1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

Wściekłość to nieprzetransformowana namiętność. Kasia Urbaniak o tym, jak pracować ze złością, by służyła spełnianiu naszych pragnień

Kasia Urbaniak (Fot. Adrien Broom)
Kasia Urbaniak (Fot. Adrien Broom)
Kasia Urbaniak przez siedemnaście lat przygotowywała się do tego, by zostać taoistyczną mniszką, jednocześnie pracując jako rozchwytywana domina. Teraz swoim doświadczeniem dzieli się z innymi kobietami, zachęcając je do zawalczenia o siebie. Publikujemy fragment jej książki „Wyzwolona. Przewodnik po kobiecej mocy”.

„Och, ja się nie złoszczę”, mówią mi kobiety. „To ze mną nie rezonuje. Nie jestem osobą, która bardzo się złości”. Bzdury.

Oto co wiem na pewno. Na zajęciach wykonujemy ćwiczenie pod hasłem „Niewypowiedziane słowa”, w ramach którego studentki robią listę wszystkiego, czego nie wypowiedziały na głos. Kiedy jesteśmy gotowe, kobiety podnoszą rękę i zgłaszają punkty ze swojej listy. Znajdują się wśród nich zarówno trywialne sprawy („Nigdy nie powiedziałam mojemu chłopakowi, jak bardzo nie cierpię pieczarek na pizzy”), jak i naprawdę druzgocące wyznania:

„Nie powiedziałam mamie, że tata ją zdradzał”.
„Nie odezwałam się ani słowem, chociaż wiedziałam, że mój partner kłamał w negocjacjach, w których szło o miliony dolarów”.
„Nigdy nie powiedziałam temu, który mnie molestował, żeby przestał”.
„Nigdy nie powiedziałam radzie lekarskiej, że mój mąż ukradł mi bloczek z receptami”.
„Nigdy nikomu nie powiedziałam, że uprawiałam seks za narkotyki”.
„Nigdy nie powiedziałam mojemu byłemu, że opieka naprzemienna nie była dobra ani dla mnie, ani dla naszych dzieci”.
„Nigdy nie powiedziałam trenerowi, który przygotowywał mnie do olimpiady, że nienawidzę pływać”.
„Nigdy nie powiedziałam mojej córce, że została poczęta na skutek gwałtu”.

Kiedy studentki mówią, czujemy, jak atmosfera się zagęszcza. Czasami, żeby pokazać wszystkim uniwersalność doświadczeń, z którymi mamy do czynienia, pytam: „Która jeszcze czuje się winna z powodu tego, że nie skonfrontowała się otwarcie z człowiekiem, który ją wykorzystywał, mówiąc mu, żeby przestał?”. Teraz możecie przeczytać wszystkie statystyki, jakie chcecie, ale kiedy dziewięć kobiet spośród czterdziestu podnosi ręce, namacalność molestowania seksualnego w dzieciństwie uderza cię, jakby ktoś wylał ci na głowę kubeł zimnej wody.

Atmosfera w sali staje się coraz cięższa. Studentki ziewają, osuwają się na krzesłach, podpierają głowy i wiercą się, jakby miały ochotę na drzemkę.

Wobec tego pozwólcie, że zadam pytanie. Czy sądzicie, że ta obezwładniająca senność, która ogarnia wszystkie kobiety zebrane w sali, ponieważ właśnie dokonały takich odkryć, to efekt nudy? Czy też myślicie, biorąc pod uwagę to bezkresne morze kobiecego cierpienia, które właśnie przywołałyśmy, że bardziej prawdopodobną przyczyną jest tłumiona wściekłość?

Tłumiony gniew powoduje niemoc

Jeśli gniew nie znajduje żadnego ujścia, ma niesamowitą zdolność sprawiania, że czujemy się apatyczne, wyczerpane i przygniecione – otępiałe. Wiele spośród nas przez cały czas żyje z tym uczuciem. Studentki często wspominają o niskim libido, braku poczucia celu, o obawie, że nigdy nie dowiedzą się, jaką misję mają w życiu. Przynajmniej jedna kobieta podczas każdych zajęć, które prowadzę, mówi coś w rodzaju: „Jestem zmęczona poczuciem, że patrzę na świat zza szyby”.

To niemoc.

Grzeczne Dziewczynki uczy się tłumić lęk, wstyd i wściekłość. Same zabiegamy o ten stan wewnętrznego ścisku! „Muszę to przetrzymać, wziąć się w garść, opanować się, zachować twarz pokerzysty, nigdy nie pozwolić na to, żeby zobaczyli, jak płaczę”, mówimy same do siebie i do innych kobiet. Same się ściskamy, stajemy się coraz bardziej twarde i oschłe, kiedy idziemy przez życie kurczowo zaciskając dłonie, zagryzając zęby i wypruwając sobie flaki oraz wysyłamy coraz bardziej toksyczne komunikaty do ludzi wokół siebie, ukryte pod maską naszych coraz bardziej profesjonalnych uśmiechów.

Ale tłumienie tych wszystkich emocji pochłania ogromne pokłady energii – a ponadto sprawia, że nie mamy dostępu do energii, która została zablokowana. A najważniejsze jest to, że nie można usłyszeć tej głębokiej, płynącej z wnętrza mądrości, jaką niosą ze sobą wszystkie te potężne emocje.

Co się stanie, kiedy dotrzemy do mocy ukrytej za najbrzydszą, najbardziej paskudną emocją – tą, do której Grzeczna Dziewczynka nigdy się nie przyznaje – za wściekłością?

Od wściekłości do mocy

Kiedy mówię o tłumionej wściekłości, czasem odwołuję się do analogii z nogą, która zdrętwiała we śnie. Nie masz w niej czucia i jeśli spróbujesz na niej chodzić, natychmiast upadniesz. Pozwól, żeby krew zaczęła trochę płynąć, tak by noga zaczęła się budzić, a będziesz przerażona. Zaboli bardziej, niż sądziłaś. Ale uczymy się zaakceptować ten okropny etap mrowienia, bo wiemy, że kiedy porządnie rozruszamy nogę, ból całkiem zniknie i pozostanie tylko odzyskana swoboda poruszania się.

Tak samo jest z wściekłością. Kiedy po raz pierwszy ją budzisz, cierpisz i nie potrafisz się nią posługiwać, podobnie jak nogą, na której nie możesz chodzić. Ale czy celowo znowu odcięłabyś sobie krążenie, wprowadzając nogę w stan odrętwienia? Oczywiście, że nie – a jednak dokładnie to robi ze swoją wściekłością Grzeczna Dziewczynka.

Zaprzeczamy wściekłości, tłumimy ją, zamykamy w małym pudełku. Kiedy wylewa się brzegami, skręcamy się z bólu, żeby ją ukryć. Od czasu do czasu wieczko wybucha, a wtedy nikt nie zdoła uchronić się przed odłamkami, łącznie z nami samymi.

Właśnie dlatego w naszym świecie doświadczamy gniewu jako tak destrukcyjnej siły – ponieważ większość z nas dociera tylko do połowy drogi. Utykamy na środkowym etapie, gdzie wściekłość jest bolesna, destrukcyjna i bezużyteczna, co oznacza, że albo spowodujemy szkody, albo znowu zamkniemy się w sobie. Nigdy nie docieramy do tej dobrej części wściekłości, do tej jasności i energii, jakie może przynieść ze sobą przepracowana złość.

Może panicznie się boisz, że jeśli niewielkie sączenie zamieni się w furię (którą tłumiłaś przez ostatnie czterdzieści lat), skończysz z wyrokiem za przestępstwo, ubrana w kaftan bezpieczeństwa albo w naszyjniku wykonanym z czaszek. I uznasz, że zapraszanie do stołu tych odrzuconych części samej siebie, jest groźne. Zlekceważony bóg zamienia się w demona, jak mawiają, i zazwyczaj kiedy te ukryte strony osobowości się ujawniają, pokazują całą swoją brzydotę.

Ale kiedy już zaakceptujesz te ukryte i wyparte aspekty swojej osobowości, zrobienie z nimi porządku nie będzie wymagało dużego wysiłku. Gdy uwolnisz cały ten żal, złość, rozpacz i przemoc, które kryją się w twoim wnętrzu, kiedy dostrzeżesz, pokochasz i uznasz zakazane emocje, takie jak złość, lęk i wstyd, wygenerujesz tyle energii, żeby oświetlić cały Manhattan. Uwolnij tę energię, a będziesz mogła jej użyć! Przejdź od stanu odrętwienia, przez bolesny chaos środkowego etapu, a po drugiej stronie znajdziesz pełne skupienie – wigor, jasność umysłu i ten rodzaj potężnej obecności w ciele, do której ciała innych ludzi mogą się odnieść tylko z szacunkiem.

Alchemia emocji

Jeśli kobieta wciąż tłumi swoje emocje, robi to samo, czego od wieków oczekuje się od mężczyzn – i cierpi w ten sam sposób. W końcu akceptuje nieludzką formę mocy – moc wbrew sobie. A jednak poczucie, że musimy lekceważyć swoje emocje i zaprzeczać im, żeby być postrzegane jako silne, to mit, na którego działanie kobiety mogą być szczególnie podatne.

Kluczem nie jest tłumienie, ale przymierze – spójność. Przywołaj swoje zwierzęce ciało, a uwolnisz ogromne źródło energii. Zamiast stawać ci na drodze i wchodzić w paradę, te cenne sygnały płynące z wnętrza zamienią się w starannie ułożone narzędzia, takie, po które możesz sięgnąć i użyć ich wtedy, kiedy potrzebujesz.

Ta technika przekształcania emocji z tych niechcianych i bezużytecznych, grożących przejęciem kontroli nad całym twoim systemem, do takiej ich postaci, z której czerpiesz nieopisaną energię, to potężne narzędzie – przełamujące wewnętrzny ścisk.

Pogódź się z tym, co czujesz

Zaakceptuj wszystkie uczucia, jakie się pojawiają. Nie chodzi mi o zaakceptowanie tego, jak się czujesz. Mam na myśli akceptację faktu, że dana emocja istnieje. Powiedzmy, że jedno z uczuć, które się pojawiło, jest do dupy – na przykład zazdrość albo uraza. Akceptacja tego uczucia nie oznacza, że się na nie zgadzamy. Nie oznacza pogodzenia się z tym, że ono nigdy się nie zmieni. Oznacza po prostu pogodzenie się z tym, czym ono jest – z tym, co dzieje się tu i teraz. Udawanie, że dzieje się coś innego – wmawianie sobie, że odczuwasz wdzięczność, ponieważ tak powinnaś, podczas gdy tak naprawdę jesteś smutna – jest zaprzeczaniem.

Kiedy nie akceptujesz istnienia uczucia, które się pojawia, tracisz z nim kontakt i nie masz na nie żadnego wpływu. Tylko wtedy, gdy przyjmiesz to, co istnieje, masz szansę stwierdzić, gdzie i w jaki sposób płynie ta energia. To jest wpływ.

Lęk to nieprzetransformowany entuzjazm. Zmartwienie to nieprzetransformowana troska. Smutek może sygnalizować powrót do siebie i wyrażać pragnienie większej delikatności w życiu. Wściekłość to nieprzetransformowana namiętność – siła absolutnie dobra, jeśli tylko uświadamia ludziom prawdę o tym świecie.

Nie istnieje coś takiego jak wada albo zaleta, a jedynie rola, jaką im przypisujesz. Możesz pracować ze wszystkim, co się pojawia, pod warunkiem, że nie jest głęboko zakopane. Nawiąż kontakt z jakąś emocją, a będziesz mogła nią sterować – wykorzystaj ją. Zduś ją w sobie, a wymknie się spod kontroli.

Fragment książki „Wyzwolona. Przewodnik po kobiecej mocy” Kasi Urbaniak (wyd. Agora). Skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.

„Wyzwolona. Przewodnik po kobiecej mocy” Kasia Urbaniak, wyd. Agora (Fot. materiały prasowe) „Wyzwolona. Przewodnik po kobiecej mocy” Kasia Urbaniak, wyd. Agora (Fot. materiały prasowe)

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze