1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Bałtyk w sieci. O „Operacji Widmo” opowiada Olga Sarna z Fundacji MARE

Olga Sarna z Fundacji MARE (Fot. materiały prasowe)
Olga Sarna z Fundacji MARE (Fot. materiały prasowe)
Operacja widmo. To nie jest tytuł filmu o agencie 007. To całkiem realna akcja wyławiania z Bałtyku zagubionych sieci. Takie sieci to jedno z głównych źródeł zanieczyszczenia mórz i oceanów plastikiem. Zagrożenie dla morskich ekosystemów, śmiertelna pułapka dla mieszkańców wód. A także niebezpieczeństwo dla nas. Mówi o tym Olga Sarna z Fundacji MARE.

Fundacja MARE i marka Biotherm pod patronatem merytorycznym Politechniki Morskiej w Szczecinie przeprowadziły w ubiegłym roku „Operację Widmo”. Odbyły się trzy rejsy statkiem badawczo-szkolnym „Nawigator XXI” Politechniki Morskiej w Szczecinie. Zbadano i oczyszczono osiem wraków na głębokościach do 30 metrów oraz wydobyto cały zagubiony sprzęt połowowy, jaki udało się zlokalizować, między innymi około 2400 metrów kwadratowych nylonowych sieci stawnych, czyli sieci oplątujących, potencjalnie najbardziej niebezpiecznych dla ekosystemu.

Dlaczego właściwie zagubione w morzu sieci są niebezpieczne?
Przyczyniają się do zanieczyszczenia wód plastikiem. 75–86 proc. wszystkich odpadów z tworzyw sztucznych, tworzących Wielką Pacyficzną Plamę Śmieci, to odpady połowowe, w tym sieci właśnie. Te szacunki są zaledwie sprzed paru tygodni, podała je organizacja Ocean Cleanup Project. To duży wzrost – wcześniejsze dane mówiły o 49 proc. Sieci to fundament tej śmieciowej plamy, plączą się, tworzą coraz większy kokon, a w ten kokon zaplątują się inne odpady, śmieci, drobniejszy plastik.

A plastik to odpad, który się nie rozkłada, tylko stopniowo rozdrabnia do mikroplastiku czy, docelowo, nanoplastiku. Wiemy już, że mikroplastik wraca do nas w łańcuchu pokarmowym przez ryby czy owoce morza, że przedostał się do ekosystemów wodnych i lądowych. W tym roku badania wykazały jego cząstki we krwi człowieka, w płucach, nawet w kale noworodków! Nie wiemy jeszcze, jaki to będzie mieć wpływ na zdrowie i na ekosystem, ale możemy się domyślać, że nie będzie on pozytywny.

Kolejne niebezpieczeństwo jest takie, że sieci, które są z założenia narzędziami połowowymi, po zatonięciu połowy kontynuują. Na mniejszą skalę oczywiście, ale jednak – szacunki podają, że łowność sieci po zatonięciu to około 20 proc. przez pierwsze miesiące, potem maleje, ale ciągle jest to pułapka dla ryb, ssaków i ptaków morskich.

Koszmar. Czy ktoś poza Waszą fundacją interesuje się tym problemem?
W skali globalnej tematem interesują się liczne organizacje pozarządowe. Dzieje się też sporo na arenie naukowej, od lat temat jest podnoszony w Unii Europejskiej i w Komisji Helsińskiej, próbuje się wprowadzać zalecenia o znakowaniu sieci, przepisy, żeby armatorzy byli odpowiedzialni za koszt ich wyłowienia. Jedna kwestia to wyłowienie sieci, które już w Bałtyku są, inna – działanie, żeby gubiło się ich jak najmniej. Coś się w tej sprawie dzieje, choć myślę, że nie na wystarczającą skalę, dlatego tak nam zależy, żeby problem nagłaśniać.

Bo w tej chwili jeśli rybacki kuter wypływa i gubi sieć, to już nie jest jego problem?
Tak. Nie ma wdrożonego systemu raportowania, zgłaszania zagubienia takich sieci. Oczywiście to nie jest tak, że rybakom wszystko jedno, że kiedy tracą sieć, machają ręką i płyną dalej. Nie, próbują ją wyłowić, bo sieci są kosztowne. Niestety, często się to nie udaje, sieci dryfują, trudno je odnaleźć. Ponieważ rybacy z reguły znają miejsca, gdzie one się najczęściej gubią, te miejsca oczyszczane są w pierwszej kolejności.

A czemu ważne jest usuwanie ich z wraków?
To pierwszy krok, żeby na wrakach przeprowadzać dalsze działania, takie jak monitoring mający na celu ocenę ryzyka wraków, czyli zweryfikowanie, czy stanowią one zagrożenie dla środowiska. Chodzi przede wszystkim o zagrożenie stwarzane przez substancje niebezpieczne zatopione na wrakach – takie jak paliwo czy broń. W przypadku oceny wraku jako potencjalnie niebezpiecznego dla środowiska powinno wykonywać się działania prewencyjne – oczyszczenie, aby zapobiec potencjalnemu wyciekowi. W Polsce takie działania nie są niestety jeszcze realizowane. Jedną z naszych głównych misji w Fundacji MARE jest dążenie do wdrożenia właśnie planu zarządzania wrakami. Aby wraki można było zbadać, trzeba je najpierw oczyścić z sieci. To pierwszy krok w tej układance. Niebezpieczeństwo powodowane przez wraki to dla nas w Fundacji MARE drugi najważniejszy temat oprócz sieci i odpadów połowowych.

Dlaczego monitoring wraków jest konieczny?
To problem zawiły. Na polskich wodach znamy lokalizację ponad 400 wraków, ale szacuje się, że w Bałtyku znajduje się ich od 8 do 10 tysięcy. Z czego większość nie została jeszcze zlokalizowana, a te, których lokalizację znamy, w większości przypadków nie zostały w żaden sposób zbadane. W nich mogą się znajdować substancje niebezpieczne, takie jak: paliwo, broń czy inny rodzaj substancji toksycznych. Tu największym problemem są wraki z drugiej wojny światowej. Prawo nie określa, kto jest za te wraki odpowiedzialny. Kto powinien je zbadać, monitorować, podjąć działania prewencyjne. I tak jak już wspomniałam, żeby coś z wrakami można było zrobić, w pierwszej kolejności trzeba usunąć sieci, bo one utrudniają takie badania i stanowią dodatkowo zagrożenie dla nurków lub robotów podwodnych wykonujących takie badania.

Czy można powiedzieć, jaki procent problemu jesteście w stanie zlikwidować takimi akcjami jak „Operacja Widmo”? Wiadomo, ile wraków oczyściliście, ale czy wiadomo, ile sieci zostało w morzu?
Nie mamy takich danych, jeśli chodzi o Bałtyk. W tym roku po latach cytowania w kółko tej samej nieweryfikowalnej liczby co do globalnej skali problemu mamy w końcu nowe badania dotyczące liczby gubionych rocznie sieci. Zostały opublikowane na łamach „Science Advances” w październiku 2022 roku, podają, że globalnie każdego roku do mórz i oceanów trafia nawet 78 tysięcy kilometrów kwadratowych różnego rodzaju sieci połowowych oraz ponad 25 milionów pułapek. Do tej pory podawało się te dane w kilogramach, a to nie oddaje skali problemu. Bo te najbardziej niebezpieczne nylonowe sieci są lekkie, jedna taka siatka waży dziesięć kilogramów. A sieci trałowe, które są są gigantyczne – bo jeden trał może ważyć nawet tonę po wyciągnięciu z wody – stanowią o wiele mniejsze zagrożenie dla środowiska, nie ma w nich plastiku, mają mniejszą łowność. Pokazujemy to także w naszym filmie dokumentalnym z realizacji „Operacji Widmo”, dostępnym na kanale YouTube Fundacji MARE.

Jestem przekonana, że to, co robimy, przyczynia się do zmniejszenia problemu, ale na pewno samym odławianiem sieci go nie zlikwidujemy. Przecież sieci cały czas się gubią, może wyławiamy ich więcej, niż się przedostaje do morza, ale jeszcze długo trzeba będzie morze oczyszczać. Trzeba też iść krok dalej, czyli zastanawiać się, co potem z tymi sieciami można robić.

A co można?
Tu są kolejne schody. Pracujemy w MARE nad tym, żeby je poddawać recyklingowi albo upcyklingowi, żeby mieć linię produkcyjną i te sieci faktycznie regularnie przetwarzać. W tej chwili jednak nie jesteśmy w stanie tego robić ze względu na brak finansowania. Na razie składujemy je w porcie i staramy się na bieżąco przetwarzać. Stworzyliśmy już z nich pierwsze produkty. Jak choćby ghostbuster universal stool – stołek zaprojektowany przez Tomka Rygalika, pokazany na wystawie podczas Design Week w Mediolanie, a zrobiony w 100 proc. z recyklingowanych sieci. Mieliśmy też kolekcję biżuterii zaprojektowanej przez Anię Orską, która wykorzystała specjalny kamień Mare zrobiony ze starych sieci. Były bransoletki zrobione z sieci – stanowiły cegiełki na działalność fundacji.


Ale to jednak akcje niszowe, design jest drogi, nie sprzedaje się go na skalę masową. A sieci odławia się dużo.
Niestety. Marzy nam się linia produkcyjna, która pozwoliłaby sieci na bieżąco i regularnie recyklingować po odłowieniu. Mamy w planach zrobienie obwoźnego kontenera do recyklingu, który mógłby stanąć w porcie. Można by od razu te sieci mielić i przetwarzać – ale to pieśń przyszłości. Raz, że brak finansowania, dwa – że to technologicznie trudne. Na świecie to się robi, ale jeszcze nie na wielką skalę.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze