czwartek

Ponad sześć godzin do Bielska, PKP, archaiczny wagon i ta woń, czyli smród  Polskich Kolei Państwowych. Skansen.  Ostatni wagon. Kilku Szkotów w spódniczkach, nogi gołe i nie piękne, mówią po angielsku, jakby obciosywali ten język po bokach. Maruderzy po meczu. Nie ma bufetu ani restauracyjnego, ani nawet wózka.  Jem więc słowa.  Genialna autobiografia Borisa Cyrulnika,  „Raduj się, życie wzywa.”Świetny psycholog, terapeuta, lekarz duszy, ujawnia swoje traumy, które ukrywał w sobie i je analizuje. Jako dziecko był prowadzony na rzeź, zginęli jego rodzice. Połączenie niezwykłej, przenikliwej inteligencji i talentu literackiego. // Dzwoni Agnieszka, która już wróciła z Japonii, była tam kilka miesięcy. Wiadomość, że zginęła  córka naszej koleżanki z klasy, jechała na motorze i wpadła na samochód. /// Jestem na styk… o 17 mam spotkanie w Książnicy Beskidzkiej w Bielsku. Jaś wyszedł po mnie na dworzec. Walizka waży tonę,  bo kilkanaście książek dla dzieci, kładka nad dworce oczywiście bez windy. Paranoja. Głodny, w pośpiechu kupuję kanapkę i gorąca herbatę, i do taksówki,  herbata mi się wylewa. Więc do apteki po maść na oparzenia/ Dzięki polaniu się wrzątkiem, niezwykła jasność umysłu, więc dobrze mi się mówiło. ///

PODYSKUTUJ: