1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seks

Seks rodziców

fot.123rf
fot.123rf
Trudno się pogodzić, że nasi rodzice są kochankami. Jednak dla własnego dobra, dla radości z seksu powinniśmy zaakceptować mamę i tatę jako istoty seksualne. Dlaczego to takie ważne – wyjaśnia Katarzyna Miller, psychoterapeutka.

Kiedyś nakryłam matkę w łóżku z obcym mężczyzną. I choć była wtedy już wdową, a ja dorosłą kobietą, to przeżyłam szok. Dlaczego, gdy dowiemy się, że nasi rodzice uprawiają seks, jesteśmy zbulwersowani? Co mamy wtedy robić?

Nie pozwalać sobie na to, żeby iść za pierwszym odruchem i krzyczeć, płakać czy się oburzać, tylko pomyśleć, co czuję. Pogadać o tym z przyjaciółką, ale z mądrą przyjaciółką. Czego chcę i co mogę zrobić, jeśli poczułam się oszukana, bo na przykład, kiedy byłam nastolatką, mama nie pozwalała mi się spotykać z chłopakami. A kiedy przyłapała nas na pocałunku, zrobiła piekło. A teraz co? Jak ona może, ile ona ma lat! Taka goła, pomarszczona pokazuje się temu facetowi. A on? Ten jej kochanek, też jest stary! I co? Goły lata po jej mieszkaniu!? Jak oni mogą! No chyba się porzygam...

Ona potem tymi samymi ustami całuje wnuki, że sparafrazuję słowa tytułowego bohatera „Depresji gangstera”.

No właśnie! Jeśli masz takie myśli w głowie, powiedz sobie: „Stop! Oto moje własne związane z seksem zahamowania i kompleksy wylazły na wierzch. Wylazła też cała moja ukryta złość na mamusię. A może być ona większa niż to paskudztwo, którym obrósł mój stosunek do seksu”. Zazwyczaj jednak od takiej refleksji uciekamy czym prędzej w oburzenie i mówimy do męża: „Wyobraź sobie, moja matka... Jak ja jej nagadam! Albo ty jej powiedz. Jak ona śmie!”. A jak nie mamy męża, to lecimy do przyjaciółek i dawaj: „Mnie wyzywała od puszczalskich, a teraz sama się puszcza”. I co wtedy? Niech ten ktoś mądry w tobie powie: „Powściekaj się, masz prawo, napisz nawet list z obelgami. Wypluj w nim to wszystko. A potem wyrzuć go. Nie pozwalaj sobie, by na matkę, czyli na człowieka, wylewać swoje kompleksy. Owszem, ona na ciebie wylewała swoje, gdy mówiła, że seks jest fu. Ale my mamy być mądrzejsi od rodziców, a nasze dzieci od nas. No, to daj sobie tę progresję”. Jeśli się uda, zrób kolejny rozsądny krok i powiedz sobie: „Nie muszę się zachwycać tym, że matka ma kochanka, ale też nie muszę jej potępiać. Bo tak naprawdę nic mi do tego”.

Jak to: nic mi do tego, że moja matka ma kochanka?!

Ano właśnie, nic. Matka jest dorosłym wolnym człowiekiem. Podobnie jak ojciec, jeśli po rozwodzie spotkał nawet dużo młodszą kobietę, to jego sprawa. Jeśli syczymy na niego: „Ta twoja kochanka chce cię tylko oskubać z pieniędzy”, to znaczy, że same jesteśmy bardzo, bardzo oskubane i nie możemy wytrzymać, że ktoś ma to coś, czego my nie mamy. A tym czymś jest właśnie pozytywne podejście do seksu. No i sam seks. A więc: nie chcemy widzieć w rodzicach istot seksualnych, wtedy gdy sami jesteśmy w ogromnej opresji seksualnej. Ta opresja bierze się stąd, że my jako dzieci nie widzimy i potem jako dorośli też, by nasi rodzice (z nielicznymi wyjątkami) całowali się, dotykali, przytulali, mówili do siebie: „Żabko, dupciu, pyszczku”.

Uczy się nas, żeby dzieci chronić przed widokiem seksu. Nawet w serialach komediowych, np. „Dwóch i pół”, bohater ma kompleks, bo jako chłopiec nakrył matkę w łóżku...

Dzieci nie mają widzieć, jak się rodzice ciupciają. Ale powinny widzieć, jak okazują sobie zaciekawienie, jak są wobec siebie erotyczni. A że nie widzą, nie kojarzą ich z seksem. Za to później, kiedy już są starsze i wiedzą, skąd się biorą dzieci, to są zdziwione: „Oni musieli kiedyś TO robić?! Jak oni TO zrobili?!”. Rodzice nam do seksu nie pasują. No i klops. Bo przecież i my stajemy się kiedyś (potencjalnie choćby) rodzicami i wówczas sami sobie do seksu nie pasujemy.

Z drugiej strony – mamy wiele rodzin patologicznych, które uprawiają seks, nie zważając na dzieci...

Owszem, i te ich dzieci kojarzą rodziców z seksem, ale wcale nieuprawianym w miły i przyjemny sposób. I później to też jest dla nich problem, bo często seks odrzucają jako zły i brudny. Musimy zaakceptować to, że dzieci uczą się, kształtują swoje dorosłe przekonania, już kiedy są małe, poprzez obserwacje i te emocje, jakie nieświadomie odbierają od rodziców. W dzieciach rodzi się ogromna ciekawość ciała, oglądają siebie i chcą zobaczyć, co ma to drugie. Są w tym swoim zainteresowaniu niewinne, to dorośli nadają mu swoje znaczenia. Kiedy podrosną, są tą sferą życia jeszcze bardziej zainteresowane, ale rodziców nie zapytają, co i jak, bo wiedzą, że z nimi na ten temat rozmawiać się nie da. Zapytałyby, gdyby matka zachęciła: „Ja się też w twoim wieku kochałam w koledze z klasy i całowałam z nim koło trzepaka”. Albo: „Ja się moją matkę wstydziłam zapytać, skąd się biorą dzieci, czy ty też się tak czujesz? Bo ja ci opowiem...”.

Przeciwnicy edukacji seksualnej chcą, by odbywała się ona w domu, w bezpiecznej dla uczuć dziecka atmosferze.

Mogłaby się odbywać, gdyby rodzice nie byli przeraźliwie zawstydzeni seksem, kompletnie ogołoceni z możliwości używania normalnych słów na jego opisanie. Gdyby było inaczej, dzieci mogłyby spokojnie odbierać adekwatną do ich wieku seksualną edukację w domu. Ale ponieważ w domu niczego się nie dowiedzą, w szkole też nie, to gdzieś tam pokątnie, między wierszami, dowiadują się i tego, że lepiej patrzeć, jak się ludzie zabijają, niż jak się kochają. Bo jak w telewizji jest zabijanie, to nikt ich z pokoju nie wyrzuca, ale jak para trafi do łóżka, to one trafiają za drzwi. Dostają od swojego ciała, od natury fascynacje i niepokój seksualny, ale od rodziców i społeczności tylko dostają po łapach. No i dlatego młodzi są ogłupiali w tej sprawie i sobie opowiadają: „Jeśli będziesz się kochała bez całowania, to nie zajdziesz w ciążę”. No i mamy całe zastępy dzieciaczków, które poczęły się z tych farmazonów. Ale jak jest naprawdę, rodzice im nie powiedzą. I mamy taki zestaw: rodzice nie okazują sobie czułości, nie lubią siebie nawet i nie lubią swoich dzieci. A tym dzieciom wydają się z kolei szalenie nudni i dlatego seksualność sytuują strasznie daleko od nich. Ukrywają ją przed nimi. Wiedzą, że się nie można przyznawać, że już się z kimś spało lub chce spać. Od nich można tylko usłyszeć to, co wielu synów od kochających tatusiów: „Jak zrobisz brzuch, to na mnie nie licz”. A przecież ci tatusiowie powinni powiedzieć, jak mają TO robić, żeby brzucha nie było.

Widziałam, jak znajoma zawstydziła syna, wciskając mu do kieszeni przed wyjazdem prezerwatywy. A inna – swoją córkę zaciągnęła do ginekologa, żeby jej zapisał antykoncepcję...

Mówisz jak przeciwnicy edukacji seksualnej, że informowanie dzieci o sposobach zapobiegania ciąży jest jednoznaczne z namawianiem ich, by zaczęły się bez opamiętania kochać. Ale tak nie jest. Te wydarzenia, które opisujesz, to efekt wewnętrznego zamieszania, jakiemu rodzice podlegają ogłupiani sporem ideologicznym wokół seksu. Ale i tak to o niebo lepsze zachowanie niż udawanie, że seksu nie ma. Najgorzej, gdy rodzice robią wszystko, by dzieciom wmówić, że seks ich nie dotyczy. Czemu to takie ważne? Otóż każdy z nas ma trzy aspekty w osobowości: Wewnętrznego Dorosłego, Rodzica i Dziecko. I jeśli jego rodzice są w jego oczach aseksualni, to w jego Wewnętrznym Rodzicu pojawi się zakaz seksu. W Wewnętrznym Dziecku będzie ochota, ale i lęk, bo skoro rodzice tak ostro mówią, że seks jest fu, to może mają rację? I ich Wewnętrzny Dorosły w tej sprawie nie będzie miał nic do powiedzenia.

Zakaz seksu w aspekcie Wewnętrznego Rodzica niszczy nasze życie intymne, niszczy dorosły, dojrzały stosunek do stosunku?

Tak. A na dodatek, gdy dorośniemy, nie pozwalamy na seks rodzicom. Bierzemy na nich odwet. I jak mama emerytka straciła tatusia lat temu 15 i już mu od tego czasu trzy razy zmieniła wystrój nagrobka, spotka na tym cmentarzu wdowca i zaczyna się z nim widywać, to dzieci – jeśli są niewychowane – będą ją wyzywać. A jak są wychowane, powiedzą: „Jak mamusia może sobie na to pozwolić, a pamięć tatusia?”.

Ale też stoi za tym oburzeniem właśnie chęć odwetu, bo: „Mamusia nie pozwalała mi chodzić na randki, całować się, przytulać z chłopakami, to ja jej teraz też nie pozwolę. Nawet jak jej nie zabronię, to przypieprzę za to, co się działo, kiedy byłam dziewczyną”. A działo się. Bo choćbyś z matek darła pasy, nie przyznają się, że nie chcą, by ich córki miały lepiej niż one. Widać jednak jak na dłoni, że nie lubią nawet patrzeć na szczęście córek, zawsze mają wtedy jakieś „ale”, jakieś: „Zobaczysz, to się jeszcze źle skończy”.

Może jednak coś więcej niż pruderia i rewanżyzm jest w tym, że odrzucamy seksualność rodziców?

To tylko dowód na nierozwiązany kompleks Edypa, u kobiet nazywany kompleksem Elektry. Bierze się on stąd, że pierwszą wymarzoną, idealną kobietą dla synka jest matka, dla córki ideałem mężczyzny jest ojciec. I jeśli rodzice między sobą nie mają więzi, dziecko chce mieć rodzica przeciwnej płci tylko dla siebie. Ale ono kocha niewinnie, bo jest dzieckiem. To dorośli nadają tej miłości brudny charakter. Jeśli mamusia i tatuś się nie kochają, nie są parą seksualną i emocjonalną, to zwykle wciągają w te role dzieci. Tatuś używa mentalnie córeczki jako partnerki, daje kobiece prezenty: perfumy, biżuterię, i jest o nią zazdrosny. Synek za to całuje mamę w szyję, bawi się jej włosami, bo ona tego nieświadomie chce. Bez seksu, zazwyczaj takim rodzicom wystarczy bycie upragnionym przez dziecko. Co jednak i tak wystarczy, by je skrzywdzić. Opowiadali mi mężczyźni, że kiedy byli chłopcami, matki ich prowokowały i na przykład spały z nimi, odsłaniając erotyczne części ciała. Mieli wtedy po 12 lat, ale już mogli mieć wzwód, co było straszne, bo nie wolno pożądać matki.

Jak więc mamy postępować jako rodzice, by nasze dzieci wyrosły na zdrowe seksualnie istoty? Rozumiem, że przytulać się przy nich i całować, ale nie uprawiać seksu i pamiętać, kto jest naszym partnerem, a kto dzieckiem.

Tak, a do tego rozmawiać z dziećmi o seksie jak o czymś zwyczajnym. Ta prawicowa nagonka, to zakazywanie edukacji seksualnej to podatny grunt dla zaburzeń. Bo im bardziej coś ukrywamy, tym bardziej nami rządzi. Im więcej znamy naturalnych i neutralnych słów na opisanie tego, jak się robi dzieci, z im mniejszymi wypiekami o tym rozmawiamy, tym lepiej. Pamiętajmy, że małe dziecko poczuje się usatysfakcjonowane po jednozdaniowej odpowiedzi na swoje pytanie. Starszemu potrzeba więcej. A wtedy możemy się wspomóc książką albo rozmową z kimś, kto sobie lepiej radzi z seksem. To nadal rzadkość, ale już pojawia się wśród oświeconych młodych rodziców trend, by rozmawiać z dziećmi o seksie. Inna tendencja, jednak bardzo niezdrowa, to taka, gdy rodzice obarczają dzieci zwierzeniami za mocnymi, nieodpowiednimi dla nich. Matka mojej pacjentki karmiła ją opowieściami o zdradach ojca i jego perwersjach. Dziewczyna ma wielkie problemy seksualne i nie ufa mężczyznom. Inna matka zwierzyła się córce, że kiedy jej tata staje się miły, to ona wie, że idzie na TO czas. Czyli że ona nie ma nic do tego, czy seks będzie, czy nie. To mąż decyduje. No i tylko wtedy jest miły. I ona musi mu ulec. No bo jak inaczej, skoro on jest miły?

Co z kolei mamy zrobić, gdy zdamy sobie sprawę, że to jednak nas przeraża, że rodzice są też kochankami?

Zastanowić się, dlaczego nas to przeraża. Przecież to normalne. Gdyby nie mieli fiutka i cipki, to mnie by nie było na świecie. Powiedzieć sobie, że skoro moi rodzice mi się z seksem nie kojarzą, to znaczy, że są biedni, sami siebie w życiu pozbawili ważnej części. Czy ja też tak chcę? Oczywiście, wielu powie, że ważniejsza od chęci jest powinność. Powiedzą tak ci, których Wewnętrzny Rodzic to masa zakazów, a ochoty, fascynacje, zabawy Dziecka nie są w ogóle szanowane i uważane za ważne. Rezygnacja z radości seksu to nie powinność uniwersalna, tylko efekt wychowania. A skoro tak, sama siebie mogę wychować inaczej i dać sobie prawo do tej radości.

Moja przyjaciółka pyta, po co iść do seksuologa teraz, kiedy ma już prawie 50 lat? Pomysł z seksterapią podsunął jej coach, który dostrzegł w tej strefie źródło jej innych problemów.

50 lat? To sama młodość! Ale jej reakcja pokazuje, że sama sobie zatłukła libido, korzystając ze wskazówek mamy i taty. No a jeśli ma zatłuczone libido, to się teraz boi, że jak je w sobie ożywi, stanie się ofiarą seksualnych namiętności, że jak odpuści tę kontrolę, którą miała, rozpadnie się na trzęsącą się seksualną galaretę. W rzeczywistości spotka ją tylko i aż to, że przez jakiś czas będzie dość bezradna wobec tego nowego, które poczuje. Zanim się z tym oswoi. Nasze obrony świetnie trzymają, raczej więc jej prorokuję, że pomocuje się z tymi zakazami długi czas, bo one będą puszczały bardzo powoli.

Mama tej przyjaciółki zawsze mówiła jej, że seksu nie znosi, teraz, gdy ma 60 lat, przyznała, że jest z ojcem w łóżku szczęśliwa. Tymczasem koleżanka nadal jest do seksu nastawiona niechętnie właśnie na skutek takiego wychowania.

I co? Pewnie czuje się oszukana? Wiele kobiet tak zostało przez matki oszukanych, bo te ukrywały przed nimi to, czego same przed sobą się wstydziły, że seks je kręci, a to przecież nie uchodzi. Może jednak być i tak, że ona akurat nie została oszukana, może jej mama po prostu dopiero teraz odkryła radość z seksu? Czasem tak bywa, nigdy nie jest za późno. Wbrew temu, co myślimy, seks nie jest tylko dla młodych. Moja pierwsza rada brzmi: nigdy nie wierz w opinię mamusi o seksie, o ile mamusia jest w tym seksie nieszczęśliwa. Kiedy jest szczęśliwa, możesz posłuchać, jeśli nie, absolutnie nie słuchaj! Wszystko jedno, czy mama kłamała, że nie lubi seksu, czy nie lubiła, może się zdarzyć, że dorosła córka zechce wziąć na niej odwet („mnie nie dawałaś, a teraz sama sobie bierzesz!”) i zabronić kochać się. Albo może kazać robić serwetki na szydełku zamiast figur z Kamasutry.

To dobrze dogadać mamusi?

Po co? Wreszcie ułożyła sobie życie. Atakując ją, atakujemy własne libido, swoje prawo do ekscytującego seksu.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze