1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Kobiece potrzeby to nie fanaberie! – przekonuje Joanna Keszka, trenerka kreatywnego seksu

„Kobiece potrzeby nie są atakiem na męskość. Trzeba to wreszcie jasno powiedzieć” – mówi Joanna Keszka, trenerka kreatywnego seksu. (Fot. iStock)
„Kobiece potrzeby nie są atakiem na męskość. Trzeba to wreszcie jasno powiedzieć” – mówi Joanna Keszka, trenerka kreatywnego seksu. (Fot. iStock)
„Oskarża się nas o kryzys męskości. Dość! Kobiece potrzeby nie są atakiem na męskość. Trzeba to wreszcie jasno powiedzieć" – mówi Joanna Keszka, trenerka kreatywnego seksu.

Kobieta poskarżyła się seksuologowi, że mąż nie ma ochoty na seks. Specjalista zalecił jej pracę nad sobą, bo zapewne to jej krytycyzm sprawia, że jemu się nie chce. Terapia nie pomogła. Może dlatego, że pewnego dnia kobieta odkryła, że mąż chodzi od lat do agencji.
Znam ten schemat obwiniania kobiet za wszystko. Nawet za to, że mężczyzna zamiast wziąć odpowiedzialność i dbać o związek, wybiera zdradę i stosunki z kobietami, którym płaci. Często się z tym spotykam, że kobiety, które zwracają się po pomoc, słyszą tę samą opowieść od wszystkich: i od specjalisty, i od rodziny, i z ambony. To opowieść o tym, że jeśli spotyka je coś złego w seksie czy w ogóle w związku, to widocznie z nimi coś jest nie tak. Mają się więc ogarnąć. Poprawić. Żyjemy w konserwatywnym kraju. Patriarchalna machina mieli nas każdego dnia. Szczególnie w sferze seksualnej, bo seks to świetne narzędzie do sprawowania władzy i kontroli nad nami.

Kiedyś uważano, że jesteśmy zbyt infantylne, abyśmy mogły kierować własnym pożądaniem…
Kiedyś? Nadal podstawowa informacja wysyłana do kobiet to: „Seks nie ma dla was takiego znaczenia”. Niegroźne? Odwrotnie! To sposób, który przygotowuje kobiety do tego, żeby nie znały własnych potrzeb, oczekiwań i granic. Aby uważały, że niezaspokajanie własnych potrzeb nie ma takiego znaczenia. To tylko seks… Dzięki takim niby-prawdom kobiety wchodzą w przestrzeń seksualną z przekonaniem, że nie mają się za wiele spodziewać. Mówi się nam, że wystarczy, żebyśmy wzbudzały pożądanie u mężczyzn, podobały się, chciały tego, czego chcą oni, bo to dla nich seks jest ważny. A jeśli kobieta w łóżku mimo wszystko zapragnie czegoś – o zgrozo! – innego niż jej partner, będą to tylko fanaberie. Z tej nieprawdy, że dla kobiet seks nie jest ważny, sączy się toksyczna nauka, żeby kobiety nie mówiły mężczyznom o tym, czego pragną w łóżku. Oczywiście, mają prawo do orgazmu, ale pod warunkiem że to jest zgodne z tym, czego chcą mężczyźni i nie uderzy w męskie ego.

A takie mówienie uderza?
Nie wierzmy w to, że wyrażanie przez kobiety pragnień uderza w partnerów czy niszczy związki. Zaspokajanie potrzeb obu stron jest podstawą udanej relacji. Kobiety nie powinny rezygnować z prawa do mówienia własnym głosem. W dorosłym życiu podstawą relacji jest komunikacja. Kobiety nie mają więc zastanawiać się, czy ich potrzeby są właściwe i czy mogą o nich powiedzieć partnerowi, by go nie urazić. Za to powinny pomyśleć tym, czy w związku jest miejsce na ich potrzeby. Jeśli nie ma, to znaczy, że ze związkiem coś jest nie tak, a nie z nimi!

A więc powiedzmy jasno: seks dla kobiet jest ważny i mamy prawo mówić, czego pragniemy.
Tak, choć wciąż się nas zachęca, aby w imię wyższych ideałów zacisnąć zęby i wytrzymać, kiedy czegoś nam brakuje, albo gdy coś nie jest tak, jak chciałybyśmy. Obiecuje się nam, że w dłuższej perspektywie to się opłaci. Nieprawda! Rezygnowanie z siebie nigdy się nie opłaca. Życie mija na frustracji, która i tak przekłada się na całość relacji. Bo seks jest integralną częścią dorosłego życia. Mówię to kobietom wprost, bo reprezentuję kobiecą perspektywę i chcę pomagać im odzyskiwać swobodę i przekonanie, że zarówno w seksie, jak i w życiu to, czego my chcemy, też ma znaczenie. Szukam praktycznych rozwiązań, nie zajmuję się powielaniem krzywdzących i nieskutecznych schematów.

Kiedy więc problemem jest brak seksu, to…
Zaczynam zawsze rozmowę od pytania: od kiedy nie ma seksu w twoim związku? I już wiele wiem, bo to nie jest tak skomplikowane, jak wmawiają nam niektórzy specjaliści. Powodem zazwyczaj jest druga kobieta albo drugi mężczyzna, bo partner może być w sakramentalnym związku, ale seksualność mieć nieheteronormatywną. Kolejna przyczyna to pornografia. Jedna z moich klientek mówiła, że jej mąż na pewno nie ma kochanki. Za dużo pracuje w warsztacie, który jest tuż obok domu. Zapytałam ją wtedy, czy ma w warsztacie komputer. Kiedy do niego zajrzała, było jasne, że powodem braku seksu jest uzależnienie od pornografii. No i trzeci powód – ukryta depresja.

Kiedy spojrzymy trzeźwym okiem na rzeczywistość, bez przedstawiania seksu jako sprawy tajemnej i skomplikowanej, mamy szansę rozpoznać, co się właściwie dzieje. Ale wielu woli mącić kobiecie w głowie po to, by ją przekonać, że nie warto, żeby chciała seksu, jeśli jej mąż nie chce. Albo że to nienormalne, że ona chce zabaw erotycznych wymagających zaangażowania partnera. No i najlepiej, żeby winy za swoją frustrację poszukała w sobie. Ja mam szczerze dość tej męskiej narracji, która podaje kobietom niezliczone metody naprawy, jakby coś było z nami wiecznie nie tak. Słyszymy: „Kobiety nic nie mówią i mężczyźni muszą się domyślać”. Albo: „Kobiety mówią za dużo i ci biedni mężczyźni giną pod naporem ich oczekiwań”. Tak się nas ucisza i utwierdza mężczyzn w ich prawie do decydowania, co wolno im robić z kobiecym ciałem, bez konieczności upewniania się, czego my chcemy.

Ale jest też inna narracja, mówiąca, że kobiety są dzisiaj niezwykle wyzwolone.
To kolejne kłamstwo, jakim się nas karmi: kobiety są wyzwolone i tym wyzwoleniem niszczą mężczyzn. One dopiero odkrywają swoje potrzeby. Większość Polek może eksperymentować w seksie o tyle, o ile partner jest tym zainteresowany i daje na to pozwolenie albo wręcz tego zażąda. Wyzwolenie kobiet to w większości polskich sypialni tylko mit. Wmawia się nam, że możemy wszystko, kiedy wolno nam jedynie odrobinę więcej. Nadal zakazuje się kobietom mieć odmienną opinię niż ma mężczyzna. Jak ona chce czegoś innego, słyszy: „Przesadzasz, wymyślasz, jesteś niewyżyta”. Nadal uczy się nas zadowalać siebie zadowalaniem partnera. Bez rewanżu z jego strony.

Jak jeszcze się nami manipuluje?
Wmawiając kobietom, że są skomplikowane. To ogromne kłamstwo i stara patriarchalna sztuczka, która polega na tym, że skoro jesteśmy skomplikowane, to zaspokojenie naszych potrzeb wymaga tak ogromnych nakładów sił i środków, wiedzy i czasu, że zwykły facet po prostu nie podoła. Sugeruje się kobietom, by skończyły z wygórowanymi oczekiwaniami, żeby nie spodziewały się zbyt wiele po seksie, związku, po mężczyznach w ogóle. No i oczywiście, by skupiły się na tym, na czym wszyscy się znamy, czyli na męskich potrzebach, które są prostymi i naturalnymi. Bo te kobiece są wymyślone i dlatego takie skomplikowane.

Jaka piękna manipulacja!
Ona ma nas uciszyć, żebyśmy nie domagały się tego, czego potrzebujemy, byśmy zadowalały się byle czym, ochłapami w związku, życiu i seksie. Kobiece potrzeby nie są ani takie straszne, ani skomplikowane, jak stereotypowo się je przedstawia. Kobiety pragną być przede wszystkim wysłuchane. Chcą, aby ich słowa zostały potraktowane poważnie. I tyle. A więc to nieprawda, że nasze potrzeby są atakiem na męskość. Kobiety i mężczyźni mają takie samo prawo do wyrażania swoich potrzeb i do ich zaspokajania. I dobry kochanek to właśnie daje kobiecie: szczere zainteresowanie tym, czego ona pragnie. Nawet jeśli kobieta nie wie, czego chce, bo przez lata była uczona skupiać się na tym, jak ma wyglądać i jak się zachowywać, żeby być kuszącą, to pytanie mężczyzny o jej pragnienia w łóżku zakiełkuje w głowie, sercu i cipce kobiety – i w końcu znajdzie na nie odpowiedź.

Mało jest opowieści o seksualności z punktu widzenia kobiet.
Znamy głównie męską perspektywę, w której najważniejsza jest penetracja. Wszystko to, co nie jest penetracją, nazywane jest w tej narracji grą wstępną. Tymczasem dla kobiet właśnie to wszystko inne jest tak samo ważne albo nawet ważniejsze: dotyk, masowanie łechtaczki, pocieranie warg sromowych. Zabawy erotyczne są dobre, bo kobiety lubią być podniecane, lubią, kiedy do seksu angażowane jest całe ich ciało, łącznie z mózgiem. Dlatego kobiety uwielbiają flirt, wygłupy, taniec. Wszystko to, co je w pełni angażuje. Męska seksualność to linia prosta: wzwód, penetracja, wytrysk. Kobieca to okrąg i każda aktywność erotyczna w tym okręgu jest tak samo ważna. Dotyk, pocałunki, świntuszenie, wygłupy, ocieranie się. Jeśli sprawiają nam przyjemność, to liczą się tak samo jak wkładanie penisa do pochwy. Gdy jednak pozwolimy sobie na swobodę i różnorodność w łóżku, to często słyszymy, że to nieeleganckie. Może i nie jest eleganckie, ale kiedy się o to martwimy, ograniczamy sobie dostęp do swojego ciała i jego możliwości.

Co w takim razie kobiety chciałyby zasygnalizować mężczyznom? I jak powinny to zrobić?
Komunikacja w seksie, jak i w pozostałych dziedzinach naszego życia, jest umiejętnością, którą warto doskonalić. Powiedzenie: „Musimy poważnie porozmawiać, bo ja nigdy z tobą nie miałam orgazmu” – to zły początek. Choć plus za to, że kobieta jest szczera i komunikuje wprost. Po pierwsze, o seksie nie mówimy w łóżku. Po drugie, rozmowę zaczynamy, kiedy jesteśmy oboje w dobrym nastroju. Po trzecie, najlepsza jest zasada kanapki. Pierwsza warstwa: szczery komplement. Na przykład: „Kiedy kochaliśmy się ostatni raz, było mi naprawdę dobrze”. Albo: „Lubię twój zapach”. Druga warstwa: „Chciałabym, żebyśmy się kochali przy włączonej muzyce i trochę powygłupiali w sypialni”. Albo: „Chciałabym, abyśmy częściej próbowali nowych rzeczy”. Lub: „Kochajmy się przy świecach”.

Przecież to żadne fanaberie!
No właśnie! Społeczeństwo się straszy wyzwolonymi, niewyżytymi kobietami. A kiedy zapytamy same kobiety, czego chcą, to okazuje się, że nie domagają się orgii. Kiedy rozmawiamy w kobiecym gronie, to się okazuje, że zazwyczaj brak nam czasu, żeby się do seksu przygotować. Ubrać się sexy, zrelaksować, pośmiać, zjeść razem kolację przy świecach i muzyce, dopieścić łechtaczkę, rozmasować okolice punktu G. Potraktować to wszystko jako spektakl, a nie tylko doświadczyć samego wkładania penisa do pochwy. No a poza tym każda z nas jest inna. Jedna chce, żeby partner pociągnął ją za włosy i powiedział coś ostrego. Druga – pieszczot piórkiem i zlizywania ciepłej czekolady ze sterczących sutków. Są kobiety zainteresowane seksem analnym, ale tylko wtedy, kiedy w pochwie będą miały wibrator. Ponieważ tego na filmach porno mężczyzna nie zobaczy, może być zaskoczony: to penis nie wystarcza? Kobiety często też tęsknią za tym, żeby nie było tak poważnie i przewidywalnie, ale zabawnie i lekko. Dlatego lubią gadżety, bo to zabawki erotyczne. Mężczyźni powinni się od nas nauczyć nietraktowania siebie i seksu tak strasznie poważnie.

Kobiety nie marzą więc o jakichś zagrażających męskości doświadczeniach?
Nie słyszałam, żeby masowo chciały trójkątów, jak sugerował niedawno pewien specjalista, strasząc kobiecymi potrzebami i współczując mężczyznom. Kobiety rzucające się masowo do eksperymentowania w trójkątach to klisza z filmów porno. Męska fantazja, której bohaterkami są dwie kobiety i jeden mężczyzna. Znam tylko jedną kobietę, która zapragnęła i zorganizowała trójkąt z dwoma mężczyznami. Trudno było jej znaleźć chętnych. No a kiedy się to jej udało, to im… opadło podniecenie. Tak byli skupieni na porównywaniu się, na rywalizacji między sobą! To częsty problem w polskiej sypialni, że mężczyzna nie potrafi bawić się w łóżku.

No to może stąd ten kryzys?
Z pewnością nie pomaga to, że są straszeni przez część specjalistów kobiecymi pragnieniami. Współczucie mężczyznom, którzy przez lata nie pozwalali swoim partnerkom inaczej doświadczyć seksu, niż kładąc się na nich, to toksyczna manipulacja. Pomyślmy raczej o kobietach, których całe życie seksualne zostało sprowadzone do jednej pozycji i jednego ruchu posuwistego. To straszne. Nie martwiłabym się więc o to, co się stanie, jeśli pewnego dnia kobieta, która przez 20 lat była używana, po porannej kawie powie do męża: „Chcę więcej w seksie seksu dla siebie”. Demokracja bez wiedzy o łechtaczce i naszych pragnieniach to jest fallokracja.

W łóżku poddajemy się fallokracji?
Mężczyźni się boją utraty tego przywileju. Do tej pory mogli sięgać po rzeczy, na które mieli ochotę, bez oglądania się na to, jak z tym czuje się kobieta. Mogli nas traktować instrumentalnie. Seks to był męski plac zabaw. Teraz się to kończy, stąd ten atak na nas – że rujnujemy mężczyzn i nasze relacje z nimi, mówiąc im, czego chcemy w łóżku. Przecież to niedorzeczność! Mężczyźni tylko skorzystają na tym, kiedy kobieta dobrze poczuje się w sypialni. Bo jeśli nie jesteśmy równi w łóżku, to oznacza, że nie jesteśmy równi wcale.

Jak w takim razie – i to pytanie zadaję w imieniu wszystkich kobiet – przestać się bać własnych potrzeb?
Zachęcam kobiety do nauki rozpoznawania swoich pragnień, emocji, granic, odkrywania odpowiedzi na pytanie: „czy ja to robię z nim, bo tego chcę, czy dlatego, że boję się postawić opór zaspokajaniu wyłącznie jego potrzeb?”. To bardzo trudne, bo mężczyźni są tak przekonani, że to, czego oni chcą, jest naturalne, że kobietom wydaje się łatwiejsze zrezygnowanie z siebie i podążanie za tym, czego chce facet, niż chronienie swoich potrzeb i granic. Mówię wtedy: „cokolwiek robisz w łóżku, rozpoznawaj, czy robisz to, bo chcesz, czy ze względu na niego”. To pierwszy i ważny krok, aby odkryć siebie i to, co dzieje się w naszej relacji. Kobiety są mądre, odważne i stworzone w seksie do rzeczy wielkich. Nie dajmy sobie wmówić, że coś z nami jest nie tak. Nasze potrzeby to nie są fanaberie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze