1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Emma Kiworkowa: „Najlepsza inwestycja to ta w nas samych”

Emma Kiworkowa: „Mój klucz do sukcesu to autentyczne relacje i dobra organizacja”. (Fot. materiały prasowe)
Emma Kiworkowa: „Mój klucz do sukcesu to autentyczne relacje i dobra organizacja”. (Fot. materiały prasowe)
„Wiesz, mamo, chciałabym być taką feministką jak ty. Obracasz się w męskim świecie, ale tak naprawdę nie tracisz nic ze swojej kobiecości” – stomatolożka Emma Kiworkowa z dumą przytacza słowa jednej z córek. To także z myślą o nich dba o to, by się ciągle rozwijać.

Skąd wzięła się w Pani potrzeba pomagania?
Wychowywałam się w domu, w którym pomaganie było na porządku dziennym. Gdy byłam małą dziewczynką, babcia, która mnie wychowywała, zapraszała na weekendy do domu po kilkanaście dzieci z domu dziecka. Wszystko się wokół nich kręciło: od posiłków, przez spacery w parku, po wyjścia na musical czy do operetki. Wpojono mi takie podejście do życia. Uczono, że jeśli dostało się dużo, nie wolno tego trzymać wyłącznie dla siebie, należy się dzielić. Trzeba pomagać, to nasz obowiązek – zwłaszcza jeśli ktoś o tę pomoc poprosi.

I dlatego powstała Fundacja Wiewiórki Julii, którą prowadzi Pani razem z mamą, dr Dżuliettą Kiworkową?
Zaczęło się od tego, że mama już tu, w Polsce, wzięła pod opiekę domy dziecka z Warszawy i okolic. Przez całe lata opiekowała się dziećmi pro bono. W międzyczasie kliniki się rozrosły, a wraz z nimi zapotrzebowanie na charytatywną pomoc stomatologiczną. W pewnym momencie stwierdziłyśmy, że trzeba tej działalności nadać jakąś formę. I tak powstała Fundacja Wiewiórki Julii. Nigdy nie przypuszczałyśmy, że przyjmie to taki wymiar, taką skalę.

Dzisiaj z wyników naszego projektu badawczego, w ramach którego przesiewowo przebadaliśmy 60 tysięcy dzieci w wieku od 5 do 16 lat, korzysta Ministerstwo Zdrowia. Takich badań nie było w Polsce przez ostatnie 70 lat. Pokłosiem sytuacji pandemicznej jest projekt edukacyjny, w ramach którego stacjonarnie, ale też zdalnie, uczymy dzieci higieny i profilaktyki zdrowia jamy ustnej. Tygodniowo docieramy w ten sposób do przeszło 600 przedszkolaków i uczniów wczesnych lat szkoły podstawowej. Budujemy w dzieciach zdrowe nawyki, ponieważ nie zawsze wynoszą je z domu. Chcemy tę działalność rozwijać, bo mamy niesamowicie pozytywny odzew, a badania pokazały, że stan uzębienia polskich dzieci jest dramatyczny – ponad 90 proc. siedmiolatków wymaga leczenia, zdarzają się też 10-latkowie, którzy mają już po kilkanaście ubytków. W przypadku dorosłych jest niewiele lepiej, co mogłam zaobserwować m.in. w trakcie pracy nad programem „Doktor Emma” dla telewizji Polsat, w którym wraz z zespołem przeprowadzam metamorfozy uśmiechu.

Jest Pani uznaną stomatolożką, prowadzi sieć klinik, występuje w mediach, zajmuje się działalnością charytatywną. Do tego dochodzi rodzina... Chyba ma Pani jakąś tajemniczą umiejętność rozciągania czasu. Nie wiem, jak w 24 godziny można zmieścić tyle zajęć.
Faktycznie, mam ich bardzo dużo, ale to jest styl życia, jaki wybrałam. Jestem z natury aktywna i ciągle podejmuję wyzwania, ponieważ nie umiem usiedzieć w jednym miejscu. Jestem ciekawa świata i jeśli widzę, że mogę do jego ulepszania dołożyć swoją cegiełkę, po prostu to robię. Nieraz bywa ciężko, ale pomaga mi to, że jestem całkiem nieźle zorganizowana. Poza tym otaczam się wspaniałymi ludźmi. Nasze kliniki to przeszło 140 współpracowników najwyższej klasy, z większością z nich współpracuję przez lata.

Skłamałabym jednak, twierdząc, że wszystko planuję i potem metodycznie realizuję. Nie. To, co robię, robię w dużej mierze z poziomu serca. Nigdy nie miałam w ręku biznesplanu, za to korzystam z intuicji. Bardzo ważne są dla mnie: relacyjność, kontakt z drugim człowiekiem, atmosfera, którą tworzymy. Mój klucz do sukcesu to prawdziwe relacje i dobra organizacja.

To połączenie tzw. miękkich i twardych kompetencji. Jak doszła Pani do wniosku, że taki mariaż będzie najlepszy?
Metodą prób i błędów. Był taki czas w moim życiu, kiedy się totalnie wypaliłam. Miałam 30 lat, pracowałam nawet po 14 godzin dziennie, robiłam specjalizację i doktorat, zakładałam klinikę, miałam dwójkę małych dzieci. Czułam się jak robot, nic mnie nie cieszyło. Miałam też wypadek samochodowy, po którym musiałam przez tydzień zostać w łóżku, i wtedy uświadomiłam sobie, że nie chcę dłużej żyć w ten sposób.

Wypalenie dało początek rozwojowi, budowaniu świadomości. Potrzebowałam dwóch lat, żeby się odbudować. Ścieżka duchowa poukładała mnie wewnętrznie. Nauczyłam się wtedy – i teraz powtarzam to młodszym ode mnie kobietom – jak ważna jest umiejętność regenerowania się. Jeśli chcesz dawać, musisz najpierw naładować własne baterie.

A z czego Pani czerpie? W jaki sposób się regeneruje?
Staram się regularnie wyjeżdżać na wakacje, podczas których kompletnie się wyciszam, bo nic nie robię poza czytaniem i medytowaniem. Okazuje się, że właśnie wtedy przychodzą mi do głowy najbardziej kreatywne pomysły. Stosuję zresztą taki minireset każdego dnia. Dość długo budzę się do życia, więc spotkania zaczynam około 11. Potrzebuję swoich porannych rytuałów: treningu, słuchania muzyki medytacyjnej, afirmacji, modlitwy. Myślę nad intencjami dnia, wyobrażam sobie, jak bym chciała, żeby wyglądał. Myślę w pozytywny sposób, ale bez większych oczekiwań. Po takim energetycznym podładowaniu wnoszę w spotkania z ludźmi pozytywną energię, bo nie jestem spięta, i wtedy wszystko łagodnie płynie. Staram się też nie omijać treningów fizycznych, bo doskonale wpływają na moją psychikę. Kiedy dam sobie dobrze w kość, wszelkie napięcia ustępują. Jeśli mam więcej czasu, chodzę do klubów fitness, jeśli nie – ćwiczę z aplikacją jogę lub idę pobiegać. Przez ostatnie lata zrozumiałam, że jeśli chcę być efektywna, mój kalendarz nie może być wypełniony po brzegi.

Czy ktoś wspiera Panią w rozwoju osobistym?
Korzystam z coachingu. Mam swoją ulubioną trenerkę w wieku mojej mamy. Jest moją mentorką, inspirującą kobietą, która trafia do mnie i przekazuje dużo mądrych rzeczy. Ostatnio pracowałyśmy nad perfekcjonizmem, który przeszkadza nie tylko mnie, ale bywa męczący dla otoczenia. Perfekcjonizm nie jest ani twórczy, ani kreatywny, tylko generuje poczucie winy, negatywne myśli oraz to, że zastanawiamy się, jak zostaniemy odebrani przez innych. To nie jest dobre, pozbawia mocy. Moja mentorka poradziła mi, że w momencie, gdy widzę, że kolejne zadanie chcę wykonać jeszcze lepiej, mam zadać sobie pytanie, czy będzie to ważne za 5–10 lat. Okazuje się, że w 9 przypadkach na 10 tak nie jest, i wtedy mam sobie odpuścić. Proste narzędzie, a jakie skuteczne. Mentorka uczy mnie, jak uwalniać się od niektórych nawyków. Dzięki niej widzę, nad iloma rzeczami mogę jeszcze pracować. Dbam też o rozwój samodzielnie. Teraz na przykład jestem mocno zainteresowana tematyką holistycznego wzmacniania witalności. Pasjami słucham podcastów związanych z suplementacją, z naturalnym podnoszeniem odporności. Lubię korzystać z wiedzy i doświadczenia mądrzejszych ode mnie.

A czy Pani czuje się mentorką dla swoich córek? Jedna ma 14, druga 16 lat.
Dziś już wiem, że nie jestem w stanie ich niczego nauczyć poza tym, co im pokażę na własnym przykładzie. Fajne jest to, że moje córki lubią mnie jako kobietę. Ostatnio w ich szkole często porusza się temat feminizmu. Starsza powiedziała mi: „Wiesz, mamo, chciałabym być taką feministką jak ty. Obracasz się w świecie męskim, ale tak naprawdę nie tracisz nic ze swojej kobiecości. Nie wstydzisz się tego, że nie potrafisz mówić językiem biznesowym, nie posługujesz się danymi z Excela, ale intuicją. Otwarcie mówisz, jak bardzo ważny jest dla ciebie drugi człowiek. Nie próbujesz konkurować w sposób męski, ale i tak wygrywasz”. Córki widzą, jak kibicuję moim przyjaciółkom, jak autentycznie cieszę się z ich sukcesów. To, że pracuję z trenerką, ćwiczę i uważam na to, co jem, robię nie tylko dla siebie, ale i dla nich.

Dotyczy to również dbania o wygląd zewnętrzny?
Oczywiście. Uwielbiam to. Kiedy się ładnie ubiorę, zrobię fryzurę, makijaż – czuję się lepiej. Lubię dobrze wyglądać. Dla siebie samej.

Jest Pani ambasadorką pięknych uśmiechów, chociażby we wspomnianym już programie telewizyjnym. To naturalne dla stomatolożki, jednak mam wrażenie, że w Pani przypadku to coś głębszego niż czysta estetyka...
Estetyka zawsze była dla mnie ważna, ale nie wiedziałam, że połączę ją ze stomatologią. Kiedy pomagałam mamie w jej gabinecie, zauważyłam, jak niektórzy ludzie po leczeniu zmieniają się z ponurych i zgorzkniałych w uśmiechniętych i pewnych siebie. Są nawet badania, które dowodzą , że ludzie, którzy często się uśmiechają, są odbierani jako dobrzy i atrakcyjni. Inne mówią, że jeśli będziemy się uśmiechać nawet bez powodu, wpłynie to pozytywnie na nasze emocje i myśli.

Do 16. roku mieszkała Pani na Kaukazie, potem wyjechała do Stanów Zjednoczonych, a po maturze zamieszkała w Polsce. W czym Pani pomagają ormiańskie korzenie?
We wszystkim, mocno się z nimi utożsamiam. Dają mi rodzinność, gościnność, chęć dawania. Mam polskie obywatelstwo i czuję się Polką, ale z ormiańskim sercem. Myślę, że inni doceniają, że pamiętam o ludziach, jestem autentycznie zaangażowana w relacje. Motto, które jest widoczne na logotypie mojej firmy, brzmi: „Stań się powodem czyjegoś uśmiechu”. Moi przyjaciele mówią, że jestem niewiarygodnie silna. Takie są kobiety w Armenii, podobnie zresztą jak w Polsce. Pewnie za sprawą trudnej historii, kiedy często musiały zostawać same „na posterunku”, mają w DNA wpisaną moc. Cechą narodową Ormian jest umiejętność asymilacji, łatwo i chętnie wrastamy w życie społeczne miejsca, w którym przyszło nam żyć. W Polsce od 650 lat jesteśmy aktywne w kulturze, w biznesie, w polityce. Łączymy się, a nie oddzielamy.

Do tego jest potrzebna uważność na drugiego człowieka, która przewija się przez całą naszą rozmowę.
Wszystko warto robić z miłością, z serca. Wtedy jest mniej osądu, a więcej akceptacji. Ormianie są bardzo wdzięcznym narodem. Ja codziennie dziękuję ziemi polskiej, że dała nam tak wspaniały dom. Często powtarzam Polakom z mojego otoczenia, że nie doceniają swojego kraju i samych siebie.

Chciałabym też, żeby w tej rozmowie wybrzmiało to, co ostatnio do mnie dotarło – najlepsza inwestycja to ta w nas samych. Szczególnie ważne jest to dla kobiet, które często stawiają siebie na dalszym planie.

Emma Kiworkowa, dr n. medycznych, najbardziej znana stomatolożka polskich gwiazd. W swojej klinice Villa Nova Dental Clinic stworzyła największy wśród prywatnych placówek w kraju zespół lekarzy ortodontów. Wspólnie z mamą dr Dżuliettą Kiworkową prowadzi Fundację Wiewiórki Julii.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze