1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

„Judaizm stawia pytania i uczy uważności”. Rozmowa z Miriam Synger, ortodoksyjną Żydówką i feministką

Miriam Synger - edukatorka żydowska. Prowadzi na Instagramie konto „Jestem Żydówką”. Mama pięciorga dzieci, żona Ivona Syngera, córka pisarki i dziennikarki Katarzyny Zimmerer, wnuczka Joanny Olczak-Ronikier, pisarki, współzałożycielki Piwnicy pod Baranami. (Fot. Radosław Kaźmierczak)
Miriam Synger - edukatorka żydowska. Prowadzi na Instagramie konto „Jestem Żydówką”. Mama pięciorga dzieci, żona Ivona Syngera, córka pisarki i dziennikarki Katarzyny Zimmerer, wnuczka Joanny Olczak-Ronikier, pisarki, współzałożycielki Piwnicy pod Baranami. (Fot. Radosław Kaźmierczak)
Przedstawia się: „Miriam albo Maria, bo to przecież to samo imię”. Jest mamą piątki dzieci, ortodoksyjną Żydówką i feministką. Opowiada nam o tym, co odnalazła w judaizmie, co jej dało wolnościowe wychowanie i co myśli o patriarchacie. Poznajcie Miriam Synger.

O tym, że jesteś Żydówką i jesteś Polką, mówisz z uśmiechem. Wiele osób żydowskiego pochodzenia podchodzi do tego z melancholią, ze smutkiem, bo to kwestia obciążona i Holokaustem, i antysemityzmem, całą naszą trudną historią. W tobie tego smutku nie ma. Jak to robisz?
Ja w ogóle lubię patrzeć na świat pozytywnie. Ale rzeczywiście, mam poczucie, że wielu polskich Żydów żyje w cieniu Holokaustu. Moja babcia przeżyła Zagładę – to traumatyczne przeżycie. Mama – drugie pokolenie – też nosi w sobie traumę. Ja podchodzę do tego już inaczej. Przełomowe w myśleniu o Żydach jako o narodzie, też tym polskim narodzie żydowskim, stały się dla mnie obchody święta Pesach. Była niewola egipska. Czy to prawda historyczna, czy nie, czy jesteśmy wierzącymi, czy ateistami – istnieje opowieść z jasnym przekazem: byliśmy niewolnikami z kajdanami na szyi, z kajdanami na rękach. I nagle ktoś powiedział: Koniec! Nie zgadzamy się! To nie jest okay, cholera, wychodzimy! Sama idea, że Żydzi – biedni, nienawidzeni, których nikt nie lubi – nagle mówią: Jak chcemy żyć, to będziemy żyć, i taki rympał!, to jest dla mnie opowieść o przetrwaniu, o sile, energii, czyli o życiu, nie o śmierci. Bo to jest pytanie – czy mamy patrzeć na Żydów jak na te resztki, co cudem ocalały, czy jak na ludzi, którzy mówią: Hej, żyjemy! Obolali, straumatyzowani, ale żyjemy. Wyszliśmy z Egiptu i przeżyliśmy Holokaust.

Często Żydzi na zachodzie Europy czy w USA mają do polskich Żydów pretensje, że tu zostali. Sami sobie budujemy bariery. Możemy coś z tym zrobić?
Wszyscy budujemy bariery dla własnej ochrony. Ludzie są zwierzętami. Taki jest podstawowy cel każdego gatunku: przetrwanie. I wszystkie chwyty dozwolone. Jedne gatunki całe życie się chowają, inne puszczają śmierdzące bąki, żeby wroga odstraszyć, jeszcze inne tego wroga zagryzają. My, ludzie, jesteśmy gdzieś pomiędzy. Jesteśmy w stanie zagryźć – dziś to przybiera postać hejtu. Ale też bywa, że boimy się drugiego człowieka. Czego? Nie do końca wiadomo. Że pod wpływem innych się zmienimy? Że nagle przestaniemy być tacy, jak do tej pory? Że zarazimy się odmiennością? Wegetarianizmem, homoseksualnością, żydostwem… Tylko że inni ludzie nie są wrogami. Ukrainiec nie chce zabrać mojej pracy, Żyd nie łasi się na moją kamienicę, a Polak nie musi być antysemitą. To jest dla mnie fascynujące, jak ten lęk, nawet nie o życie, ale o wartości, wpływa na nasze życie. Ale z drugiej strony po to nam jest dany rozum, żeby tę zwierzęcą chęć przetrwania ukrócić. Tak jak się nie rzucamy na jedzenie, nawet jeśli jesteśmy głodni, tak nie powinniśmy się rzucać innym do gardeł. I uciekać przed ludźmi.

Pochodzisz z domu, w którym nikt z żydowskiego pochodzenia nie robił tajemnicy. To zawsze było wiadomo, a jednocześnie nie było tematem. Ty się „byciem Żydówką” zajmujesz. Jak to się stało?
To w moim domu i nie był temat, i jednocześnie był. Bo z jednej strony – o czym my tu mamy mówić? Jesteśmy Żydówkami i już. Nie rozprawiamy o tym godzinami. Tak jak nie rozprawiamy o tym, że jesteśmy Polkami czy kobietami. Jednak z drugiej strony ta tematyka była żywa. Mama zajmuje się między innymi Żydami w Krakowie przed wojną i podczas niej, babcia napisała książkę o naszej rodzinie, a to przecież żydowska rodzina. Ja zaczęłam pracę w Centrum Społeczności Żydowskiej, bo to mnie interesowało. W kręgu bliskich mamy byli ludzie, którzy nie rozprawiali o żydostwie, ale to poczucie wspólnej historii było jakoś ważne, miało znaczenie w budowaniu kręgu znajomych. Ja na studiach byłam w tych wszystkich kółkach żydowskich, bo czułam, że spotkam tam kogoś, kto ma podobny dom do mojego, podobne doświadczenia. Potem weszłam w religię, co jest już zupełnie inną historią, bo w judaizmie znaczenie ma przede wszystkim to, że jest się Żydem.

Mówisz o tym, że judaizm jest fascynującą religią. Na czym to polega?
Dla mnie wszystko, co ludzkie, jest fascynujące. Fascynuje mnie człowiek, który dał formę religii. Nawet jak mówimy o Bogu, to przecież człowiek kształtuje jego wyobrażenie, bo Boga nikt nie widział! Czy wierzę, czy nie, to już sprawa duchowa, intymna, ale religia jest tworem absolutnie ludzkim. Lubię judaizm, odnajduję tu dobre i mądre reguły, które pomagają mi lepiej żyć.

Właśnie, bo judaizm jest religią reguł, porządku, uporządkowania świata, przestrzegania zasad. Pewnie nie było łatwe z totalnie wolnościowego domu przeskoczyć do świata rygoryzmu?
Ale ja zawsze marzyłam o tym, żeby ktoś mi powiedział, jak mam żyć! U mnie w domu uważano, że masz decydować o sobie, jak zdecydujesz iść w lewo, masz iść w lewo, jak w prawo, to w prawo. To było piękne i mądre wolnościowe wychowanie: Idź, cały świat jest twój, rób, co chcesz, kochaj, kogo chcesz, bądź, kim chcesz, tylko nie krzywdź innych. I to jest to, co nadal mam w sercu. W ten sposób też wychowuję dzieci. Wielu może się wydawać, że moje poglądy są nowoczesne. A ja uważam, że nie mogłabym mieć innych. Ale szalenie brakowało mi reguł. Lubię je, one pomagają mi się odnaleźć. Ktoś może uznać, że jestem po prostu bezmózgowcem. Powiem: trudno. Lubię moje reguły, zawsze ich pragnęłam, zawsze marzyłam, żeby było wiadomo, co dokładnie, kiedy i jak ma się dziać. Dlatego judaizm ortodoksyjny był dla mnie tym, czego potrzebowałam. Nadal mam to samo zdanie na temat pozycji kobiety w społeczeństwie patriarchalnym, na temat par homoseksualnych i prokreacji, ale żyję według kalendarza ustalonego odgórnie, kanonu ubioru, wytycznych w małżeństwie. Aha, jutro piątek – w piątki gotuję. A potem sobota – aha, to gram z dziećmi w gry planszowe. I tak dalej.

Ale jednak łamiesz stereotypy. Jesteś inną ortodoksyjną Żydówką niż bohaterki seriali „Unorthodox” czy „Shtisel”. Tam kobieta nie ma wiele do powiedzenia.
I tak, i nie. Patrzymy na świat trochę tak, jak chcemy go widzieć. Na moim koncie na Instagramie zadałam pytanie: Jakie znacie stereotypy o Żydach? Oczywiście mnóstwo dotyczyło pieniędzy. Ale różnie o tym pisano. Że Żydzi są oszczędni – co jest godne szacunku. Oszczędność to wielka, poważana umiejętność. Od kogoś, kto jest oszczędny, chętnie się nauczymy zarządzania finansami. Albo: Żydzi są skąpi i chciwi – o, to już co innego. Takie określenia wzbudzają wręcz odrazę. Inny przykład: Żydzi trzymają się razem. I znowu, jako wspólnota, jako naród chcą być razem – to ładnie brzmi. Albo: Trzymają się tylko ze sobą i odgradzają od nas, Polaków. Taka wizja jest bardziej bolesna. Ale to od nas zależy, czy patrzymy na innych z szacunkiem, czy z niechęcią.

Na bohaterki serialu „Shtisel” możemy patrzeć jak na kobiety, które nie mają nic do powiedzenia, a ich światem rządzą mężczyźni – bo na przykład żona robi prawo jazdy i po kryjomu kupuje sobie samochód, co nie podoba się jej mężowi. Nie do pomyślenia – jaka ona biedna, jak on śmie! Albo możemy dostrzec i feminizm, i emancypację. Żona nie zgadza się na to, by mąż decydował za nią. Niesamowite, że potrafi się przeciwstawić mimo tak „restrykcyjnego” świata, który niewątpliwie istnieje w niektórych ortodoksyjnych środowiskach.

Za to „Unorthodox” jest o jednej konkretnej grupie i na podstawie książki kobiety, która znienawidziła swój świat i od niego odeszła. To jak ten świat miał być przedstawiony? Pozytywnie? No nie. Są kobiety, które wchodzą w ortodoksję, i są takie, które z niej wychodzą. Ja się w tym odnalazłam, są takie, które totalnie to odrzucają. I to też jest okay. Ale nie możemy na tym budować sobie wyobrażenia. Jakbyśmy nakręcili film na podstawie wspomnień kobiety, która postanowiła zostać ortodoksyjną Żydówką, to wyszlibyśmy z kina i powiedzieli: Wow, to jest piękne! Kiedy opowiadam o różnych rzeczach na Instagramie, dostaję wiadomości: „Ale fajne, ale super!”. No tak, bo ja to przedstawiam jako coś fajnego. Gdybym powiedziała: „To jest straszne”, ileś osób tak by o tym myślało. Gdybym oceniała katolików na podstawie filmu „Kler”, to nie miałabym na ich temat najlepszego zdania. Ale to by świadczyło o tym, że mam wąskie horyzonty.

(Fot. Radosław Kaźmierczak) (Fot. Radosław Kaźmierczak)

Chyba jest jednak różnica. „Kler” z definicji pokazuje rzeczywistość w krzywym zwierciadle, tamte dwa seriale miały dać prawdziwy obraz ortodoksyjnego świata. A przykład z samochodem pokazuje, że choć kobieta dopięła swego, to jednak jest sprawa…
Ależ oczywiście, że jest. Kobieta robi prawo jazdy i po kryjomu kupuje samochód – w ogóle nie powinno być tego tematu! Okay, nie powinno, ale jest, a nas to dziwi. Za to nie dziwi nas, że nasza koleżanka jest zależna finansowo od swojego męża, a on kontroluje jej wydatki. Tu nie myślimy: Ale dramat! Pozwalamy na to, żeby wokół nas pod przykrywką „normalnej rodziny” też działy się okrutne rzeczy. Czemu dla mnie ortodoksja jest bezpieczna? Bo wszystko jest podane na tacy. Tego nie mogę, to mogę. Może zostanę zaatakowana za to, co powiem. Ale świat religijnych Żydów często spotyka się z krytyką, choć w świecie krytykujących dzieje się to samo. Uzależnienie finansowe kobiet od mężczyzn to przecież wielki problem na całym świecie. Również w Polsce, wśród widzek Netflixa. A w „Shtislu” kobieta mówi: Ja zarabiam, ja decyduję! Naprawdę jest dużo polskich domów, w których to mężczyzna decyduje, czy jego żona pójdzie do kosmetyczki, dokąd pojadą na wakacje i czy kupią samochód.

Dostaję pytania: „Ciekawi mnie, czy mąż pomaga ci w domu”. Pytam: „Jak to: pomaga?”. Skąd w tobie, dziewczyno, pomysł, że ja mam się zajmować domem, a on najwyżej może mi pomóc? Albo zdziwienie, że judaizm zezwala na rozwody. Takie to postępowe. Dla mnie nie ma nic dziwnego w tym, że pozwala się parze rozstać, gdy już nie chce być razem. Widzę, że nawet osoby zadeklarowane jako ateiści czy antyklerykałowie patrzą na judaizm przez pryzmat Kościoła katolickiego.

Bo my patriarchat nosimy w genach.
Totalnie! Jesteśmy nim tak dramatycznie przesiąknięci, że go nawet nie widzimy! Ktoś powie: Judaizm jest patriarchalny. Odpowiem: Tak. Pokaż mi świat, który nie jest patriarchalny. Ja przynajmniej mogę powiedzieć: Drodzy panowie rabini, pogadajmy, to mi się nie podoba. Czas na zmiany.

Mówisz, że judaizm jest patriarchalny, ale kiedy dziecko cię pyta o „Pana Boga”, ty odpowiadasz: A dlaczego pan, nie pani?
Tak, bo religia jest tworzona przez ludzi w świecie, który jest męski. Ja swój świat zmieniam, od strony religijnej także. Nie zgadzam się z określeniem „Pan Bóg”. O Bogu wiemy na pewno, że nie ma ludzkiej postaci, nie ma rąk, nóg, penisa czy piersi, nie jest człowiekiem, więc nie można go tak określać. W hebrajskim Bóg ma rodzaj męski, żeński i jeszcze liczbę mnogą. Więc to my, ludzie, decydujemy, czy jest panią, panem, czy „nimi”. A jeśli decyduję się na formę męską i zaczynam mówić, że „Pan Bóg” włada światem, to tak wryje mi się to w mózg, że nawet jak jestem niewierząca, tego „pana” mam w głowie. Czemu judaizm jest patriarchalny? Bo jak wszystkie inne religie jest prowadzony przez mężczyzn. Ale zasady i idee niekoniecznie są patriarchalne – i ja o tym właśnie mówię.

Powiedziałaś kiedyś: „Kobieta jest jak rzeka, szuka dla siebie ujścia. Nie jest wodą, którą wlewa się w gotowe koryto”. Tak rozumiesz rolę kobiety w judaizmie? Co to właściwie znaczy?
Tora to słowa Boga dane ludziom. I ludzie biorą je sobie, zmieniają, a że robili to głównie mężczyźni, to interpretowali pod siebie. Ja dzięki judaizmowi nie muszę codziennie podejmować tysiąca decyzji, choćby tych dotyczących jedzenia. Jako kobieta żydowska mam pewne nakazy i zakazy, mam ileś możliwości, ale w obrębie tych możliwości sama decyduję, kim jestem i jak żyję. I dla mnie to jest lepsze niż w tym morzu możliwości pływać od brzegu do brzegu, między falami. Judaizm pomógł mi wyjść ze wzburzonego morza i stać się rzeką, ja teraz decyduję, którędy płynę.

Jak budujesz swój związek?
Na równości. Ale to nie dzieje się samo, bardzo o to oboje z mężem walczymy. Mam trzy córki i codziennie muszę o tym myśleć – na przykład że wszyscy sprzątają ze stołu, nie tylko one. Czasem mi się włącza schematyczne myślenie: syn wynosi ciężkie szklane śmieci, a córka opróżnia zmywarkę. Ale właściwie dlaczego? Córka też może nieść coś ciężkiego, najwyżej pójdzie dwa razy. Ale ja takiego myślenia nie mam z judaizmu, tylko z polskich seriali! Mamy to wdrukowane w głowach. Na szczęście to się zmienia.

Ale powoli.
Bardzo powoli. Media się do tego dokładają. To w kolorowych gazetach czytamy: „Och, to nadzwyczajne, mąż pomaga jej w domu!”. A potem kobiety myślą: „Mój dziubdziuś taki kochany, wyrzucił śmieci!”. I tak wychowują synów. Więc ja o tym mówię. Głośno. Choć sama wpadam w te schematy, mój mąż też w nie wpada. Ale mam supermamę i superbabcię, świetnych teściów; szwagierkę, która też tworzy partnerski związek, staram się otaczać kobiecą pozytywną energią, judaizm mi w tym nie przeszkadza. A moje koleżanki, ortodoksyjne Żydówki w Izraelu, jak one rządzą światem! Ja się tam napatrzyłam na domy ortodoksyjne z równouprawnieniem, na mężów przewijających dzieci, na kobiety, które pracują i się uczą.

Zaczęłyśmy od barier, które sobie budujemy, wróćmy do nich teraz. Twoje konto na Instagramie – „Jestem Żydówką” – to próba przełamywania barier. Po to to robisz?
Tak, ale i po to, żeby rozmawiać. Ja się mnóstwo nauczyłam od moich obserwatorek i obserwatorów. Po pierwsze, cudowne jest to, że poprawiają mój język, więc może wreszcie zacznę pisać i mówić poprawną polszczyzną, bo jestem koszmarną dyslektyczką. Po drugie, widzę dzięki temu, jakie są w ludziach schematy. Paradoksalnie często spotykam się ze zrozumieniem ze strony osób religijnych i brakiem zrozumienia ze strony niewierzących. A te pytają: „Jak by twój mąż zareagował, gdybyś ściągnęła chustkę?”. I to jest pytanie od kobiet, często feministek! Skąd w ich głowach pojawia się pomysł, że on mógłby mi zabronić?

Ktoś mnie zapytał, czy ja teraz chcę przekonać wszystkich, żeby byli Żydami. Zupełnie nie! Natomiast mam potrzebę, żebyśmy się starali patrzeć z życzliwością na to, co widzimy. I żebyśmy mieli świadomość, że często nie wiemy tak naprawdę, co jest przed nami. Nie piszę tylko po to, żeby uczyć o judaizmie. Jak ktoś nie będzie wiedział, co to mykwa czy mezuza, no to nie będzie wiedział, ale ważne, żeby ocena była bardziej pytaniem niż mocnym twierdzeniem.

Wrzuciłam post, że kobieta po menstruacji nie jest fizycznie z mężem. Sporo krytycznych komentarzy, że to głupie i tak dalej. Nagrałam story o tym, dlaczego ten koncept judaizmu nie jest przeciw kobietom i ile Żydówek dostrzega w nim mnóstwo pozytywów. I nagle te same osoby zaczęły pisać: „A, okay, rozumiem, jasne, to ciekawe”. A nawet że to niezła idea. Ktoś mówi: „Ja bym nie jadła koszernie, po co się ograniczać”. I okay. Ale nie muszę kogoś, kto nie je świni czy krewetek, nazywać kretynką czy kazać wypieprzać do Izraela. Jeżeli zaczniemy patrzeć na innych z myślą, że może nie wiem wszystkiego, że drugi człowiek nie jest dla mnie zagrożeniem – to nie będziemy musieli chować się w swojej skorupie ani atakować.

To, co robisz, jest szerzeniem wiedzy. Żeby ludzie zobaczyli, że Żydzi nie mają rogów ani pazurów. Że wcale nie są zagrożeniem.
Oczywiście zależy mi na tym, żeby szerzyć wiedzę, ale na koniec mam ochotę powiedzieć: „A teraz zostańcie ze stu pytaniami. Jak zaczęliście oglądać czy czytać, mieliście swoje zdanie. Ja wam przekazuję wiedzę, ale nie całą”. Chcę pokazać, że na koniec i tak nie będziesz wiedzieć wszystkiego. Zaczęłaś z przekonaniami, kończysz z pytaniami. I o tym też jest judaizm, dlatego tak go kocham, bo jest w nim więcej pytań niż odpowiedzi. Mimo reguł i zasad. Jak wszystko wolno, to nie zadajemy pytań. Mogę iść w lewo? Idź, nie pytaj! Mogę w prawo? To samo. W judaizmie powiemy: „Poczekaj, zastanówmy się”. Ktoś może zapytać, po co te rozkminy. One dla mnie są fajne, one mnie kształtują. Judaizm stawia pytania i uczy uważności.

Mówiłaś, że mama i babcia na początku miały z twoją religijnością problem. A teraz?
Obie się bały, że zostanę religijną fanatyczką. Co zresztą jest marnym dowodem zaufania. Z czasem chyba dostrzegły, że nie ma się czego bać.

Pewnie na dnie był strach o dziecko.
A powinno być pytanie: Czego potrzebujesz? W którym kierunku idziesz? Chcę cię zrozumieć. Ludzie pytają: „Co byś zrobiła, gdyby twoje dziecko było homoseksualne?”. Zadałabym mu pytanie: „Co mogę zrobić, żeby ci było dobrze w życiu?”. Ja się o moje dzieci boję i będę się pewnie bała całe życie, ale myślę, że ważne jest przytulić i wesprzeć. Powiedzenie „robisz źle” to nie jest chronienie dziecka, to jest chronienie siebie. Swoich wyobrażeń o życiu.

Nie boisz się o dzieci w kontekście antysemityzmu?
Nie. Ja w ogóle mało mam w sobie strachu. Nie boję się ludzi, nie boję się inności, bo strach może sprawić, że wychodząc na ulicę, będę patrzeć na innych jak na zagrożenie. Nie chcę tego. Na pewno trzeba mieć głowę na karku, ale to nie znaczy, że jak idzie za mną duży mężczyzna, to mam uciekać. I nie chcę się bać antysemityzmu. Zastanawiać się, czy ktoś na mnie patrzy z niechęcią, bo jestem Żydówką.

Poza tym strach się udziela. Ja się całe życie bałam pająków, moje dzieci patrzyły, jak na nie reaguję, i w efekcie wszystkie bały się pająków.
A ja jak widzę pająka, to mówię „dzień dobry” i wołam dzieci, żeby zobaczyły, jakie to niesamowite stworzenie. I wiesz, żadne z moich dzieci nie boi się pająków. Kiedyś nawet miałam plan – ponieważ wszyscy boją się pająków, chciałam z nimi jeździć i oswajać z nimi ludzi. Było już nawet logo: Arachne Brachne. Ale urodziły mi się dzieci i zamiast oswajać ludzi z pająkami, oswajam ich z Żydami!

Miriam Synger edukatorka żydowska. Prowadzi na Instagramie konto „Jestem Żydówką”. Mama pięciorga dzieci, żona Ivona Syngera, córka pisarki i dziennikarki Katarzyny Zimmerer, wnuczka Joanny Olczak-Ronikier, pisarki, współzałożycielki Piwnicy pod Baranami. Bohaterka filmu Piotra Szczepańskiego „@miriamfrompoland”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze