Noc z 30 na 31 października 1993 roku. W popularnym hollywoodzkim klubie odbywa się koncert zespołu, w którym grają m.in. Johnny Depp i Flea z Red Hot Chili Peppers. W tym samym czasie na chodniku przed wejściem do lokalu umiera 23-letni aktor River Phoenix na rękach swojego 19-letniego brata, Joaquina. Jego życie i kariera były boleśnie krótkie, ale niezwykle błyskotliwe. Mówiono o nim „złoty chłopiec Hollywood”. Porównywano go też do Jamesa Deana, bo obaj mieli wielki talent i odeszli zbyt wcześnie. Każdy kto miał z nim do czynienia mówił, że był naprawdę wyjątkowy. Co zatem doprowadziło do jego przedwczesnej śmierci?
Od początku wyróżniał się talentem i urodą, więc wróżono mu świetlaną przyszłość. Był nadzieją Hollywood, jednym z najbardziej obiecujących aktorów lat 90., idolem nastolatków i wiecznym buntownikiem. Karierę zaczynał jeszcze jako dziecko, a w wieku 18 lat nominowano go do Oscara. Reżyserzy, z którymi pracował, nie mieli wątpliwości, że mają do czynienia z przyszłą legendą kina. Prywatnie był miły i czarujący, a do tego zupełnie nieskażony sławą. Mógł zostać wielką gwiazdą, ale na drodze stanęły narkotyki. Swoją mroczną stronę starał się jednak za wszelką cenę ukryć. Z powodzeniem, bo zupełnie nie widać było po nim problemów, z którymi się zmagał. Przed tragedią nie uchroniło go nawet nawiązujące do mitycznego Feniksa odradzającego się z popiołów nazwisko. Świetnie zapowiadająca się kariera skończyła się 31 października 1993 roku. Młody aktor zmarł z powodu przedawkowania w ramionach młodszego brata, Joaquina. Miał zaledwie 23 lata.
River Phoenix: dzieciństwo i życie w sekcie
River Jude Phoenix urodził się 23 sierpnia 1970 roku jako pierwsze z pięciu dzieci Johna Lee Bottoma i Arlyn Dunetz, pary hipisów zamieszkującej farmę w Oregonie. Nie spędził tam jednak zbyt dużo czasu, ponieważ rodzina prowadziła nomadyczny tryb życia. Żyli biednie, podróżując po Ameryce, a dzieci uczyły się w domu. River często jako dziecko grał na gitarze na ulicach, żeby zbierać pieniądze na życie bliskich. W 1972 roku dołączyli do niesławnej sekty religijnej Dzieci Boga i osiedlili się w Wenezueli jako misjonarze. River nie wspominał dobrze tego okresu: twierdził, że członkowie grupy są „obrzydliwi” i „rujnują innym życie”.
Phoenixowie w 1986 roku: Summer, River, Rain, John, Liberty, Joaquin i Arlyn (Fot. Dianna Whitley/Getty Images)
W grupie panowała bowiem skrajna swoboda obyczajowa, a nawet dochodziło do przemocy seksualnej. Sam River miał paść ofiarą wykorzystywania w sekcie, gdy miał niespełna cztery lata, o czym opowiedział na łamach „Details”. Nie jest jednak jasne, czy rzeczywiście miało to miejsce, bo River podobno lubił zmyślać w wywiadach, gdy irytowały go pytania dziennikarzy. Mimo wszystko zawsze był otwarty na seksualność i nigdy nie ukrywał, że to dla niego ważna część życia. Tak czy inaczej, w 1978 roku Bottomowie – wtedy już z czwórką dzieci, wśród których był również utalentowany Joaquin – opuścili szeregi sekty i wrócili do USA. Przy okazji przeszli na weganizm i przyjęli nazwisko Phoenix jako symbol nowego początku. Wkrótce na świat przyszła najmłodsza siostra Rivera, Summer.
River Phoenix: początki kariery i najważniejsze role
Niedługo po powrocie do USA młode pokolenie Phoenixów zaczęło swoje aktorskie kariery. Najlepiej szło jednak najstarszej latorośli, o czym najlepiej świadczy fakt, że River, mając zaledwie 12 lat, nie tylko wystąpił w serialu „Siedem narzeczonych dla siedmiu braci” (1982), ale też nominowano go do prestiżowej nagrody Young Artist Award dla młodych aktorów. Ostatecznie statuetka trafiła do niego dwa lata później.
Kolejne lata przyniosły coraz większe zainteresowanie widzów i świata Hollywood. Prawdziwym przełomem okazała się jednak kreacja w opartym na opowiadaniu Stephena Kinga filmie „Stań przy mnie” (1986). 15-letni wówczas River zagrał w nim chłopaka z patologicznej rodziny, który stara się pokonać przeszkody stawiane mu na drodze przez życie, a rola do dziś jest jedną z najlepszych w dziecięcych w kinie. Reżyser filmu Rob Reiner wspominał jednak, że mimo ogromnego talentu Rivera, musiał on pomóc mu wydobyć z siebie więcej emocji: „Powiedziałem mu, żeby pomyślał o ostatnim razie, kiedy ktoś ważny go zawiódł. Pokiwał głową i zniknął na parę minut. W kolejnym ujęciu już płakał. Nigdy nie powiedział mi, o czym myślał”. Phoenix mówił później, że zidentyfikował się ze swoim bohaterem tak bardzo, że „gdyby nie rodzina, musiałby odwiedzić psychiatrę”.
Potem jego nazwisko nabrało znaczenia w Hollywood. W 1986 roku zagrał u boku Harrisona Forda i Hellen Mirren w „Wybrzeżu moskitów”. – Było jasne, że będzie wielką gwiazdą – mówił o nim reżyser Peter Weir. Dwa lata później nominowano go do Oscara i Złotego Globu za rolę w „Straconych latach”, a w 1989 roku zagrał u Stevena Spielberga młodego Indianę Jonesa.
Do drugiego przełomu doprowadziła... znajomość Phoenixa z Keanu Reevesem. W 1991 roku aktor wystąpił bowiem w dramacie psychologicznym „Moje własne Idaho”, ale tylko dlatego, że Reeves obiecał mu, że zagrają razem. Kreacje obu aktorów przeszły do historii kina, film okazał się ogromnym sukcesem, a na Phoenixa spłynęła fala zachwytów ze strony krytyków i widzów. To z pewnością jego najsłynniejsza, największa i najbardziej chwalona rola. Kreacja homoseksualnego neuroleptyka zapewniła mu liczne nagrody, w tym m.in. wyróżnienie dla najlepszego aktora na MFF w Wenecji, i miejsce w czołówce najlepszych aktorów swojego pokolenia, a także otworzyła furtki do kolejnych ról.
River Phoenix: działalność poza ekranem i aktywizm
Jego drugim domem była muzyka. Mówił, że jest ona dla niego tak ważna, jak aktorstwo, ale niektórzy uważali, że była nawet ważniejsza. Już jako nastolatek umiał grać na instrumentach i śpiewać, ale jego muzyczna kariera nie była jednak szczególnie imponująca – tu piosenka do filmu, tam mały koncert. Był za to członkiem wielu zespołów muzycznych. Grywał nie tylko z siostrą Rain w zespole Aleka’s Attic, ale też m.in. z Fleą czy Johnem Frusciante z Red Hot Chili Peppers. Ale to nie kariera aktorska czy muzyczna stworzyła z niego prawdziwą ikonę Hollywood. Najbardziej fascynujące rzeczy robił poza ekranem.
Był delikatnym i wrażliwym na krzywdę innych młodym chłopakiem. Jeszcze przed boomem na zdrowy tryb życia deklarował się jako radykalny weganin oraz działacz proekologiczny. Angażował się w inicjatywy związane z ochroną środowiska i walczył o prawa zwierząt: wspierał organizację PETA, nie jeździł autami mającymi skórzane tapicerki i nie używał prezerwatyw z powodu ich szkodliwego wpływu na środowisko. Kupił też kilkaset arów lasów deszczowych w Ameryce Południowej, aby zapobiec ich wykarczowaniu. Działał też społecznie – w 1992 roku wziął udział w serii charytatywnych koncertów, aby wesprzeć ludzi w kryzysie bezdomności.
Na swój sposób wyprzedził swoje czasy. Wszelkie kwestie, które poruszane są w dzisiejszych, wyniosłych przemowach na galach, on podejmował już trzydzieści lat temu. I choć w ustach celebrytów takie hasła, jak feminizm, prawa osób LGBT, czy prawa zwierząt, brzmią pusto, nie można zarzucić tego Phoenixowi. Nie omamiły go światła fleszy i duże pieniądze, a ze swojej popularności korzystał jedynie po to, aby mówić o sprawach, które były dla niego istotne. Tą samą ścieżką podąża teraz Joaquin. I chociaż w ich ślady próbują iść inni celebryci, brakuje im czegoś, co bracia Phoenix zawsze mieli – szczerej wiary w to, o czym mówią.
River Phoenix: problemy osobiste
Sukces okazał się jednak dla Rivera niemałym ciężarem. Aktor przez wiele lat był bowiem jedynym żywicielem rodziny oraz opiekunem młodszego rodzeństwa, które nie chodziło do szkół. Mierzył się z tym sam i czuł ciężar odpowiedzialności. Na dodatek nieustannie zmagał się z własną traumą z dzieciństwa. Dorastanie w sekcie i wielodzietnej rodzinie, ciągłe podróżowanie oraz problemy ojca z alkoholem, nie było dla niego łatwe. Nie czuł się też dobrze ze sławą. – Chciał być anonimowy, ale nigdy nie był. Poza ekranem był misjonarzem. Jest w tym piękno, ale też dużo samotności – mówiła jego matka na łamach „Esquire”.
Nieustannie szukał wsparcia. Odnalazł je u przyjaciół i znajomych. Szczególna więź łączyła go z Keanu Reevesem. Obaj kochali muzykę i w podobnym czasie znaleźli się na szczycie popularności, więc szybko znaleźli wspólny język i się polubili. Na planie „Wybrzeża moskitów” zbliżył się natomiast do Marthy Plimpton. I chociaż początkowo nie przypadli sobie do gustu, po kilku miesiącach zostali parą. Związek zakończył się jednak zaledwie po trzech latach, w 1989 roku. – Zrozumiałam, że krzyki, kłótnie i błagania nie zmienią kogoś, kto nie chce się zmienić – mówiła aktorka.
River Phoenix: tragiczna śmierć
Nic nie zapowiadało tej tragedii. Pod koniec października 1993 roku River wrócił do Los Angeles po dwóch miesiącach pracy nad filmem „Dark Blood”. Chciał odpocząć w przerwie między zdjęciami, więc zatrzymał się w Hotelu Nikko, gdzie spotkał się z rodzeństwem – siostrą Rain i bratem Joaquinem – oraz ówczesną dziewczyną Samanthą Mathis, którą poznał na planie „W pogoni za sukcesem”. W wigilię Halloween wszyscy udali się do nowo otwartego klubu The Viper Room, którego jednym ze współwłaścicieli był Johnny Depp. Było to popularne wśród złotej młodzieży Hollywood miejsce, w którym elitarne grono idoli mogło bawić się z dala od wścibskich fotoreporterów.
Tego wieczora Phoenix chciał zobaczyć koncert zespołu, w którym grali jego znajomi, w tym m.in. Depp i Flea. Mathis od początku przeczuwała, że wydarzy się coś złego. River miał nawet dołączyć do kumpli na scenie, ale tak się jednak nie stało. Co więcej, istnieje kilka różnych wersji tego, co zaszło w klubie tamtej nocy. Według jednej z nich River poszedł do toalety, gdzie ktoś poczęstował go śmiertelną mieszanką narkotyków, po zażyciu której młody aktor zaczął mieć nudności i drgawki. Potem najprawdopodobniej podano mu Valium, aby powstrzymać objawy zapaści, ale nic to nie dało.
Mathis wspomina jednak, że to ona wyszła do toalety, a po powrocie zobaczyła, jak jej ukochany szamota się z ochroniarzem, który następnie wyrzuca aktora na bruk. Inna wersja mówi, że aktor nagle poczuł się źle, sam wyszedł z klubu o własnych siłach i przed lokalem stracił przytomność. We wszystkich wariantach finał jest ten sam: River Phoenix konał przed The Viper Room w ramionach swojego 19-letniego brata, a jego ciałem wstrząsały konwulsje. – Wyglądał jak ryba wyciągnięta z wody – opowiadał jeden ze świadków zdarzenia. Manager lokalu usytuowanego po drugiej stronie ulicy stwierdził jednak, że ubrany w jeansy i czarne trampki River wyglądał jak po prostu jak typowy klubowicz, który przesadził z zabawą.
Kiedy Joaquin dzwonił po karetkę, pierwszej pomocy próbowała udzielić Rain. – Proszę, przyjedźcie. Mój brat wziął Valium. I nie tylko. Chyba umiera – płakał w słuchawkę młodszy Phoenix. Pogotowie przyjechało chwilę po tym, jak drgawki ustąpiły. Sanitariusze odnotowali brak tętna i po nieudanej reanimacji zabrali aktora do karetki. Niestety, 23-letni River Phoenix zmarł kilkanaście minut po przybyciu do renomowanej kliniki.
Przyczyną śmierci było przedawkowanie heroiny i kokainy – podobno były to tak duże ilości, że badający nie byli w stanie określić, która z substancji ostatecznie go zabiła. W organizmie znaleziono także ślady Valium, marihuany i efedryny. Przy okazji na ciele Rivera nie odnotowano śladów od ukłucia igłą, więc mieszankę zażył zapewne w formie płynnej, nie wiedząc, co jest w środku. Po śmierci aktora klub zamknięto na kilka dni, a fani przed wejściem tłumnie zostawiali kwiaty, znicze i listy. Do 2004 roku, dopóki Depp zarządzał lokalem, nigdy nie otwierano go w dniu 31 października. Renoma miejsca jednak nie zmalała, a w latach 90. regularnie widywano tam hollywoodzkie gwiazdy. W 2022 roku podano, że budynek zostanie zburzony lub gruntownie przebudowany, jednak klub istnieje do dziś, ale coraz trudniej spotkać tam celebrytów czy kupić środki odurzające.
Przedwczesna śmierć Rivera nie tylko była dla wszystkich wielkim szokiem, ale również splamiła nieskazitelny wizerunek aktora. Nikt nie podejrzewał go bowiem o nadużywanie narkotyków i nikt nie chciał wierzyć, że lubiany i znany z propagowania zdrowego stylu życia River odszedł zaprzeczając swoim ideałom i przedawkowując substancje, którymi publicznie gardził. Pytany o doświadczenia z dragami, zawsze mówił, że trzyma się od nich z daleka. Niespełna miesiąc po jego śmierci oświadczenie na łamach „Los Angeles Times” wydała Arlyn, zaprzeczając pogłoskom o uzależnieniu syna.
Wiele osób nie wierzyło jednak w przypadkowe przedawkowanie i w to, że zdarzenie w The Viper Room było pierwszym tego typu incydentem. Podobno River próbował już wcześniej heroiny, a nawet uzależnił się od niej w trakcie pracy nad „Moim własnym Idaho”. Inni mówili, że regularnie brał narkotyki z Johnem Frusciante, którego oskarżono o podanie Phoenixowi śmiertelnej mieszanki. Są też głosy, że aktor próbował walczyć z uzależnieniem i kilkakrotnie trafiał na odwyk. Co ciekawe, pod koniec życia River otwarcie przyznał się do kreowania fałszywego wizerunku własnej osoby w mediach i snucia wymysłów na temat dzieciństwa i kariery aktorskiej: „W wywiadach także grałem postacie, którymi nie byłem. Kłamałem i często zaprzeczałem sobie, żeby wprawić ludzi w zdumienie. Skończyłem z tym, bo nie mam już nic do ukrycia. Naprawdę jestem całkiem zwyczajną osobą”.
River Phoenix: upamiętnienie
Dziś – przeszło trzy dekady po śmierci Rivera – jego duch jest wciąż obecny, pamięć o nim trwa, a role stanowią inspirację dla kolejnych pokoleń aktorów. Jego życie wpłynęło też na karierę m.in. Leonarda DiCaprio czy Michaela Stipe’a z zespołu R.E.M., który mówił, że River był dla niego jak młodszy brat. Najbardziej znaczące okazało się jednak dla samego Joaquina Phoenixa – dziś nagradzanego i chwalonego przez widzów aktora, który zawsze podkreśla, że brat miał spory udział w kształtowaniu jego osobowości oraz ścieżki kariery. Phoenix i aktorka Rooney Mara, z którą jest związany, nazwali nawet po Riverze swojego synka.
Aktor zadedykował również Riverowi swojego Oscara za rolę w „Jokerze”. – Musimy wybaczać sobie błędy przeszłości, pomagać sobie wzajemnie wzrastać, prowadzić siebie ku odkupieniu. To najlepsze, co możemy zrobić dla nas wszystkich. Mój brat, gdy miał 17 lat, napisał takie słowa: „Biegnij na ratunek z miłością, a nastanie pokój” – powiedział poruszony odbierając statuetkę. Z kolei Keanu Reeves w niedawnym wywiadzie dla „Esquire” tak wspominał Rivera: „Trudno mi mówić o nim w czasie przeszłym. Nienawidzę opowiadać o nim, jakby pozostał w przeszłości. Zawsze muszę mówić o nim w czasie teraźniejszym, aby wciąż o nim pamiętać. To naprawdę wyjątkowa osoba. Oryginalna, mądra, utalentowana i piekielnie kreatywna. Odważna i śmieszna. I mroczna. To był zaszczyt go znać. Naprawdę za nim tęsknię”.