Niektóre ze scen tego serialu to prawdopodobnie najlepsze, jakie zagrałem w mojej 25-letniej karierze – mówi z dumą Daniel Brühl o „Becoming Karl Lagerfeld”, gdzie wcielił się w postać słynnego projektanta mody. Aktor zgodził się na rozmowę z nami w Paryżu przy okazji uroczystej premiery.
Znaliście się osobiście? To pytanie Daniel Brühl słyszał bez przerwy. Właściwie padało ono od samego początku, od momentu, kiedy już było wiadomo, że zagra Karla Lagerfelda. Dlatego już na początku rozmowy sam podejmuje ten wątek. – Spotkaliśmy się tylko raz – mówi, po czym robi krótką pauzę i poprawia się: – W zasadzie spotkałem wtedy postać, którą wymyślił, osobowość, którą stworzył. Był więc czarujący, zabawny, dowcipny i bystry. Dokładnie taki, jak sobie wyobrażamy, gdy pada hasło „Karl Lagerfeld”. Jestem wdzięczny, że mogliśmy się wtedy spotkać, że dał mi poczucie, że mnie polubił. Byłem jednak zbyt młody, nie krążyłem w jego orbicie, nie należałem do kręgu ludzi, którymi się otaczał. Nie byłem też zapraszany na jego pokazy – dodaje.
Słynnego kreatora mody poznał dwie dekady temu na planie zdjęciowym niemieckiego magazynu, który na okładce prezentował najlepiej rokujących aktorów młodego pokolenia. Lagerfeld stanął wtedy za obiektywem. Brühl doskonale pamięta tę swoistą mieszankę uroku i chłodu, którą emanował. Zmroziło go, gdy projektant odsłonił na chwilę oczy, schowane zazwyczaj za ciemnymi okularami, i na kilka sekund ich wzrok się spotkał. – Był bardzo dyskretny, świadomie utrzymywał swój mit. Pytanie, które sobie w zasadzie ciągle zadawałem, pracując nad rolą, brzmiało: jak wcielić się w Lagerfelda, by jednocześnie go nie zdradzić? Tak, żeby odtworzyć jego osobę z szacunkiem, empatią, odpowiedzialnością i uznaniem. Nawet jeśli pokazujemy tę ciemniejszą, bardziej intymną stronę jego historii – mówi Daniel, dodając, że im jest starszy, tym częściej szuka tego typu aktorskich wyzwań. – To jak układanie puzzli z tysiąca kawałków. Dokładasz kolejne elementy i powoli zaczynasz widzieć pełen obraz. Po pewnym czasie tracisz też poczucie, że robisz to dla innych, skupiając się na swoich wyzwaniach. Szczególnie dla mnie, jako Niemca, było to interesujące, bo musiałem zapomnieć o moich rodakach, z których praktycznie każdy ma na temat Karla własną opinię, każdy będzie pewnie miał też opinię na temat mojej jego interpretacji. Choć szczerze muszę powiedzieć, że jestem z niej dumny. Niektóre ze scen serialu to prawdopodobnie najlepsze, jakie zagrałem w mojej 25-letniej karierze. Za to muszę podziękować Théodorowi Pellerin [odtwórca roli ukochanego Karla, Jacques’a de Baschera – przyp. red.], który jest genialnym aktorem i który sprawił, że tak łatwo było mi uwierzyć w to, że jestem Karlem Lagerfeldem.
Daniel opowiada też o imponującej scenografii, rekwizytach i kostiumach, dzięki którym łatwo było się zanurzyć w roli. – Przez moment wierzysz, że rzeczywiście jesteś w tych czasach – mówi o podróży do Paryża lat 70. XX wieku, kiedy miasto opanowali dwaj królowie mody: Karl Lagerfeld i jego konkurent Yves Saint Laurent. – Na planie zdarzają się więc momenty, kiedy rozglądasz się i masz ciarki na plecach. Wszystko dosłownie przenosi cię w czasie i wygląda dokładnie tak samo, jak w latach 70. Nigdy wcześniej nie pracowałem przy takim projekcie.
Rozmawiamy o tym, że dla Lagerfelda praca była nadrzędną wartością. To jej w pełni poświęcił swoje życie. Pytam, czy Brühl też jest pracoholikiem. – Tak – odpowiada od razu. – Chyba mam w sobie wiele z mojego bohatera, ale w znacznie łagodniejszej formie. Jestem pracoholikiem, doświadczyłem światła reflektorów, ale nie z taką intensywnością jak on. Wiem, czym jest samotność, ale nie tak bardzo jak Lagerfeld. Lubię czytać, ale nie z takim zapałem. W pracy aktorskiej zawsze szukam tych paraleli. Kiedy już je odkryłem, dotarło do mnie, że u niego wszystkie te cechy i skłonności objawiały się w ekstremalnej formie. Fascynowało mnie, że można tak żyć i nie zwariować – przyznaje.
Karl wiedział też, jak się bawić. Choć sam nie korzystał z używek, nie pił alkoholu, a podczas długich paryskich nocy lubił obserwować innych. Wenecki XVIII-wieczny bal, który zorganizował w Paryżu w 1978 roku zapisał się na kartach historii jako jedna z najbardziej ekstrawaganckich nocy w dziejach miasta świateł.
Na pytanie o najbardziej ekstrawagancką rzecz, jaką on sam zrobił w życiu, Daniel zaczyna się śmiać. – Były takie momenty, ale nie wiem, czy powinienem o tym mówić. Powiem może tylko tyle, że wiele z nich przeżyłem, kiedy w 2000 roku przeprowadziłem się do Berlina, gdzie kwitła wtedy scena muzyki elektronicznej. Chodziłem na imprezy, festiwale muzyczne, jeszcze nie tak skomercjalizowane jak dzisiaj. Nawet jeszcze kilka lat temu wybrałem się na niesamowity festiwal muzyki techno, zorganizowany w podberlińskim lesie, gdzie wszystko było absolutnie ekscentryczne i ekstrawaganckie – opowiada, na moment milknie, po czym nagle wraca do tematu samotności.
– Jest taka scena w serialu, którą bardzo lubię: samotny taniec Karla Lagerfelda przed lustrem. Wymyśliłem ją. Nie było jej w książce, na podstawie której powstał scenariusz. Życzyłem tego sobie trochę jak prezentu. Bardzo chciałem zobaczyć mojego bohatera w tym momencie. I jestem wdzięczny twórcom, że się na to zgodzili – podkreśla aktor, który przecież nie tak dawno, w 2021 roku, debiutował po drugiej stronie kamery, reżyserując film „Jedenaste: Znaj sąsiada swego”. Zagrał tam też główną rolę, ukazał w niej całe spektrum emocji. Krytycy pisali o aktorskim majstersztyku.
Warto pamiętać, że Daniel Brühl, a właściwie Daniel César Martín Brühl González Domingo, podobnie jak Karl Lagerfeld od najmłodszych lat mówi różnymi językami. Syn Marisy González Domingo, nauczycielki hiszpańskiego, i Hanna Brühla, niemieckiego reżysera, zna także francuski, jak sam mówi, m.in. dzięki odwiedzającym go w Niemczech kuzynom. To, że francuski nie jest mu obcy, miało w przypadku serialu „Becoming Karl Lagerfeld” kluczowe znaczenie.
Brühl: – Kiedy po raz pierwszy odebrałem telefon i usłyszałem o tym projekcie, wydawało mi się to absurdalne, że miałbym zagrać Lagerfelda. Roześmiałem się. Zapytałem, kto za tym stoi i dopiero kiedy dowiedziałem się, że to francuska produkcja i w tym języku miałbym też pracować, wszystko nabrało sensu. Nie chciałbym tego zrobić ani po niemiecku, ani po angielsku. Wydawało mi się to niewłaściwe. Każdy język ma swoją siłę. I sam Karl był przecież geniuszem, jeśli chodzi o języki obce. Intelektualistą, który kochał francuską kulturę. To naprawdę był jego dom i rzeczywiście chciał opanować Paryż lat 70. Odegranie tego po francusku wydawało mi się niezwykle ekscytujące. To taki bogaty, złożony, skomplikowany i elegancki język, w którym tak wspaniale można unaocznić pewne postawy. Ważne było też dla mnie, żeby sceny, w których Karl mówi po niemiecku, brzmiały bardziej nordycko, à la Szlezwik-Holsztyn. Kiedy słyszę ten akcent, od razu myślę o wielkiej burżuazji i starych fortunach. Znalezienie odpowiedniego tonu jest więc dla mnie kluczowe, ale też absolutnie fascynujące. Lubię posługiwać się różnymi językami. Pod tym względem jestem nerdem – Daniel uśmiecha się, a na pytanie o to, czy podchodził kiedykolwiek do języka polskiego, macha ręką. – Polskiego chyba w życiu się nie nauczę! Bardzo mi się wasz język podoba, mam wielu polskich znajomych, ale zawsze, kiedy próbuję naśladować wasze sybilanty, wszystkie te świszczące głoski, na nowo przekonuję się, jak strasznie są trudne!
Czy sam Lagerfeld byłby zadowolony z serialu? Na to pytanie Daniel Brühl odpowiada po chwili zastanowienia: – Na pewno bałbym się zagrać Karla Lagerfelda, gdyby ten jeszcze żył. Możliwe, że udałoby mu się zapobiec produkcji tego serialu. Kto wie, może nawet nie odważyłbym się przyjąć tej roli? Tak czy inaczej, próbowałbym się z nim wcześniej skontaktować. Bardzo ciekawi mnie, czy byłby na to gotowy i otwarty.
Daniel Brühl rocznik 1978. Urodził się w Barcelonie, dorastał w Kolonii w Niemczech. Uznanie i międzynarodową popularność przyniósł mu film „Good bye, Lenin!” (2003). Za rolę kierowcy Formuły 1 Nikiego Laudy w „Wyścigu” (2013) dostał nominację do Złotego Globu i BAFT-y. Serial „Becoming Karl Lagerfeld” można oglądać na platformie Disney+.