1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

„Mania potrafi zniszczyć życie” – mówi Cleo Ćwiek. Fragment książki „Clou. Jak być sobą, gdy jesteś wszystkim innym”

Cleo Ćwiek, modelka, współzałożycielka Fundacji „Można Zwariować”, współautorka książki „Clou. Jak być sobą, gdy jesteś wszystkim innym” (Fot. Łukasz Dziewic/Fundacja Można zwariować)
Cleo Ćwiek, modelka, współzałożycielka Fundacji „Można Zwariować”, współautorka książki „Clou. Jak być sobą, gdy jesteś wszystkim innym” (Fot. Łukasz Dziewic/Fundacja Można zwariować)
Z jednej strony światowa kariera w modelingu, z drugiej pobyt w szpitalu psychiatrycznym i zaburzenia ze spektrum autyzmu. Cleo Ćwiek, popularna modelka, opowiada Agacie Trzebuchowskiej o życiu z chorobą afektywną dwubiegunową i zaburzeniami ze spektrum autyzmu. „Clou. Jak być sobą, gdy jesteś wszystkim innym” może stać się przewodnikiem dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Publikujemy fragment tej książki.

Cleo Ćwiek w wieku osiemnastu lat przeszła załamanie psychiczne, po którym trafiła do szpitala, a następnie na terapię. Publikujemy fragment pierwszego rozdziału książki „Clou. Jak być sobą, gdy jesteś wszystkim innym”, w której opisuje swoje doświadczenia.

Cleo Ćwiek, modelka, współzałożycielka Fundacji „Można Zwariować”, współautorka książki „Clou. Jak być sobą, gdy jesteś wszystkim innym” (Fot. materiały prasowe) Cleo Ćwiek, modelka, współzałożycielka Fundacji „Można Zwariować”, współautorka książki „Clou. Jak być sobą, gdy jesteś wszystkim innym” (Fot. materiały prasowe)

Na czym polegała praca nad pewnością siebie?
Wydaje mi się, że moja terapeutka robiła to niepostrzeżenie. Dużym problemem było dla mnie na przykład nadmierne poczucie odpowiedzialności. Byłam typowym bohaterem rodziny, który wszytko naprawi i wszystkich uratuje. Za każdym razem, gdy przyjeżdżałam z kontraktów do Warszawy, każdej osobie z mojej rodziny robiłam osobną sesję terapeutyczną – ona streszczała mi, co się u niej dzieje i jak się czuje wobec innych członków rodziny. Sama miałam status Szwajcarii, więc każdy czuł, że może powiedzieć mi coś, czego nie mógł powiedzieć innym. To było dla mnie bardzo obciążające, choć przed terapią nie zdawałam sobie z tego sprawy. A tym bardziej nie umiałam stawiać granic. Dopiero terapia mnie tego nauczyła. Właśnie dzięki temu, że wyposażyła mnie w pewność siebie.

W jakich obszarach życia poczułaś jeszcze jej wpływ?
Przede wszystkim w mojej pracy, w tym, jak się czułam na planie. Dotąd byłam ogromnie niepewna i miałam poczucie, że zaraz wszyscy się zorientują, że tak naprawdę jestem do niczego. Gdy dostawałam pracę, byłam pewna, że to tylko dlatego, że ktoś lepszy nie był dostępny. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę mogę się komuś podobać. Takie rzeczy w dużym stopniu wynosi się z domu. Mnie nigdy nikt nie mówił, że jestem ładna.

A inne komplementy słyszałaś?
Moi rodzice chyba musieli się w końcu tego nauczyć. Mój brat na tym skorzystał. Mama mu często powtarza, że jest super i świetnie daje sobie radę. Przy nas nie wiedzieli, że tak trzeba robić. Może sami pochodzili z domów, w których się tego nie robiło? Ale ciężko mi powiedzieć, jak było naprawdę, bo sama dobrze tego nie pamiętam. Może po prostu miłe komentarze puszczałam mimo uszu? Terapia wiele mi uświadomiła, jeśli chodzi o moje dzieciństwo i wyniesione z niego nawyki. Wyposażyła mnie w nowe narzędzia radzenia sobie ze stresem. To był bardzo wartościowy czas. Poczułam, że wreszcie coś się zmienia na lepsze.

Co było dalej?
Niecały rok po wyjściu ze szpitala nagle poczułam, że moje życie totalnie się odmieniło. Z pesymistycznej, wiecznie smutnej osoby zmieniłam się w towarzyską, pełną energii i zapału do udziału w rzeczach, które wcześniej były dla mnie odpychające. Zaczęłam bardzo spontanicznie reagować na wszystko, wpadać na różne pomysły i od razu je realizować. Cały czas chciałam być w ruchu, mało spałam, mało jadłam, dużo chodziłam na imprezy, których wcześniej unikałam. Moja siostra zasugerowała, że może powinnam udać się do psychiatry, bo się dziwnie zachowuję.

Posłuchałaś jej?
Tak. Poszłam do psychiatry i powiedziałam mu, że miewam momenty, kiedy czuję się niezniszczalna. Niby wiem, że nie jestem, ale jednak tak czuję. Racjonalnie rzecz biorąc, jak ugryzie cię pająk, to przecież nie będziesz Spider-Manem, ale jednak jeden gość nim został. Czyli niby niemożliwe, a jednak. Ja czułam coś podobnego. Zaczęłam prowokować niebezpieczne sytuacje, wchodziłam na przykład na ruchliwe skrzyżowania, bo byłam przekonana, że nic mi się nie stanie, a samochód rozbije się na mnie i będzie miał wgniecioną maskę, jakbym była zrobiona z tytanu. Ten obraz siedział mi głęboko w głowie. Wiem, że to brzmi absurdalnie. Ale gdybym nie opowiedziała o tym psychiatrze albo gdyby moja siostra w odpowiednim momencie nie zwróciła na to uwagi, kto wie, czy nie spróbowałabym skoczyć z budynku. Przecież nie miałam poczucia, że to jest niebezpieczne. To znaczy oczywiście, że jest, ale dla normalnych śmiertelników, ale to już nie byłam ja. Poza tym stale towarzyszyło mi poczucie derealizacji. Zaczęłam testować rzeczywistość, samookaleczać się dyskretnie, żeby sprawdzić, czy jestem w prawdziwym świecie, czy mi się to śni.

Jak to?
Nacinałam sobie skórę na ręce i sprawdzałam, czy boli. Jeśli tak, to znaczy, że to rzeczywistość, a nie sen. Z perspektywy czasu uważam, że to było całkiem adekwatne rozwiązanie i jego wynik ostatecznie okazał się pozytywny. Na pewno lepszy niż wchodzenie pod jadące samochody. Mam drobne blizny, czasem myślę, że nie wygląda to estetycznie, ale szczególnie mi to nie przeszkadza. Może kiedyś usunę je laserem. Ciekawe, że większość osób tego w ogóle nie zauważa. Zazwyczaj zwracają na to uwagę osoby, które mają podobne doświadczenia. Taki znak rozpoznawczy.

Ryzykowne zachowania albo formy autoagresji są typowe dla osób z chorobą afektywną dwubiegunową?
Dość częste. Na pewno pomogło to mojemu psychiatrze w jednoznacznym postawieniu diagnozy choroby afektywnej dwubiegunowej. Powiedział mi, że już wcześniej miał przypuszczenia, ale czekał na potwierdzenie. Przepisał mi nowe leki i kazał przez miesiąc szczególnie się pilnować i nie wierzyć przekonaniom o niezniszczalności, bo są nieprawdziwe i niebezpieczne.

Mówi się, że ludzie w manii potrafią zmienić się nie do poznania.
Znam rzeczywiście sporo historii, kiedy osoby w manii wydawały całe swoje oszczędności, bo na przykład w ten sposób próbowały się dowartościować. Albo osoby, które pochodzą z konserwatywnych środowisk, w manii stawały się bardzo rozwiązłe seksualnie. Wydaje mi się, że w manii biorą górę te popędy, które na co dzień są wypierane albo stanowią źródło jakichś kompleksów. Mam wrażenie, że mnie to szczęśliwie ominęło. Może dlatego, że jestem osobą ze spektrum i nie potrafię nie być wobec siebie całkowicie szczera? Raczej nie wypieram potrzeb i nie tłumię nic w sobie. Do tego jestem skrajnie pragmatyczna i raczej nie pociągają mnie pokusy współczesnego świata albo nie czuję, że muszę sobie ich odmawiać. Mam szczęście, że jestem z klasy średniej i właściwie nigdy mi niczego nie brakowało. Może dzięki temu w manii nigdy nie wpadłam w poważne tarapaty? Byłam bardziej towarzyska i ruchliwa, ale to co innego niż bankructwo albo zajście w niechcianą ciążę. Mania potrafi zniszczyć życie. Wydaje mi się, że esencją manii jest bycie tylko tu i teraz, bez myślenia o jakichkolwiek konsekwencjach, dlatego bywa niebezpieczna.

Ale gdy ci się przydarza, czujesz się...
Jak Bóg! Ogarnia cię totalna euforia i poczucie mocy. Wydaje ci się, że osiągnęłaś wyższy stan świadomości i już rozumiesz cały świat. Nagle wpadasz na genialne pomysły. Tak ci się przynajmniej wtedy wydaje, bo twoje ego osiąga kosmiczne rozmiary. Charakterystyczny dla osób w manii jest sposób, w jaki komentują sytuację, kiedy ich pomysł nie spotyka się z entuzjastyczną reakcją innych. „Bo ty jeszcze nie rozumiesz, ale ja to już wszystko zrozumiałam i ty też zaraz się o tym przekonasz”. Ale to też nie jest tak, że wszystkie pomysły, na które wpadasz w manii, są złe albo destruktywne. Mój znajomy kiedyś w manii pojechał do Szwajcarii, żeby poznać Romana Polańskiego, i nawet mu się to udało! Mania daje odwagę i pewność siebie, której na ogół w normalnym życiu nam brakuje, przez co te szalone pomysły zaskakująco często udaje się zrealizować.

Jak długo trwa taki epizod?
To zależy od osoby. U niektórych tydzień, u innych parę miesięcy. To uzależnione jest również od intensywności epizodu. Mania jest szalenie wyczerpująca dla organizmu, nie chce ci się spać ani jeść, do tego jesteś hiperaktywna. Ja na co dzień sypiam po dziewięć godzin, w manii spałam cztery. Po takim okresie organizm musi się zregenerować.

I wtedy pojawia się depresja...
Niestety jest ona konsekwencją każdej manii. Jak zaciągniesz kredyt nieprzespanych nocy, to musisz go spłacić. Więc zaczyna się od tego, że zaczynasz dłużej spać. Moment, w którym się wydaje, że jest normalnie, to etap przejściowy, kiedy mania powoli z ciebie schodzi, ale za rogiem już czai się depresja. I to jest nieuniknione. Za każdym razem, gdy jestem w manii albo w hipomanii, wydaje mi się, że tym razem będzie inaczej i nie wpadnę w depresję, choć ostatnim razem też tak myślałam.

I wpadasz. Wtedy tęsknisz za manią?
No jasne. Zwłaszcza że nie narobiłam większych głupot, więc nie mam tych wyrzutów sumienia, które nie pozwalałyby mi tęsknić. Ludzie, dla których mania jest bardzo destruktywna, pewnie mają inaczej, bo gdy mija, zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, co się właściwie wydarzyło przez ten czas. Ale póki trwa i nie wpadasz w paranoję, to czujesz się najlepiej. Dobrze obrazuje to serial Homeland, w którym główna bohaterka ma dwubiegunówkę. Jest tam scena, w której bohaterowie nie mogą rozwiązać zagadki szpiegowskiej, i ona wie, że gdyby była w manii, poradziłaby sobie z nią bez problemu. Decyduje się odstawić leki, by świadomie wywołać epizod, i rzeczywiście rozwiązuje zagadkę, której nikt nie był w stanie rozwikłać. Oczywiście to tylko serial i wiele dzieje się w sposób życzeniowy, ale mania w pewnym sensie faktycznie pozwala ci dokonywać rzeczy niemożliwych.

Trudno ci było zaakceptować diagnozę?
Nie, przeciwnie. Poczułam ulgę. Wreszcie zrozumiałam, co się ze mną działo i dlaczego. Miałam się czym podeprzeć. Mogłam o tym poczytać. Ja lubię wiedzieć. Wiedza mnie uspokaja, daje poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Lęk często wynika z niewiedzy. Tak samo uprzedzenia. Boimy się tego, czego nie znamy, nie rozumiemy.

Dwubiegunówka ujawnia się w wieku dorosłym?
Ogólnie dwubiegunówki, podobnie jak wielu innych zaburzeń, nie diagnozuje się u osób poniżej osiemnastego roku życia, bo w tym wieku symptomy mogą równie dobrze wynikać z nieprawidłowo rozwijającej się osobowości. Wtedy niekoniecznie potrzebna jest farmakoterapia.

Dwubiegunówka ma również podłoże genetyczne. U ciebie w rodzinie ktoś ją miał?
Nikt nie był diagnozowany, ale rzeczywiście skoro ja ją mam, to ktoś w mojej rodzinie prawdopodobnie też chorował. Gdy masz chorobę dwubiegunową, to prawdopodobieństwo, że twoje dziecko też ją będzie miało, wynosi między 15 a 30 procent, czyli całkiem sporo. Najgorzej, że na razie nie da się jej wyleczyć. Może w przyszłości będzie to możliwe. Ludzki mózg jest wciąż wielką zagadką.

Cleo Ćwiek bez autocenzury opowiada Agacie Trzebuchowskiej o euforiach i depresjach, miłości i gaslightingu. O wieloletniej terapii. O pracy modelki od pierwszych kroków po sukces. A także o odkrywaniu i uczeniu się zupełnie nowych rzeczy i poczuciu sprawczości, jakie daje rozwijanie pasji. (Fot. materiały prasowe) Cleo Ćwiek bez autocenzury opowiada Agacie Trzebuchowskiej o euforiach i depresjach, miłości i gaslightingu. O wieloletniej terapii. O pracy modelki od pierwszych kroków po sukces. A także o odkrywaniu i uczeniu się zupełnie nowych rzeczy i poczuciu sprawczości, jakie daje rozwijanie pasji. (Fot. materiały prasowe)

Książka „Clou. Jak być sobą, gdy jesteś wszystkim innym” ukaże się nakładem wydawnictwa Agora na początku lutego 2023 roku.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze