1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Damian Kocur: „Mam wiele cech po dziadku”

Damian Kocur, reżyser i operator. Jego pełnometrażowy debiut filmowy „Chleb i sól” zdobył Nagrodę Specjalną Jury sekcji Horyzonty na festiwalu filmowym w Wenecji. (Fot. archiwum prywatne)
Damian Kocur, reżyser i operator. Jego pełnometrażowy debiut filmowy „Chleb i sól” zdobył Nagrodę Specjalną Jury sekcji Horyzonty na festiwalu filmowym w Wenecji. (Fot. archiwum prywatne)
To on, złoty łańcuszek, wybrał reżysera Damiana Kocura, a nie odwrotnie.

Zawsze było mi bliżej do ludzi niż przedmiotów czy nawet miejsc. Czuję się w każdej chwili gotowy na podróż, ale tak się złożyło, że od prawie dzięsięciu lat nie ruszałem się z Warszawy na dłużej. I w tym roku nadarzyła się okazja: dostałem stypendium i na kilka miesięcy wyjechałem do Berlina. To był dla mnie specyficzny czas, bo w Warszawie zostawiłem grupę znajomych i przyjaciół, a tu – pustynia towarzyska.

Pochodzę ze Śląska, z niewielkiej miejscowości Łaziska Górne. Niedawno odwiedziłem rodzinne strony, rodziców akurat nie było wtedy w mieście. Zacząłem przeszukiwać szuflady, gdzie znalazłem złoty łańcuszek z medalikiem przedstawiającym Chrystusa. Ale że jestem niewierzący, to zabrałem jedynie łańcuszek. Na biżuterii się nie znam, jednak pamiętam, że kiedyś były w modzie łańcuchy, przynajmniej na moim osiedlu, to był początek lat 2000. Ten, który znalazłem w domu, należał do dziadka, ojca mojej mamy.

(Fot. archiwum prywatne) (Fot. archiwum prywatne)

Dziadka poznałem właściwie dopiero pod koniec jego życia, kiedy już mocno chorował. Wtedy też poczułem, że mam z nim wiele wspólnym cech, i na poziomie fizycznym, i na poziomie charakteru. Pod koniec stał się bardzo sentymentalny, a we mnie też zaczął się uruchamiać jakiś rodzaj sentymentu. Chyba nie był łatwą osobą, ale zawsze otaczał się ludźmi. Udzielał się jako wodzirej na lokalnych imprezach, w rajdach samochodowych, bo działał też w śląskim klubie automobilowym. Był pierwszym po wojnie kinooperatorem w moim miasteczku, miał ciemnię fotograficzną, którą zresztą po nim odziedziczyłem, i jeszcze za jego życia zacząłem fotografować.

Dowiedziałem się od mamy, że dziadek kupił ten łańcuszek w wieku sześćdziesięciu kilku lat, po śmierci żony, a mojej babci. Wydaje mi się, że był to taki wabik na kobiety, bo dziadek lubił ich towarzystwo. To też odziedziczyłem po nim, choć potrafi to być zmorą. Mam przekonanie, że jednak to łańcuszek wybrał mnie, bo uważam, że czasem przedmioty wybierają ludzi. W Berlinie poczułem taki rodzaj samotności, którą być może dziadek poczuł po odejściu swojej żony, że chyba podświadomie sięgnąłem po ten łańcuszek. Teraz nie zdejmuję go nawet do snu, tak do mnie przyrósł. A swoją drogą – znów wróciła moda na łańcuchy, jak na początku lat 2000, kiedy byłem nastolatkiem. Tak więc dzięki temu łańcuszkowi też trochę odmłodniałem. 

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze