czwartek

wczoraj na Wspólnej w „Czarnej owcy” u Pawła. Serdecznie, ale trochę smutno, mówi mój Parkinson postępuje, ale nie poddaję się. Kilka słów z redaktorką o Wickiej, graficzna nie ma pomysłu na okładkę „Opiłków i okruszków”, podrzucę jej kilka pomysłów. Piękna i luksusowa jest ta kamienica, po wilkiem remoncie, gdzie „Czarna” ma nową siedzibę. Portier życzy mi dobrego popołudnia. Idę Marszałkowską , tyle restauracji, knajpek, ale ta ulica, stanowiąca kręgosłup Warszawy powinna przejść gruntowną renowację, by ja ocieplić.W latach 60 zeszpecono ją byle jakimi kamienicami, bo wcześniejszy socrealizm dobrze się zestarzał i jest ładny.

Dzisiaj, Ewa z Antosiem na mieście, a ja z Franiem na rower, jedziemy do Ferrio. Boska pogoda, słońce, ciepło, nie gorąco, rześko. Jemy lody w Grycanie, Franio jeszcze pije sok. I nagle czuję szczęście, łasi mi się do nóg jak kot.

PODYSKUTUJ: