1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. To ona wymyśliła Plastusia. Na losach Marii Kownackiej zaważyła śmierć matki

To ona wymyśliła Plastusia. Na losach Marii Kownackiej zaważyła śmierć matki

W tym roku mija 130. rocznica urodzin Marii Kownackiej, twórczyni słynnego Plastusia (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/Polona/domena publiczna)
W tym roku mija 130. rocznica urodzin Marii Kownackiej, twórczyni słynnego Plastusia (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/Polona/domena publiczna)
Co prawda „Plastusiowy pamiętnik” nie widnieje już na liście obowiązkowych lektur, ale żadna zmiana kanonu nie wymaże go z pamięci milionów czytelników. Maria Kownacka powołała do życia bohaterów, którzy towarzyszyli kilku pokoleniom podczas pierwszych niełatwych przepraw w szkolnej ławce. Dziś mija 130 lat od dnia narodzin polskiej pisarki.

Maria Kownacka – dzieciństwo kobiety z misją

Choć jej twórczość wielu kojarzy się z pogodnym dzieciństwem, sama Maria Kownacka wcześnie zderzyła się z bolesną rzeczywistością. Na świat przyszła 11 września 1894 roku we względnie zamożnym dworze w Słupie w rosyjskim zaborze. Była najmłodsza z czwórki rodzeństwa. Miała także przyrodniego brata z pierwszego, zakończonego fiaskiem małżeństwa ojca, ale nie utrzymywała z nim kontaktów. Mimo iż była dzieckiem słabym i chorowitym, początkowe osiem lat spędzone wśród rodziny zwykła nazywać „najszczęśliwszym okresem tragicznego życia”. Względną beztroskę przerwała przedwczesna śmierć jej matki, Ludwiki Kownackiej. Dziewczynka równie szybko straciła opiekę ojca i dziadków.

O najbliższych jej mężczyznach zachowało się mało informacji – z osobistych zapisków wynika, że nie darzyła ich szczególnym uznaniem. Podziwiała za to spokrewnione z nią silne kobiety, na czele z jawiącą się jako ideał mamą. Z pewnością chciała móc pochwalić się dziadkiem Antonim Lesznowskim, redaktorem „Gazety Warszawskiej”, ale na przeszkodzie stanęły jej antysemickie poglądy przodka. Dowcipu i pisarskiego sznytu nie odmawiała też ojcu, po którym to być może odziedziczyła talent. Jednocześnie zarzucała mu jednak lenistwo. „Całe życie się tylko kurował” – narzekała. Matce przypisywała za to cechy takie jak pracowitość, bystrość i zaradność. Na papier przelała również opowieści o cioci Marysi, która mimo niepełnosprawności (w wyniku nieszczęśliwego wypadku straciła słuch) zdołała zdobyć wykształcenie, co w XIX wieku wciąż było nieoczywistym punktem w kobiecym życiorysie.

Rodzice Marii również zadbali o jej edukację. Do pomocy zatrudnili przyjaciela ojca z czasów powstania styczniowego. Leopold Cielecki udzielał dziewczynce korepetycji z podstawowych przedmiotów. O ile matematyka nie była mocną stroną uczennicy, o tyle z historią radziła sobie wzorowo. W biografii pisarki Olga Szmidt opisywała Ludwikę i Jana jako zaangażowanych i kochających opiekunów, którzy nie stronili od kontaktów z dziećmi i pozwalali im cieszyć się urokami wsi. Młodsza i bardziej aktywna matka chętnie dotrzymywała córce kroku, a mający znacznie więcej wiosen na karku ojciec zorganizował jej do zabawy piękny ogród. Ze względu na dużą różnicę wieku Maria nie dorastała ramię w ramię z rodzeństwem. Musiała zadowolić się ich rzadkimi odwiedzinami i opowieściami o towarzyskim życiu odległej Warszawy.

Brak towarzystwa rówieśników zostawił Kownackiej przestrzeń na rozbudzanie kreatywności. Jak sama wspominała, „nie potrafiła bawić się kupnymi lalkami o porcelanowych głowach”. Zamiast nich wolała ludziki z patyków, które przeżywały moc przygód za piecem, na kuchennych stołach i krzesłach. Właśnie w tych doświadczeniach autorka upatruje początków sztuk pisanych w dorosłości dla teatru lalek. Dorastanie wśród pól i lasów zaszczepiło w niej również miłość do natury, która zainspirowała powieść „Rogaś z Doliny Roztoki”.

Rozwiane złudzenia

Poukładany świat dorastającej dziewczynki legł w gruzach w lipcu 1903 roku. Najpierw z rąk przypadkowego człowieka życie stracił jej najdroższy pies Kado. Dziesięć dni później choroba nerek zabrała jej matkę. Śmierć Ludwiki rzuciła się cieniem na relacje z ojcem. Jan nigdy nie miał ręki do gospodarstwa i po odejściu małżonki czym prędzej pozbył się majątku. Los najmłodszej, wciąż oszołomionej i zapłakanej, córki powierzył za to dalszym krewnym z Krakowa. Co gorsza, sprzeciwiając się testamentowi Ludwiki, przekazał synowi wszystkie środki odłożone na dalszą edukację Marii. Tego córka nie mogła mu przebaczyć.

Osobiste dramaty rozgrywały się na tle niestabilnej sytuacji politycznej w Europie. Tuż obok społecznym porządkiem zachwiały wydarzenia rewolucji 1905 roku. Dla Kownackiej ważniejsze są jednak konflikty z nowymi domownikami, które powoli zabijały w niej ambicje i ciekawość świata. W 1906 roku dziewczynka zatruła się formaliną. Nie sposób było ustalić, czy doszło do wypadku, czy zrezygnowane dziecko chciało odebrać sobie życie. Żadnych wątpliwości nie budziły za to okoliczności śmierci Artura Rafałowskiego, pierwszego męża najstarszej z sióstr Kownackich. Młody mężczyzna niespodziewanie popełnił samobójstwo, zostawiając pod opieką żony dwójkę małych dzieci. Zosia przeniosła się do więc do Dębowej Góry, gdzie związała się z rządcą majątku ziemskiego Feliksem Malickim. Para wzięła w dzierżawę folwark na Suwalszczyźnie, co obudziło iskierkę nadziei w piętnastoletniej Marii. Nastolatka spędzała w gościnie u siostry dużo czasu, a bliskość przyrody korzystnie wpłynęła na jej stan.

Pisarka, nauczycielka, działaczka społeczna

Stamtąd trafiła na pensję do Warszawy. Rodzeństwo wybrało dla niej szkołę prowadzoną przez Antoninę Walicką. Chociaż nie dogadywała się z większością uczennic, udało jej się nawiązać przyjaźń z „córką praczki” Basią Sadowską. W przyszłości to dzięki niej zacznie pisywać do „Płomyka”. Następnym przystankiem na edukacyjnej drodze Kownackiej była prestiżowa pensja Pauliny Hewelki. To tam musiała zapoznać się z kanonem rosyjskich lektur, który odcisnął swoje piętno na jej własnych utworach. Maria marzyła, aby postawić stopy na uczelni wyższej. Wizja studiowania spełzła jednak na niczym. Mimo to niedoszła studentka postanowiła wszelkimi siłami nieść dalej kaganek oświaty.

Po szkole młoda absolwentka wróciła do Dębowej Góry i zaczęła nauczać tamtejsze dzieci. Kolejne drzwi znów otworzyło przed nią małżeństwo siostry. Tym razem na ślubnym kobiercu stanęła trzydziestoletnia Janina. Jej wybranek, Władysław Mieczysław Holnicki -Szulc, był właścicielem majątku Krzywda, do którego świeżo upieczona żona zaprosiła młodszą siostrę. Ta w nowym miejscu zamieszkania z marszu wzięła się za organizację nielegalnej szkoły. Choć nie dysponowała ani meblami, ani książkami za punkt honoru postawiła sobie naukę pisania i czytania zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych analfabetów. – Robię to zupełnie samozwańczo bez poparcia władz, a tym mniej właściciela majątku – przyznała.

Panienka ze szlacheckiego domu, która wbrew wszystkim założyła prowizoryczną szkołę, nie zdołała jednak uciec przed politycznymi zawirowaniami. W 1915 roku rodzina zaczęła pakować dobra na wypadek ewentualnej ewakuacji. Niedługo później stacjonujący w Krzywdzie Rosjanie rozkazali spalić dwór Holnickich-Szulców. Czas od sierpnia 1915 roku do czerwca 1918 Maria spędziła więc w Mińsku Litewskim. Na uchodźstwie zajęła się działalnością społeczną i zagłębia się w świat literatury, uczęszczając na wykłady profesora Massoniusa. Z dala od kraju została też reżyserką polskiej szopki. Przedstawienie cieszyło się dużą popularnością, a Maria uznała je za swój pierwszy znaczący sukces. Rozkwita też jej życie miłosne. W Miśku dwudziestokilkulatka po raz pierwszy się zakochuje. O Leszku Stodółkiewiczu wiadomo jednak niewiele. Pewne jest tylko, że historia tej dwójki nie miała szczęśliwego zakończenia.

Portret Marii Kownackiej z 1951 roku (Fot. Benedykt Jerzy Dorys/ Biblioteka Narodowa) Portret Marii Kownackiej z 1951 roku (Fot. Benedykt Jerzy Dorys/ Biblioteka Narodowa)

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Kownacka znów zawitała do Krzywdy i wznowiła działalność swojej placówki „w izbie czworackiej bez pieca i bez podłogi”. Z czasem jej szkoła zaczęła budzić zarówno sprzeciw podirytowanych najbliższych, jak i okolicznych nauczycieli. Mimo przeszkód Maria nadal mogła liczyć na życzliwość przychylnych jej osób. W tym czasie Basia Sadowska w tajemnicy zawiozła służące za pomoce naukowe rękopisy przyjaciółki do redakcji „Płomyka”. Za jakiś czas Maria z zaskoczeniem odkryła, że jedno z jej opowiadań, „O kurce czubatce, kurczątkach niebożątkach i o Andrzeju przewoźniku”, wydrukowano zaraz obok wiersza Konopnickiej.

To jest Plastuś – malutka pocieszka

Wtedy zaczęła regularnie pisywać do czasopism dziecięcych. Początkowo robiła to bez wynagrodzenia. W końcu pogarszające się stosunki z rodziną siostry skłoniły ją do wyprowadzki do stolicy. Warszawa nie przyjęła jej jednakże z otwartymi ramionami. Przez 12 lat musiała znosić złe warunki mieszkaniowe i doskwierającą samotność. W 1931 roku nareszcie znalazła swój własny kąt w Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej na Żoliborzu, gdzie w latach 90. otwarto Izbę Pamięci jej imienia. Aby się utrzymać, podjęła pracę w bibliotece Ministerstwa Rolnictwa. Była też aktywna w najstarszym w Polsce teatrze lalek „Baj”. Swoją misję kontynuowała podczas II wojny światowej, nauczając w nielegalnych kompletach i redagując „Dziennik Dziecięcy”, czasopismo ukazujące się w okresie powstania warszawskiego.

Maria Kownacka na spotkaniu z czytelnikami (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/Polona/domena publiczna) Maria Kownacka na spotkaniu z czytelnikami (Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe/Polona/domena publiczna)

Najsłynniejsza książka Kownackiej pochodzi jednak jeszcze z czasów przedwojennych. „Plastusiowy pamiętnik” napisała w 1936 roku. Ludzik z plasteliny, ulepiony przez pierwszoklasistkę Tosię, przywołuje na myśl własnoręcznie robione zabawki z dworku w Słupie. Na kartach poczytnego utworu dołączyli do niego inni mieszkańcy piórnika: Gumka Myszka, Ołówek, Stalówka, Pióro czy Linijka. Po ustaniu walk Plastuś powrócił w pełnej krasie. W latach 50. Polskie Radio emitowało audycję, w której perypetie sympatycznego bohatera do mikrofonu czytała Irena Kwiatkowska. Wówczas do rąk czytelników trafił też dalszy część opowieści zatytułowany „Przygody Plastusia”. W późniejszych latach dołączyły do nich „Za żywopłotem”, „Plastusiowo”, „Plastusiowa farma” i „Misio i Plastuś”. Z kolei w 1980 roku wytwórnia filmowa Se-Ma-For podjęła się przełożenia książek na język telewizji. Serial reżyserowany przez Zofię Ołdak doczekał się ośmiu odcinków.

Plastuś, bohater serialu animowanego dla dzieci, wyprodukowanego w 1980 przez wytwornie filmowa Se-ma-for (Fot. Joanna Borowska / Forum) Plastuś, bohater serialu animowanego dla dzieci, wyprodukowanego w 1980 przez wytwornie filmowa Se-ma-for (Fot. Joanna Borowska / Forum)

Być może to własne doświadczenia z czasów dzieciństwa sprawiły, że dalsze życie Maria Kownacka poświęciła najmłodszym. – Trzeba dzieciom dać serce, piękno i uśmiech, aby nauczyły się kochać ludzi i wszystko, co je otacza – powiedziała któregoś razu. Właśnie takie przesłanie płynie z jej książek, po które młodsi i starsi czytelnicy sięgają z przyjemnością po dziś dzień.

Źródła:
Olga Szmidt, „Kownacka. Ta od Plastusia”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016
„»Krzywda była jej ukochanym miejscem na ziemi« – rzecz o Marii Kownackiej”; zastawie-netau.net [dostęp: 11.09.2024]

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze