1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Seksualności można nauczyć się jak wszystkiego innego – zapewnia autorka książki „Klub rozkoszy”

Nie ma nic lepszego niż moment, gdy odkrywamy źródło przyjemności, którego wcześniej nie byliśmy świadomi. (Fot. iStock)
Nie ma nic lepszego niż moment, gdy odkrywamy źródło przyjemności, którego wcześniej nie byliśmy świadomi. (Fot. iStock)
Studiowałam sztukę i wiem, że nie można zostać artystą bez nauki rysunku – przekonuje Jüne Plã, rysowniczka i autorka książki „Klub rozkoszy”, zachęcając do poznawania seksu także w teorii.

Nasze podejście do seksu to coś pomiędzy wiarą, że dzieje się sam, a oczekiwaniem na oświecenie, po którym wszystko stanie się jasne. W swojej książce przekonujesz, że seksualności można nauczyć się jak wszystkiego innego.
Tak, myślę, że seksualność to coś, czego się można nauczyć, podobnie jak gotowania czy rysunku. Uważam, że teoretyczne podstawy są dobrym punktem wyjścia, choć oczywiście nie wystarczą.

Czy seks to bardziej sztuka, czy rzemiosło?
Myślę że i to, i to… Studiowałam sztukę i wiem, że nie można zostać artystą bez nauki rysunku. Opanowanie podstaw pozwala się rozwijać. Uważam, że ta sama reguła obowiązuje we wszystkich obszarach życia, seksualności także trzeba się uczyć i nie widzę w tym żadnego powodu do wstydu. To praca, w której jest wiele trudnych etapów, zwłaszcza na początku, kiedy po raz pierwszy doświadczasz momentów w pewien sposób niewygodnych dla siebie, bo musisz wyjść ze strefy komfortu. Przyznaję, że nie jest to najfajniejsze, ale sam proces uczenia się jest bardzo ciekawy: żeby poznać coś nowego, musisz się odblokować, mylisz się, próbujesz od nowa. I w ten sposób zdobywasz kompetencje… Jeśli to właściwe słowo w kontekście seksualności.

Mówisz o wychodzeniu ze strefy komfortu. Jaki jest Twoim zdaniem pierwszy krok?
Zdecydowanie proponuję zacząć od komunikacji. Mówienie o seksie sprawia nam bardzo dużo problemów, wiele osób czuje się niezręcznie, nie umie mówić o swoich potrzebach, pragnieniach, obawach.

Przez komunikację rozumiesz rozmowę między partnerami czy także komunikację z sobą samą, w sensie poznania siebie.
To się ze sobą łączy, najpierw musisz poznać siebie: swoje ograniczenia, swoje pragnienia, a potem dzielić się tym z partnerem czy partnerką.

Nieraz blokują nas różne emocje, jak lęk czy wstyd… Jakie warunki trzeba sobie zapewnić, żeby bezpiecznie wychodzić ze strefy komfortu?
Moim zdaniem sprowadza się to do osoby, z którą jesteś. Jeśli jest to osoba empatyczna, zainteresowana, poczujesz się pewniej.

A jeśli jesteś kimś, z kim czujesz się dobrze w wielu sferach życia, ale akurat w seksie wam nie wychodzi, ta osoba wydaje się zamknięta. Czy i do jakiego stopnia warto starać się ją przekonać?
Myślę, że to bardzo indywidualne. Sama jestem dziś na takim etapie, że oszczędzam sobie doświadczeń seksualnych z osobami, które nie chcą słuchać, nie chcą rozmawiać i interesuje je wyłącznie akt fizyczny. Ale to jest kwestia moich prywatnych granic, nie chcę innym dawać konkretnych wskazówek.

Niektórzy boją się, że rozmowa o seksie odbierze mu cały czar. Mit spontaniczności jest bardzo silny.
Zupełnie się z tym nie zgadzam, mówienie o seksie wcale nie odbiera mu spontaniczności, wprost przeciwnie. Uważam też, że nie trzeba ustalać wszystkiego, lubię być zaskakiwana w seksie, próbować czegoś nowego. Najważniejsze to określić swoje granice, bo w ramach granic swoich i partnera jest miejsce na bycie kreatywnym i sprawdzanie, na ile różne rzeczy nam odpowiadają.

Jak rozumiesz tzw. wyrażoną zgodę w seksie. Zdarzyło mi się słyszeć ironiczne seksistowskie komentarze na ten temat, typu: „Niedługo przed pójściem do łóżka trzeba będzie spisać umowę”.
Tak, też to słyszałam, uważam, że to celowe przejaskrawienie. Jakby ktoś udawał, że nie rozumie, że można znaleźć środek między tym, że się kogoś nie słucha, a tym, że godzinami negocjuje się każdy element w seksie. Jak mówiłam, sama wolę wcześniej porozmawiać o swoich potrzebach, granicach, pragnieniach, żeby podczas samego aktu co chwilę nie musieć odpowiadać na pytania: teraz dobrze? A tutaj mogę? Zresztą słyszałam o przypadkach spisywania umowy i jeśli komuś to odpowiada, to jego sprawa, ale to nie mój model.

Na czym polega „dawanie siebie”, które wskazujesz jako jeden z fundamentów budowania seksualności w parze?
Pisząc o tym, nie zwracałam się szczególnie do kobiet, bo wiele z nich i tak dużo z siebie daje, i to już wcześniej: na przykład depiluje się, wybiera bieliznę, robi makijaż. Zwracam się przede wszystkim do mężczyzn, zachęcam, żeby uczyli się czerpać przyjemność z przyjemności dawanej partnerce. To także element seksualności, seks to nie tylko penetracja. I nawet jeśli kobieta nie będzie miała orgazmu, to świadomość, że mężczyzna się starał, będzie sprawiała jej satysfakcję.

Co w kontekście seksualności oznacza dla Ciebie szacunek?
Szacunek bardzo łączy się z wyrażaniem zgody. Jeśli ktoś rozumie, na czym polega wyrażona zgoda, to znaczy, że szanuje drugą stronę. Szacunek to dla mnie umiejętność słuchania, rozumienia, przestrzegania granic. Ale i poszanowania czyichś fantazji. Wiele osób nie ośmiela się o nich mówić z obawy, że zostaną wyśmiane. A przecież fantazje mają to do siebie, że są trochę zwariowane. Uważam, że wyśmiewanie w seksie jest jak trucizna, która może kogoś poważnie blokować przez wiele lat.

Przywiązujesz duże znaczenie do pieszczot w seksie. Dlaczego?
Dla mnie pieszczota to przede wszystkim wyraz tego, że doceniam partnera, że chcę dać mu swój czas. Oczywiście to znowu kwestia indywidualna, bo czasami mamy po prostu ochotę na szybki seks. Jednak wiem że w parach, zwłaszcza heteroseksualnych, w seksie wszystko dzieje się szybko, mam też własne doświadczenia niedosytu pieszczot podczas… Pośpiech do penetracji nie pozwala nawet poczuć, jak narasta w nas pożądanie, które rodzi się w pocałunkach, pieszczotach, słowach, spojrzeniach. Seks jest dla mnie jak taniec, którego rytm gubimy, bo ma być szybciej.

Dobry seks wymaga ryzyka. Czym ryzykujemy?
Tym, że odsłaniając się całkowicie, wystawiamy się na pewne niebezpieczeństwo. Ryzykujemy także popełnienie błędów. To zresztą normalne, że je popełniamy… Gotowość do podejmowania ryzyka to bardzo ważna sprawa i bardzo trudna. Nie ukrywam, że sama ciągle boję się, że się wygłupię.

Ale uważam, że im bardziej ryzykujemy, tym bardziej poznajemy siebie nawzajem oraz siebie samego, i w rezultacie seks staje się coraz ciekawszy i lepszy.

Ryzykowanie, ciekawość otwierają przed nami nowe horyzonty, bo przecież seksualność człowieka nie jest linearna, na różnych etapach życia mamy różne potrzeby, co innego nas podnieca, co innego nam się podoba. A nie ma nic fajniejszego niż ten moment, kiedy odkrywamy, jakieś nowe źródło przyjemności, którego wcześniej nie byliśmy świadomi.

Jüne Plã, francuska ilustratorka i projektantka postaci w grach komputerowych. Autorka książki „Klub rozkoszy. Kartografia przyjemności”.

On i ona – strefy przyjemności

  • Żołądź (stymulacja zewnętrzna). U niektórych osób może reagować boleśnie na dotyk, bo to wrażliwa dusza.
  • Trzon (stymulacja zewnętrzna). Niektóre osoby wolą być dotykane właśnie tu taj zamiast w żołądź – z wyżej wskazanego powodu.
  • Przedsionek i mniejsze wargi (stymulacja zewnętrzna). Przedsionek jest idealną strefą do pieszczenia, bo przejeżdżając tam palcem, doprowadzasz do wydzielania śluzu. Jeśli chodzi o mniejsze wargi, to one również – zdaniem wielu osób – są obdarzone szczególną czułością.
  • Ujście waginy (stymulacja wewnętrzna). Ujście waginy układa się między dwoma opuszkami przedsionka oraz ich zbiegiem, co sprawia, że to szczególnie czułe miejsce.
  • Strefa chropowata (punkt G) (stymulacja wewnętrzna). Tak naprawdę nie interesuje nas szczególnie sam „punkt”, tylko jego okolice. Chodzi o początek przedniej ściany waginy, odcinek ten mierzy około dwóch palców. W jego przypadku stymulacji podlegają spojenie odnóg łechtaczki oraz gruczoły okołocewkowe. Charakterystyczna chropowatość tego obszaru posłuży ci za punkt odniesienia.
  • Strefa fontanny/przednia strefa waginy (stymulacja wewnętrzna). Gładka w dotyku, znajduje się nad strefą chropowatą i kością miednicową. To właśnie ją się stymuluje, żeby uzyskać słynne strumienie z fontanny (squirt).
  • Tylna strefa waginy (stymulacja wewnętrzna) Cienka i gładka ścianka, która oddziela waginę od odbytu. Znajduje się między ujściem waginy i szyjką macicy. Stymulowana, daje poczucie całkiem inne od zwykłej penetracji. Trudno do niej dosięgnąć za pomocą penisa, palcami jest znacznie łatwiej.
  • Szyjka macicy (stymulacja wewnętrzna). Stymuluje się ją za pomocą głębokiej penetracji rękami albo penisem/dildo. W niektórych przypadkach bywa źródłem bólu (poczucie bolesnych menstruacji).
  • Sklepienie waginy (stymulacja wewnętrzna). Stymulacja jest całkiem fajna, kiedy wagina jest wystarczająco rozluźniona i podniecona.

Więcej w książce: „Klub rozkoszy. Kartografia przyjemności”, wyd. Znak

Polecamy książkę: „Klub rozkoszy. Kartografia przyjemności”, wyd. Znak. Polecamy książkę: „Klub rozkoszy. Kartografia przyjemności”, wyd. Znak.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze