Czwartek , a środa przepdła

Czwartek , a środa przepdła

     Jakoś gęste te dwa dni, bez słów tu, a ze słowami gdzie indziej… W kawiarni „Mała i czarna”… z Anią Kostrzewską ustalamy plan naszych spotkań… Pierwsze 30 marca… Muzyka, piosenka i poezja… jej wrażliwość na wiersze bardzo mnie buduje… Aby pokazać, co będzie spiewać… nuci mi to i owo a capella… Podziwiam taki śpiew: bez tła muzycznego… jak ktoś robi to dobrze, czyni to na mnie wielkie wrażenie. Trochę tracę głowę i mącą mi się myśli… szczególnie jeśli pieśniarka jest ładna… Ktoś idzie na spotkanie  z Anią… młoda i ładna Japonka… Ależ to Hana… znałem ją, gdy była jeszcze w brzuchu swej mamy… A mamę znam z piaskownicy wspólnego podwórka. Nawet poznałem ich rodziców ze sobą , więc jestem jakby drugim ojcem Hany… Ojciec… Joho jest Japończykiem… Hana wróciła z Tokio na chwilę przed katastrofą… ma z Anią jakieś japońskie interesy… wykonuje zawodowo tańce gejszy, co jednak nie znaczy, że jest gejszą…Taka już dorosła i mądra dziewczyna , a pamiętam jak lubiłem słuchać jej opowiadań, gdy była małą dziewczynką… miała bajecznie bogaty słowotok…    Dziewczyna…  przyjechała zrobić mi zdjęcia dla Rzeczpospolitej… nie ma wozu, więc odbieram ją z przystanku. Bardzo młoda, szczupła i chłopięca… ładna, ale to wychodzi dopiero przy czujnym spojrzeniu , taka uroda, która wymaga dekonspiracji. Kiepsko się czuję fotografowany,  jakbym nieporadnie spadał w siebie.  Na tle brzóz… jakbym sam już też miał białą korę…   Dramat z Robertem Mazurkiem…. muszę jednak sporo zmienić w tej rozmowie dla Plusa-Minusa, by nie wyjść na durnia… Wpada w rozpacz,  a potem w gniew… mówi, że puści to bez autoryzacji – spotkamy się więc w sądzie – mówię to… chociaż nie znoszę sądów… Jeszcze tego brakowało. Udowadniam mu, że źle zrozumiał pewien fragment,  na którym bazuje atak na mnie. Że niby powiedziałem, że PIS to wychodek… Znam wychodki bardziej przyjemne niż PIS, ale to już inna sprawa, ważne że w felietonie tego nie ma… Pracuję nad tekstem do pierwszej w nocy… A dzisiaj jego milczenie… więc wojna? Myślę… może zadwonić do Pawła Lisickiego – szefa Rzepy, by  nie puszczał tego bez autoryzacji… znamy się…inna sprawa co o sobie myślimy… no właśnie, czy inna…?   Dzwoni już bez rozpaczy i wojny, ale że go zabiję… wprowadził poprawki, ale nagle awaria prądu i część przepadła… i to tak idzie do druku… Nie mam już siły wierzyć nie wierzyć, złościć ani się martwić… Mówi, że może mi przesłać teraz w tej postaci, abym zobaczył… nie mam ochoty tego oglądać… I teraz brakuje mi czasu, by napisać felieton do Newsweeka… Bieda…    Agnieszka Holland u Moniki Olejnik… niezwykły dar jaki ma Agnieszka, że wszystko co mówi jest trafne i mądre…

PODYSKUTUJ: