1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Magdalena Kostyszyn. Co chce powiedzieć kobietom Chujowa Pani Domu?

„Nie jesteś sama” – mówi do kobiet Magdalena Kostyszyn (Fot. Grzegorz Gołębiowski/ materiały prasowe)
„Nie jesteś sama” – mówi do kobiet Magdalena Kostyszyn (Fot. Grzegorz Gołębiowski/ materiały prasowe)
Magdalena Kostyszyn rozpoznawalność zyskała jako Chujowa Pani Domu. Na swoim profilu milionom Polek dała swobodę powiedzenia, że czasem im też coś nie wychodzi albo że wręcz koncertowo coś zawalają, i pośmiania się z tego. Teraz chce nam wszystkim powiedzieć, że problemy, które napotykamy w codzienności, łączą nas bardziej, niż byśmy przypuszczały.

Przeczytałam, że solidaryzuje się pani mocno ze wszystkimi kobietami, bez względu na ich poglądy, zainteresowania, orientację. Czy nie jest jednak tak, że to właśnie kobiety najsurowiej oceniają inne kobiety?
Do oceniania mamy skłonność wszyscy, bez względu na płeć. Przykrość sprawiają nam często mężczyźni – partnerzy, bracia, ojcowie, ale również bliskie nam kobiety, ludzie nieznajomi, a nawet my same, wpędzając się w różne nieciekawe sytuacje.

Ale sama pani przyznaje, że liczba werbalnych batów otrzymanych od innych kobiet utwierdziła panią w smutnym przekonaniu, że kobieta kobiecie może być wilkiem.
Faktycznie w sieci częściej zdarza mi się odbierać bardzo negatywne, złośliwe komentarze od kobiet. W życiu codziennym na szczęście tego nie doświadczam. Na jednym ze spotkań autorskich, zastanawiałam się wspólnie z czytelniczkami, z czego to wynika. Doszłyśmy do wniosku, że kobiety poddawane są na co dzień tak wielkiej presji, że w którymś momencie pękają. Muszą wylać gdzieś negatywną energię, która się w nich zbiera. To naprawdę niezwykle trudne – być jednocześnie wspaniałymi matkami, żonami i pracownicami.

Część komentarzy związana była z pani najnowszą książką „Też tak mam”. Pisze pani w niej o sprawach, które dotykają ją bezpośrednio czy wybiera zdystansowaną pozycję reportera?
Spora część opisanych problemów na szczęście nigdy mnie nie dotknęła. Dobór tematów wynikał raczej z mojej wieloletniej obserwacji – nieustannie przyglądam się moim czytelniczkom i innym użytkowniczkom Internetu. Moja książka stanowi raczej próbę rzucenia na nie odrobiny światła.

Zastanawiałam się, na ile trudno było prowadzić rozmowy z bohaterkami, które dzielą się prawie wyłącznie złymi doświadczeniami.
Mam poczucie pewnej misji i może właśnie z tego względu odczuwałam raczej wdzięczność i szczęście, że mogę komuś ulżyć. Wielokrotnie odnosiłam wrażenie, że te dziewczyny potrzebowały się przede wszystkim wygadać, potrzebowały kogoś, kto by je wysłuchał, i tym kimś okazałam się ja. Oczywiście starałam się dać też coś więcej, niż tylko ramię do wypłakania się – nie potrafiłabym ograniczyć się do roli reporterki. Z wieloma bohaterkami pozostaję w kontakcie do dziś – jak np. z Magdaleną, która wychowuje syna z niepełnosprawnością i której pomagam w zbiórce na jego rzecz. Staram się też pozyskać pomoc prawną dla dziewcząt, które pojawiają się w rozdziale o przemocy ekonomicznej.

To, co budziło we mnie trudne emocje, to moja własna niedoskonałość i często pojawiające się wrażenie, typowe dla perfekcjonistki, że nie jestem w stanie napisać tej książki wystarczająco dobrze.

Czy któryś rozdział okazał się dla pani szczególnie istotny?
Tak, depresja poporodowa, choć nie zostałam nigdy zdiagnozowana. Rozpoznałam jednak u siebie wiele symptomów i problem z całą pewnością mnie dotyczył. Podobnie rzecz miała się z bolesnym miesiączkowaniem – to fragment także mojej rzeczywistości, w której wielokrotnie zderzałam się z niezrozumieniem. Odkrycie stanowiły natomiast wątki związane z pracą – mam na myśli rozdział o kobietach nieaktywnych zawodowo i tych, które doświadczają przemocy ekonomicznej. Nie znałam skali tego zjawiska; zaskoczył mnie także fakt, że wiele z nich nie zdawało sobie w ogóle sprawy z problemu, nie mówiąc o tym, że po raz pierwszy spotykały się z samym terminem przemocy ekonomicznej.

Kiedy poruszyłam tę kwestię w swojej fejsbukowej grupie, wiele dziewczyn komentowało: „to jest o mnie!”. Pisały, że mąż każe im pokazywać wszystkie paragony, że wydziela 50 zł tygodniowo na zakupy... Zorientowałam się, że w naszym społeczeństwie za przemoc jeszcze ciągle zwykło się uważać jedynie agresję fizyczną czy seksualną. Ciekawe było też odkrycie, że przemoc ekonomiczna może dotyczyć nie tylko partnerów, ale także rodziców i dzieci, w tym rodzin majętnych.

Co może takim kobietom pomóc?
Potrzebne są głębokie zmiany systemowe i edukacyjne. Kobiety zależne finansowo od mężczyzn zwykle nie są w stanie wyrwać się ze swoistego kręgu zła. Staram się jednak podpowiadać im, bykrok po kroku próbowały się usamodzielniać. By podjęły się dodatkowego zajęcia w celu odłożenia choćby drobnej kwoty. Przyjrzyjmy się tez sobie, szczególnie jeśli jesteśmy pracodawczyniami. Czy jesteśmy wyrozumiałe wobec pracownic? Czy potrafimy dawać im elastyczne godziny pracy, dopasowane do pór otwarcia żłobków i przedszkoli? Czy w ogóle zatrudniamy kobiety? Wszelkie zmiany trzeba przecież zacząć od siebie.

Która z tych rozmów została z panią najdłużej?
Myślą, która towarzyszyła mi przez większość czasu poświęconego na pisanie książki, a także teraz, po jej publikacji, było: nie oceniaj. Niestety, mnie również się to zdarzało, teraz bardziej się pilnuję. Zwracam też uwagę bliskim – w tym mojemu partnerowi – kiedy zaczynają wydawać sądy, przypominam, że widzimy tylko jakiś wycinek, fragment rzeczywistości.

Panią wiele osób widzi jako Chujową Panią Domu, a nie jako Magdalenę Kostyszyn – autorkę, pisarkę czy dziennikarkę. To bardziej cieszy czy złości?
Różnie. Czasem wolałabym być postrzegana jako reporterka, a nie tylko blogerka; później stwierdzam, że jeśli tę blogerkę rozpoznają, a może nawet lubią czy cenią, to powinnam się w zasadzie cieszyć. W Internecie tworzę głównie treści humorystyczne, ale nie stawiam ich w opozycji do tych poważniejszych. Doskonale widać to w mojej fejsbukowej grupie „Pozamiatane”. Powstała cztery czy pięć lat temu po to, by uzupełniać treści z fanpag’a. Czytelniczki poczuły się w grupie tak swobodnie i bezpiecznie, że szybko zamieniła się ona w miejsce wymiany doświadczeń, bezinteresownego wsparcia. Rozmawiamy o wszystkim – o poronieniach, rozwodach, samotności. Organizujemy dyżury specjalistek – psycholożki, prawniczki. Z ich pomocy można bezpłatnie skorzystać w ramach przynależności do grupy.

Czy z pani obserwacji wynika, że sytuacja kobiet się zmienia? A jeśli tak – to na dobre czy złe?
W jakimś stopniu zmienia się nasze myślenie. Pamiętajmy, że przyszłość leży w naszych rękach – nasze córki możemy edukować do bycia bardziej świadomymi. Co do reszty – chciałabym oczywiście powiedzieć, że potrafimy coraz skuteczniej walczyć o siebie, że coraz bardziej stanowczo określamy granice, że uczymy się wychodzić ze schematów. Zdaję sobie jednak sprawę, że żyję w uprzywilejowanej bańce. Sytuacja kobiet z innych środowisk, na przykład małych miejscowości, wygląda zupełnie inaczej. Kiedy obserwuję dyskusje toczone na forach, odnoszę wrażenie, że gros kobiet cały czas styka się z tymi samymi zagadnieniami: przemocą w domu, problemami związanymi z macierzyństwem. Na przestrzeni lat zmieniło się tylko tyle, że zaczynamy to zauważać.

A może: aż tyle? Może lepiej tak na to patrzeć… Szczególnie że w tym numerze zadajemy sobie pytanie: jak być kobietą i nie zwariować? Ma pani jakiś pomysł?
Chyba jeszcze tego nie odkryłam. Obiecuję jednak, że gdy się to zmieni, natychmiast dam znać.

Magdalena Kostyszyn, blogerka, literatka, bizneswoman, matka. Pięć lat temu napisała bestsellerowy antyporadnik „Ch**owa Pani Domu”; „Też tak mam” otwiera nowy rozdział w jej życiu literackim.

Polecamy reportaż „Też tak mam”, Magdalena Kostyszyn, Wyd. W.A.B.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze