Paulina Porizkova ma za sobą cztery dekady owocnej kariery w modelingu. Choć niedługo dobiegnie sześćdziesiątki, nie zamierza oddawać pola młodszym modelkom. 59-latka uważa, że w przestrzeni medialnej musi znaleźć się miejsce dla kobiet dojrzałych, które po przekroczeniu pewnego wieku zaczynają czuć się przezroczyste. Paulina walczy o ich reprezentację nie tylko w showbiznesie, ale i w świadomości społeczeństwa, które wypiera istnienie starości i związanych z nią zmian. “Starzenie się to nie choroba. Powinno być doceniane za to, czym jest. Jest dojrzewaniem i zmianą” - mówi modelka.
Paulina Porizkova z dumą eksponuje na zdjęciach swoje nietkniętą przez chirurga, 59-letnią twarz. Nie boi się pokazać milionowej publiczności na Instagramie, że ma zmarszczki, przebarwienia, a jej skóra traci jędrność. Jednocześnie nie ma problemu z tym, by pochwalić się przed obserwatorami sensualną sesją w samej bieliźnie. Robi to, by zaznaczyć obecność dojrzałych kobiet w publicznej przestrzeni i dać im prawo do tego, by mimo wieku, wciąż czuły się wartościowe i pożądane.
Aktywność Pauliny w sieci spotyka się z ogromnym odzewem, co dodatkowo pokazuje, jak bardzo potrzebujemy nowego spojrzenia na kobiecość. Modelka apeluje, by nie wiązać jej tylko ze stereotypem młodej, atrakcyjnej dziewczyny. Wpisy Porizkovej lajkują dziesiątki tysięcy osób, które podobnie jak ona sama, są zmęczone i sfrustrowane jednostronnym, przewidywalnym obrazem kobiet w mediach.
– To tak, jakbyśmy po przekroczeniu pewnego wieku – pisze 59-latka – traciły licencję na bycie kobietą. “Spragniona uwagi, zdesperowana, głodna poklasku, żałosna” – takie komentarze otrzymuje starsza kobieta, która decyduje się na celebrowanie swojej cielesności. Skoro nie możemy zajść w ciążę, nie możemy być już uwodzicielskie? Jeśli tak to przyznajemy, że kobiece ciała istnieją tylko po to, by sprawiać przyjemność mężczyznom i rodzić im dzieci. Nasza przyjemność i potrzeby są nieważne – gorzko podsumowuje modelka.
Dzięki Instagramowi, który stał się dla Porizkovej platformą do dzielenia się przemyśleniami, Czeszka może nadawać ton społecznej dyskusji o dojrzałości. Wykorzystuje ją też do tego, by samej mierzyć się z kompleksami czy trudnościami w oswojeniu się z przemijaniem. 59-latka wcale nie ukrywa, że pogodzenie ze starością było dla niej wyzwaniem – tym bardziej, że przez lata swojej kariery była obiektem podziwu zarówno ze strony kobiet, jak i mężczyzn.
Paulina Porizkova w 1988 roku (Fot. Ron Galella, Ltd./Ron Galella Collection via Getty Images)
Dla ukształtowania się poglądów Porizkovej duże znaczenie miał fakt, że była jedną z najsłynniejszych supermodelek lat 80. Jej twarz oraz ciało zdobiły okładki popularnych magazynów, m.in. „Vogue”, „Elle”, „Harper’s Bazaar” czy „Sports Illustrated”. Zanim jednak dostała się na pierwsze strony najbardziej luksusowych pism, musiała uporać się z trudami dorastania w komunistycznej Czechosłowacji. W pierwszych latach życia Paulinę wychowywała babcia, ponieważ jej rodzice – w przeciwnicy reżimu komunistycznego – musieli emigrować na Zachód. Gdy dziewczynka miała 10 lat rodzina ściągnęła ją do Szwecji, gdzie mieszkali przez kolejne lata. Wyróżniająca się urodą nastolatka była bardzo fotogeniczna. Jeden z jej przyjaciół zrobił jej zdjęcia i przesłał do agencji Elite w Paryżu, która z miejsca zainteresowała się młodą Czeszką. Dziewczyna zrobiła furorę i niemal od razu zaczęła pojawiać się na okładkach prestiżowych pism. Popularności przysporzyły jej zwłaszcza okładki magazynu „Sports Illustrated”, na których pozowała w połowie lat 80. Niedługo potem została twarzą marki Estée Lauder. Jej fotografie pojawiały się też w kampaniach reklamowych Chanel czy Versace.
