Jak przystało na Brytyjczyka, jest niestrudzonym propagatorem picia herbaty. Jak własną kieszeń zna też każdą z 365 plaż na Antigui. Ostatnio nie ma zbyt wiele czasu ani na pływanie w morzu, ani przesiadywanie z parującym kubkiem. Lucien Laviscount skupia się na promowaniu 4. sezonu „Emily w Paryżu”. Co robił, zanim trafił do serialu Netflixa? Poznajcie biografię aktora, jego najważniejsze role i życie osobiste.
Lucien Laviscount przyszedł na świat 9 czerwca 1992 roku w niewielkim miasteczku Burnley w północno-zachodniej Anglii. Jego matka jest Angielką, a ojciec ma korzenie na karaibskiej wyspie Antigua. Po dziś dzień tworzą zgraną i kochającą parę. Oboje byli związani ze sportem – tata trenował kulturystykę, mama zarabiała na życie jako instruktorka fitness. Doczekali się jeszcze dwóch synów – Louisa i Julesa. Choć Lucien lubi swoje rodzinne strony, przyznaje, że jego dzieciństwo nie zawsze było usłane różami. – Dorastałem w jednym z najbardziej rasistowskich miejsc w Anglii. Nikt nie klepał mnie po plecach. Nikt nie był chętny do pomocy. Co miałem zrobić? Użalać się nad sobą? Nie. Rodzice nauczyli mnie, że muszę się starać, muszę być kimś więcej. A jeśli już się za coś biorę, powinienem robić to całym sercem – opowiadał dziennikarzom kanadyjskiego „Fashion”. Jak widać – posłuchał rady.
Lucien zaczął przygodę z show-biznesem już dwie dekady temu. Jego predyspozycje do występów przed kamerą nie zostałyby odkryte, gdyby nie kochliwa natura i niezachwiana pewność siebie. – Byłem zarozumiałym dzieckiem. Pewnego dnia, gdy robiłem z mamą zakupy, zauważyłem, że za ladą stała piękna ekspedientka. Miała może osiemnaście lat, z pewnością była dorosła, a ja byłem zaledwie dziesięciolatkiem. Powiedziałem mamie: »Jaka ona jest cudowna«, a ona jak zawsze zachęciła mnie do działania: »Idź i ją zdobądź, synu«. Więc odważnie nawiązałem z nią rozmowę i zaproponowałem wspólne wyjście na »Króla Lwa«. Usłyszała to pewna kobieta, która akurat szukała modeli do reklamy Marks & Spencer. Zaprosiła mnie na casting, a ja dostałem tę pracę i zapozowałem u boku David Beckhama – wspominał w talk-show Harry'ego Connicka Jr.
Brytyjski piłkarz również dostrzegł potencjał Luciena. – Na planie zachowywałem się jak niegrzeczny chłopak. David do mnie podszedł i rzucił stwierdzenie: »Zabawny z ciebie gość, powinieneś zająć się aktorstwem« – czytamy w magazynie „Grazia”. Następnie sportowiec miał poprosić agenta o skontaktowanie obiecującego młodzieńca ze szkołą sztuk scenicznych w Manchesterze. Łut szczęścia? Z pewnością, ale w dalszej części kluczowe okazały się anielska cierpliwość i upór w dążeniu do celu. W końcu na przełomową rolę aktor musiał sporo poczekać.
Pierwszy angaż otrzymał w serialu BBC „Clocking Off”, lecz pojawił się tylko w jednym odcinku. Jako czternastolatek wystąpił w popularnym na wyspach tasiemcu „Grange Hill”, który przez ponad trzy dekady prezentował widzom problemy brytyjskich nastolatków. – To był jeden z tych programów, które oglądało się po szkole, po odrobieniu lekcji. Możliwość dorastania razem z tym serialem była najfajniejszą rzeczą pod słońcem – opisywał w rozmowie z „Flaunt”. Żeby zapewnić sobie czas antenowy, musiał przejść przez aż siedem przesłuchań i pokonać stu kontrkandydatów. Było warto – rola otworzyła mu drzwi do następnych produkcji.
Niedługo później trafił do obsady opery mydlanej „Coronation Street” emitowanej nieprzerwanie od lat 60. Jego bohater był uwzględniony w aż 34 odcinkach, ale mimo to Lucien nadal nie traktował aktorstwa jako pełnoprawnego zajęcia. Wszystko zmieniło się w 2010 roku, kiedy stawił się na planie „Szkoły na Waterloo Road”. Właśnie wtedy nieśmiało zaczął przebąkiwać, że marzą mu się wielki ekran i kariera za oceanem. – W tamtym czasie zdecydowałem, że chcę się tym zająć na poważnie. Zrozumiałem, że to kocham i jeśli uda mi się to robić przez całe życie, będę największym szczęściarzem – mówi Laviscount.
W 2011 roku na moment zboczył z trasy do Hollywood. Być może doznał chwilowego zwątpienia w ambitne zawodowe plany, a może zwyczajnie chciał się zabawić, bo przyjął zaproszenie do programu „Celebrity Big Brother”. Przed kamerami flirtował z 30-letnią wówczas Kerry Katoną, wokalistką grupy Atomic Kitten. Widzowie byli świadkami licznych pocałunków i czułych gestów. Podejrzewano go też o zażyłość z inną uczestniczką, telewizyjną gwiazdką Amy Childs. Już po opuszczeniu domu Wielkiego Brata nawiązał bliską relację z piosenkarką Jesy Nelson, przez co nabawił się łatki kobieciarza.
Co gorsza, Kerry zaczęła pisać o domniemanym kochanku w swojej rubryce w tygodniku „OK!”. Po czasie Lucien przyznał, że całe doświadczenie go przerosło. – Czułem się wykorzystany. Myślałem, że to przyjaźń, a ona opowiada o mnie na łamach prasy. Pomyślałem sobie: »Ile ta kobieta ma lat? Czy musi mnie obgadywać?« – żalił się dziewiętnastolatek. Dodał, że w miłosnych podbojach nie może się równać z dużo rezolutniejszym rodzeństwem. – Mówią o mnie, że jestem uwodzicielem, to szalone. Mam dwóch braci, którzy poderwali mnóstwo dziewczyn i wciąż ze mnie żartują – tłumaczył.
Po przelotnym romansie z reality show zagrał m.in. w „The Syndicate”, komedii „Pamiętna noc w Stambule” i dramacie „Honeytrap”. W udziale przypadły mu też epizodyczne role w serialach „Shameless”, „Śmierć pod palmami” czy w kultowych „Kumplach”. Aż w końcu odebrał wyczekiwany telefon z Miasta Aniołów i pokazał się u boku Emmy Roberts i Glen Powell w komediowym horrorze „Królowe krzyku”. Sęk w tym, że odcinkowa produkcja nie zbierała pozytywnych recenzji i nie przyniosła spektakularnego zwrotu akcji. Żaden z kolejnych projektów Brytyjczyka nie zdołał w pełni przekonać do siebie krytyków i publiczności. Najbliższe sukcesu były „Przekręt” z Rupertem Grintem i Phoebe Dynevor z „Bridgertonów” oraz szwedzki „Threesome”. Nie było jednak mowy o międzynarodowym rozgłosie. Ten nadszedł dopiero w 2021 roku wraz z propozycją Netflixa.
Kto nie chce minąć się z prawdą, ten nie może z ręką na sercu nazwać „Emily w Paryżu” absolutnym przebojem. Produkcja z Lily Collins w tytułowej roli po każdym sezonie zbiera cięgi od recenzentów i zniesmaczonych przekłamaną wizją paryżan. Można więc zapytać: What's it all about, Alfie? Cóż, streaming rządzi się swoimi prawami – tam, gdzie wyniki oglądalności cieszą oczy prezesów, tam powstają dalsze sezony. Dzięki temu podejściu otrzymaliśmy drugą odsłonę serialu, w której Lucien Laviscount wszedł w buty Alfiego, trzydziestoletniego bankiera każdego dnia stawiającego czoła skutkom Brexitu.
Jakby finansowe regulacje nie były wystarczająco zawiłe, na domiar złego przełożeni zmuszają pracownika do nauki francuskiego. W szkolnej ławce Alfie poznaje Emily Cooper i początkowo wydaje się odporny na jej urok. Pozytywnego wrażenia nie robi też na nim stolica Francji. Jako jedyny nie wierzy w wyświechtane frazesy o „mieście miłości” i zdaje się cytować nieprzychylne twórcom internetowe komentarze. Oczywiście wszystko do czasu. Spoiler alert! W 3. sezonie Alfie z uśmiechem na twarzy przemierzał Francję, zarządzał finansami luksusowej perfumerii Maison Lavaux i – rzecz jasna – był po uszy uwikłany w skomplikowany związek z rezolutną specjalistką ds. marketingu.
Laviscount wykorzystał swoje pięć minut. Dzięki serialowi Netflixa znacznie poszerzył grono fanów i został obwołany „internetowym chłopakiem”. Kto to taki? W skrócie – przystojny i ujmujący mężczyzna, do którego wzdycha pół globalnej sieci. Nie jest to jedynie zasługa scenariusza Darrena Stara, który wyposażył Alfiego w złote serce i rozbrajający sarkazm. Fani doceniają też „prawdziwe” oblicze aktora i jego androgyniczny styl. Poza kadrem Brytyjczyk udowodnił, że nie stroni od ryzyka i chętnie łamie męskie stereotypy.
W materiale dla „GQ” wyjawił, że na szyi zawsze ma naszyjnik z perłą, którą znalazł podczas nurkowania w Antiguie i Barbudzie. Na pokaz kolekcji Louis Vuitton przybył w długiej plisowanej spódnicy. Choć na czerwonym dywanie nosi się też klasycznie i elegancko, promując nowe odcinki „Emily w Paryżu”, często stawiał na garnitury w jaskrawym różu Valentino i wyrazistym fiolecie. Płaszcz w kwiatowy wzór? Gorset i operowe rękawiczki inspirowane kostiumem Audrey Hepburn w „Śniadaniu u Tiffany'ego”? Czemu nie? Jednak, jak sam powiedział w wywiadzie dla „L'Officiel”, choć jest otwarty na eksperymenty, najbardziej ceni sobie proste spodnie z wysokim stanem. – Są ponadczasowe, można je zestawić z czymkolwiek, od bluzy po top. Myślę, że dobry model sprawdzi się na każdą okazję – ocenia.
Emocje budzi nie tylko garderoba Laviscounta, ale także jego życie prywatne. Wiosną 32-latek wystąpił w teledysku do piosenki Shakiry i Cardi B „Puntería”. Wcielił się w nim w centaura, który dla kolumbijskiej artystki okazuje się być... prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Jeśli wierzyć plotkom, także poza planem zdjęciowym. Czy to historia miłosna, czy sprawna kampania marketingowa, w której palce maczać mogłaby Emily? Sami zainteresowani nie potwierdzają, nie zaprzeczają. Lucien musiał wyciągnąć cenną naukę z „Big Brothera”, ponieważ o swoich romantycznych relacjach mówi oszczędnie. Pytany o swój związkowy status, odpowiada wymijająco: „Mam rodzinę, przyjaciół i tych najbliższych mi ludzi, których bardzo, bardzo kocham”. W przeszłości podejrzewano, że wpadł w oko Kelly Osbourne, Keke Palmer i Hannah John-Kamen, ale wszystko pozostaje w sferze domysłów. Tak wtedy, tak i dzisiaj na temat rzekomych randek z Shakirą wypowiadają się jedynie anonimowi informatorzy. Znajomi 47-latki mają obawiać się złych intencji Laviscounta. Niedowiarkowie sądzą, że młodszy o 15 lat kochanek chce wybić się na sławie piosenkarki...
Należałoby zadać pytanie, czy mocne plecy Shakiry są mu potrzebne. Kiedy twoje nazwisko jest wymieniane wśród kandydatów do zagrania w jednej z najpopularniejszych franczyz filmowych w historii, chyba radzisz sobie całkiem nieźle. Pogłoski o możliwym przejęciu
roli Jamesa Bonda krążyły już w zeszłym roku. Na razie wytwórnia nie ogłosiła, kto zastąpi Daniela Craiga na stanowisku agenta 007. Wiadomo jednak, że Lucien Laviscount będzie musiał stanąć w szranki m.in. z Fabienem Frankelem, Aaronem Taylorem-Johnsonem, Regé-Jeanem Pagem, Jacobem Elordim czy Cillianem Murphym. Zdecydowanie nie będzie łatwo. Jeśli misja nie zakończy się sukcesem, fani dostaną na otarcie łez kilka innych propozycji. W tym roku premiery doczekała się komedia romantyczna „Za rok o tej porze”, w której Lucienowi partnerowała Sophie Cookson. Wolicie inne gatunki? Żaden problem. Trwają prace nad thrillerami „Copperhead” i „Raider”.
Jest na co czekać. A jak na razie wszyscy dobrze wiemy, że długi weekend spędzimy... w Paryżu.