Dlaczego penetracja może być przereklamowana? Jaki wpływ na naszą intymną satysfakcję ma życie naszych przodkiń? Czy orgazm wielokrotny dostępny jest każdej z nas? Z okazji Światowego Dnia Seksu wybrałyśmy najciekawsze wątki z naszych najchętniej czytanych artykułów na temat seksualności.
Choć penetracja pochwy bywa przyjemna, rzadko którą kobietę doprowadza do szczytowania. To dlatego, że sama pochwa nie jest specjalnie unerwiona. Epicentrum kobiecej przyjemności znajduje się w łechtaczce, a najprostszym i najskuteczniejszym sposobem na kobiecy orgazm jest jej masowanie, pocieranie, po prostu – stymulacja. „Mity romantyczno-pornograficzne każą nam wierzyć w stosunek pochwowy i oczekiwać nieprawdopodobnych uniesień w czasie wkładania i wyjmowania penisa. Tymczasem większość czułych punktów, ośrodków kobiecej przyjemności, znajduje się w wulwie, czyli na zewnątrz, nie w waginie. Wagina to tylko umięśniony tunel, który penetrujemy palcem, penisem lub wibratorem” – przekonuje Joanna Keszka w artykule „Nigdy nie miałam orgazmu. O czym to świadczy i jak się go nauczyć?”.
Choć faktycznie mężczyźni odczuwają orgazm w momencie, kiedy ich nasienie przeciska się przez cewkę moczową, nie jest to jedyny sposób na orgazm. Wielu ekspertów twierdzi, że męski punkt G znajduje się w gruczole krokowym i dlatego stymulacja analna może być najbardziej satysfakcjonującą praktyką dla mężczyzny. Oczywiście o ile ma on na nią ochotę! Męska satysfakcja seksualna nie musi ograniczać się do szybkiego stosunku zakończonego wytryskiem i uwolnieniem napięcia. Każdy mężczyzna może rozszerzać swój orgazmiczny potencjał. Jak? „Warto odrzucić fallocentryczne przekonanie, w którym jedynie penis jest źródłem przyjemności” – mówi seksuolog Dominik Haak w tekście „Odcienie męskiej przyjemności: orgazm bez wytrysku, stymulacja prostaty, poszukiwania punktu G”.
To coś innego niż szybki skurcz i trwający sekundę wyrzut przyjemności. Orgazm rozszerzony odczuwany jest przez całe ciało, trwa kilka minut, a nawet godzin. Doświadczające go osoby opisują go jako „rozpuszczenie” albo „rozlanie”. Taki orgazm wykorzystują praktyki duchowe, np. tantra, bo podczas jego trwania możesz mieć uczucie jedności ze wszechświatem. Ale uwaga – nie chodzi o wyznaczenie sobie kolejnego seksualnego celu i tym samym nałożenie na siebie presji. Według Emily Nagoski, amerykańskiej seksuolożki i terapeutki z Instytutu Kinseya, można powiedzieć, że „zwyczajny” seks to jogging, na który wielu z nas decyduje się kilka razy w tygodniu. To w zupełności wystarczy! Z kolei praktyka orgazmu rozszerzonego jest jak maraton – jednak na tym też polega jego wyjątkowość. Maratonu nie przebiegasz w końcu codziennie. Takie doświadczenie nie jest możliwe „z biegu”, trzeba się do niego odpowiednio przygotować. Jednocześnie twoje życie seksualne nie stanie się w jakikolwiek sposób uboższe, jeśli się na nie nie zdecydujesz. W artykule „Orgazm rozszerzony – jak sprawić, by przyjemność trwała i trwała?” znajdziesz praktyki, które umożliwią ci osiągnięcie takiego orgazmu.
By jednak się o tym przekonać, warto dobrze poznać możliwości swojego ciała, dowiedzieć się, jakie pieszczoty sprawiają ci największą przyjemność. Możesz to robić samodzielnie – bo w końcu to ty, nie twoi kochankowie, jesteś odpowiedzialna za swoją przyjemność. „Kolejny krok to doprowadzenie samej siebie do wielokrotnego orgazmu. Dzięki temu doświadczeniu kobieta, będąc z partnerem w łóżku, może bardziej śmiało i świadomie podpowiadać mu, co ma robić, by dał jej rozkosz: »Teraz dotykaj mnie tam, pieść moje piersi, całuj mój brzuch itd.« […]Z mojej praktyki wynika, że jedna trzecia kobiet przeżywa orgazmy wielokrotne w naturalny sposób. Zazwyczaj są to dwa, trzy orgazmy, jeden po drugim. Ale znam też kobietę, która doświadczyła 12 szczytowań za jednym razem, i to bez specjalnych starań. Wystarczy, by partner był świadomy, że fakt, że kobieta nadal jest podniecona, oznacza, że dalsza stymulacja łechtaczki powinna być delikatniejsza. Powinien być to dotyk pulsacyjny albo wykonywany ruchami okrężnymi, z lewej lub prawej strony łechtaczki, bez bezpośredniej stymulacji samego jej żołędzia, czyli wierzchołka” – zachęca terapeutka Maja Herman w artykule „Orgazm wielokrotny u mężczyzn i u kobiet – czy każdy może doświadczyć go dwa i więcej razy?”.
Wiele kobiet, zwłaszcza młodych, powtarza, że musi się zakochać, by pójść z kimś do łóżka. I nie ma w tym nic złego, gdyby nie to, że wiele z nich nie rozpoznaje czysto fizycznych potrzeb swojego ciała i myli je z miłością. To efekt wychowania w naszej kulturze, która kobiecą seksualność uważa za nieczystą, złą, grzeszną. Kobiety odcinają się od swojego ciała i nie mają kontaktu ze swoją seksualnością. Ma to swoje konsekwencje, bo osoba, która pociąga nas fizycznie, nie zawsze nadaje się do tego, by budować z nią związek. „Mądra matka powinna powiedzieć córce: »Kochanie, wielu mężczyzn może ci się podobać, mogą w tobie wywoływać roznamiętnienie, drżączkę, ale to nie znaczy, że ich będziesz kochać« – mówi Katarzyna Miller w rozmowie z Beatą Pawłowicz „Seks bez miłości? Nie myl zakochania z pożądaniem”.
Modne hasło traumy transgeneracyjnej znajduje odzwierciedlenie także w sferze seksualności. Na to, jak się zachowujemy, także w łóżku, wpływa wiele czynników. Kluczowy to wychowanie. Już sam fakt, czy nasi rodzice dzielili sypialnię, czy spali w oddzielnych pokojach, wpływa na to, jak bliskie relacje tworzymy. W niektórych rodzinach seks jest czymś zakazanym, inne traktują tę sferę ze swobodą. Nasze babki i prababki mogły doświadczyć wojennej przemocy seksualnej. Jeśli więc doświadczamy jakiegoś problemu w sferze seksualnej, warto zastanowić się, z czego on wynika. Pomoże nam w tym stworzenie seksualnego genogramu, dzięki któremu przyjrzymy się tematowi seksu na przestrzeni pokoleń. „Trudności w przeżywaniu orgazmu mogą wynikać np. z nadmiernej potrzeby kontroli. Orgazm wymaga odpuszczenia, uwolnienia, oddania – jeśli ktoś ma potrzebę kontroli w różnych obszarach życia, warto się przyjrzeć, czy widać podobną tendencję w poprzednich pokoleniach. Zaburzenia dotyczące wzwodu mogą wiązać się z przekonaniami na temat męskości – tego, że mężczyzna musi być ze stali, musi działać, musi być aktywny” – mówi seksuolożka Wika Balcerzak w wywiadzie „Genogram seksualny – jak życie twoich przodków wpływa na twój seks?”.
W scenach miłosnych romantycznych amerykańskich filmów kochankowie zawsze szczytują w tym samym momencie. To ukoronowanie łączącej ich miłości i pasji. A jak jest w prawdziwym życiu? No właśnie. Mimo to wielu z nas orgazm równoczesny wydaje się ideałem cielesnego spełnienia. Tymczasem jest bardziej wyjątkiem niż regułą i w żadnym wypadku wartością, do której musimy za wszelką cenę dążyć. „Osoby, które szczytują w tym samym momencie, są w stanie dopasować się odpowiednim tempem, ale też pozycjami seksualnymi. Zazwyczaj każdy z nas potrzebuje innej, np. kobieta może preferować taką, w której dodatkowo stymulowana jest łechtaczka, a dla mężczyzny ważna będzie intensywność pchnięć. Aby udało im się szczytować jednocześnie, musi zostać spełnionych wiele warunków” – mówi seksuolożka Anna Golan w wywiadzie „Orgazm równoczesny – jak przeżyć go z partnerem?”.