Paulina Porizkova i Ric Ocasek w 1990 roku (Fot. Ron Galella/Ron Galella Collection via Getty Images)
Na początku lat 90. Porizkova znalazła się na liście najpiękniejszych ludzi magazynu People. W 1989 roku wyszła za mąż za Rica Ocaska, Amerykanina czeskiego pochodzenia, członka grupy The Cars. Modelka zagrała w teledysku zespołu do słynnej piosenki „Drive”.
Małżeństwo trwało aż do śmierci Ocaska w 2019 roku. Paulina wyznała jednak, że przez ostatnie 2 lata ich związku byli w separacji i prowadzili oddzielne życia. Nie przeszkadzało to modelce czuwać przy mężu w najtrudniejszych momentach jego choroby. W swojej autobiograficznej książce „No Filter: The Good, the Bad, and the Beautiful” gwiazda modelingu przyznała, że jej małżeństwo było pełne wzlotów i upadków. Początkowo przy Ocasku czuła się otoczona opieką i miłością, ale z czasem ten model relacji zaczął ją frustrować. Mąż kontrolował ją na wielu polach, był chorobliwie zazdrosny i zaborczy. Porizkova w swojej autobiografii wyznała nawet, że pod wpływem jego napadów zazdrości przestała występować w sesjach z męskimi modelami. Czarę goryczy przelał moment, w którym modelka (już po śmierci męża) zorientowała się, że na kilka tygodni przed operacją serca muzyk wykreślił ją z testamentu. Ocasek nie mógł wybaczyć żonie, że nie chciała z nim być.
(Fot. Ron Galella, Ltd./Ron Galella Collection via Getty Images)
Dziś Czeszka nie zgadza się jednak z opiniami, jakoby jej małżeństwo było toksyczne. Patrząc na nie z dłuższej perspektywy przyznaje, że związek z członkiem The Cars wyszedł jej mimo wszystko na dobre.
– Jedno z największych nieporozumień na temat mojego małżeństwa to to, że było ono toksyczne, ponieważ źle się skończyło. Przeżyliśmy razem wspaniałe 25 lat. Ric dał mi miłość, której tak potrzebowałam. Ja po prostu pragnęłam, przez całe życie, być kochana przez osobę, która da mi najwięcej miłości. Nie dostałam jej od rodziców, nie doświadczyłam jej w dzieciństwie. Byłam zdesperowana, by otrzymać miłość i Ric mi ją dał. Byłam szczęśliwa, nawet jeśli musiałam płacić za nią wysoką cenę – powiedziała Porizkova w jednym z wywiadów.
Czeszka na tyle mocno przeżyła śmierć męża, że swoimi przemyśleniami zaczęła dzielić się z użytkownikami Instagrama. Popularna aplikacja stała się dla niej rodzajem autoterapii, która pomogła jej w dużej mierze uporać się z bólem po stracie Osacka. Gdy modelka otrząsnęła się po jego odejściu, zaczęła relacjonować na Instagramie poszukiwania nowej miłości. Swoje wpisy poświęcała m.in. trudnościom, jakie sprawia ludziom randkowanie po pięćdziesiątce i zaczynanie wszystkiego od nowa w dojrzałym wieku. Żaliła się obserwatorom na ograniczony wybór partnerów 50+. Tak opisała realia korzystania z aplikacji randkowych:
– W aplikacjach randkowych mężczyźni w zbliżonym wieku, którzy chcą przespać się z kobietami w swoim wieku, umawiali się już ze wszystkimi moimi przyjaciółkami. Jest jakichś pięciu facetów, którzy krążą między nami, a my pytamy się siebie nawzajem: „Poszłaś już z nim do łóżka?” – opowiadała w jednym z wywiadów.
W końcu, w 2023 roku, Paulina trafiła na kogoś wyjątkowego – starszego o 2 lata scenarzystę telewizyjnego i producenta Jeffa Greensteina. Para poznała się na aplikacji Raya i od tej pory stali się nierozłączni. Znalezienie nowego partnera wywołało lawinę gratulacji ze strony fanów Porizkovej. Niektóre ze śledzących ją kobiet przyznały nawet, że obserwowanie, jak Paulina na nowo się zakochuje dało im nadzieję, że niedługo także spotkają swoją drugą połówkę. Modelka szybko ostudziła jednak nastroje wśród swoich followersów przypominając, że znalezienie kogoś odpowiedniego musi być poprzedzone pracą nad sobą i przewartościowaniem niektórych kwestii.
– Chociaż cieszę się, że mogę być dla was inspiracją i dawać nadzieję, spotkanie kogoś wyjątkowego i zakochanie się nie wydarzyło się za sprawą czarodziejskiej różdżki – było wynikiem naprawdę ciężkiej pracy – wyznała 59-latka. – Spędziłam ostatnie trzy lata będąc singielką, bardzo powoli lecząc się błędnego przekonania, że nie jestem warta miłości. Przez ten czas usłyszałam, że jestem zbyt wymagająca. Zbyt szalona. Lub odwrotnie, zbyt zimna i krytyczna.
Podczas 3-letniej przerwy od mężczyzn modelka zyskała też nową perspektywę na swoją kobiecość. Śmielej zaczęła pokazywać ciało i przekonywać, że dojrzała kobieta również może być pociągająca.
– Gdy byłam młodą modelką eksponującą ciało, robiłam to, bo ktoś inny je aprobował. Ktoś z zewnątrz decydował, że powinno być podziwiane. Wówczas byłam niewystarczająco świadoma konsekwencji, jakie to ze sobą niesie – w ten sposób uprzedmiatawiano je – wyznała Porizkova w jednym ze swoich postów. – Dziś, gdy to ja pokazuję swoje ciało, robię to całkowicie świadomie i w pełnej zgodzie ze sobą. W ten sposób celebruję je.
Paulina zadeklarowała też, że nie ma zamiaru ulegać presji młodego wyglądu i nigdy nie skorzysta z botoksu ani z wypełniaczy. Większość swoich zdjęć zaczęła opatrywać hashtagami #nobotox, #nofiller i #nofilter – by zasygnalizować swój sprzeciw wobec promowania nierealnych standardów urody. Niestety, nawet to nie uchroniło jej przed docinkami internautów i zaczepkami ludzi z branży medycyny estetycznej. Jeden ze sławnych chirurgów plastycznych z Los Angeles zrepostował nawet zdjęcie Porizkovej i wskazał na nim, jakie poprawki urodowe powinna przejść, by wyglądać młodziej. Ten wpis jak żaden inny rozjuszył modelkę.
– To jest właśnie to, z czym muszą mierzyć się dojrzałe kobiety w przestrzeni publicznej – z irytacją skomentowała uwagi lekarza Porizkova. – Powiedziano mi, że moja twarz wymaga “naprawy”. Starzenie się spowodowało, że w jakiś sposób stała się „nieodpowiednia”. Czy ktokolwiek jeszcze wątpi w to, że kobieta mająca wystarczające środki, nie zdecyduje się na naprawę czegoś, co wmówiono jej, że jest zepsute?
Pod tym samym zdjęciem dała radę wszystkim obserwującym ją kobietom:
– Mówienie kobiecie, że „powinna” coś sobie poprawić, aby była postrzegana jako bardziej atrakcyjna – bez względu na to, czy mowa o kolorze włosów, makijażu, kremach do twarzy, ubraniach czy inwazyjnych zabiegach – to zawstydzanie jej. Za każdym razem, gdy łapiesz się na tym, że myślisz lub mówisz przyjaciółce: „wiesz co, powinnaś...”, zatrzymaj się i zastanów. Skoro ona nie prosi cię o radę, to czy na pewno jej tym pomagasz?
– Dostrzeż to, co jest w twojej przyjaciółce piękne i skomplementuj to. Najlepszy sposób, abyśmy się wzajemnie wspierały, to docenianie i celebrowanie tego, co każda z nas ma już w sobie – podsumowała modelka.