Co nam szkodzi na seks?
Libido spada poniżej wartości ciśnienia atmosferycznego. Nie mamy zdolności do hibernacji, a chcemy przetrwać i zimę spędzić przyjemnie, rozkosznie i cieleśnie blisko z drugim człowiekiem.
Zima zła!
Sugerowanie biegania, gdy oddech zamienia się w igły, a trampusie przymarzają do ziemi, zupełnie nie jest w moim stylu. Uważam, że nadmiar wysiłku fizycznego jest szkodliwy dla zdrowia i – zamiast odmrażać sobie policzki – można pić grzane wino, siedzieć z kimś słodkim pod kocykiem i się obściskiwać. Brak słońca oznacza zwiększoną produkcję melatoniny, która zmniejsza nasz apetyt na seks, ale możemy odpowiedzieć na to większą liczbą kontaktów międzyludzkich – nie tylko o charakterze seksualnym. Właśnie po to, żeby nie dawać się złej zimie.
Na seks oprócz zimy szkodzą nam: niewyspanie, kortyzol (hormon stresu), nadużywanie alkoholu (zamiast lekkości i wyluzowania mamy zredukowane możliwości seksualne albo po prostu zasypiamy), otyłość (zwłaszcza u mężczyzn, u których produkcja estrogenów obniża poziom testosteronu), kłótnie (choć to nie reguła) i tłuste jedzenie.
Troska o nastrój
Zimą wszystko, co widzimy, wygląda paskudnie. Chwile zachwytu nad padającym z nieba białym puszkiem po dwóch dobach ustępują narzekaniom na nieprzejezdne ulice i hałdy śniegu na poboczach. Jeśli nie spędzasz zimy w uroczym domku w Alpach, ze służbą rozpalającą kominek co rano i świstakami, które pakują czekoladki w sreberka, zrób to sama. Zadbaj o miejsce, w którym żyjesz i się kochasz. O nastrój, który podkręci twoje zmysły i zmysły twojego partnera/ twojej partnerki. I namów jego/ją, żeby postarał/a się tak samo jak ty.
Te teksty są tak zużyte, że prawie się wstydzę to napisać, ale rzędy świec w sypialni, gdy na zewnątrz deszcz i czarno, poprawią nastrój każdemu. Są też świece do masażu zamieniające się w pachnące olejki, którymi można się masować i pieścić, na przykład po wyjściu z gorącej wanny. Są czekolady, które można zlizywać z ciała, są tysiące tricków, które trzeba wypróbować, żeby zobaczyć co nam sprawia rozkosz. Striptiz z muzyką, losowanie seksownych zadań albo partia szachów – każdemu według potrzeb.
Troska o siebie
Prawdziwy przodownik pracy nie kłania się trudnościom i nie ugina się przed mrozem, przynajmniej w teorii. Może potem pada na twarz i nie ma sił na nic, ale plan jest wykonany. Trudno wykrzesać z siebie energię zimową porą, dlatego jako ważny postulat przedstawiam troskę o siebie. Troska o siebie zawiera na przykład myślenie, żeby zrobić mniej, żeby sprawić sobie jakąś przyjemność, żeby przyjemnością podzielić się z partnerem, partnerką. I znów wracamy do prostych tematów: dobre jedzenie, dobre wino (jak kto lubi), dobra czekolada, dobre słowo.
Pogorszenie nastroju związane z porą roku można łatwo przepłoszyć: zdrową porcją sportu (porcją, niekoniecznie maratonem), ponieważ ruch i wysiłek powodują produkcję endorfin i czujemy się szczęśliwsi. Trzeba też myśleć o relaksie, ponieważ kortyzol nie dość, że redukuje naszą ochotę na seks, to zwiększa szanse na stany depresyjne. Znudzony zimą mózg można także oszukać w elegancki sposób – porcją nowinek. Nowe bodźce zmuszają go do pracy, więc nowy sposób na wieczór: zamiast zalegania przed telewizorem – nowe hobby czy chociażby pobudzająca porcja kultury będą właściwą troską o siebie.
Co ciekawe, kobiety są szczególnie wrażliwe na działanie zapachów. Esencje kwiatowe, korzenne, egzotyczne przyprawy – jak cynamon, wanilia – mają silnie pobudzające walory: poprawiają samopoczucie, nastrajają zmysłowo i podnoszą poziom podniecenia seksualnego. I są w sam raz na zimę, gdy w powietrzu pachną nam co najwyżej spaliny. Wystarczy znaleźć swój sposób.