1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Dotyk, który uzdrawia waginę. Na czym polega tantryczne mapowanie joni?

Podczas uzdrawiania joni energia seksualna zaczyna płynąć swobodnie. Jeśli naprawdę sobie na to pozwolimy, możemy doświadczyć błogiej przyjemności. Może nas ona wprowadzić w stan wyższej świadomości i doświadczymy siebie jako wielowymiarowej istoty. (Fot. iStock)
Podczas uzdrawiania joni energia seksualna zaczyna płynąć swobodnie. Jeśli naprawdę sobie na to pozwolimy, możemy doświadczyć błogiej przyjemności. Może nas ona wprowadzić w stan wyższej świadomości i doświadczymy siebie jako wielowymiarowej istoty. (Fot. iStock)
Nazywane też mapowaniem joni jest doświadczeniem, które przetransformuje twoją kobiecość. W trakcie sesji możesz poczuć błogą przyjemność, ale też przepracować traumę i ból, a nawet wejść w wyższy stan świadomości. Wszystko po to, by uwolnić zablokowaną energię seksualną. Każda kobieta powinna przynajmniej raz w życiu doświadczyć takiego uzdrawiania – uważa Anna Sokołek, nauczycielka tantry.

Mapowanie joni – słyszę coraz częściej to hasło, ale brzmi dla mnie całkiem tajemniczo i chciałabym w końcu dowiedzieć się, co tak naprawdę oznacza. Czemu służy to tantryczne doświadczenie?
Choć nazwa „mapowanie” faktycznie funkcjonuje w tantrycznym świecie, ja wolę nazywać to doświadczenie „uzdrawianiem joni”. Dla mnie ta nazwa jest o wiele szersza i pełniejsza. Oznacza tantryczną praktykę, której celem jest odblokowanie energii życiowej zablokowanej w joni – czyli obszarze kobiecej seksualności.

Dlaczego ta energia się tam blokuje? I dlaczego akurat tam?
Z wielu powodów. Przede wszystkim z nieprzeżytych emocji, głównie tych z dzieciństwa. Czasami na poziomie nieświadomym nosimy w sobie różne przekonania. Bywa, że nie dotyczą nawet nas, a kobiet z naszego rodu i traum, których doświadczyły. Na sesję uzdrawiania joni przychodzą także kobiety po przekroczeniach seksualnych, a nawet gwałtach.

Moje doświadczenie jest takie, że wszelkie nasze blokady są najgłębiej ukryte właśnie w obszarze seksualności. Nie ma po prostu w ciele głębszego energetycznie miejsca. Możemy mieć blokady na poziomie mentalnym – są to wszelkiego rodzaju przekonania – czy na poziomie serca, jednak to obszar seksualności jest miejscem, które kryje nasze największe zranienia. Chowamy je tam same przed sobą.

Czy te zranienia dotyczą tylko seksualności, przekroczeń, gwałtów?
Nie. Zranienia seksualne są tylko jednym z elementów. Chodzi o całą skalę emocji i doświadczeń wpływających na naszą energię życiową. Tak naprawdę to może być wszystko. Jeśli ich do siebie nie dopuścimy, nie przeżyjemy ich, później mogą zablokować się w obszarze joni w postaci napięć.

Jestem bardzo ciekawa, na czym polega sesja, jak odbywa się uzdrawianie.
Przede wszystkim – to normalne, że przed sesją możemy odczuwać lęk. Najprawdopodobniej podświadomie czujemy, że może się na niej wydarzyć coś ważnego dla nas. Na początku opowiadam więc, jak krok po kroku będzie wyglądał cały proces. Ważne, żeby kobieta przyjmująca sesję była świadoma, co ją czeka. Ustalamy granice: gdzie mogę ją dotykać, na co mogę sobie pozwolić. Mówię, że w każdym momencie możemy przerwać.

Rozmowa jest też ważna, żeby się poznać, żeby ta druga kobieta mnie poczuła i mi zaufała. Niektóre opowiadają mi historie o sobie. Z mojego punktu widzenia to nie jest istotne, ale wiem, jakie to dla nich ważne, jeśli przyjmę z otwartym sercem to, co się u nich wydarzyło.

Potem mogą wziąć prysznic, jeśli tego potrzebują. Zapraszam je do mojej przestrzeni. Kładą się, a ja słowami wprowadzam je w stan rozluźnienia i osadzenia w sobie. Chodzi o to, by naprawdę poczuć swoje ciało.

A czy do takiej sesji musimy być nago?
Tak. Oczywiście jeśli kobieta nie jest na to gotowa, może być tak ubrana lub rozebrana jak chce. To też kwestia granic. Jednak w przypadku uzdrawiania joni dotykam okolic intymnych, więc ten obszar musi pozostać odsłonięty.

Co dzieje się dalej?
Zapraszam kobietę, by skontaktowała się ze swoim ciałem. Ten początkowy etap jest ważny, zwłaszcza że wiele z nas tego nie potrafi. Zapraszam ją więc, by poczuła, jak jej ciało fizycznie dotyka podłoża, żeby wprowadziła świadomy oddech, ponieważ wdech łączy z ciałem. Kiedy czuję, że jest już połączona ze sobą, pytam, czy mogę jej dotknąć. Zaczynam od tantrycznego rytuału – kładę jedną rękę na jej sercu, drugą na łonie. To energetyczne rozpoczęcie praktyki i rodzaj przywitania: czuję cię, widzę, jestem tu dla ciebie. Jeżeli to pierwsze spotkanie z tego typu dotykiem, chodzi też o to, by kobieta poczuła się z nim bezpiecznie. Często już tu zaczyna się cały proces. Wystarczy, że ją dotknę i pojawiają się emocje, wstyd, blokady – zwłaszcza jeśli kobieta ma problem z dotykiem. Gdy czuję, że nie jest jeszcze gotowa na uzdrawianie joni, proponuję proces uwalniania miednicy. To podobna praktyka, jednak zewnętrzna, mniej intymna i onieśmielająca.

A jak konkretnie wygląda uzdrawianie joni?
Zaczynam od punktu na kości łonowej. Bardzo delikatnie go uciskam aż do momentu, gdy pojawi się ból. Oznacza to, że w tym miejscu kiedyś zatrzymała się energia. Praktyka uzdrawiania polega zaś na tym, żeby wejść w ten ból, ale tak, by było dla nas OK. Jeśli kobieta coś poczuje, wtedy ja zatrzymuję się w danym punkcie i robię delikatny okrężny ruch palcem. Kobietę zapraszam zaś, żeby swoją uwagę i świadomość skierowała w ten punkt oraz oddychała do niego. Wtedy zatrzymana energia może się otworzyć i poruszyć. Robię kolejny okrężny ruch i znów zapraszam kobietę, żeby oddychała do tego miejsca. Zazwyczaj po kilku chwilach zaczyna je bardziej odczuwać. Mogą pojawić się różne emocje, odczucia w ciele, obrazy, wspomnienia. Chodzi o to, by wszystko, co kiedyś zostało zablokowane, mogło się uwolnić. Wyszło na powierzchnię i przepłynęło przez ciało. Mogą pojawić się drgawki, odczucia ciepła, zimna, ciało chce się poruszyć, przypominają się różne rzeczy, emocje. Wszystko, co się pojawia, jest w porządku. W końcu napięcie ustępuje, bólu jest mniej, a energia zaczyna krążyć w ciele. Gdy czujemy rozluźnienie, przechodzimy dalej.

Punkt po punkcie przechodzę po kości łonowej, potem po zewnętrznej stronie naokoło waginy, potem między wargami zewnętrznymi i wewnętrznymi również naokoło, a jeśli jest zgoda kobiety – wchodzę do środka. To rodzaj takiego dotyku, który ma za zadanie wejście w przestrzeń joni i rozluźnienie jej. Nie ma w tym nic skomplikowanego. Tak to wygląda na poziomie fizycznym.

A na poziomie energetycznym?
Kiedy energia zaczyna płynąć swobodnie, oddychamy nią i zapraszamy ją do całego ciała. Jeśli naprawdę sobie na to pozwolimy, możemy doświadczyć błogiej przyjemności. Może nas ona wprowadzić w stan wyższej świadomości i doświadczymy siebie jako wielowymiarowej istoty. Otwiera się wtedy mocno serce i trzecie oko.

Tak naprawdę to nie ja uzdrawiam, to kobieta uzdrawia samą siebie przy moim prowadzeniu i w mojej obecności. Ja ufam temu, co ona czuje i co mówi jej ciało. Służę swoją obecnością i trzymaniem dla niej przestrzeni.

Najważniejsze, by kobieta sama sobie dała pozwolenie na pojawienie się tego, co ukryte. Czasami to bardzo głębokie zranienia i ból, innym razem dużo złości lub smutku. Chodzi o to, by otworzyć się na to, co przyszło. Nawet na najtrudniejsze, najciemniejsze emocje. I pozwolić je sobie przeżyć przy mnie. To zresztą jest chyba najbardziej uzdrawiające, bo wtedy następuje uwolnienie.

Czy ten proces przebiega tylko w trakcie uzdrawiania, czy później jeszcze przez jakiś czas pracuje w kobiecie?
Bardzo dużo dzieje się w trakcie samej praktyki, ale faktycznie – tematy mogą pracować jeszcze przez kolejne dni, tygodnie, a nawet miesiące. Dlatego jeśli chcemy zdecydować się na kolejną sesje, warto dać sobie trochę czasu, żeby ta poprzednia mogła się ułożyć.

A ile sesji potrzeba?
Z mojego doświadczenia już jedna bardzo wiele daje, ale zachęcam, by zrobić minimum trzy. Wszystko zależy od potrzeb kobiety; to może być nawet kilkanaście sesji w danych odstępach czasu. Podczas każdej kolejnej wchodzimy coraz głębiej i głębiej. Coś już się uwolniło, więc ciało jest gotowe, by odblokować kolejne napięcia.

Czy to praktyka dla każdej kobiety? Czy każdej z nas by się przydała? Czy raczej zalecasz ją tylko w specyficznych przypadkach?
Uważam, że każda kobieta powinna przynajmniej raz w życiu doświadczyć uzdrawiania joni. Większość z nas ma blokady, których nie jesteśmy świadome. Jednocześnie lepiej nie przychodzić na uzdrawianie joni wyłącznie z ciekawości. To nie jest najlepsza intencja. Lepiej, jeśli motywuje nas jakaś trudność z tym obszarem. Wtedy mamy otwartość, żeby tej sesji w pełni doświadczyć, żeby coś przepracować, żeby uwolnić blokady.

Co daje takie uzdrowienie? Jak zmienia życie?
Efektów jest bardzo dużo. Przede wszystkim odzyskujesz kontakt ze sobą, ze swoją kobiecą mocą. Joni w sanskrycie oznacza święte miejsce. Nie chodzi tu tylko o fizyczne narządy kobiece, ale bardziej o energię – żeńską moc stwórczą. To największa energia kreatywności na świecie! Każda z nas ją ma, tylko czasami o niej zapominamy albo przykrywamy blokadami. Dzięki sesji zaczynasz też głębiej czuć swoje ciało, swoje granice, masz więcej sprawczości i decyzyjności. Odblokowanie energii pozwala pójść bardziej w świat, poczuć, że życie przez ciebie przepływa, że cię niesie.

A co z seksualnością?
Zaczynasz czuć więcej przestrzeni i otwartości w obszarze seksualności. Otwierasz się na swoją kobiecość, miękkość, subtelność. Rozpuszczasz się w niej. Ufasz swojej intuicji, prowadzeniu.

Na co dzień żyjemy w męskim świecie celów i działania. Dobrze przypomnieć sobie o swojej miękkiej stronie. W tantrze odblokowaną energię ze strefy seksualnej łączymy z sercem. Wtedy ma ona ogromną moc manifestacji. To twoja moc.

Wiele kobiet, które są same, otwierając się w ten sposób na swoją kobiecość, może wręcz zamanifestować relację. Bo kiedy stajemy w swojej kobiecej mocy, możemy przyciągnąć mężczyznę, który jest blisko swojej męskości.

A czy sesja uzdrawiania joni może być przyjemna – w kontekście seksualnym?
Wszystkie pragniemy przyjemności, a gdy się pojawia, wiele z nas się jej boi. Nie mamy pewności, gdzie nas zaprowadzi, co się przez nią wydarzy. Tak, czasem podczas sesji możesz poczuć przyjemność. Czasem będziesz bała się za nią podążyć. To również szansa na odkrycie swoich schematów, wzorców, przekonań o tym, co wypada, a co nie. Mogą pojawić się w tobie wstyd i poczucie winy, które są mocno związane z seksualnością. Nie wspominając już o tym, jak wielkim wyzwaniem bywa to, że jesteśmy nago i pokazujemy innej kobiecie swoją waginę. Jednak właśnie to sprawia, że przestajemy traktować tę przestrzeń instrumentalnie.

W jakim sensie?
Zwykło się uważać, że nasza wagina ma służyć albo do rodzenia dzieci, albo do przyjemności. Uzdrawiając ją, dajemy jej przestrzeń, by po prostu była sobą. Przywracamy seksualności jej niewinność. Wyzbywamy się przekonań, że wagina jest grzeszna i brudna. Przecież każdy z nas jest istotą seksualną! Seksualność to energia życia, która po prostu jest.

Czy w takim razie uzdrawianie joni może wpływać na płodność?
Owszem. Czasem przychodzą do mnie kobiety, które nie mogą zajść w ciążę, a po kilku sesjach to się udaje.

Podobnie z PMS-em i bolesnym miesiączkami. Mój znajomy ginekolog wysyła na sesje uzdrawiania joni pacjentki z napięciem przedmiesiączkowym i endometriozą. Pisze na ten temat artykuły i zgłębia temat naukowo. Uzdrawianie joni jest wielowymiarowym procesem dotykającym zarówno naszą sferę fizyczną, jak i energetyczną czy wręcz duchową.

Gdy słyszę o sferze duchowej, od razu przychodzi mi na myśl popularny dzisiaj temat traum transgeneracyjnych.
Podczas pracy z uzdrawianiem joni mogą otworzyć się wspomnienia najgłębszych traum. Nawet jeśli same ich nie doświadczyłyśmy, nie oznacza to, że nie dźwigamy ich kolektywnie na poziomie zbiorowej nieświadomości. Traumy wojenne, gwałty, to, że seksualność przez tysiące lat była degradowana, uniżana i wciąż jest tematem tabu, wokół którego narosło wiele patologicznych przekonań – to wszystko nadal funkcjonuje w naszym społeczeństwie, a na kobietach ciąży szczególnie. Podczas sesji uzdrawiania joni możemy czuć, że przeżywamy nie swoje historie, traumatyczne porody, śmierci, krzywdy, palenie na stosie. Możemy wręcz krzyczeć z bólu. To mogą być naprawdę silne przeżycia. Bardzo dobrze, jeśli się pojawią, bo dzięki temu będziemy miały szansę je uzdrowić – dla siebie i dla przyszłych pokoleń. Często w ogóle nie chodzi o naszą osobistą historię, ale kolektywny ból i kolektywne przekonania, które nosimy w sobie jako kobiety. Dlatego to jest taka potężna, głęboka i mocna praca.

Anna Sokołek, nauczycielka tantry m.in. w międzynarodowej szkole „Tantra Woman”. Prowadzi własną markę „Tantra dla Kobiet”, oferując warsztaty dla kobiet i grup mieszanych w Polsce i za granicą. Specjalizuje się w sesjach uzdrawiania joni. Spełniona wokalistka i nauczycielka śpiewu; www.tantradlakobiet.pl

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze