w jaki każdy z nas doświadcza przyjemności seksualnej”.
Kolejnym niezwykle ważnym elementem troski o siebie samą w seksie jest dbałość o komunikację z partnerem, której podstawą nie jest wcale chemia i nadawanie na tych samych falach, ale szczera i otwarta rozmowa. Jak podkreśla włoska badaczka, to przede wszystkim my same, nie kochanek, jesteśmy odpowiedzialne za naszą przyjemność! Zanim jednak będziemy mogły zakomunikować partnerowi, co i jak najbardziej lubimy, musimy się tego dowiedzieć w praktyce, zebrać jak najwięcej informacji na temat funkcjonowania własnego ciała. Partner powinien być towarzyszem naszej wyprawy, a przepływ informacji jest tu elementem kluczowym. „Ważne, by między wami, niezależnie od typu łączącej was relacji, były zaufanie, zażyłość i możliwość komunikowania bez poddawania się ocenie” – przekonuje Rossi. „Najlepszą drogą jest postępowanie w sposób bezpośredni i konkretny: towarzyszcie partnerowi za pomocą waszych rąk, ruchów ciała, słów. W tym rodzaju komunikacji może wam bardzo pomóc technika »komunikat JA«, która polega na mówieniu o sobie, o waszych potrzebach i waszych wymaganiach bez skupiania się na błędach drugiej osoby. Kiedy partner robi coś, co wam się podoba, co jest dla was skuteczne, mówcie o tym jasno: łatwiej będzie jemu czy jej przyjąć do wiadomości wasze wymagania, jeśli zakomunikujecie je w sposób pozytywny, niż gdybyście miały wykazać jego braki w sposób obwiniający”.
Mówi się, że największym darem, który można dać drugiemu człowiekowi, jest czas. Nie inaczej sprawy mają się z dbaniem o siebie samą. W seksie konieczna jest cierpliwość: w uczeniu się siebie i partnera, w poznawaniu swojego tempa i rozpoznawaniu sygnałów wysyłanych nam przez ciało. Przydaje się ona także wtedy, kiedy naszym problemem jest na przykład potrzeba kontroli – ważna kwestia dla tych kobiet, które napotykają trudności z doświadczaniem orgazmu. „Edukacja i doświadczenia życiowe mogą rozwinąć w nas potrzebę kontroli wszystkiego, co się dzieje, łącznie z doświadczeniem seksualnym” – tłumaczy Roberta Rossi. To oddala od przyjemności i sprawia, że skupiamy się na czymś innym.
Aby poczuć przyjemność, trzeba dać się ponieść emocjom, zaufać sobie i osobie, z którą jesteśmy; czasem potrzeba na to więcej czasu, niżbyśmy sobie życzyły – karmione zewsząd opowieściami o spontanicznym seksie, który wydarza się sam z siebie, bez żadnego wysiłku, a z maksymalnym wynikiem. Nie zmienia to jednak fundamentalnego faktu: zawsze mamy prawo odmówić wszelkich praktyk seksualnych, które nam nie odpowiadają, a koncepcja konsensualności, czyli świadomej zgody na każdą z nich, jest absolutnie podstawowa w tej sferze ludzkiego życia. Nie istnieje coś takiego jak obowiązek małżeński czy domniemanie zgody, a oboje partnerzy muszą być całkowicie pewni, że są zainteresowani seksem, zanim jeszcze się on rozpocznie. Jeśli już się rozpoczął, można go przerwać i w dowolnym momencie powiedzieć „nie” – i musi to zostać uszanowane.
Każda z nas ma też prawo wypróbowywać nowe praktyki, jednak jeśli nie ma na to ochoty, to nie powinna czuć się winna, niedojrzała, nieciekawa, nieodważna czy mało otwarta. W tej sferze naprawdę nie musimy, a wręcz nie powinnyśmy niczego robić pod presją ani dla kogoś innego.
Ważnym, a ciągle jeszcze zbyt rzadko podkreślanym elementem dbania o własną sferę seksualną jest gotowość do sięgnięcia po profesjonalną pomoc, kiedy uznamy, że napotkanych trudności nie jesteśmy w stanie pokonać samodzielnie. Każdy człowiek ma inny temperament i odmienne potrzeby seksualne; mogą one także podlegać zmianom na przestrzeni czasu. Okresy mniejszego zainteresowania seksem, a nawet całkowitego braku pożądania i poszukiwania przyjemności stanowią naturalną część życia i są ściśle powiązane z tym, co dzieje się w innych jego sferach. „Jeśli jesteś zestresowana, zaniepokojona albo tylko bardzo zaangażowana w inne sprawy, może ci się zdarzyć, że przez jakiś czas masz mniejszą ochotę na seks albo nie masz jej wcale. Zaczyna się mówić o zaburzeniu pożądania, gdy jego brak przedłuża się nieprzerwanie powyżej sześciu miesięcy” – tłumaczy autorka „Dochodzę”.
Oczywiście brak pożądania u jednego z partnerów to nie jedyny problem w sferze seksualnej, z którym możemy się borykać. Wszelkie wątpliwości czy podejrzenia zaburzeń warto zawsze omówić z seksuologiem, który pomoże w rozwiązaniu kłopotów zarówno na płaszczyźnie fizycznej, jak i psychicznej.
Choć konsultacja seksuologiczna budzi u wielu osób wewnętrzny opór, to warto wiedzieć, że stanowi ona najlepsze wyjście – pomoże zidentyfikować źródło trudności i wdrożyć odpowiednią formę leczenia.
Oceniając swoje życie seksualne i swój dobrostan w tej dziedzinie, warto przyjąć też odpowiednią perspektywę. Każdorazowa przyjemność, orgazm, poczucie niezwykłego spełnienia to tylko niektóre z elementów składających się na seksualną satysfakcję. „W odróżnieniu od rozkoszy seksualnej – związanej z aktywnością seksualną – ogólna satysfakcja seksualna jest w istocie subiektywną oceną własnego życia seksualnego, niezależnie od konkretnych doznań odczuwanych podczas seksualnej aktywności” – tłumaczy Roberta Rossi. „Wraz z sytuacją ściśle seksualną bierzemy również pod uwagę kontekst, który jej towarzyszył. Krótko mówiąc, satysfakcja odnosi się bardziej do ogólnego poczucia spełnienia związanego ze spotkaniem niż do samego konkretnego osiągnięcia orgazmu”.
Inne są nasze oczekiwania wobec spotkania okazjonalnego, a inne wobec seksu z partnerem, z którym tworzymy związek z długim stażem. Warto wziąć to pod uwagę i pamiętać, że troska o siebie w seksie oznacza również zdystansowanie się do sposobu, w jaki przedstawia się go w naszej kulturze. Dotarcie na szczyt za każdym razem, gdy uprawiamy seks, nie jest wcale konieczne, a szczęśliwe i spełnione życie seksualne nie musi zakładać niezapomnianego orgazmu, fajerwerków i motyli w brzuchu zawsze wtedy, gdy następuje zbliżenie z partnerem czy samomiłość. Dużo ważniejsze jest to, czy w ogólnej perspektywie jest nam dobrze – zarówno z partnerem, jak i ze sobą samą i swoim ciałem. Tego bowiem, jak mało czego innego, jesteśmy naprawdę warte.
Roberta Rossi, seksuolożka i psychoterapeutka, przewodnicząca Włoskiej Federacji Seksuologicznej. Publikuje na portalu repubblica.it oraz w czasopiśmie „Mind”. Autorka książki „Dochodzę. Odkryj, co sprawia ci przyjemność” (wyd. Znak).