1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Isabella Rossellini – kobiecość to nie metryka, to siła, mądrość i niezależność

Isabella Rossellini, maj 2023, Festiwal Filmowy w Cannes, aktorka pojawiła się na imprezie w związku z rolą w filmie „La chimera” (Fot. Daniele Venturelli/WireImage/Getty Images)
Isabella Rossellini, maj 2023, Festiwal Filmowy w Cannes, aktorka pojawiła się na imprezie w związku z rolą w filmie „La chimera” (Fot. Daniele Venturelli/WireImage/Getty Images)
„Starzenie się przynosi wiele radości. Stajesz się grubsza, masz więcej zmarszczek, co nie jest dobre, ale wiąże się z tym wolność […]. Robię to, co chcę, teraz, bo wkrótce umrę. Więc to moja ostatnia szansa. Nadchodzi też spokój — miałam karierę, jaką miałam, zrobiłam, co mogłam, a teraz czas na to, co jest dla mnie interesujące” — powiedziała Isabella Rossellini w rozmowie z „The Guardian” w 2020 roku. To brzmi jak manifest, zaproszenie do walki o siebie, o swoją wizję rzeczywistości dla milionów kobiet na całym świcie. 

18 czerwca Isabella Rossellini skończy 70 lat.

Taka jest Rossellini – odważna, niezależna, bezkompromisowa! Córka Ingrid Bergman i Roberta Rosselliniego bez wątpienia jest kobietą licznych talentów. Większość z nas kojarzy ją jako aktorkę, ale na swoim koncie ma również dokonania reżyserskie, ponadto jest modelką i pisarką, a już z pewnością niewielu z nas wie, że jest także behawiorystką zwierzęcą i… farmerką! Mama Farm, bo tak nazwała swoją farmę pod Nowym Jorkiem, to miejsce, które przynosi jej wiele radości.

To właśnie tam nie tylko łapie dystans i odpoczywa z dala od błysku aparatów, ale po prostu żyje! Hoduje kaczki, gęsi, indyki, świnie, owce czy pszczoły. Zamiast czerwonej szminki na ustach nosi kalosze, krótkie siwe włosy, zbiera miód, opiekuje się zwierzętami, podkreślając, że one i przyroda są dla niej szalenie ważne oraz że przed laty okazały się dla niej ratunkiem, gdy „błyszczący” świat, na czele z marką Lancôme, uznał, że jest… za stara!

Droga na szczyt

Bycie dzieckiem znanych rodziców bywa dodatkowym obciążeniem. Tak też było w przypadku Rossellini. – Od dzieciństwa słyszałam, że wyglądam jak matka, ale z pewnością nie mam takiego talentu jak ona – mówiła w jednym z wywiadów. Przyznała także, że był czas, kiedy podobne komentarze były dla niej źródłem łez. Jej matka zdobyła trzy Oscary, a ona – jak sama kwituje – nie dorobiła się ani jednej nominacji. Jednak czas i doświadczenia sprawiły, że dziś ma do dawnych „dramatów” duży dystans, a brak tych najpopularniejszych filmowych nagród w pełni rekompensują jej dzieci i ukochane zwierzęta!

Właściwie Isabella nigdy nie zabiegała o sławę. Można powiedzieć, że robiła wiele, by nie pójść śladami znanych rodziców. Próbowała różnych zawodów: pracowała jako fotografka, kostiumolożka czy korespondentka telewizyjna dla włoskiej stacji RAI.

Jednak jej życie potoczyło się w taki sposób, że w wieku 20 lat zdecydowała się na rozpoczęcie kariery aktorskiej. A kilka lat później zaczęła swoją przygodę z modelingiem. I tu sprawy potoczyły się szybko. Podpisany w 1982 roku kontrakt z firmą Lancôme uczynił ją jedną z najlepiej opłacanych modelek na świecie. Przez lata pojawiała się na okładkach najbardziej znanych i prestiżowych gazet, takich jak „Vogue”, „Elle”, „Harper’s Bazaar”, „Vanity Fair” czy „People”. Współpracowała z wieloma sławnymi artystami, takimi jak Richard Avedon, Steven Meisel, Helmut Newton, Annie Leibovitz, Francesco Scavullo i Robert Mapplethorpe.

Sukcesy w świecie modelingu dodały jej odwagi również w wyborach związanych z aktorstwem. I tak trafiła do produkcji Davida Lyncha „Blue Velvet”. Wcieliła się w niej w postać Dorothy Vallens, piosenkarki pracującej w nocnym klubie. Film wywołał wielkie kontrowersje. Jego premiera w Anglii skończyła się skandalem, menedżer Rossellini zrezygnował z jej reprezentowania, a znany recenzent filmowy Roger Ebert nazwał film Lyncha ,,niesprawiedliwie okrutnym dla jego aktorów”. Rossellini nie zwątpiła, twardo stała przy swoich wyborach, szła swoją drogą, co – jak okazało się niedługo potem – było słusznym krokiem. Film „Blue Velvet” z czasem przeszedł bowiem do klasyki kina, a Isabella stała się gwiazdą dużego formatu. W kolejnych latach pracowała z Tedem Dansonem w „Kuzynach”, kontrowersyjnej „Dzikości serca” Lyncha czy wielkich produkcjach lat 90. – filmach „Wyatt Earp”, „Ze śmiercią jej do twarzy”, „Wieczna miłość”.

Sukcesy zawodowe nie szły jednak w parze ze spełnieniem w życiu prywatnym. Rossellini ma na swoim koncie dwa nieudane małżeństwa, z Martinem Scorsesem i modelem Jonathanem Wiedemannem, a także związki z Davidem Lynchem czy aktorem Garym Oldmanem. Jak mówi, jej wszystkie relacje kończyły się w taki sam sposób. W wywiadzie podsumowała je tak: – To mężczyźni zawsze mnie porzucali. Łatwo sobie wyobrazić, jak się z tym czułam. Martin Scorsese, rozstając się, przyznał, że był ze mną tylko ze względu na mojego sławnego ojca. David Lynch po 5 latach związku zerwał ze mną przez telefon. Bolało – mówiła. I dodawała: – Od zawsze marzyłam o tym, żeby założyć rodzinę. W kolejne relacje angażowałam się na sto procent. Nigdy z własnej inicjatywy nie zakończyłbym związku, zrobiłabym wszystko, żeby go naprawić.

Piękna droga ze szczytu

Wydawałoby się, że wszystko, poza życiem prywatnym, toczyło się po jej myśli, jednak gdy modelka i aktorka skończyła 44 lata, zderzyła się z trudną dla wielu kobiet rzeczywistością. Otóż, po 14 latach bycia twarzą i rzeczniczką znanej marki usłyszała, że jej czas właśnie minął. – Powiedziano mi, że w reklamie chodzi o marzenia, a kobiety marzą o tym, by być młode, więc nie mogłam reprezentować tego marzenia – opowiedziała w rozmowie z „The Guardian”. Jej miejsce zajęła wtedy o 12 lat młodsza Juliette Binoche…

– To było bardzo trudne. Płakałam, byłam przygnębiona i martwiłam się o finanse – zdradziła w jednym z wywiadów. Ciężko się dziwić, Rossellini była bowiem samotną matką, jej córka (ze związku z Jonathanem Wiedemannem) miała wówczas 10 lat, a adoptowany syn zaledwie roczek.

Miała wówczas dwie możliwości – zgodzić się z tym, co krzyczy świat, i rozpocząć, jak wiele jej koleżanek, walkę z przemijaniem przy pomocy skalpela i botoksu – albo, jak robiła to dotąd: pozostać wierna sobie. Choć był w niej lęk o materialną stronę życia, po raz kolejny nie dała się złamać. O przemyśle chirurgii plastycznej i operacjach zatrzymujących czas mówiła tak: – Większość z nich przywodzi mi na myśl chińskie praktyki krępowania stóp, to po prostu nowy rodzaj mizoginizmu i sposób na wmawianie kobietom, że są brzydkie. Problemem leżącym u podstawy tego zjawiska jest nic innego jak seksizm. Jeśli popatrzysz na większość reklam kosmetyków, możesz dojść do wniosku, że makijaż jest tylko dla pięknych dwudziestolatek, ale przecież dojrzałe kobiety chcą widzieć w reklamach swoje równolatki – pokazywanie różnych grup wiekowych służy wszystkim; dzięki temu młode dziewczyny nie będą przestraszone perspektywą starzenia się.

Jeszcze długo po przykrym zdarzeniu nie milczała także w kwestii rozwiązanego kontraktu. Przeciwnie, nie dała sprawie „umrzeć”, udzielała kolejnych wywiadów: – Wymienili mnie na młodszą kobietę o kruczoczarnych włosach – mówiła odważnie w rozmowie z brytyjskim „Vogiem”.

Choć po rozwiązaniu kontraktu z Lancôme jej telefon zamilkł, ona się nie poddała i kolejny raz wzięła sprawy w swoje ręce. Skoro nie upominał się o nią „wielki” świat, postanowiła nawiązać współpracę z tym „mniejszym”. Zagrała w kilku ambitnych, ale niszowych produkcjach, przyjmowała także niewielkie role w produkcjach telewizyjnych, co pozwoliło jej zadbać o domowy budżet. W bardzo mądry sposób starała się utrzymać na powierzchni. Poza tym brak zainteresowania nie był dla niej ogromnym zaskoczeniem, pamiętała bowiem słowa Ingrid Bergman: „Moja mama powiedziała mi kiedyś, że na rynku brakuje ról dla kobiet między 45. a 60. rokiem życia. W tym wieku jesteś »pomiędzy«: za stara, żeby grać młode dziewczyny, za młoda, żeby wcielać się w rolę matrony, czarownicy czy babci. Po sześćdziesiątce pojawią się nowe ciekawe możliwości”. Po pierwsze, czuła, że jest w tej myśli wiele prawdy, po drugie, w głowie – jak zawsze – miała już swój alternatywny plan. By biernie nie czekać, aż świat ponownie wyciągnie do niej rękę, zajęła się tym, co od zawsze bardzo ją interesowało – połączyła swoją odwagę i miłość do zwierząt. Stała się aktywistką. – Od zawsze interesowałam się zwierzętami. Kiedy w moim życiu przyszedł moment, w którym liczba zaproszeń na castingi nagle zmalała, moje dzieci dorosły i poczułam syndrom pustego gniazda jak prawdziwa Amerykanka – podzieliłam się moim nowym pomysłem z terapeutą, który doradził mi, żeby spróbować pójść w tym kierunku. Zdecydowałam, że warto zaryzykować – opowiedziała w wywiadzie dla „The Telegraph”.

I tak w 2006 roku Rossellini rozpoczęła pracę jako lektorka dla Discovery Channel. Dwa lata później, na zlecenie Sundance Channel, współtworzyła serię krótkich filmów przedstawiających w bardzo dowcipny sposób rytuały godowe insektów. Projekt „Green Porno” okazał się ogromnym sukcesem – miliony wyświetleń na YouTubie, a także liczne nagrody. Rossellini niedługo potem podpisała kontrakt na książkę oraz serię monodramów.

Świetnie odnalazła się w tej roli. Nowa praca przynosiła jej wiele radości i poczucie spełnienia. A czas spędzany na ukochanej farmie wśród zwierząt dopełniał ten obraz.

Happy end? Nie, to nie jest koniec tej historii. Otóż, wielki świat zreflektował się i upomniał o Rossellini. Kilka lat temu, już po swoich 60. urodzinach, ponownie została twarzą Lancôme! A chwilę wcześniej zagrała w nagrodzonym Złotym Globem filmie Davida O. Russella „Joy”, dostała także propozycję jednej z głównych ról w serialu „Shut Eye”.

Czy można znaleźć lepszy dowód na to, że zawsze warto iść swoją drogą? Jej historia pokazuje, jak wiele możemy zyskać, kiedy będziemy wierne sobie. I dobitnie pokazuje, o czym nigdy nam, kobietom, nie wolno zapominać. A nie wolno zapominać nam o tym, że kobiecość to nie metryka, ale siła, mądrość i niezależność. Piękno nie ma wieku.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze