Poniedziałkowe popołudnie. Siedzę w jednej z kafejek w Covent Garden i przyglądam się przechodzącym kolorowych ludzom. Pogoda typowo brytyjska, pada niemiłosiernie, ale Londyn nawet w strugach deszczu jest sexy.
Zastanawiam się, jak jednym słowem określić to miasto. Przychodzą mi do głowy różne pomysły, ale jeden wychodzi na prowadzenie – MIX. Różnorodność ludzi, nieprawdopodobne tempo życia i ta niebywała atmosfera. Zawsze, kiedy tu przyjeżdżam czuję, jakby to był TEN pierwszy raz. Niebywałe.
W długi weekend (7 maja jest dniem wolnym od pracy) wszyscy, jak jeden mąż, ruszają w miasto. Staranny outfit, fryzura dopracowana w każdym szczególne i obowiązkowo uśmiech na twarzy. Oto sylwetka tak zwanego przeciętnego osobnika.
Ale to nie jedyny aspekt świadczący o tym, że to miasto aż kipi seksem. Jakie są inne powody? Już mówię:
Po pierwsze: Mnóstwo kafejek, restauracji, które serwują cudowne smakołyki z całego świata – w myśl przysłowia: „przez żołądek do … łóżka” . Kucharze pichcą tak, że już po pierwszym kęsie czuję gęsią skórkę! I ta przypadkowa wymiana spojrzeń z nieznajomym. Afrodyzjak w połączeniu z nieziemsko przystojnym mężczyzną to jest to!
Po drugie: Ludzie – otwarci, uprzejmi, sympatyczni, stylowi, mieniący się całą gamą kolorów, trendów. To wszystko sprawia, że są niesamowicie pociągający… I jak oprzeć się przystojniakowi, który, przypadkiem poznany, zaprasza na kawę?
Po trzecie: Fantastyczne atrakcje - West End, Little Venice, Camden Town, Leicester Square, Royal Opera House, Portobello Road. Możliwości jest wiele i wszystko zależy od nastroju. Nieważne z kim - towarzystwo zawsze się znajdzie. Liczy się dobra zabawa! A tu jest gdzie używać życia.
Po czwarte: Londyńskie Parki (mój absolutny faworyt)! Życie w tym mieście biegnie nieubłaganie, więc warto czasami świadomie się zatrzymać. Choćby na chwilę. Obok nas zawsze może usiąść ten ktoś, przy kim poczujemy się naprawdę wyjątkowo. I wtedy nagle wychodzi słońce, nawet jeśli pozornie nadal leje..
I jak tu się nie zakochać?