Więź seksualna, niezależnie od jej roli w związku, niemal zawsze wykracza daleko poza sam seks – przekonuje psychoanalityczka Judith Viorst. W książce „Małżeństwo dla zaawansowanych” podpowiada, jak podtrzymywać tę więź, nawet jeśli w łóżku nie jest nam w danym okresie fantastycznie.
Słowo „rutyna” często pada z ust małżeństw z pewnym stażem omawiających swoje życie seksualne – nawet jeśli jest ono satysfakcjonujące jak udane uderzenie podczas partii golfa. „Nie da się uniknąć rutyny w seksie” – twierdzi trzydziestoparoletnia Betty Jane. „Jest solidny, ale przewidywalny i rutynowy” – przyznaje Kim, zamężna od czternastu lat. Zaś Albert, żonaty od lat jedenastu, zauważa: „Jesteśmy w tym dobrzy. Procedurę opanowaliśmy do perfekcji. Ale nie ma niespodzianek”.
Pozytywnym – potencjalnie pozytywnym – aspektem rutynowego, znajomego, codziennego seksu małżeńskiego jest łatwość sprawiania sobie nawzajem przyjemności i swoboda odczuwana we własnym towarzystwie. „Wiemy, co nas podnieca, i podczas seksu każde z nas może powiedzieć, czego chce” – chwali Nan, a Sascha dodaje: „Choć nie ma już takiego uroku nowości i możliwości odkrywania – i częstotliwości – co na początku, cieszymy się z mężem większą swobodą i szczerością”.
Choć wszyscy są zgodni, że częstotliwość seksu spada wraz z małżeńskim stażem, niektórzy mężowie i niektóre żony podkreślają, że znajomy seks małżeński daje im więcej satysfakcji niż seksualne fajerwerki z ich pierwszych dni razem. Jak wyjaśnia Stan: „Jest mniej łakomy, a bardziej czuły”. Jak dodaje Irene: „Z łóżka zniknął strach przed wstydliwymi sytuacjami i pytania: »Czy naprawdę mogę to powiedzieć? Czy mogę tego spróbować?«”. Rhonda twierdzi, że „zażyłość niesie ze sobą bliskość, zaufanie i otwartość, dzięki którym czujemy się bezpiecznie, całkowicie oddając się na krótką chwilę we władanie drugiej osoby”.
Większość małżonków wie, że od stosunkowo wczesnej fazy relacji występują szczyty i doliny w poziomie pożądania i przyjemności seksualnej. Ma to związek częściowo z etapem życia, na jakim się znajdujemy, częściowo z atmosferą emocjonalną pomiędzy małżonkami, a częściowo z nieuświadomionymi aspektami naszej przeszłości, które nierozpoznane, nieproszone i niechciane pchają się z nami do łóżka.
Zainteresowanie świeżo upieczonych rodziców seksem może się załamać, zwłaszcza (jak skarżą się mężowie) w przypadku żony. Kiedy wspinamy się po szczeblach kariery, zamiast na amory poświęcamy czas na walkę o awans (jak wytknęła pewna rozwścieczona żona swemu pracującemu codziennie do późna wieczorem mężowi: „Mam dość bycia twoją panienką na sobotnie wieczory”). W jesieni życia mężowie mogą doświadczać problemów z potencją, a żony – spadku libido. A w wielu momentach, jeśli robimy – jak sporo par – o wiele za dużo naraz i uporczywie staramy się przetrwać przy minimalnej ilości snu, możemy nie mieć czasu ani energii na seks – ani wielkiego zapału, kiedy już do niego dochodzi.
Erica Jong w swojej recenzji książki zalecającej seks tantryczny – kochanie się całym ciałem i umysłem – stwierdza, że choć znamy jego wartość, jest trudny do osiągnięcia, kiedy dzwonią teściowie, pies wymiotuje, a syn ćpa w Atlantic City. „Jeśli chcecie być tantrycznymi kochankami i osiągnąć nirwanę – trzeba w tym celu jechać do Uttar Pradeś i medytować w Tadź Mahal”.
Istotnie, większość małżeństw przyznaje, że niezależnie od etapu, kiedy seksualny żar przygasa, wyjazd – niekoniecznie do Uttar Pradeś, byle bez dzieci – może podziałać jak viagra. Wiele poradników doradza także inne sposoby na „rozpalenie pasji na nowo”: wypróbowywanie nowych pozycji i nowych gadżetów, żonom – noszenie seksownych koszulek nocnych, mężom – dłuższą i bardziej pomysłową grę wstępną, obojgu – codzienne dotykanie się nawzajem i myślenie o sobie nawzajem w erotyczny sposób.
Oto kolejne wskazówki: aby ocalić swoje życie seksualne, załatwcie opiekunkę do dzieci na sobotni wieczór i wykradnijcie się do lokalnego motelu; aby odbudować swoją przyjaźń, załatwcie opiekunkę do dzieci na niedzielny poranek i wybierzcie się na spacer, na rower lub na przebieżkę; umówcie się z inną parą, że wy popilnujecie jej dzieci, kiedy będzie spędzać wspólnie weekend, a później zostawcie dzieci pod jej opieką i spędźcie weekend sami. I (to rada w szczególności dla pracujących mam) postarajcie się przepracować poczucie winy z powodu zaniedbywania dziecka i lęk separacyjny i pamiętać, że nie musicie spędzać z dziećmi każdej wolnej chwili oraz że macie również obowiązki wobec małżeństwa. Jeszcze jedno: podczas chwil spędzanych tylko we dwoje rozmawiajcie o wszystkim – wszystkim! – byle nie o dzieciach.
Na to, co dzieje się w łóżku (na kuchennym stole, pod prysznicem, na podłodze albo w jednym z innych miejsc, w których eksperci każą uprawiać ekwilibrystyczny seks), może również wpływać atmosfera emocjonalna we wspólnym życiu małżonków. Gwen przyznaje: „Nasze życie seksualne dokładnie odzwierciedla to, co dzieje się w innych aspektach życia”. Czyli kiedy wszystko układa się dobrze, seks jest czuły, figlarny, „tak intymny, jak tylko się da”. A kiedy się nie układa, czasem sypiają z mężem w oddzielnych pokojach. Zdarza im się też uprawiać seks pełen gniewu lub w ogóle pozbawiony uczuć, który przypomina bitwę. Okazuje się, że negatywne emocje nie zawsze tłumią pożądanie lub powstrzymują małżonków przed pójściem do łóżka. W takich okolicznościach ich seks bynajmniej nie jest jednak pełen miłości.
Na atmosferę emocjonalną pomiędzy małżonkami negatywnie wpływają również kwestie niezwiązane z ich osobistą relacją – kłopoty finansowe, napięta sytuacja w pracy, problemy z nastoletnimi dziećmi lub starzejącymi się rodzicami pochłaniają niekiedy tak wiele czasu, uwagi i energii emocjonalnej, że nie wystarcza ich już dla drugiej połówki. Znam jednak małżeństwo z długim stażem, które poradziło sobie – wielkodusznie i kompetentnie – ze śmiercią, uzależnieniem od narkotyków i chorobą psychiczną w rodzinie, jednocześnie chroniąc i podtrzymując cenioną przez oboje małżonków więź seksualną. W istocie ta więź pomagała im robić to, czego wymagały od nich kolejne katastrofy i tragedie. Pełne miłości życie seksualne pozwoliło im zachować siły.
Istnieją jednak również pary, które cieszą się ciepłym, pełnym miłości małżeństwem, życzliwym i świetnie dopasowanym, nie uprawiając seksu albo uprawiając go rzadko. Jeśli taki układ odpowiada obojgu, jeśli dla żadnego z nich seks nie należy do priorytetów, kimże jesteśmy, by mówić im, że postępują niesłusznie? Minimalne zainteresowanie seksem nie zawsze musi wynikać ze stresów, problemów czy nieuświadomionych lęków – zdarza się, że oboje małżonkowie mają niskie libido. Jednak jeśli jedno z nich ma ochotę na seks, a drugie nie, albo jedno chce się kochać znacznie częściej niż drugie, wtedy to o większych potrzebach może czuć się zranione, niekochane, dotknięte, odrzucone lub wściekłe, a to o mniejszych – niepełne, winne, naciskane lub przymuszane.
Co zatem możesz zrobić, jeśli pragniesz partnera do seksu dwa razy w tygodniu (nie dwa razy w miesiącu)? Entuzjastycznego (a nie takiego, który zaciska zęby i jakoś wytrzymuje)? Skorego do eksperymentów (a nie wzdragającego się przed twoimi odważnymi pomysłami)? I co masz zrobić, jeśli to ty jesteś partnerem na dwa razy w miesiącu, zaciskającym zęby i wzdragającym się przed odważnymi pomysłami? Eksperci doradzają komunikację, przystosowanie i masturbację. Spróbuj terapii. Spróbuj fantazji. Oglądaj filmy porno i filmy seksedukacyjne.
Eksperci odradzają natomiast wzajemne obwinianie się męża i żony o seksualne rozczarowania i niespełnienie. Małżonkowie muszą pamiętać, że jadą na tym samym wózku, problemy z seksem dotyczą ich obojga i powinni mierzyć się z nimi jako przyjaciele, nie przeciwnicy. Nie obrzucać się epitetami, takimi jak „oziębła”, „pozbawiająca męskości” i „nieczuły”. Rozumieć, że on może potrzebować seksu do osiągnięcia bliskości, a ona – bliskości, by mieć ochotę na seks. Postrzegać trudności z seksem jako problemy do rozwiązania, nie wady czy winy.
Większość małżeństw, przynajmniej tych, które mają już za sobą pierwszy etap, nie opisuje swojego życia erotycznego jako „zawsze fantastyczne, zawsze namiętne”. W gruncie rzeczy dla części małżeństw seks nie jest, a być może nigdy nie był, aż tak istotny. Jednak dla wielu innych par nieprzerwana więź seksualna, nawet jeśli akurat nie jest im w łóżku fantastycznie i namiętnie, jest cenna sama w sobie i stanowi sól, spoiwo, melodię małżeństwa. Więź seksualna, niezależnie od jej roli w małżeństwie, niemal zawsze wykracza daleko poza sam seks.
Żona opowiada: „To jedyny moment, kiedy mówi, że mnie kocha i że jestem piękna. I jedyny, kiedy się przede mną odsłania”. Mąż mówi: „Kiedy nam się nie układa, seks zwykle może poprawić sprawę”. Żona opisuje: „Świetnie się ze sobą dogadujemy, ale jeśli nie kochamy się przez dwa, trzy dni, mój mąż – który, nawiasem mówiąc, ma siedemdziesiąt sześć lat – zaczyna czuć, że się ode mnie oddala i że jest pozbawiany emocji”. Mąż rzuca: „To zdecydowanie moja ulubiona zabawa”.
Fragment książki „Małżeństwo dla zaawansowanych” (Wydawnictwo Zwierciadło). Wybór, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji, do kupienia na sklep.zwierciadlo.pl.
Judith Viorst, amerykańska pisarka i dziennikarka. Absolwentka Instytutu Psychoanalizy Washington, autorka książek dla dzieci i dorosłych, wśród nich bestsellerowego poradnika „To, co musimy utracić” (Wydawnictwo Zwierciadło).