1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Co zamiast seksu? Rozmowa z Katarzyną Miller

Każdy wyraz miłości buduje bliskość i intymność bardziej niż superseks. (Fot. iStock)
Każdy wyraz miłości buduje bliskość i intymność bardziej niż superseks. (Fot. iStock)
Prawdziwe szczęście? Rozwój duchowy? Poematy? Odkrycia naukowe? Czy tylko kłótliwość i frustracja? A może na braku seksu coś zyskujemy – zastanawia się psychoterapeutka Katarzyna Miller.

Co zamiast seksu?

Kobiety lubią seks bardziej, niż się mężczyznom wydaje. Żyją z wrednym partnerem, jeśli jest on cudownym kochankiem. Co jednak, kiedy mężczyzna cudowny, ale seksu nie ma?
Niektórzy mężczyźni, a wcale nie jest ich mało, tracą libido na skutek różnych wydarzeń. Zawsze mieli niskie albo im w życiu nie wychodzi tak, jak by chcieli, i czują się niemęscy, więc i wzwodu zaczyna im brakować. Bywa też, że żona czy partnerka przestają się im podobać. I co? Zazwyczaj ani jednego, ani drugiego powodu mężczyzna nie ujawni i udaje, że nie ma ochoty na seks, bo zmęczony albo zły: „Bo ona za dużo wydaje!”. Ucieka taki mężczyzna w pracę, siedzi w firmie do późna, a potem w domu po nocach przy komputerze…

Kobieta myśli: „On mnie już nie kocha, ma inną!”.
Właśnie, co ma wtedy w głowie, to każda z nas wie! Ale niemogący kochać się mężczyzna – a zazwyczaj powodem jest brak wzwodu – jeśli jest przyzwoity i przywiązany do partnerki, nie zostawia jej odłogiem. Tak jak kobieta, która nie ma ochoty, nie zostawi samego sobie mężczyzny, którego kocha. Może zgodzić się na miłość, nawet uczynić ze swojej bierności atut, mówiąc, że to element gry erotycznej w seks z branką… Kocha się dla niego. Podobnie mężczyzna, który nie ma ochoty na seks, nie musi mrozić partnerki cielesnym dystansem. Zawsze może być wobec niej czuły. Może nawet dać jej orgazm, sam nie mając cienia wzwodu. Dobrze dla obojga, kiedy jak człowiek powie jej wprost: „Słuchaj, nie staje mi. To wstyd i to trudne, ale nie mam też ochoty na seks ani na terapię. Mimo to będę się starał cię zaspokoić, żebyś nie czuła się odrzucona”. I choć sam nie może nic z seksu mieć, to stara się na wszystkie możliwe sposoby. Na wszystkie, jakie tylko jej albo jemu wpadną do głowy. Nie musi się wcale podniecać, może też przy tym myśleć, o czym chce…

A wtedy… może stać się cud?!
Właśnie, bo podniecenie kobiety to dla mężczyzny największy afrodyzjak. A jak do tego dodamy jeszcze brak przymusu i oczekiwania, by on wykazał się wzniosłą męskością, to może mu się nagle tego seksu z nią zachcieć. Bo tak naprawdę to nie ona, ale jego problemy ze wzwodem spowodowały, że zaczął szukać winy w niej…

I nie ma już problemu: co zamiast seksu. Ale czy znasz wielu mężczyzn, którzy nie mając wzwodu, pomyślą o seksie z partnerką? No i czy w ogóle znasz takie kobiety, które nie czując się pożądane, znajdą zadowolenie w łóżku?!
Są tacy mężczyźni i takie kobiety. Nie wiem, czy wielu. Na pewno to ci wyjątkowi, którzy patrzą prawdzie prosto w oczy. Ci mężczyźni nie obciążają kobiety odpowiedzialnością za wszystko. Nie wstydzą się swojej niedyspozycji, czyli mają poczucie tego, że są mężczyznami, nawet jak im nie staje. A te kobiety nie budują swojego poczucia kobiecości i wartości na byciu pożądaną, czyli na jego wzwodzie. I nie oczekują od mężczyzn, żeby zawsze i wszędzie mogli. One nie chcą pełnić funkcji usługowej i nie będą udawać orgazmu, „żeby jemu było miło i żeby nie poszedł do innej”. Zgodzą się na takie „zamiast”, jeśli dały sobie prawo do rozkoszy, do tego, żeby im było dobrze.

Takie kobiety nazywasz „niegrzecznymi dziewczynkami”?
Tak. Ale też łatwiej kobiecie na takie zaspokojenie przystać, jeśli mężczyzna powie jej uczciwie, ciepło i serdecznie, co się z nim dzieje. Oczywiście, nie: „Przestałaś mi się podobać!”, ale: „Nie jestem już taki sprawny, jak byłem”. I doda: „Mimo to chciałbym, żeby było ci przy mnie dobrze”. To wzruszający wyraz miłości, coś, co zbuduje bliskość i intymność bardziej niż superseks.

"Bo przecież bez seksu żyć można! I wiele par żyje"
Nawet nie wiesz, jak wiele. Ludzi poza seksem i miłością wiążą majątek, dzieci czy sympatia. I nie chcą tego zmieniać, choć w ich sypialni są dwa łóżka i lodowa atmosfera.

Ale też to, o czym mówisz, to jednak seks. Nawet jeśli nietypowy. A co, gdy żadnego seksu nie ma? Co zamiast?
Ludzie zamiast seksu robią całe mnóstwo różnych rzeczy: chodzą na spacery, do kina, do teatru. Całe życie robią „zamiast seksu”. Jeśli się lubią, darzą sympatią, to ona pójdzie z nim na mecz, a on z nią do teatru. Albo sobie ugotują coś pysznego, albo pojadą do Wietnamu zobaczyć bajkowe krajobrazy! Mogą też rozmawiać, ale to akurat, niestety, rzadko robią…

Na czym polega ten myk, że chodzenie do teatru nie jest dla sztuki, ale zamiast seksu?
Oni wiedzą, że to zamiast seksu, bo seksu nie mają. Są białym małżeństwem i tak sobie żyją. No, chyba że tylko jedno z nich nie chce seksu, a drugie chce. Wtedy zazwyczaj kończy się albo zdradą, albo masturbacją…  W każdym razie frustracja dla pragnącej seksu strony to częste „zamiast”.

A jeśli takiego „zamiast” nie chcemy? To co? Bieganie, jakiś inny sport?
Dobre jest wszystko, co sprawia, że ciało ma wrażenie, że mu się przydarzyło coś miłego, że doświadczyło czegoś fajnego. Sport, bieganie, wiosłowanie. Taniec może być spełniający, bo angażuje całe ciało, zwłaszcza gdy ono robi to, na co ma ochotę. Ćwiczenia fizyczne dają endorfiny, a to radość. Sprawiają, że ciałko czuje się używane, tak jak w seksie. I jest zadowolone, bo i zmęczone, i w dobrej kondycji. Sport to kontakt z własnym ciałem, czyli też z emocjami. Śmiech zamiast seksu to też dobry pomysł. Opowiadać dowcipy, słuchać. Iść na komedię i śmiać się do woli. Można też poopowiadać komuś bliskiemu, przyjaciółce na przykład, o tym, że seksu nie ma. Zwierzanie się też daje ulgę, bo już nie męczy tajemnica i nie czujemy się same, bo przyjaciółka może powiedzieć: „Wiesz, ja też nie mam seksu, bo mój Tomek nie lubi… albo nie może”.

Żeby olśnić kobietę, mężczyźni biorą się za siebie: odchudzają się, zaczynają dbać o ubranie, leczą zęby. Kobiety podobnie, gdy pragną i czekają na seks z ukochanym… Czy to dobry pomysł, by zamiast seksu zajmować się swoim wyglądem?
Swoim ciałem! Tak! Robimy to po to, by uwieść kogoś, ale wychodzi z tego coś fajnego dla ciebie. I warto uważać, by się znów nie zapuścić, jeśli nam się nie uda. Lepiej zostać takim fajnym, bo jeśli nie ta osoba, to inna nas zechce…

Zamiast seksu możemy też tworzyć, projektować, jak Antoni Gaudí, któremu nie układało się z kobietami i cały poświęcił się architekturze.
To, o czym mówisz, to sublimacja, czyli zamiana energii seksualnej na inną. Wykorzystanie jej nie do ciupciania, tylko to tworzenia. Mówi się, że tak pożądanie zmienia się w uczucia wyższe. W moim odczuciu mówimy „wyższe” tylko dlatego, że rodzą się powyżej pasa, a są tak samo człowiecze. Ale to prawda, że dzięki sublimacji piszemy np. sonety, jak Petrarka o utraconej Laurze. Pewnie człowiek twórczy i tak by tworzył, nawet gdyby miał seks na każde zawołanie. Ale może mniej? Czy co innego? Podobnie zyskują energię naukowcy. Nie ciągnie ich zazwyczaj ani do seksu, ani do bliźnich, cali są skupieni na badaniach i analizach. Całą moc, którą odbierają swojej seksualności, mogą poświęcić na myślenie, analizowanie.

Ale tędy też prowadzi droga do duchowości. Gdy zabraknie Laury, niespełniona miłość pcha Petrarkę ku miłości do Boga.
Myślę, że coś takiego dzieje się z niektórymi ludźmi. Doświadczają uczuć czy stanów z całkiem innego rozdzielnika, gdy nie ma seksu. Rezygnując z niego świadomie dzięki pracy nad sobą, stają się bardziej wrażliwi, uważni na innych, na świat…

Dalajlama w „Wielkiej księdze radości” Douglasa Abramsa mówi, że istnieje szczęście ulotne, płynące ze zmysłowej przyjemności. Ale jest i trwałe, płynące z umysłu – dostępne, gdy rozwiniemy w sobie współczucie i szczodrość. A to możliwe dzięki treningowi umysłu, a nie mięśni Kegla… Zamiast seksu „szczęście prawdziwe”?
Większość ludzi takiej szczęśliwości nie wybierze. To droga trudna i wymagająca wielu wyrzeczeń. Myślę, że z tęsknoty i niespełnienia mogą zbudzić się w ludziach nie tylko różne talenty, ale także zdolności, takie jak empatia. W człowieku tkwi energia libidalna, która może służyć do różnych celów. Pozostawiona bez kontroli podkręca nas, zaczyna nas wtedy nosić. A jeśli nie umiemy jej użyć jak Gaudí czy Dalajlama, to możemy wysprzątać mieszkanie… Albo się z kimś pokłócić. Ludzie sfrustrowani z powodu braku seksu to raczej reguła. Dlatego pierwsza rzecz, która odbywa się w parze zamiast seksu, to kłótnia. Brak seksu powoduje duże napięcie i dlatego ten, kto jest osobą seksualnie rozwiniętą i pobudzoną, bez seksu staje się kłótliwy.

Kłótnia, a nie sonety? Taka jest praktyka?
Właśnie, bo kłótnia daje upust energii, ba, staje się rodzajem namiętności. Złość pomaga wypuścić dużo energii także libidalnej. Daje poczucie wewnętrznej eksplozji podobnie jak orgazm. Bierze w niej udział ciało, emocje, umysł: robi się gorąco, serce przyspiesza. Jak w sypialni! Na pewno kłótnia jak seks nas wyczerpuje. A więc i uspokaja. Nawet jeśli awantura nie daje przyjemnej ulgi, to jakąś ulgę daje. Po kłótni jak po seksie „przestaje nas nosić”. A jeśli ludzie są sami i nie mają ani z kim się kochać, ani pokłócić, to są kłótliwi w ogóle. Można znaleźć dobry pretekst, aby tej energii użyć bez seksu. Można opieprzać pracowników, bo czegoś nie zrobili, bo nie dotrzymali terminów. Powód zawsze się znajdzie, jeśli go szukamy.

Można też zwyczajnie z tęsknoty i niespełnienia zacząć pić albo się objadać…
Wszystkie uzależnienia pojawiają się, kiedy w emocjach mamy dziurę. Można jeść, można pić, można robić zakupy, żeby dać sobie coś zamiast, coś fajnego, i tym tę dziurę zapchać. Wszystkie rzeczy, które pomagają ukoić napięcie w ciele, są poszukiwane. Jedzenie także je koi. Kiedy nie ma seksu, więcej jemy i pijemy. Daje nam to uczucie pełni utraconej po rozstaniu. Uczucie sytości, jakie mamy czasem po udanym i wyczerpującym seksie. Przyjemności także i zmysłowej, bo jedzenie jak seks, to smaki, zapachy, dotyk na języku, w dłoniach. Zapycha dziurę w sercu w przyjemny sposób. Bo wtedy jak objedzony kot jesteśmy ociężali i już się nam niewiele więcej chce. Można pospać. Człowiek po jedzonku czuje się zaspokojony cieleśnie. Alkohol pomaga, ale inaczej, przestajemy tę dziurę w sercu czuć… To niebezpieczne, bo łatwo uzależnić się od tego alkoholowego nieczucia.

Seks nie pozbawia nas czegoś cennego? XII-wieczni trubadurzy gloryfikowali nie tyle seks, ile tęsknotę, sekret, oświecenie.
Można popróbować i seksu, i abstynencji. I sobie wtedy wybrać, co komu pasuje. Seks? Nawet samemu ze sobą, bo to wyraz miłości do siebie. Albo rezygnacja z uciech ciała z nadzieją, że w ten sposób damy uciechę duszy. Proszę bardzo, jak ktoś tylko tego chce. Najważniejsze to mieć wolny wybór. To droga do miłości.

 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze