1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Wisława Szymborska kochała podróże, ale najbardziej lubiła wracać

Wisława Szymborska kochała podróże, ale najbardziej lubiła wracać

Wisława Szymborska (Fot. Piotr Guzik/ Forum)
Wisława Szymborska (Fot. Piotr Guzik/ Forum)
Zwiedzanie miast szlakiem postaci literackich, twórców i twórczyń nie jest niczym nowym. W Krakowie można się przejść po mieście również szlakiem Szymborskiej, podobny spacer można odbyć w Zakopanem. Na wspólny spacer śladami poetki zaprasza Anna Piątkowska w książce „Pluszowe małpy, loteryjki i poetka w szufladzie”.

Fragment książki „Pluszowe małpy, loteryjki i poetka w szufladzie” Anny Piątkowskiej, wyd. Pascal

Kiedy mieszkała tu Szymborska, dzisiejsza ulica Królewska nosiła nazwę 18 Stycznia. Na fotografii, na której poetka stoi na całkiem sporych rozmiarów balkonie od strony ul. Nowowiejskiej, widać najbliższy krajobraz. Dziś dosyć zielony jak na miejskie warunki, wówczas wyglądał raczej smętnie. Ale przeprowadzka do „szuflady”, jak z czasem zaczęto określać lokum ze względu na jego rozmiar, ucieszyła Szymborską. Mimo wiecznie hałasującej za ścianą windy, mieszkanie w porównaniu z tym przy Krupniczej miało ogromne zalety w postaci centralnego ogrzewania, łazienki z wanną oraz balkonu. Wkrótce jego mocną stroną stała się także lokalizacja: na sąsiedniej ulicy mieszkał Kornel Filipowicz, z którym poetka zwiąże się pod koniec lat 60. XX w.

„Będę mieszkał o 341 1/2 metra (w linii prostej, ulicą trochę dalej) od Ciebie, ani więc zbyt blisko, ani zbyt daleko” – napisze Filipowicz w liście. Szymborska zajęła lokum przy ul. 18 Stycznia jesienią 1963 roku, choć przydział otrzymała już dwa lata wcześniej. Mieszkanie dostała jednak w stanie surowym – nie do końca porównywalnym z dzisiejszym stanem deweloperskim, a zdobycie materiałów na wykończenie go i umeblowanie nie było tak proste jak dziś. Pomógł w tym Szymborskiej Adam Włodek. „Twój domeczek zbliża się miarowym krokiem do doskonałości. Jutro mają być ukończone działania murarskie, czeka mnie ochlaj z fachowcami (…). Elementy muszlowe też mają być wprawione lada moment (…). Na łazieneczkę w ścisłym znaczeniu poczekasz natomiast dłużej” – pisał w liście.

Niewielkie mieszkanie na piątym piętrze składało się z pokoju i ślepej kuchni, z oknem wychodzącym na pokój, oraz łazienki. Było tak małe, że nie mieściło żadnej dostępnej na rynku meblościanki. Meble do „szuflady” zaprojektował poetce Stefan Papp. Bywalcy wspominają że były to potwornie niewygodne zydelki i ława oraz regał. Skromne wyposażenie uzupełniał tapczan. Na fotografiach zrobionych w „szufladzie” można zobaczyć raczej skromne wyposażenie, poetkę wspinająca się po drabince do górnych półek wypełnionych książkami, zamyśloną przy niewielkim stoliku. W tle obraz, a na nim małpy. Także wśród bibelotów zdobiących pierwsze samodzielne lokum Szymborskiej pojawiły się pluszowe małpy, jak zapamiętali przyjaciele. To zwierzęta, które darzyła szczególnym zainteresowaniem. Będą powracać w wierszach, przewijać się w słynnych wyklejankach.

Wisława Szymborska (Fot. Archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej) Wisława Szymborska (Fot. Archiwum Fundacji Wisławy Szymborskiej)

O tym, jak na tak małej przestrzeni funkcjonowała Szymborska, można się dowiedzieć z listów. Joanna Gromek-Illg pisząc biografię Szymborskiej, dotarła do korespondencji z Adamem Włodkiem. W tym okresie nie byli już małżeństwem, ale przyjaźń obojga przetrwała do końca życia Włodka. Kiedy w latach 60. XX w. Szymborska trafiła do sanatorium w Zakopanem, to głównie były mąż dowoził jej potrzebne rzeczy, opiekował się również pod jej nieobecność mieszkaniem – związek z Kornelem Filipowiczem trwał wówczas od niedawna.

W liście Szymborska prosiła Adama Włodka o przywiezienie do Zakopanego jej zimowej garderoby: „W łazience, w pudle z butami, znajdują się buty brązowe jugosłowiańskie na grubym obcasiku. Proszę mi je przytargać. (…) Najgorsza rzecz: rękawiczki! O ile mnie pamięć nie myli, mam skórzane brązowe, wyściełane czymś ciepłym i są w walizce na samym dole szafy ściennej w przedpokoju. Jeśli ich tam nie ma, to może plączą się na półce pod sukniami – a jeśli nie, to gdzieś w dużych walizkach na górze (w małej nie szukaj w ogóle). Na samej górze znajduje się bodajże w dużej walizie albo w nylonowym worku mój płaszcz jesienno-zimowy, brązowy w delikatną kratkę. (…) Również gdzieś, prawdopodobnie w walizce na dole, znajduje się gruby moherowy szalik ciemnoczerwony”.

O tym, jak radziła sobie z problemami dnia codziennego, może świadczyć anegdotka. Jeden z przyjaciół zapamiętał, jak Szymborskiej zepsuła się kuchenka gazowa. Kiedy przy 18 Stycznia pojawił się fachowiec, zapowiedział, że naprawa zajmie kilka tygodni. Wychodząc, zapytał jeszcze, czy piłkarz Wisły Kraków noszący to samo co poetka nazwisko jest jej krewnym. Kiedy Szymborska potwierdziła nieistniejące rodzinne koligacje, okazało się, że kuchenkę da się naprawić natychmiast.

Pod nieobecność Szymborskiej do mieszkania przychodziła też dawna niania, Marysia Korczykowa, aby je posprzątać i przygotować na powrót właścicielki. Zapewne odkurzając „szufladę” Szymborskiej, Marysia ustawiała książki według rozmiaru. Ładnie, acz niepraktycznie zdaniem poetki.

Samodzielne mieszkanie sprzyjało zapewne życiu towarzyskiemu prowadzonemu na własnych zasadach. Tłum znajomych z pracy, z którymi spotykało się na klatce schodowej i w stołówce, a nawet w toalecie, do której każdy miał swój kluczyk, zastąpiły spotkania i znajomości według klucza własnego doboru. Lata spędzone przy ul. 18 Stycznia – niemal dwie dekady – to znajomość z Kornelem Filipowiczem, a wcześniej w życiu uczuciowym postać Jana Pawła Gawlika, przyjaźń z Adamem Włodkiem i członkami Grupy Biprostal. W życiu poetki pojawiają się postaci poznane dzięki „Życiu Literackiemu”, literackim konferencjom, spotkaniom, wyjazdom, koledzy i koleżanki po piórze, m.in. Urszula Kozioł, z którą poetkę połączy bliska relacja trwająca do końca życia noblistki, czy Zbigniew Herbert, z którym będzie korespondować przez ponad czterdzieści lat.

Herbert, którego wiersze Szymborska drukowała w „Życiu Literackim”, przez kilka lat w czasie wojny mieszkał w Krakowie, jego rodzina uciekła z zajętego przez Armię Czerwoną Lwowa właśnie pod Wawel. „Siedzę oto sobie w wygodnym i przyzwoitym saloniku i rozmyślam o smutnym losie wygnanych i wydziedziczonych. Jestem przytem potężnie najedzony i subtelnie melancholijny” – donosił w liście przyjacielowi, który pozostał we Lwowie. Bywał na Wawelu, na Skałce, na niedzielnych mszach w kościele Mariackim, w teatrze. Krakowskie adresy Herbertów to ul. Starowiślna 10, potem Śląska 9A. Po wojnie studiował na Akademii Handlowej, chodził na wykłady na Uniwersytecie Jagiellońskim, a z czasem także na Akademii Sztuk Pięknych. Niedaleko miejsc, w których mieszkała Szymborska. A jednak w tym czasie się nie poznali.

Zaczęło się od listu z listopada 1955 roku, w którym Szymborska – kierowniczka działu poezji „Życia Literackiego” – prosiła Herberta o przesłanie wierszy, tytułując go „Szanownym Kolegą”. Z czasem on stanie się „Kochanym Zbyszkiem”, ona zaś „Kochaną Wisełką”, a znajomość dwójki wybitnych poetów i nietuzinkowych postaci nie ograniczy się tylko do korespondencji.

Ślad po jednej z wizyt Herberta w Krakowie zapisał się w anegdocie opowiadanej przez Szymborską podczas krakowskiego wieczoru poświęconego Herbertowi po jego śmierci. Kiedy po latach oczekiwań Szymborska stała się wreszcie szczęśliwą posiadaczką telefonu, świadkiem tego wydarzenia był Zbigniew Herbert, który zjawił się u niej w odwiedzinach. Poeta, znany z wielkiego poczucia humoru, postanowił wypróbować urządzenie, dzwoniąc do redaktorów i kolegów literatów. Zmienionym głosem przedstawiał się jako Frąckowiak, poeta z Jasła, który przyjechał z wielką walizką wierszy, i proponował kolejnym osobom ich przeczytanie i ocenę. W słuchawce zazwyczaj zapadała pełna konsternacji cisza. Kiedy Herbert dotarł do krytyka literackiego Jana Błońskiego, rozpoczął swoją formułkę: „Moje nazwisko nic panu nie powie…”, Błoński, do którego dotarły już informacje o poecie z dwoma tysiącami sonetów do przeczytania, miał odpowiedzieć: „Oj, powie, powie” i odłożyć słuchawkę.

W tym samym czasie co Szymborska, przez osiem lat w bloku przy ul. 18 Stycznia mieszkał Wojciech Jerzy Has, reżyser Rękopisu znalezionego w Saragossie czy ekranizacji Lalki Prusa.

Dziś ul. Królewska, przedłużenie biegnącej od Plant w stronę placu Inwalidów ul. Karmelickiej, jest cichą (o ile można tak powiedzieć o ulicy, po której kursują tramwaje) ulicą w starej części Krakowa, choć nie tej historycznej, zabytkowej. Wiedzie w kierunku Bronowic. Kiedy w latach 60. XX wieku wprowadzała się Szymborska, zapewne panował tu klimat porównywalny z atmosferą doświadczaną dziś na deweloperskich osiedlach „na końcu świata”, poprzetykanych domkami jednorodzinnymi. Kamieniczki pamiętające XIX wiek, modernistyczne budynki powstałe w okresie międzywojnia, a między nimi parterowe wiejskie domki. Nowoczesny blok u zbiegu ulic Nowowiejskiej i 18 Stycznia sąsiadował także z osiedlem wzniesionym podczas okupacji z myślą o niemieckich urzędnikach. W planach okupantów ul. Królewska była jedną z najważniejszych arterii stolicy Generalnego Gubernatorstwa – w 1940 roku Niemcy zbudowali tu linię tramwajową – a kilkadziesiąt bliźniaczych bloków otoczonych zielenią miało stanowić zaczątek niemieckiej dzielnicy. Blok Szymborskiej górował nad okolicą aż do czasu, kiedy przecznicę dalej wybudowano biurowiec Biprostal.

„Szuflada” stałaby się pewnie na dłużej adresem Szymborskiej, gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności. Mieszkań nie zmieniało się wówczas tak łatwo jak dziś. Na wolnym rynku właściwie ich nie było, na przydział czekało się latami, należało pociągać za sznurki znajomości, co w naturze Szymborskiej nie leżało. Ciasna „szuflada” zlokalizowana przy jednej z głównych ulic dzielnicy, tuż przy przystanku tramwajowym, w pobliżu Pewexu, którego bywalczynią zapewne nie była, blisko sklepów, baru mlecznego i placu targowego, w sąsiedztwie Kornela Filipowicza i miejsc zamieszkania „biprostalowców”, mimo hałasującej windy i mikroskopijnego metrażu miała przecież plusy. Przeprowadzki nie były żywiołem poetki, a jednak na początku lat 80. XX wieku w dowodzie Wisławy Szymborskiej pojawił się nowy adres.

Fot. materiały prasowe Fot. materiały prasowe

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze